Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jakieś truchła, rozwarte gęby maszkaronów… To tu, to tam nieznośne pokrzykiwania, mlaskania oblizujących się lubieżnie zwidów.

 

Ich czerwone usta, nabrzmiałe,

przekrwione  usta… 

Ich rozwarte, bliskie śmierci ramiona, jak te poroża wyostrzone cierpieniem.

 

Kto tu jest?

Ja tu jestem

 

Chodzę wkoło, błąkam się, rozgarniam z metalicznym pogłosem

jakieś porzucone sprzęty, radiole, kineskopy starych telewizorów…

 

Cuchnące trupim tłuszczem,

zastałym w trzewiach frezarek smarem.

 

Pełno ich tu.

 

Podnoszę z podłogi, upuszczam.

 

Odrzucam, podrzucam, przerzucam… Ostukuję młotkiem, żelaznym prętem to tu, to tam…

Jakieś zakamarki, załomy, otwarte, zamknięte żelazne drzwi…

 

Za nimi kolejne i kolejne zakręty, pomieszczenia, fabryczne hale…

 

Plątanina korytarzy, prowadzących donikąd rozgałęzień, arterii…

 

Półmroczne,

pełne

pajęczyn,

opiłków żelaza…

 

Ściany. Pełne złogów ściany.

Zbroczone chłodziwem, potem i krwią.

 

Przez wąskie, wysokie okna katedry wsącza się szary świt,

który pada na kamienny katafalk, na zardzewiały złom, plątaninę kabli…

 

Skąd tu nagle krzyż?

 

Wielokrotne

spojrzenia

czarnych oczu…

 

*

 

Chyba się obudziłem z aureolą światła nad głową.

Wisząca lampa niczym słońce, ale to noc,

okrutna noc spotęgowana w swojej maestrii lodowatej pustki.

 

To noc…

 

Ta oto

noc

Ta noc…

 

Siedzę na podłodze z dębowych,

ułożonych w jodłę klepek.

Siedzę, a może i leżę. Nie wiem.

 

Tam, nade mną,

a może

poza mną...

 

Gdzieś w oddali drugiego pokoju,

Po drugiej stronie

mrocznego przedpokoju…

 

Wchodzi się do niego…

— wychodzi po miliardzie lat…

 

Siedzę na podłodze, oparty plecami o zimną ścianę.

W dłoniach: „Opowiadania odeskie”, Izaaka Babla.

 

Przynajmniej jakiś jeden konkret w tej całej pozazmysłowej gmatwaninie nie wiadomo czego.

 

Chyba czytałem.

I czytam wciąż.

Poznaję te odległe w czasie historie…

 

I tak oto Benia Krzyk, wygłasza mowę nad grobem swojego przyjaciela.

Nad jego głową słońce w kolorze sepii,

w pełnym jakichś chropowatych przebłysków niebie.

 

Tak, jak na starej,

celuloidowej

filmowej taśmie…

 

Coś mówi…

 

Porusza ustami jak mój nieżywy już ojciec,

podczas nagłych odwiedzin we śnie.

 

I mówi…

 

Nasłuchuję, lecz zamiast słów,

tylko szumiąca w uszach,

piskliwa cisza gorączkowego zwidu.

 

Znowu się tego namnożyło w formie mżących,

kalejdoskopowych plam, kiedy zaciskam je mocno powiekami.

 

Pełno tu jakichś kantów,

geometrycznych figur,

niekończących się fraktali.

 

Nachodzących na siebie, przenikających się nawzajem spiral, jak w ciągu Fibonacciego.

 

Ktoś tu bez wątpienia jest.

Jest i we mnie, i na zewnątrz. Wszędzie…

 

Ktoś tu jest zatopiony w melancholii przeszłego czasu.

 

Ktoś

tu

jest.

 

Przechadza się w tę i z powrotem. Chodzi wkoło.

Schodzi, gdzieś spod sufitu,

podnosząc ręce w geście tryumfu.

 

Wygraża palcem, wygłasza coś oskarżycielskim tonem…

 

I wszystko zatopione w piskliwym szumie gorączki. W kompletnej głuchocie.

 

Bez sensu to

i jakieś niedorzeczne.

 

Lecz już niedowidzę. Nie widzę konturów rzeczy.

 

Pulsująca, rozmazana plama przybliża się, to znów oddala… Jakby oddziela się od reszty…

 

Płynie…

 

*

 

Otwieram oczy. Jadę w pustym przedziale pociągu.

 

Za oknami mrok.

 

Odbita w szybie zniszczona twarz.

 

W moich dłoniach… Cóż w moich dłoniach… 

 

Jedynie próżnia, pamięć twojego dotyku.

Ostatnie kęsy wspomnień, przelatują z szelestem ptasich piór, wylatują, mkną…

 

W pustym przedziale pociągu puste, obite czerwonym skajem siedzenia.

 

Ze śladami wgnieceń po nieżywym ojcu i nieżywej matce,

kiedy byli tu jeszcze za życia.

 

I mimo że umarli, to czasami ich widzę.

 

Machają mi wtedy z daleka,

kiedy przychodzą razem

albo osobno.

Albo, kiedy odchodzą, gdzieś, nie wiadomo gdzie.

 

To dowód na to, że są.

 

Metafizyczny bardziej, ale zawsze.

 

Tak więc leżę na linoleum, mrużąc oczy od światła.

Przesłaniam je rozkrwawionymi palcami po delirycznej walce ze ścianą.

 

Zaiste, zimno tu

i samotnie.

 

Toczy się w tę i z powrotem

pusta butelka po alkoholu.

Zdążył się już rozlać w żołądku cudownym ciepłem.

 

Na podłodze wyrwana

z zeszytu kartka,

pożółkły ze starości, podeptany list…

 

Coś pisałem,

lecz zapomniałem, co.

 

Jarzeniówki przygasają w rytm stukających kół.

 

Dokąd ja

tak jadę?

 

Do ciebie?

 

… donikąd… w noc…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-28)

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ... :).. też to pamiętam i dlatego.. jestem Nata.
    • nie szukaj radości na siłę bo efekt będzie odwrotny bądź czuły kochany i miły a radość sama was dotknie :)))
    • Autorzy: Michał Leszczyński plus AI.    Przyjęty przejęty   Ref. Jesteś nasz, jesteś nasz, a nie niczyj, a nie wasz ani się waż naszą wspólnotę jakkolwiek podważać jesteśmy melodyjnie grającą zgraną zgrają Drużyną A czyjeś sny i czyjeś marzenia są nam poczuciem bezpieczeństwa Czy czujesz? Czy czaisz? Czy czujesz?   W grona, również muzykantów, trzeba czasem przyjąć wakat stanowisk jest bowiem ogromnie niepożądany grono jak grono wysyła nam wszystkim zaproszenia i ma miejsce, bo zawsze ma, jakiś plan, jakiś egzamin   Do piastowania przyjmuje się tylko osoby przejęte które widzą, że sprawa jest ważna i wymaga naprawy które podejmą te wielce trudne ponad stany wyzwania by choćby ratować lub posprzątać upadającą przestrzeń   Przyjmujemy ponadto osoby nasze czyli przejęte mamy do nich pewność że będą walczyć w bandzie wiemy o nich niejedno, bywają pod naszym wpływem rządzą tutaj przeróżne mechanizmy szerokiej kontroli (ta teza też jest sprawdzona i pójdzie w czytanie)   Ref. Jesteś nasz, jesteś nasz, a nie niczyj, a nie wasz ani się waż naszą wspólnotę jakkolwiek podważać jesteśmy melodyjnie grającą zgraną zgrają Drużyną A czyjeś sny i czyjeś marzenia są nam poczuciem bezpieczeństwa Czy czujesz? Czy czaisz? Czy czujesz?   Wydawałaby się słuszną fraza nie bierzemy jeńców fraza tymczasem jak fraza nie opisuje aż tak reala urządzamy obozy, robimy różnych kadr zgrupowania nasi są tymi, nad którymi sprawujemy szeroką kontrolę   Zaliczamy tych swoich w przeróżne ważne poczety te są odmienne jak wielorakie podejmujemy działalności szereg poczetów jest mi jednak nieco przeto niechętna poczet uśmianych sprzedawców marzeń i snów bywa ok   Ten poczet zabawiany jest przez skoczny taniec dobra muzyka i doborowe towarzystwo tu przodują podryguje solidna grupa w blues rytm sztucznej myśli dyrygują tu i intelektualiści i komputerowi systemowcy   Ref. Jesteś nasz, jesteś nasz, a nie niczyj, a nie wasz ani się waż naszą wspólnotę jakkolwiek podważać jesteśmy melodyjnie grającą zgraną zgrają Drużyną A czyjeś sny i czyjeś marzenia są nam poczuciem bezpieczeństwa Czy czujesz? Czy czaisz? Czy czujesz?   Występuje jeszcze jeden istotny poczet – partnerski dama tylko przejętego przyjmie we własne posiadanie tego co pocieszy, tego który zaspokoi ach spełnieniem przeto ważnym jest by mieć do kogo się uśmiechać   Ref. Jesteś nasz, jesteś nasz, a nie niczyj, a nie wasz ani się waż naszą wspólnotę jakkolwiek podważać jesteśmy melodyjnie grającą zgraną zgrają Drużyną A czyjeś sny i czyjeś marzenia są nam poczuciem bezpieczeństwa Czy czujesz? Czy czaisz? Czy czujesz?   Tekst jak tekst tylko jest. Melodia jak melodia gra jedynie. Sen jak sen wymyśla rzeczywistość. Marzenia jak marzenia figurują by je spełniać.   Poproszę zatem certyfikat tęsknoty, samotności i impry!!      
    • wybaczam łatwo powiedzieć lecz sercem wybaczyć winę nie wróci co było przedtem  sklejony wazon już inny*   * sklejony wazon małżeństwo to cudowny kryształowy wazon załamujący światło w kolorach tęczy w którym kwiaty stoją w wodzie w przypadku zdrady to tak jakby z rąk wypadł i się stłukł owszem można go posklejać ale wody się w niego nie wleje a kwiaty będą najpiękniejsze ale suszone
    • nauczmy się siebie kochać a potem obdarzmy innych miłością nie tylko w slowach lecz sercem troską i czynem :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...