Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Pan Ropuch Skłaniam sie do takiej myśli, że gdy uśmiercimy Boga w sobie, stajemy sie zdolni do tych nad- i jednocześnie pod-ludzkich kaźni... A po Jego stronie nie ma zła i nie może ono Go skrzywdzić, dlatego, pomimo wyrządzanych przez nas zbrodni - "ma się dobrze". Tak chcę rozumieć Twój wiersz :) Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

@Maciej_Jackiewicz

@Maciej_Jackiewicz

(...) ukrzyżowan, umarł i pogrzebion(...) 

 

@duszka pasja Jezusa była takim nagromadzeniem dramatu, że gorzej już się chyba nie dałoby wymyśleć. Dlatego coś musiało być katalizatorem: jego upadki pod ciężarem krzyża, umycie rąk Poncjusza Piłata (żona jego również)  postać Barabasza, obmycie twarzy, Jan i Maryja pod krzyżem oraz "Eli lama sabachthani" 

 

30 srebrników prędzej 30 srebrnych tyrskich szekli to była ówczesna wycena krwi albo 4 pensje robotnika pracującego w polu od świtu do zmierzchu na dzisiejsze jakieś 12-24 tysiące złotych. 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Pan Ropuch Przeczuwam, że motyw 30 srebrników nie mógł być jedynym, który popchnął Judasza do tej zdrady, niewyobrażalnie wielkiej... Pasja Jezusa obrazuje jej wymiar i jednoczesnie wstrząsa naszym własnym sumieniem budząc przypuszczenie, że i my mamy w niej (zdradzie Boga) swój udział. Pasja otwiera w pewien sposób oczy i kieruje nasze spojrzenie na nas samych...

Miłego wieczoru :)

Opublikowano (edytowane)

@duszka wiersz miał swój początek z myśli ile mogłoby być dziś warte 30 srebrników :) 

A sumą sumarów kończy się na:

Bardzo łatwo jest nie zrozumieć w ogóle Piotra, wyśmiać pod nosem Tomasza i przeklnąć w duchu Judasza... by po chwili dodać  ja bym wydał i zdradził za znacznie więcej 

 

ocenianie jest prostsze niż nam się może wydawać. 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Pan Ropuch To sugeruje, że nasza skłonnośc do zła się z czasem nasiliła, że potrafimy być gorsi od nich... Niepokojące i mam nadzieję, że tak nie jest. Bronię się przed takim widzeniem i obok realnego widzenia naszej zdolności do zła potrzebuję wiary w nasza zdolność do miłości i dobra.

Opublikowano (edytowane)

@duszka Być może nie od razu trzeba sięgać po sam potencjometr zła, a przyjrzeć się samej liczbie motywacji i sposobnościom. Ot prosty przykładzik: dzisiaj możemy wyrządzić zło drugiej osobie nie znając jej, nie rozumiejąc jej języka nawet nie widząc i nie wiedząc kim jest (kradzież danych osobowych) 

 

@Somalija Zło dobrem zwyciężaj, wychodzi na to, że prędzej przezwyciężaj albo jeszcze bliżej udobruchaj. Zło dobrem udobruchaj :) 

 

@poezja.tanczy Zło krótsze w zapisie szybsze w działaniu piękniej kusi trzyma w potrzasku na dłużej;

z pewnością wypiera i zerka z pogardą na swoje przeciwieństwo. 

 

 

 

 

 

 

ps. jeszcze jedna myśl, być może nie kluczowy jest Judasz a centralana postać tj. Poncjusz Piłat, reasumując: świat zejdzie na pchły no bo przecież nie na psy :) gdy już tylko zapełni się w większości Poncjuszami Piłatami którzy umywają ręce, są zobajętniali na czyjąś krzywdę i w kółko powtarzają nie znam tego człowieka

 

 

 

 

 

 

Pozdrawiam Poetów

pan ropuszy

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pamięć bezdenny kielich na ołtarzu myśli pełen łez i uśmiechów idących bez końca bez początku powroty zdarzeń trucizna gorąca schronienie tych obecnych co dopiero przyszli krucze skrzydła złowrogie w głowie szalejące w szatni ptaki zamknięte piórem połamane karmiąc się wspomnieniami nietoperze szklane powracają głodne zamknięte w oczu zagadce a ja wciąż niosę w dłoniach tę ciszę rozdartą jakby była kluczem do drzwi których nie ma pod powieką rośnie las — splątana ziemia gdzie każdy krok budzi echo snów odkarmionych stratą próbuję wrócić tam gdzie nigdy nie byłem śledząc tropy pozostawione przez własne odbicia ale one uciekają w głąb czasu — bez liczenia bez bicia jakby znały prawdę której ja dotknąć nie umiem i tylko wiatr co przewraca karty nieistniejących ksiąg pyta szeptem czy pamięć to dar czy przeklęta droga a ja mu odpowiadam — wciąż szukając Boga w niedomkniętych chwilach w których mieszka błąd
    • Gęste pnącza, coraz skuteczniej zniewalają bieg. Blokują już i tak trudną drogę. Na domiar złego kawałki ścian i wszelkich innych śmieci, jeszcze bardziej utrudniają parcie do przodu. A jest ono przemożne, bo też cel dla mnie istotny. Niestety. Ilość przeszkód powiększa nieustannie skale trudności.          Powstają wciąż nowe i bardziej upierdliwe. Blokują uparcie drogę. Jakby coś mnie chciało zniechęcić, wyrzucić poza nawias, gęsto zapisanej kartki, dając do zrozumienia, że jestem niepotrzebnym elementem w tej całej układance, w której nie wiem, co jest grane. Czy fałszuje orkiestra, czy wręcz przeciwnie – nie pasuję, do tonacji i rytmu świata, a cały mój wysiłek, pójdzie na marne.      Może na szczęście, nie dla całego, ale i tak, trudno mi przebrnąć przez ten, nieprzychylny tunel. Poza tym, nie mam pewności, czy warto, chociaż przeminą bezpowrotnie, jakiś bliżej nieodwracalne chwile.    Jednak  promień przywołujący, coraz słabiej, acz stanowczo, wyznacza drogę. Cel jest tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Czynniki utrudniające, przytłaczają ze wszystkich stron. Kolczaste druty jaźni, dławią i ranią niemiłosiernie.      Pomimo, że  wołanie już trudno słyszalne, odczuwam jakieś dziwnie rozpaczliwe przynaglenie. Mówi o tym, że za chwilę może być za późno. A wystarczy tak niewiele. To właściwe już tylko same echa, powtarzają wciąż to samo.   A jednak. Niemożliwe, może byś możliwym. Jeszcze trochę rozgarniania przeszkód i wchłonę sensowne wytłumaczenie. Może jeszcze nie wszystko stracone. Widzę przysłowiowe światełko w tunelu. Błyszczy daleko, lecz odległość, jakby krótsza. Mam w sobie więcej energii, spotęgowanej widocznością celu, lecz może to tylko, złudzenie.       Cholera. Światełko zaczyna zanikać. A przecież w jakiś niepojęty sposób, jestem prawie u celu podróży. Nawoływanie było przecież bardzo silne. Aż prawie bolało. Nie chcę popełniać błędów, ale czasami tak mam. Mylę cel. Może teraz, zmylił, mnie?    Jestem wewnątrz umysłu. Niestety. Przybyłem chyba za późno, bo raczej już po sprawie. Nie mogę nic na to poradzić. Czuję się jak ścierwo, wyciągnięte z zamrażarki, którym ktoś stuka, o kant przegapionej powinności.   Mogłem bardziej uwierzyć w przeszkody, by mieć większą pewność, że je pokonam, chociaż trochę wcześniej. Dupa ze mnie, a nie empatia! Może wystarczyło kilka słów zrozumienia. Przepraszam – wypowiadam w myślach – patrząc na nieruchomą ciszę.  
    • Widziałem ją w śnie? Była na ulicy? Znałem ją?   W innym śnie: Jawił się jej zarys na krętych schodach. Prowadzą one do krzywej wieży…    
    • brzmi jak terroryzm zawsze będę zdania że najlepszy jest dobry król. polska już królem okrzyknęła postać znamienną  ale zapomnieli . a najlepiej będzie jak nam będzie Duch hetmanił
    • Wielość twierdzi o drugiej istnieniu nietaktownie, że dwutaktowna czyli taka nijako dwoista Druga o pierwszej takoż, trzecia urojonej szuka, sztuka lub sztuką w pigułce lub pigułkach doszukać wszech istnienia. Kompletna schizma bez cierpienia i dwoistości biegu zdarzeń jak dwubiegunówka czap polarnych Tylko orać wypługować wyplantować etc. Trybun wrzeszczy zgiń przepadnij a sam nie raczy się wpasować    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...