Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

***(Wdychaliśmy słowa poety)


Rekomendowane odpowiedzi

Wdychaliśmy słowa poety
jakbyśmy wdychali krew
żelazną ziemię
Oszalałe wyznanie kości
szeleszcząc spokojnie
w pokoju jak kawa pita przed południem
minęło kość
by dotknąć drewna
I tylko ślina spłynęła po suchym gardle

Słuchaliśmy zatem dyskretnie i cierpko
Jakbyśmy słuchali obłąkanych krewnych

Mam tylko nadzieję
że rozpacz rozpaczą
ból bólem
tłuszcz tłuszczem
że chociaż poeta
szczerze wierzył w krew

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wcieraliśmy słowa poety
jakbyśmy wcierali maść
miedzianą woń
pokorną spowiedź skóry
drżąc z niepokoju
w kawiarni przy lampce wina
(tu nie rozumiem...
...........................)
I nawet ślina nie spłynęła po wilgotnym gardle


Byliśmy uważni i słuchaliśmy
jakby mówcami byli najmądrzejsi z Greków

Lecz potem straciłem nadzieję
że świat jest tym czym jest
że poeta wierzył w to
co nam napisał...

amen!

(na końcu straciłem cierpliwość)


przepraszam! nie chciałem być złośliwy. To tylko metoda pokazania, w czym, jak sądzę, problem. Powyższy wiersz jest z grubsza o tym samym, co Twój - to znaczy, jest o niczym. Nie wierzysz w to, co piszesz, bo nie wiesz, o czym piszesz. Jakaś impresja Ci sie kołacze po głowie, ale na tym koniec. Większość słów i metafor jest zupełnie przypadkowa i nic nie niesie. Myśli nie dojrzała a tylko przebrała się w "oszalałe wyznania kości". Dobrze dobrane słowo to takie, którego nie sposób zastąpić innym. U Ciebie można zamienić prawie każde
(krew-krewni, ziemia ->kości->drewno etc. to wszystko nie uszło mojej uwadze, tylko nie wierzę, że to jest poezja), a to dlatego, że jak pozbawić Twój wiersz metaforyki, nic - albo niewiele - zostaje.

Pozwolę sobie dać radę (jak rozumiem, to jeden z celów tego forum): zastanów się o czym to miało być i napisz jeszcze raz od początku. Nie poprawiaj, tylko napisz nowy wiersz. To ponoć dobre ćwiczenie - sam, rzecz jasna, praktykuję.

pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Janie!
Radę przyjmuję, aczkolwiek nie zamierzam się do niej stosować. Napisana przez pana wersja wiersza wskazuje, że nie do końca pojął pan jego przesłanie.
Nakreślona przez pana sytuacja liryczna różni się w niewielkich, ale szalenie istotnych szczegółach od tej, która znalazła się w moim wierszu. Pomija ona to, czego pan nie zrozumiał, owo "minięcie kości". "Wcieranie maści", "pokorna spowiedź skóry"-te zwroty nie oddają występującej w napisanym przeze mnie utworze różnic między treścią czytanego przez bohaterów lirycznych wiersza, a warunkami, w jakich czytają ten utwór. W związku z tym niezrozumieniem kolejna strofa też nie oddaje sensu tej z mojego wiersza. "Słuchanie obłąkanych krewnych", bierze się z niemożności zrozumienia czytanego utworu, właśnie przez warunki jego odbioru."Najmądrzejsi z Greków" kompletnie zmieniają znaczenie. Ostatnia strofa jest według pana pozbawiona sensu, właśnie z powodu niewłaściwego odbioru dwóch poprzednich.
Mam nadzieję, że przybliżyłem panu nieco mój punkt widzenia. Przepraszam, jeżeli niektóre sformułowania uzna pan za obraźliwe-nie jest to moim zamiarem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Bartoszu!

W pańskiej odpowiedzi nie było nic obraźliwego. Myślę, że nasza kontrowersja nie dotyczy punktu widzenia, jak Pan pisze, ale jego nie dość wyraźnego wyeksplikowania. Jest w tym również moja wina, ponieważ w napisanej na kolanie w 5 minut przeróbce chciałem ująć dwie sprawy jednocześnie.

Po pierwsze, że na mój gust, za dużo w tym wierszu metaforyki, w której nie widzę sensu, chociaż wiersz rozumiem zgodnie z podaną przez Pana interpretacją.
Po drugie, obrazy, którymi się Pan posługuje, nie służą treści, są dla niej obojętne.

Ja nie starałem się powiedzieć innymi słowami tego samego, wręcz przeciwnie, "Greków" celowo wstawiłem jako jaskrawe przeciwieństwo Pańskiej intencji, z sugestią że to niczego nie zmienia w przesłaniu, inny obraz a treść ta sama - właśnie dlatego, że jest ona bardzo niewyraźna. A ponieważ treść jest niewyraźna, to nie ma znaczenia, czy się ją "wdycha" czy "wciera" - czy jeszcze coś innego. Może Pan wie doskonale, o czym jest ten wiersz, ale obawiam się że czytelnikowi złożył Pan tylko niejasną obietnicę tej treści, odwołując się do mocno rozbujanych środków poetyckich.

"obłąkani krewni" to bardzo silne sformułowanie, podobnie jak większość Pańskiego wiersza, ale Panu potrzeba tylko czubka tej figury, reszta to, proszę wybaczyć, naiwna wiara w poetyckość frazy, słowa na kredyt - że tak powiem. A to jest właśnie zbrodnia na poezji.

Naprawdę trzeba mieć dobry powód, by napisać że "kawa szeleści". Być może jest w takiej metaforze coś trafionego, ale nie daje mi Pan szansy się o tym przekonać:

"szeleszcząc spokojnie
w pokoju jak kawa pita przed południem"

- ja rozumiem: kawa pita przed południem - relaks i nieśpieszność a tu przecież wdychamy krew, obłęd kości, żelazna ziemia (pewnie dużo amunicji i niewypałów) etc. Ponieważ kawa tłumaczy się sama nie potrzebuje "szeleszczenia spokojnego w pokoju".

(- rozumiem też, że "spokojnie" i "w pokoju" obok siebie jest zamierzone... tylko po co?).

Dalej: czytanie Greków jest równie trudne co współczesnych jak gdyby "obłąkanych krewnych". Dlatego ich użyłem. Pisze Pan o obłąkanych krewnych, sądząc że doświadczył trudności w recepcji poezji a tymczasem czytanie poezji w każdych warunkach jest trudnym wyzwaniem (jak widać) - czegóż więc dowiaduję w tym dwuwierszu pełnym silnych i bogatych w treść słów: "dyskretnie i cierpko". takie wyrazy zobowiązują!, podobnie jak "żelazna ziemia", "oszalałe kości". Znów wziął Pan kredyt od poezji.

Co do ostatniej strofy, jest jak najbardziej zrozumiała. Po fanfaronadzie wdychania krwi, żelaznej ziemi, szeleszczenia jak kawa, słuchania cierpko, pisze Pan, że ma wiarę w autentyczność (szczerość przeżyć) poety.

Jest w istocie pewnie niezrozumienie. Otóż strasznie trudno mi sobie wyobrazić owe "warunki czytania wiersza", o których Pan wspomina. Przez większą cześć utworu bombarduje się mnie paradoksami, które nie dają mi jednak obrazu sytuacji. Mam po prostu nieodparte wrażenie, że autor chce mi zaimponować zestawiając niecodziennie słowa.

Zna to Pan pewnie:

"... ci którzy siedzieli tyłem do muru
widzieli - liliowy teraz - pagórek szubienic
na murze gęste bluszcze egzekucji..."

- wystarczyła jedna metafora (i druga będąca już tylko konsekwencją pierwszej)
abym otrzymał obraz chwili.

W trzech linijkach, jest cały obraz wieczornej biesiady w ogrodzie, bo jak komuś powiem, że jadłem kolację w ogrodzie otoczonym murem porośniętym bluszczem, to on już sobie resztę dośpiewa. Gdybym natomiast dołożył coś jeszcze o "palonej ziemi" czyli cegłach, "próchnie dnia" czyli wieczorze, i co tam jeszcze, zabiłbym siłę obrazu, który się tu kryje. Herbert oczywiście raczy nas w kilku wcześniejszych wersach innymi metaforami, ale namalował je na historii, to ona opowiada czasownikami i rzeczownikami wydarzenia wieczoru, który dopiero tak odmalowany wypełnia "tłusty zapach ziemi".


Cała moja krytyka sprowadza się do tego, że środki, którymi się Pan posługuje są nazbyt rozbuchane a mimo to nie dają efektu. Metafory nie działają, bo zbyt ciężkie są wobec niewyraźności przesłania.

Na koniec uwaga:
rozpisałem się do Pana ponieważ, jak to często w takich razach bywa, piszę po części do siebie. Daje mi to może nawet więcej niż może dać Panu. Dlatego proszę nie brać do siebie tych uwag zbyt serio. Nie staram się być delikatny, zakładając że jesteśmy dorośli.

pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Janie!

Wyrazić w kilku słowach to, czym możnaby zapełnić kilka tomów-to wielkość poezji. I wielkość poety. Dostrzegam śmieszność stwierdzenia:"Niestety nie jestem Herbertem", aczkolwiek taka właśnie jest prawda. Ja również staram się, aby zawrzeć w celnych sformułowaniach jak najwięcej treści, wodolejstwo nie jest moim zamiarem-po prostu nie piszę wierszy na tyle dobrze, by go uniknąć.
Pański zarzut dotyczący rozbuchanej metaforyki...Cóż obrazy wydają mi się nie być obojętne dla treści:
-"Wdychaliśmy słowa poety"-pierwsze nakreślenie sytuacji lirycznej, wyrażenie "wdychaliśmy" faktycznie nie służy treści, ale ten zwrot wydawał mi się być zarówno najlepiej brzmiącym, jak i najlepiej pasującym do porównania, jakie po nim występuje;
-"jakbyśmu wdychali krew\ żelazną ziemię"-to porównanie ma zobrazować treść wiersza czytanego przez bohaterów lirycznych, opowiedzenie tego wprost mogłoby doprowadzić do zagubienia w późniejszych wersach tego paradoksu, jaki pojawia się przy czytaniu, być możę nie tak wydatnie podkreśiłbym to, co chcę podkreślić;
-"Oszalałe wyznanie kości\ szeleszcząc spokojnie\(...)\ minęło kość\ by dotknąć drewna"-lekkie nieporozumienie dało się zauważyć w pańskim wpisie. Ta metafora ma obrazować to, że czytający nie odebrali wiersza. Środek artystyczny użyty został, by odwołać się do wyobraźni czytającego i tym samym dobitniej zaakcentować paradoks, jaki pojawia się utworze, ponadto drewno koresponduje z opuszczonym wersem;
-"w pokoju jak kawa pita przed południem"-określenie nie tylko miejsca, ale i sytuacji. Porównanie ma zobrazować całość warunków, w jakich bohaterowi liryczni zapoznają się z dziełem, nakreślić cały obraz przy pomocy niewielu słów;
-"Słuczaliśmy zatem dyskretnie i cierpko\Jakbyśmy słuchali oszalałych krewnych"-to porówanie i epitety to również zobrazowanie całości sytuacji: niezrozumienia, lekkiego poczucia śmieszności, zdziwionych spojrzeń z ukosa, być może zażenowania;
-ostatnia strofa, bez szczególnych powodów, faktycznie dałoby się wyrazić ją wprost, jadnak niezbyt pasuje mi to melodycznie.
Pańska porada jest dla mnie cenna. Rzeczowe, konkretne i "nieprzesłodzone" komentarze-oto nadzieja serwisu. Szczerze dziękuję za te słowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Bartoszu!

Pańska reakcja bardzo mnie cieszy. Mnie ta polemika coś dała, jeśli Panu również, osiągnęliśmy niejaki sukces. Myślę, że się całkiem dobrzez rozumiemy. Pozostawiam moją sugestię na koniec lepiej, jak sądzę, sprecyzowaną: zadbać, abym sytuację, od której zaczyna Pan wiersz, zobaczył lepiej, prościej. Sam Pan zauważy, że można o niej więcej powiedzieć niż teraz - nawet rezygnując z metafor. Bo te metafory zbyt wiele nie wnoszą.
Rzeczywistość nie potrzebuje metafor, sama jest metaforą czegoś ważniejszego i bardziej zasadniczego. Najłatwiej Panu z tym pójdzie, kiedy przestanie Pan myśleć o "podmiocie lirycznym" - naprawdę! Przecież chyba ktoś bardzo konkretny czytał te wiersze i ktoś konkretny miał z nimi kłopot.

pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...