Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Wędrowiec.1984  Ja się irytacji peela ani trochę nie dziwię. W small talki to ja wybitnie nie umiem, nie lubię, dla mnie gorszym piekłem jest chyba tylko taniec towarzyski :P

Ogólnie utyskiwanie na gadkę-szmatkę to jest dla poetów wdzięczny temat. Nie myśl sobie, że jesteś jakiś oryginalny, też mam wierszyk pod tym tytułem, jak pewnie setki autorów podobnych do nas :P

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Po kim jak po kim, ale po Tobie spodziewałem się tego w niemal stu procentach. Tak, to komplement.

 

Już nawet nie to, że nie umiem, czy nie lubię. Nie rozumiem samej idei takiej gadki. Po co to jest? Nie wiem, jak wsiadam do windy i widzę np. sąsiadkę to zwyczajnie mówię dzień dobry i tyle. Po co rozmawiać o pogodzie tysięczny już raz. Gdy jeździłem do pracy autobusem, jeździła ze mną właśnie sąsiadka, taka dalsza w sumie, ale jednak. Później, raz że zmieniły mi się godziny pracy, a dwa, że jeździłem już samochodem, a ona, co mnie zobaczyła w robocie (tak, pracujemy w tym samym zakładzie pracy) to: O, panie Grzegorzu, nie widziałam dzisiaj pana. O panie Grzegorzu, czyżby dzisiaj pan zaspał. O panie Grzegorzu, co się z panem dzieje? Autentycznie, po prostu tego nie rozumiem, tym bardziej, że nic się ze mną nie dzieje, a o faktach, które opisałem, poinformowałem ją przecież. Niestety jakoby do dnia dzisiejszego... no... nie przeszło jej. :-)

 

Z tańcem mam podobnie, ponieważ nie umiem tańczyć. :)

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To ja mam przeciwwagę do tej sytuacji! Jakiś czas temu odwiedziła mnie znajoma, którą wcześniej znałem tylko z internetu. Już na dzień dobry poinformowała mnie, że ona po próżnicy nie gada i jak akurat nie mamy nic ciekawego do powiedzenia, to ona bardzo chętnie przyjaźnie pomilczy - co przyjąłem oczywiście z ogromnym entuzjazmem i ulgą :P Cóż to za przyjemny i odprężający czas, kiedy jestem w towarzystwie kogoś, kto tak dobrze mnie rozumie i podziela mój sposób funkcjonowania! Chyba odpoczęliśmy w tym czasie oboje. Tylko moja żona-ekstrawertyczka miała z nami trudny czas xD

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To musiało być cudowne uczucie. Nigdy takiej kobiety nie spotkałem, to nawet nie umiem sobie tego wyobrazić. :)

 

Oj tak, zazdroszczę.

 

Moja żona również jest ekstrawertyczką, no nawet taką mocną ekstrawertyczką. Najlepsze były sytuację, kiedy nie wiedziała jeszcze, co to jest shutdown, albo meltown. Widywała mnie częstokroć w pokoju, gapiącego się w podłogę. Starała się pocieszać i usilnie zagadywała, ponieważ myślała, że jestem smutny. Oczywiście nic z tych rzeczy. Żaden smutek. Po prostu potrzebowałem czasu na dostrojenie się, że tak to subtelnie określę. :D

Opublikowano

Tu jest sporo aspektów, a jednym z nich, że dobry sąsiad lepszy od najlepszego systemu alarmowego. Drugi, że większość dziewczyn, w tym moją żonę poznałem na ulicy, a bez tej umiejętności byśmy się minęli:). 

Aspekt trzeci, ze zawsze z przyjemnością czytam Twoje teksty, szczególnie sonety:). Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie zgodzę się, ponieważ wielokroć taki sąsiad oznacza również wścibskiego sąsiada. 

 

Jako osoba nie posiadająca wiadomej umiejętności - zazdroszczę. No, nie myśl także Marku, że nie próbowałem, ale przestałem, ponieważ zwyczajnie robiłem z siebie pośmiewisko. :)

 

A dziękuję Ci bardzo, Marku. :)

Prawda? Nie może się do tego przyzwyczaić po dziś dzień, choć już rozumie o co chodzi. Żartuje nieraz i mówi: znowu się marazmujesz? Na co odpowiadam: tak :-D 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bo to tu nie ma, to stary wierszyk. Prawdopodobnie był na moim starym koncie ;>

Ale wygrzebałem!

 

Small Talk

dzień rozpoczynam kwadrans przed strachem
kończę ze zmierzchem o wpół do smutku
pomiędzy na nic drętwe czekanie
jakoś tam leci - wiesz - powolutku

ropa się sączy z ran w mej wartości
i przełyk ściska mi pętla reguł
gdy twarz unoszę - wnet na nią padam
lepiej czy gorzej - cóż - po staremu

brak duszy bratniej która zrozumie
jak życia kęsy trudno mi łykać
która - gdy trzeba - ze mną zapłacze
u mnie w porządku - dzięki że pytasz

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja również. Zacząłem szukać za pomocą wyszukiwarki, no ale już zdążyłeś odpisać. :) 

 

Co do wiersza, trafnie to ująłeś i z większą głębią niż u mnie. Podoba mi się to, że small talkiem jest tak naprawdę kursywa, a przemyśleniami peela, zwykły tekst. Super zabieg.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karolina rozglądała się po obszernym pomieszczeniu zastawionym ciężkimi, dębowymi regałami pełnymi woluminów. Wszystkie księgi były oprawione w skórę i wyglądały jakby zostały żywcem przeniesione z zamku angielskiego lorda epoki wiktoriańskiej. Niektóre starodruki były zabezpieczone i znajdowały się na kilku regałach za szkłem. Studentka była oszołomiona tym bogatym i cennym księgozbiorem. „Muszę wreszcie zobaczyć moje materiały”, pomyślała. Usiadła przy dębowym stole usytuowanym po środku biblioteki. Leżały na nim przedwojenne egzemplarze czasopisma „Głos Ewangelii”, wydawanego przez Mazurów w języku polskim. Ucieszyła się, bo wiedziała, że jeszcze o tych gazetach nikt w Polsce nie pisał. Brała każdy egzemplarz delikatnie do ręki i sporządzała notatki z ich zawartości. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł pastor Kocki. Był mężczyzną dawno już po pięćdziesiątce, średniego wzrostu, o lśniących, brązowych oczach i łagodnej twarzy. Serdecznie przywitał się i zapytał, czy Karolina czegoś jeszcze nie potrzebuje. Usiadł przy stole. Dziewczyna podziękowała, chciała pochwalić zasoby biblioteczne, ale wówczas jej wzrok padł na portret młodego mężczyzny. Wcześniej obrazu nie zauważyła. Rama była przewiązana czarną wstążką. Spojrzała na gospodarza. Pastor zobaczył jej pytające oczy. - To mój syn, Henryk. Zginął rok temu w wypadku samochodowym, w drodze na obronę swojej pracy doktorskiej - wyjaśnił spokojnie. - O mój Boże, dlaczego?! - wyrwało się Karolinie. - Proszę nie mieszać w to Boga. To nie była jego decyzja. To pewien człowiek, mieszkający zresztą dwie ulice dalej, dokonał złego wyboru. Po alkoholu wsiadł do samochodu - powiedział smutno.
    • @UtratabezStraty Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twoje opowiadanie i pojawiło się mnóstwo pytań. Wizja przyszłości naszego państwa czyli postępujący autarkizm, porzucenie zglobalizowanego kapitalizmu, obraz niemalże apokaliptyczny może nie przeraża, ale niesie pewną refleksję. Natomiast sfera relacji między małżonkami i sfera psychologiczna nie przekonuje mnie. Czy zmieniający się system, warunki życia zmieniają uczucia, relacje? Marek chce wychowywać żonę i zapewnia, że "nie w stylu naszego małżeństwa, żeby dbać o siebie nawzajem". No tak, przecież są małżeństwa, które łączą różne sprawy, tylko nie tzw, miłość. Beztroska obu małżonków, gdy Agnieszka jest w więzieniu, wrażenie, że jej się tam podoba,nie rozpacza też mąż - jakoś do mnie nie trafia. No i drobny wniosek, komfort życia w więzieniu jest o wiele większy niż w klasztorze (obecnie się zgadza), ale w tej wizji już tak nie jest. :)
    • @Annna2Cudny tekst - subtelny i melancholijny, przypomina epitafium, wyzwala ukojenie, zadumę i próbę pogodzenia się z odejściemwspaniałej artystki.  Piekne metafory: "Strąciłaś noc, sięgnęłaś gwiazd" . I jeszcze ta muzyka! Aż brak mi słów. 
    • @GosławaWiersz - obraz, przemawia spokojem i zostawia ... niepokój. Jest to coś, co porusza. Gdy mgła "penetruje okoliczne rowy" ktoś mi bliski bierze aparat foto. i "wyrusza na żer" . Wiersz piękny!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...