Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Nieco inna wersja dawnego testu.

-------------------?/_____________

  

  

Zachodzę go od tyłu. Pierwsze uderzenie siekiery, kładzie ciało na ziemię. Następnie roztrzaskuję głowę, niczym miękki arbuz. Mózg koloruje trawę na różowo. Zaczynam w nim szukać ciemnej plamy. Przecież wyraźnie widziałem zło w tym podłym człowieku. Aż prześwitywało przez czaszkę. A może w podrobach ją znajdę? Rozcinam brzuch ostrym nożem. Flaki wypływają z mlaśnięciem, zakrywając stokrotki wilgotnym całunem. Tutaj też nie ma. Odcinam ręce i nogi. Może tam gdzieś jest. Nic z tego. Powracam do mózgu.

  

Rozgrzebuję wilgotny budyń. Odrzucam strzępki kości… i nagle ją dostrzegam. Nie za duża, ale jest. Przecież bardzo kocham ludzi. Muszę ich uwolnić od transporterów tego ohydztwa. To misja do spełnienia. Po to przyszedłem na świat, żeby wszystkich pozostałych… słyszę szelest za sobą. Spoglądam w tamtym kierunku. Mała dziewczynka patrzy ciekawie i nagle pyta:

  

–– Dlaczego popsułeś tego pana? Czy go naprawisz? Bo wiesz... teraz wygląda jak misiu, na którego wczoraj nakrzyczałam. Też go...

  

Nie słucham co mówi. Mam inny dylemat do rozwikłania. To w końcu świadek. Co prawda uczynku pełnego miłości, ale zawsze. Policja może nie zrozumieć dobrych intencji.

  

–– … popsułam, ale naprawiłam. Cieszysz się?

 

Podejmuję decyzję pełną ryzyka. Przynajmniej na teraz musi wystarczyć. Trochę ją postraszę.

Przecież ona niewinna. To tylko dziecko. Jeszcze nie człowiek, w sensie o którym myślę. Jest czysta.

  

–– Posłuchaj dziecko. To był bardzo zły pan. Musiałem popsuć, żeby…

–– Mnie nie popsuł?

–– I twoich rodziców.

–– Nie mam rodziców. Mieszkam u babci. Jest bardzo fajna.

–– No właśnie. Ją też mógł popsuć.

–– Rozumiem… ale on brzydki i śmierdzi.

–– Przyrzeknij, że nikomu nie powiesz o naszym spotkaniu. Nawet babci.

–– Przyrzekam na misia, proszę pana. Nie powiem.

–– Mam nadzieję. Bo wiesz co z tobą zrobię, jeżeli zdradzisz naszą tajemnicę.

–– Zepsujesz mnie?

–– Właśnie.

–– Sukienkę też? Babcia mi uszyła.

–– Nie… a teraz zmykaj stąd. Mam jeszcze wiele dobra do wykonania.

   

Spotkanie z dzieckiem trochę psuje poukładane plany. Przecież nie mogę mieć pewności, że rzeczywiście będzie milczeć. Fakt, nastraszyłem porządnie, ale ryzyko istnieje. Muszę być jeszcze bardziej ostrożny we wszelkich działaniach. Może przez to, wielu nie spotka nagroda, zostania dobrym po śmierci… ale cóż.

  

Czekam w lesie po zachodzie słońca. Tutaj chodzą na spacer, by podziwiać przyrodę. Może udają przed samym sobą, że chcą zapomnieć o tym, co mają w środku. Mnie mrok nie przeszkadza. I tak dostrzegam, co mam dostrzec. Błyszczą wewnętrzną podłością. Idzie właśnie jeden. Plama aż nadto widoczna. Niczym na odciętej dłoni. Prześwituje tuż nad uchem. Przynajmniej będę wiedział, gdzie szukać.

  

Potrafię chodzić bardzo cicho, niczym kot w bamboszach. Podchodzę jak zwykle od tyłu. Cholera, tego nie przewidziałem. Właśnie jakiś czarny ptak zaskrzeczał. Facet spogląda odruchowo za siebie. Widzę przez chwilę zdziwione oczy. Gaszę wzrok siekierą. Uderzenie mam bardzo silne. Ostrze wchodzi głęboko w jaskinię zła. Ostrze prawie rozpoławia głowę. Dźwięk jest miękki i wilgotny. Na tyle głośny, że płoszy dalsze ptaki.

  

Nie mam dużo czasu. W każdym momencie, ktoś może iść. Zaciągam ciało w krzaki, by spokojnie szukać. Jest prawie ciemno. Mnie to nie przeszkadza, gdyż każda jaśnieje czernią. Rozrywam głowę z głośnym mlaśnięciem. Oczy nadal nieruchomo otwarte. I dobrze. Niech widzą moją wszechobecną dobroć. Na szczęście plamę znajduję bardzo szybko. Okaz bardzo duży, trochę ponad średnią. Zwisa po dwóch stronach dłoni. Miękka, gładka i wilgotna. Kładę do przygotowanej torby. Teraz muszę dotrzeć do mieszkania. Przylepić następne. Upiększyć pokój. Patrzeć i mieć satysfakcję, z dobrze wykonanego zadania.

   

*

–– Cholera! Nie uwierzycie w to co powiem. Wreszcie żeśmy go dorwali.

–– To chyba sam tak zdecydował?

–– A żebyś wiedział. Przedzwonił do nas. Powiedział bardzo spokojnie, że będzie czekał na ścieżce w lesie, a znakiem rozpoznawczym będzie…

–– Siekiera?

–– Doprawdy! Jestem pod wrażeniem. Skąd wiedziałeś?

–– Inteligentny jestem.

–– No dobra. Byliśmy na miejscu o ustalonej godzinie. Faktycznie. Czekał. Kazaliśmy rzucić narzędzie w krzaki. Nie stawiał żadnego oporu. Szedł jak baranek na rzeź.

–– Hmm…

–– Coś nie tak?

–– Nie… skąd.

   

***

   

{Jakiś czas temu}

  

Dzisiaj trzeba było podjąć decyzję na przyszłość. Na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Lepiej być przygotowanym. Zmusić do radykalnej zmiany. Ukształtować. Tym bardziej, gdy w grę wchodzi misja, dla dobra czystych. Poświęcenie jest wtedy mile widziane. Nawet życia. Dla zmyłki. By dalej działać. Inaczej, lecz niszczyć ciemność, co zabija jasność.

  

***

   

–– Dziewczynko. Jesteś już bezpieczna. Powiesz nam… co widziałaś?

–– Przecież ten pan był dobry. Psuł złych ludzi. Nie mogę powiedzieć. Przyrzekłam na misia.

–– Ten pan był bardzo zły. Zabijał ludzi. Ciebie też mógł zabić. I twoją babcię.

–– Ale mnie nie zabił. Nie wierzę wam. Dupki!

–– Dziecko… od kogo znasz takie słowo?

–– Od babci. Ona jest fajna, ale gdy wnerwiona… jak ja na was.

–– No już dobrze… spójrz na to zdjęcie. Czy to on?

–– Przyrzekłam na misia!

–– Jeżeli nie powiesz, to my ciebie…

–– Popsujecie? Jesteście gorsi od niego. Nie lubię was.

–– Kochasz babcię?

–– Bardzo.

–– On nam powiedział, że chciał ją zabić. Widział w niej… ciemną plamę zła.

–– W głowie mojej babci!? Też coś! Dupek! Tak. To on!

   

 {Po jakimś czasie}

   

 –– No to szefie, sprawa zamknięta.

–– Taa… tylko jedno mnie zastanawia.

–– To znaczy?

–– Byliśmy w jego pokoju. Na ścianach od cholery czarnych kartek. Dużych, małych, o kształtach przypadkowych plam. Oczywiście nie wiemy, czy każda… oznacza ofiarę.

–– Kartki?

–– Był dokładnym pojebusem. Może faktycznie je widział i czuł, ale gdy przykleił na ścianę, to już nie. Dlatego wieszał kartki… żeby… sam nie wiem, co z nim...

–– Szefie, tylko nie zacznij mi tu płakać

–– Taa, śmieszne… no wiesz… tak naprawdę nie daje mi spokoju co innego. Niby taki szczegół, ale...

–– Ale co?

–– Może nic nie znaczy.

–– To znaczy?

–– Wśród wszystkich czarnych kartek... jedna jest biała.

 

 

 

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...