Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

To w wygódce wymyślasz te teksty? :)

(sorry sorry sorry! :))

 

Wygoda w sensie zewnętrznym (np.wygodne ubranie) w języku polskim ma pozytywne konotacje, gorzej z wygodą jako cechą osoby :( ('jaka wygodna!') Czas to zmienić i nie dać się sterować :)

Trzeba dążyć do wygody (ale nie kosztem innych! - wygodnictwa) bo niekomfortowa sytuacja ciągle zmusza nas do poświęcenia jej uwagi i nie chce nas uwolnić :(

 

Opublikowano

@iwonaroma Po prostu uważam, trochę przymykając oko na negatywne konotacje tego pojęcia, że wygoda jest czymś naprawdę bardzo ważnym na wielu obszarach (praca, związek, zdrowie, relacje, dobrobyt, sprawy organizacyjne i systemowe, pozytywny egoizm itd.). Stąd ośmieliłem się popełnić te ostatnie dwa teksty, które z uwagi na te negatywne konotacje pojęcia popadają częściowo w obszary kontrowersji ;))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jutro ma być pierwsza masowa demonstracja od czasu wybuchu epidemii. Może nawet będzie 200 tyś., ale z tego rewolucji na pewno nie będzie podobnie jak z buntu nastolatek przeciw ograniczeniom aborcji.

 

To tylko konkurencyjna partia mobilizuje zwolenników.

 

Zatem póki co niczego nie ma na horyzoncie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale demonstracja była ogromna. Przerosła nawet oczekiwania organizatorów. Pół miliona to jeszcze się nie zdarzyło od czasu upadku komuny.

Czyli jednak coś się dzieje.

 

A moja mama poszła do kościoła Wizytek i zamiast wracać 20 minut jak zwykle, to zeszło jej 1h i 40 min. 6yło tyle ludzi, że nie mogła się poruszać. I miała niewygodę.

 

 

Opublikowano

Płace duże kary za to, że ogrzewam się, a limit niskich cen jest do 2000 zużycia. Morawiecki to, nie będę używała przekleństw. Marsz tylko widziałam i miałam problem z dojazdem na Pragę, nie jestem ani za starą partią, ani za nową. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja również. Nie uczestniczę w wyborach od wielu lat. Nie ma na kogo głosować i moim zdaniem nie będzie dopóki nie zmienią systemu finansowania partii politycznych, na taki jaki był dawniej, czyli ze składek ich członków.

 

Mój pra pradziadek był członkiem SDKPiL i oni płacili dość wysokie składki, nie było ich wielu. Około 500 osób w Warszawie. Prawie wszyscy pojechali zesłani na Sybir po nieudanej rewolucji z 1905 roku.

Opublikowano

@violetta O to dobrze się składa, bo właśnie szukam dobrej partii. A tak naprawdę, gdzieś głębiej nie jestem ani za poprzednią partią, ani za obecną, ani nawet za przyszłą ://

@Rafael Marius a ja zauczestniczę i zagłosuję na którąś z opozycji. Ale to będą kolejne wybory, w których obiecam sobie, że to moje ostatnie głosowanie w życiu.

Opublikowano

@Leszczym będę na normalną jak było 20 lat temu czyli na KO, ma duże poparcie i ma jako jedyna szansę przegłosować PIS, także na nią ma sens i warto, jest taka socjalistyczna. Konfederacja nie ma szansy, ma dziwne postulaty. Brakuje mi partii, którą obchodzą ludzie w wieku 30-60 lat.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oli mak, Asi musu misa, Kamilo
    • Na poboczu, tam, gdzie dzień i noc mieszają się jak świeża krew w brudnej filiżance, stoją – „dziewczynki”. Twarze ich oświetlone reflektorami jak manekiny z wystawy grzechów, które ktoś zostawił, żeby lśniły w ciemności jak lodowate diamenty z krwi i kurzu. Śmieją się cienko, śmiechem sprzedawanym na minuty, który odbija się od asfaltu jak plastikowa zabawka zmiażdżona przez ciężarówkę, i pęka w tysiąc dźwięków, które drżą w powietrzu, nie dla ucha, ale dla ciała, które czuje ciepło rozpadu. Kierowcy – rycerze szos z rdzą kilometrów w sercu – mylą pożądanie z wybawieniem, zatrzymują się nagle, jakby samotność wskoczyła na maskę i wbiła pazury w światło reflektorów. Jakby śmierć przyszła po swoje w najprostszej formie: dotyku. Wsiadają w tę ciemność jak w automat z losami, które zawsze wygrywają klątwę – lepka, śmierdząca klątwa, która przywiera do skóry jak cień po pożarze, jak sół w ranie, co nigdy nie przestaje szczypać, jak szron, który zamarza w żyłach, wstrzymując oddech. A choroby wracają z nimi jak czarne gołębie, z piórami pełnymi szeptów i trucizny, które nocą siadają żonie na ramieniu, dziobią jej zaufanie do kości, zamieniają ciepło w pył, zimno w ból, i wciągają w siebie kawałki serca, tak, że bije nie tam, gdzie trzeba, a krzyczy tam, gdzie nie ma słów. Wracają do domów z „pamiątkami” tak egzotycznymi, że nawet wirusy zadają pytania: kto tu zwariował naprawdę ? Patrzą w lustro z osłupieniem – nie poznają twarzy, która przed chwilą wciąż miała ciało, teraz wypełnione chemicznym oddechem ulicy, i światem, który twardo depcze po duszy. W kuchni żona pyta: „Dlaczego znowu unikasz światła ?" Nie wie, że mąż przywiózł spod znaku kilometra ruinę, starannie zapakowaną w milczenie i perfumy obcej skóry, w spalone wspomnienia, które pachną popiołem i krwią, i zostawiają na rękach rany, których nikt nie umie obmyć. Moralność leży na poboczu jak potrącony lis – wszyscy widzą, nikt się nie zatrzymuje, wszyscy patrzą, jakby zło było oczywistością, jakby czekało na kurs życia w przyspieszonym tempie, jakby każdy błąd był tylko kolejnym kliknięciem w automacie cierpienia. „Dziewczynki” stoją dalej, przetrwanie nauczyło je cierpliwości, jakby były latarniami z żarzącymi się żarówkami bólu, postawionymi, by oświetlały cudzy upadek, jakby nad każdą z nich wisiał anioł z wyrwanymi skrzydłami, trzymający w dłoniach ich los jak garść czarnego pyłu – i za każdym razem, gdy sprzedają dotyk, anioł dmucha w ten pył, rozsiewając go po świecie jak zarazę cudzego grzechu, aby każdy grzech odbił się w ich oczach jak ostrze stali. Liczą pieniądze, jakby przeliczały własną niewidzialność, a świat mija je z prędkością wstydu udającego pośpiech, jakby wszyscy byli ślepi, głusi i martwi jednocześnie. I tylko noc – wielka, czarna gospodyni samochodowych grzechów – poleruje gwiazdy, zamienia je w lustra ludzkich win, i patrzy, jak ludzie sprzedają sumienia za chwilę dotyku, zimną jak moneta wyjęta z błota, twardą jak kamień, którym rozbijają własne serca. Małżeństwo kruszy się jak witraż uderzony kamieniem cudzej skóry – kolory uczuć rozsypują się w kurz, nie ma już przez co przejść światłu, bo wszystko, co było, zostało odarte z delikatności, pozostały tylko ostre krawędzie, które tną duszę. Cały ten teatr kręci się dalej, jakby ktoś nakręcił go kluczykiem od stacyjki, aktorzy nie wiedzą, że grają w tragedii, i że scenariusz pisze noc, która nigdy nie kładzie się spać, której oczy widzą wszystko, a serce nie zna litości. Nikt tu nie jest diabłem, ale każdy niesie iskrę, która może podpalić dom, życie, twarz w lustrze, i w tym ogniu ujawni się prawda – surowa, bezlitosna, ostra jak brzytwa. Bo na poboczu, przy asfalcie, gdzie człowiek zdejmuje człowieczeństwo jak brudny kombinezon, nawet cienie mają choroby. A miłość – jeśli kiedykolwiek tędy jechała – wróciłaby tylko po własną, dawno zgubioną tożsamość, i płakałaby nad resztkami tego, który kiedyś nazywał siebie „człowiekiem”.      
    • Studnia   Białe ściany chłodzą dłonie, twarz blada od szukania światła. Z każdym wypadniętym włosem spadam głębiej i głębiej.   Tkwię w bezruchu latami, mimo że minął dzień. Mama co noc nie może spać, codziennie śni o wschodzie.   Skóra przemokła wilgocią, więc zacząłem pisać poezje — hermetyczną i brudną, powściągliwą i mokrą.   Czas obiecał mi poprawę, zamiast tego oddycham coraz płycej, szybciej. Czas miał mnie wyleczyć, zamiast tego tracę myśli.   Nadal ich czuję za moimi plecami, dlatego nigdy nie wróciłem do domu. Unoszę się w mętnej wodzie, pluskwy wżerają się w serce. Smród rozkładu mojego ciała sięga aż nad leśną polanę. A ja wmawiam sobie, że to się nie dzieje.        
    • @Leszczym Dobrze się to czyta, pewnie dlatego że z trzewi, prawdziwe. Lubię wiersze "monologi" oraz Twoje lekkie traktowanie słów. E.T.
    • @E.T. Pięknie uchwycone to, co dzieje się między dwojgiem ludzi, zanim cokolwiek stanie się „naprawdę” Ten niewidzialny magnes, to skracanie kroków, to napięcie pod skórą, które zna tylko serce. Jest w nim czułość, ale i prawda o tym, że codzienność potrafi trzymać człowieka za kostki, jakby nie chciała puścić. A jednak - w tym spojrzeniu, w tej dłoni, którą chciałby zastąpić ustami - jest wybieg do marzenia, takie małe, śmiałe „gdyby…”. Trafiony :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...