Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czy to, co potrzebujące, zawsze musi kojarzyć się z bezdennym snem, przepełnionym szlochaniem najwierniejszych? Rodzi się świeży czas, powraca do nas zadurzona w niebie gwiazda, której tak okrutnie brakuje rozmysłu, jaka wciąż wspina się na szczyt góry lodowej. Odnajdźmy w sobie tę pustkę, dla jakiej nie opłaca się nieposłusznie marzyć, śnić o pieleszach, w których roi się od zranionych szeptów, od echa, co przetacza się ponad granicą blasku i oczywistej nicości. Czy obudzisz się w mojej rzeczywistości, jeśli spłonie ostatnia łza? Zakazany owoc wciąż dojrzewa w twoich szerokokątnych dłoniach, skórka jest wciąż twarda, a miąższ zielony i kwaśny. Odszukam pośród martwych wzgórz tę jedną dolinę, gdzie pozostały moje dziecięce wspomnienia, gdzie zalęgła się przyszłość, do jakiej wstyd się przyznać. Proszę, przynieś mi błękitny dzban świeżo zebranych pragnień - będę z niego zachłannie pić, rozpieszczać zmysł smaku.

 

Czy wczorajsza strata nie przypomina chełpliwej pogardy, zakotwiczonej w tafli horyzontu? Zmartwychwstaje w nas niedokończony wieczór, ze śpiączki budzi się twój ślad na cienkiej skórze nadgarstków. Nie, nie próbuję odszukać tych paru nienawistnych słów - pęknie ostatnia sekunda, rozproszą się konstelacje, wzniesione twoją niedostatecznie czystą modlitwą. Zdejmujesz z mojej duszy spowszedniałą kroplę deszczu, porównujesz do życia, które zaginęło nagle pośród wzruszeń, między przepalonymi łzami. Nie chcę, aby miłość wtargnęła do mojego otwartego na oścież serca. Nie zgadzam się, aby złowrogi taniec zabetonowanych śladów powiódł nas za zbyt cienką linię między śmiercią a błogosławieństwem.

 

Rachityczne jabłonie obejmują wątłymi ramionami nasze popołudniowe sny, cień rzucany przez drzewo na nasze sumienia przynosi światło, którego większość się zwyczajnie brzydzi. Leżymy, wsparci plecami o masywny pień, dzielą nas jedynie splecione dłonie. Jesteśmy tak blisko siebie, że słyszymy, jak powietrze wypełnia nasze płuca, jak serca nucą balladę, której słów nie zna tutaj nikt. Co rusz ściskasz moją rękę, zapewne na dowód tego, że rzeczywistość jest tak daleka, że życie bawi się z nami w nadzieję. Nad naszymi głowami przemykają smutne obłoki, które od czasu do czasu rozgarnia dłoń słońca.

 

Czy to, co do bólu ubogie, należy tym razem także do nas, ofiarodawców? Czy wciąż nie pojmujesz zamroczonych lęków, skrzywdzonych okrutnie marzeń? Nie, nie. Choć moje myśli są wyjątkowo płodne tego poranka, wybieram milczenie, które ukoi rozległą ranę moich ust. Co rusz zerkam, by sprawdzić, czy cię nie utraciłam, czy śnisz w pobliżu moich smutnych łez. Nie, nie chcę, abyś cierpiał tylko dlatego, że moje złudzenia wypełniają szczelnie szparę w pamięci. Błogosławiona jest północ, przepoławiająca nasze zmysły, sklejone jeszcze jednym zrywem namiętności, zjednoczone kłamstwem, co wyziera spod powiek. Nie zbliżaj się do bramy, to tam na świt czekają miłość z nadzieją z objęciach. Nie przyznawaj się do bólu przed wspomnieniem, które nie chce wypuścić cię ze swoich oków.

 

Cierpię. Pozostałości po zmyślonej przeszłości usiłują wedrzeć się pod skórę. Nie warto oddychać zbyt głęboko - teraźniejszość wyrzeka się pamiątki po wieczności, wciąż płynie pod powierzchnią. W dalszym ciągu nie mogę powstrzymać się od bicia serca, nie potrafię wysnuć kolejnych planów na samotność. Moja droga pustelnio, czy odwzajemnisz się, gdy postanowię uciec przed samą sobą? Czy wyrzekniesz się prawdy tylko dlatego, że boli mnie wczorajsza zadra? Na duszy rozkwitła pierwsza zmarszczka - czy wystarczy, żebym nauczyła się tańczyć pomalutku, bez zbędnych słów, przeciwko ogołoconej wątpliwości? Popraw swój nowy uśmiech, trochę się przekrzywił. Sprawdź, czy masz w kieszeni wszystkie łzy. Dorysuj Bogu wąsy i okulary.

 

Nagle, niespodziewanie spada na nas popołudnie - słońce kontynuuje wycieczkę po z lekka pochmurnym niebie. Nie chcę witać się z następnym wyrzeczeniem, naszej przyszłości brakuje kilku guzików. Przepraszam, ktoś dokładny i wierny zdjął smutek z naszych czół, wyłuskał myśl, która zaczęła niedorzecznie rosnąć. Płynie w nas krew wspólnego wszechświata. Jesteśmy rozczarowani piekłem, które dobrowolnie wznieśliśmy na tym wysypisku. Nie chcę uczyć się od brata nienawiści - przyjdzie pora, kiedy zderzą się nasze łzy, kiedy połączą się nasze wołania o sens. Boli mnie, dokucza mantra, która runęła z twoich ust i roztrzaskała o parapet. Nie widzę przyszłości, czas odebrał mi dalekowzroczność. Wciąż współczujesz płaczącemu Lucyferowi, wciąż nie ufasz do końca własnym palcom. Zakrzywiony sufit grozi upadkiem, twoje sny śpieszą ku wyjściu.

 

Nie, nie chcę, aby zmierzch przyniósł ci same najroztropniejsze konstelacje; gwiazdozbiory, w których objęciach się zanurzam, dzięki którym odpoczywam po dobrze przespanej nocy. Nadeszła taka epoka, kiedy wszyscy sterczymy w drodze do sklepu po chleb i wino. Niestety, została ostatnia zeschnięta kromka, wino ktoś ukradkiem wypił. A kiedy już umilkną nasze westchnienia, na horyzont wkroczy życie, ubrane w najlepszy wyjściowy poranek - obrócą się w nas bliźniacze szczyty, zetkną się przeludnione archipelagi. Nie warto gasnąć, kiedy kruszeje pod tobą piedestał, kiedy wietrzeje pocałunek, zadany twoimi wargami. Kończy się dzień, wieczór wtacza ciężko na wyżyny naszych czół. Czas wyleguje się chciwie u twoich kolan, co rusz sprawdza, czy serce jest na swym miejscu. Stopniowo ogarnia nas sen - wiemy, że oddamy mu tę marnotrawną pokorę. Dość, dość marzeń, co się nigdy nie kończą, które zwielokrotniają echo naszego szeptania o ciszę.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karol Nawrocki Prezydentem Polski! Z tysięcy gardeł niesie się krzyk, W cieniu roznieconych wielkich emocji, Otulonych niekiedy w szczęścia łzy...   Już policzono ostatnie głosy, Padły oficjalne komunikaty, Wszystko dopięte na ostatni guzik, Pozostaje nam tylko się cieszyć!   Nieopisana radość niezmierna, Zagościła we wszystkich Polski zakątkach, W wielkich miast dzielnicach i małych wioskach, W blokowiskach, domach i na plebaniach…   I na przepełnionych szpitalnych oddziałach, Rozsypały Anioły okruchy szczęścia, W sercach milionów Polaków zagościła Nadzieja, Wielki triumf odniosła patriotów armia!   Karol Nawrocki Prezydentem Polski! Gdy padły oficjalne wyniki, Ziściły się marzenia milionów ludzi, Skryte dotąd w serc głębi.   Ziściło się i moje wielkie marzenie, Skryte me modlitwy zostały wysłuchane, Przeszczęśliwym jestem człowiekiem, A szczęściem swym chcę podzielić się z całym światem!   Wkrótce wybitny historyk, Gdy upłyną kolejne przepełnione szczęściem dni, Zasiądzie niebawem w Pałacu Prezydenckim, Biorąc w swe dłonie ster Ojczyzny,   A znając chlubne naszej historii karty, Wierny niewzruszenie przodków tradycji, Piastując przez lata ten urząd szczególny, Powiedzie nas ku wspaniałej przyszłości...   Karol Nawrocki Prezydentem Polski! Takim na jakiego wszyscy czekaliśmy, Takim o jakiego mrużąc do snu powieki Zanosiliśmy do Boga ciche modlitwy,   Królowej wszystkich nauk Historii Oddany jej latami wierny syn, O pochówki ofiar Wołynia się zatroszczy, O pomordowanych na kresach przenigdy nie zapomni!   Wielkich bohaterów Kampanii Wrześniowej Z biegiem lat kolejnych upamiętni godnie A odsłaniając tablice im poświęcone, Wygłosi niejedną chwytającą za serca przemowę…   Bohaterskich Żołnierzy Wyklętych, Odsłoni na polskiej ziemi kolejne pomniki, Za to że nigdy nie złożyli broni, Podziękuje im w słowach wyszukanych…   Karol Nawrocki Prezydentem Polski! Zaufały mu miliony ludzi, Na nic zdały się kłamstw potoki, Oszczerstwa pełne manipulacji,   Jak cała Polska długa i szeroka, Od Półwyspu Helskiego aż po szczyty Tatr, Każdy z nas w głębi swego serca, Kryjąc jej wyidealizowany obraz,   Bez wahania szedł zagłosować, Wiedziony wewnętrznym głosem sumienia, Nie zniechęciła go medialna nagonka, Uporczywe próby ciągłego zohydzania,   Bo dnia tego nad urną wyborczą, Każdy liczył się głos, Krzyżyk pewną zakreślony ręką, Symbolicznym był zadatkiem na lepsze jutro…   Karol Nawrocki Prezydentem Polski! Wiwatują wniebogłosy rozradowane tłumy, Chaotyczne relacje kolejnych dziennikarzy, Przeplatają się z płynącymi z całego świata gratulacjami.   I wszędzie ta wspaniała podniosła atmosfera, Której to mimowolnym świadkiem była Niejedna uroniona ukradkiem łza Nim w powietrzu się rozpłynęła.   I ciągłe wzajemne gratulacje, Przeszczęśliwych ludzi uśmiechy serdeczne, A wszystko to niczym przepiękny sen, Z którego nikt z nas obudzić się nie chce.   I ciągle nie możemy uwierzyć, Że ten cudny sen patriotów się ziścił, Warto było czekać tyle miesięcy, tygodni, By tak nagrodzone były nasze wysiłki!...    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Interpunkcja jest bardzo ważna, otóż to:   - Dostałem spadek   - Dostałem spadek?   - Dostałem spadek...   Nie używając jakiejkolwiek interpunkcji, wprowadzamy chaos pojęciowy i robimy wodę z mózgu czytelnikom, a tym samym: obniżamy poziom polszczyzny.   Idźmy stąd jak najdalej i idźmy, stąd jak najdalej - donikąd...   idźmy stąd jak najdalej i idźmy stąd jak najdalej donikąd    Pierwsze zdanie wyraża sens i emocje, ma również głębię, natomiast: drugie jest płytkie, bezsensowne i puste, proste i logiczne i jasne?   Oj, kochanie, chciałbym  .......................................... Jak najdłużej na tym świecie  I czy wiecie?   Tak też można, a jeśli czytelnik nie wie o co chodzi, to dwa ostatnie wersy są sugestią, rymy - tropem.   O! Polsko! Święta! Mam gdzieś w głębokim poważaniu tych I w uznaniu te zwierzęta!    I tak też jest poprawnie: tutaj należy czytać między wierszami, jeśli czytamy tak jak napisałem - treść ma negatywny wydźwięk wobec zdrajców, natomiast: jeśli przeczytany od dołu do góry - treść ma wtedy pozytywny wydźwięk wobec zdrajców.   Łukasz Jasiński 
    • @Kwiatuszek Bardzo dziękuję i cieszę się, że utwor Ci się spodobał.
    • @Wędrowiec.1984 Piękny, głęboki i lekko płynący wiersz. Pozdrawiam serdecznie!
    • Jak Roland umierający na wzgórzu Za jego państwo dumnie poległ Niczym Adolf w wojennym kurzu Dnia 3 Czerwca wygrał bohater Ronald Macdonald Wrodzony Uratował nas od muzłumańskiej hołoty @wariat.jenzor.gniezno jestem katolickim empirystą - monarchistą i analfabetycznym tsfelem - partykularnym Jan Łukasiński  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...