Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

Zawiać egzorcystów i Alias cały,
którzy zbierają do dziś daniny z tac;
pieniądze człowieczych kości w ofierze
pracą — jaką ludzkie dłonie na wierze
opierają z Bogiem swoje istnienie

 

Wychodzi na to, że 'kundelownia' nam
merda Państwu ogonem po kieszeniach,
które zwykli; 
szczerze obywatele
napełniać wam kabzą dla zmian — wy! Cwe...

 

Okradacie Nas, za darmo myślicie,
samochodzikami sobie jeździcie,
a z cudzego życia robicie bajki,
fałsz wkręcając prawdzie w nasze alejki;
żarówkami szkła manipulujecie, 
by z fałszu prawda przypadkiem nie wyszła
na jaw — pieprzy cały czas mgła ubrania,
w białe wprowadza do szarości krochmal,
zapach niweluje, bo ważniejszy szmal

 

Z ludzkich wartości się śmiejecie jak grosz,
jakim po ziemi sypiecie w mróz cieniem,
by nie było ślisko — taka sól z oczu
rozpuści kry, pod którymi tak blisko 

Tak blisko...
Tak blisko jesteście poznania prawdy;
pierwsze kroki stóp zróbcie na resory —
gniazda zniszczcie, bo po głowie te wszy
dużo już wypiły za świat wesoły.

 

Koniec ssania krwi jest końcem drwin z ciała.
Bóg działa w bardzo tajemniczy sposób!

*******************************************************

"Wypędzał diabła salcesonem, teraz buduje pensjonat. ... jak przy pomocy salcesonu wypędził demony z wegetarianki"

 

Odautorska notka:

Od ośmiu wieków sprawdzona formuła 'Alcuina',

nałożona przez Kościół postawiła wysokie wymagania przed egzorcystami:
"winien on być pobożny, roztropny, nieskazitelnie żyjący,

powinien także pokładać zaufanie w Bogu czy Mocy Chrystusa,

nie zaś we własnej sile."

 

Każdy, prawdziwy egzorcysta rozmawia 
z siłami nieczystymi, by zdusić je w zarodku;
co niektórzy najwidoczniej poddali się ich woli,
w zamian otrzymując pieniędzy strumienie 

 

To samo tyczy się lekarzy,

którzy złożyli przysięgą Hipokratesa,

iż nie będą szkodzić pacjentom.

 

Nie piszę o wszystkich, ale o tych pseudo,

dla których najważniejszy jest dochód z ludzkiej krwi i Boga,
jakiego każdy z nas ma w sobie.


Co, zatem dzieje się z etyką?

 

 

 

 

Opublikowano

@Nefretete

Religia i pieniądze to nie jest dobre połączenie. Między innymi z tego powodu ludzie uciekają z instytucjonalnych kościołów do małych nieformalnych grupek, gdzie nie ma dogmatów i kasy. A jeszcze częściej zostają w domu, choć to ostatnie nie jest najlepszym wyborem.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To! Tak samo można porównać do Mikołaja -:) Wystarczą długie wąsy i broda. Wykreował się zawód, a ludzie zaczęli zapuszczać włosy, kto wie> czy ktoś przypadkiem nie używał jakiegoś środka na szybki porost -:)

Czego ludzie nie zrobią dla kasy, by ją generować... No ooo, taki świat; ale są też inni, którzy z powołania czynią to, co dla nich jest słuszne, prawda? Jedyna obawa jest taka, że coraz mniej takich ludzi jest.

 

Dziękuję za zajrzenie i komentarz.

Pozdrawiam serdecznie!

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oczywiście zgadzam się z tobą, bo temat religijny kompletnie mnie nie interesuje, natomiast wiara, tak!

Tylko cały szkopuł polega na tym, że ciężko dziś zaufać osobom; podające się za mistrzów opętywania czyjegoś indywiduum, powiedzmy, nie mają stóprocentowych kompetencji, dzięki jakim mogą oszacować tylko swój dochód w zamian za prawdziwą pomoc. Nie mówię tu o sobie -:) Lecz o ludziach, którzy, za pewne korzystają z takich praktyk, i często, po prostu... są finansowo naciągani. To, tyczy się również, w wielu innych dziedzinach, gdzie głównym dochodem jest cżłowiek...

 

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam cię serdecznie!

 

 

Parafraza:

Szczerze powiedziawszy, gdybym chciał wyrwać zęba, to zrobiłbym to sam; oplótłbym wokół powierzchni szkliwa nić, której  koniec zawiązany jest na klamce i poprosiłbym pewnie kogoś, by te drzwi z rozmachem otworzył -:) Mnóstwo tu przykładów...

 

Edytowane przez Nefretete (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Choć jestem cześcią systemu, to od niego stronię , jak najdalej, bo dzisiaj cenię sobie wolny czas; owszem pracuję itp. niekiedy udzielam się, jeśli muszę. Sam się wyplułem, byłem szybszy. To, co dzisiaj daje mi radość, to poezja, taniec, spacer po lesie, kitesurfing na pustyni 'Loon op Zand', itp.

 

Dziękuję!

 

Pozdrowienia ślę

Opublikowano

@Nefretete

"Wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały bożej."

Jedynym wejściem do wolności jest śmierć.Choćby nie wiem jak piękny obraz swobody, ktoś sobie namalował. Będzie to tylko sen. Lepszy dobry od złego.

System zawsze Cie dopadnie i wsadzi do psychiatryka lub więzienia według własnego uznania.

Bez kompromisu nie ma życia.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak...

To ,co zaznaczyłem pogrubioną czcionką, jest dla mie bardzo ważne, ponieważ śmierć nie jest mi obca...

I z całych sił staram się korzystać z życia, możliwie jak najlepiej.

Każdy system bywa inwazyjny w stosunku do działań ze strony człowieka, który pragnie być wolny;

w tym sęk! Aby nie dać się pożreć. Bo pożarty człowiek będzie manekinem w jednym teatrze zdarzeń, w jakim jego wpływ będzieć mieć stosunkowo mały udział...Dlatego warto walczyć o własną wyspę i ją bronić, by nie zwariować.

Póki kompromis istnieje ( inaczej to wygląda w pięcioletniej samotności, w jakiej jesteś sam sobą Panem) , to dualistyczna perspektywa będzie zawsze garścią nitek, jakie z przędzy przerabiamy na materiał... Ten materiał, to my.

 

Pozdrawiam!

Dziękuję

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mojego przekonania, że jest lepiej, starczyło na krótko. Co prawda, podczas wyjaśniającej rozmowy z Jerzym - która była dla mnie z jednej strony trudną, nawet bardzo - a z drugiej oczyszczającą - zgadzałam się z nim i przytakiwałam mu. Wierząc we siebie i stawiając opór wątpliwościom. Ale gdy tylko położyliśmy się spać - ja na hotelowym łóżku, Jerzy na sofie, jako że uznał za właściwe odłożenie seksualnych doznań na późniejszy czas - dopadły mnie one już z potrojoną, nie tylko ze zdwojoną siłą. Jerzy zasnął od razu, przytuliwszy mnie wpierw i pocałowawszy: czule w usta i opiekuńczo w czoło. Ja zasnąć nie mogłam i wierciłam się na materacu, czując w umyśle - nawet bardziej niż w sercu - narastający ucisk. Przewracałam się z boku na bok, co chwilę ocierając łzy i zastanawiając się, co zrobić. Roztrząsając pomiędzy powinnością a strachem i widząc oczami wyobraźni twarze moich synka i mamy: adowierzające, gdy powiem im, że zostawiłam Jerzego. Adowierzające, a w chwilę później rozczarowaną i zaraz potem rozgniewaną Milanka oraz smutną mojej mamy. Widziałam je obie, bardzo wyraźnie i wiedziałam, co powiedzą. Ale nie mogłam inaczej... A raczej nie potrafiłam!! Mimo starań.    - Jerzy, wybacz mi... błagam - wyszeptałam w mrok pokoju z twarzą mokrą od łez. - Wybacz... przebacz... zapomnij... Wiem, że nie wybaczysz... i że nie zapomnisz... ale proszę. Błagam... zostało mi już tylko to, prosić cię i błagać, skoro nie potrafię zmierzyć się sama ze sobą, a z twojego wsparcia rezygnuję. Nie wiem, jak mam cię przepraszać, że cię tak bardzo zawiodłam... i to aż tak...Ale nic ponad "Błagam, wybacz mi" powiedzieć nie umiem...    - I wy mi wybaczcie... - skierowałam słowa ku synkowi i ku mamie. - Proszę!! Wiem, na co liczyliście, na co liczycie jeszcze wciąż, nieświadomi, co dzieje się we mnie... ze mną... i co zaszło podczas drogi. Chociaż wam wyjaśnię, stając przed wami... przed nim nie mam odwagi, paląc się ze wstydu! Boże!! Jak ja sobie samej spojrzę w oczy!...     Podniosłam się cicho z łóżka i jak tylko najostrożniej umiałam, przeszłam obok śpiącego do drzwi. Stanąwszy przy nich, zerknęłam na Jerzego po raz ostatni.     - Wybacz mi, błagam... - powtórzyłam, ocierając kolejne łzy. - Także to, że nie ucałowałam cię na pożegnanie... powinnam była, winna ci jestem chociaż to! Ale nie potrafię, nie przemogę się! Zresztą mógłbyś obudzić się. Co wtedy?! Nie zniosłabym twojego spojrzenia... twojego milczenia.     Zamknęłam drzwi za sobą tak delikatnie, jak tylko byłam w stanie. W recepcji zostawiłam kartkę z napisanymi koślawo, drżącą dłonią słowami: Wybacz. Zapomnij. Nie szukaj...     Wiedziałam, że recepcjonistka domyśli się wszystkiego. I że z ciekawości przeczyta to, co napisałam, zaraz po tym, gdy wyjdę. I że wtedy pomyśli sobie o mnie wiadomo co... I zanim odda ją Jerzemu.                    *     *     *      Nie zapamiętałam drogi do domu, którą przemierzyłam roztrzęsiona i we łzach. Kilka ładnych razy przystając, oglądając się i zastanawiając, czy nie powinnam wrócić. Dobrze wiedząc, że powinnam i że Jerzy wybaczyłby mi, gdybym wróciła. Nie umiałam!                    *     *     *      Gdy weszłam do domu, było już jasno. Wślizgnęłam się do swojej sypialni jak tylko byłam w stanie najciszej. Mocno postanawiając, że chociaż im stawię czoła. Chociaż ich przeproszę i chociaż im wyjaśnię. Chociaż im. Mimo, że przecież Jerzy też zasłużył na wyjaśnienie. Na "przepraszam".     - Jaka ja jestem głupia... - pomyślałam tuż przed zaśnięciem czując łzy pod powiekami i na policzkach i jak bardzo pieką mnie te ostatnie. - Nic dziwnego, że mam tak, jak mam... Zaufałam temu, któremu nie powinnam, a od tego, który zasługuje na zaufanie, uciekam jak tchórz! Oj, Aga! Jerzy będzie miał rację, jeśli nie zatelefonuje! Jeśli wyjedzie zmilczawszy, jakby nigdy nic między nami się nie wydarzyło! Jakby nie poznał mnie i nie spotkał wcale!                    *     *     *      Jerzy istotnie nie zatelefonował do mnie ani razu. Kilka miesięcy otrzymałam odeń wiadomość:     - Kupiłem apartament w Egipcie i przeniosłem się tam na stałe. Wiesz: nosiłem się z zamiarem zaproszenia cię i namówienia do wspólnego zamieszkania, ale skoro zadecydowałaś tak, jak zadecydowałaś... Jesteś pewna, że warto było???     Poniżej było zdjęcie Jerzego na tle jednopiętrowego apartamentowca ze stojącą tuż obok prześliczną Egipcjanką.     Rozpłakałam się po raz kolejny w ciągu tych przeklętych ostatnich dni. Czując, jak po raz kolejny pęka mi serce...       Rumia, 23. Maja 2025                
    • W dawnych czasach gdy nie było telewizorów ani żarówek słynny Don Kichot walczył z wiatrakami. Wokól rozpościerały się mateczniki i zielone bory pełne paproci brzóz i modrzewi.Jednym słowem sielanka.        Gdy zegar na Ratuszu wybił szóstą rano towarzysz Birkut przetarł oczy i ziewnął.Jego rude włosy były nastroszone.       - Trzeba wstać- rzekł Birkut i podniósł się z legowiska. Umył zęby i ogolił facjatę.W goleniu miał wprawę bo nieraz musiał golić Zdeba z siódmej klasy gdy szykowała się klasówka z matmy a Zdeb chciał pięknym wyglądem przypodobać się profesorce z matmy. - I znów wrabiamy 300 % normy- powiedział sam do siebie Birkut. Miał już trzy medale przodownika pracy i nie poprzestawał na tym.Zasiedlanie galaktyki Drogi Mlecznej to nie zabawa ale wielkie przedsięwzięcie.Terraformowanie planet było dla Brikuta chlebem codziennym.I szparko sunał co dzien swoim grawilotem przez otchłanie kosmosu omijając wdzięcznie czarne dziury i gwiazdy żelazne.         Birkut poświęcał się dla partii a dobro ludu pracującego i chłopstwa było jego priorytetem.         Nawet gdy jego grawilot zaatakowali Zorgoni ,którzy  lubili ogień nie przejmował się. Wierzył w zwycięstwo towarzysza Lenina partii i robotników.Był bardzo oddany eksploracji galaktyki.Nigdy nie opuścił pochodu 1 majowego i zawsze niósl w pierwszym szeregu czerwony sztandar. A czerwony jak wiemy to kolor miłości albo klasy robotniczej.       Pierwsze faktorie krążace na orbicie wokół Proximy Centaurii oddalej od Ziemi od 2 lata świetlne konstruował właśnie Birkut  razem z kolegami z PZPR.  Wiązki tachionów jak westchnienia syren oplatały okoliczne gwiazdy.        Zaczynał się nowy dzień pracy.Birkut zapakował drugie śniadanie do plecaka i ruszył na kosmodrom do swojego grawilotu.Przed nim był dzień pełen silaczki i pracy który był podobny do wszystkich 768 dni tego roku.Gdy zegar  na Ratuszu wybił południe  osiedle zaaatakowali Zorgoni. Mury waliły się jak podczas trzęsienia ziemi. Myśliwce antygrawitacyjne Zorgonów siały zamieszanie i spustoszenie a miotacze antymaterii obracały w perzynę całe budynki.       - O rety--pomyślał Birkut- ale gospodarz się wkurzy jak zobaczy ten nieprządek.         Grawilot Birkuta też został trafiony przez Zorgonów i całą drogę do centrum Drogi Mlecznej Birkut odbył na piechotę.Wieczorem ataki Zorgonów ustały i w telewizji na kanale 952 podano do wiadomości nazwiska przodowników pracy. Spiker wymienił też Birkuta.         - Ku chwale ojczyzny obywatelu generale- rzekł do siebie Birkut podjadając krucle i kalopki i zapijając dzbanem dużym ampatuzy.          Nigdy nie wiodomo co przytrafi się nam przy ekspolarcji galaktyki. Przyszłość jest owiana tajemnicą choć jak wiemy plan wieloletni jest taki że za 300 lat tysiące planet typu Ziemia będzie zamieszkiwało około 960 miliardów obywatelii  a na szlakach Drogi Mlecznej będą uwijały się miliony grawilotów. Jednym słowem naród z  partią partia z narodem.        Dobranoc  kochane łobuzy.        Jutro będzie lepiej.
    • Do stuletniej Ratuszowej Wchodzi Janusz w dresie nowym I Grażyna, jego żona, W bury sweter wystrojona.   Za Grażyną pędem leci W brudnych bluzkach czworo dzieci. Plamy z jagód na policzkach, Kurz wraz z błotem na trzewiczkach.   Przy stoliku siedli żwawo, Patrzą w lewo oraz w prawo, Nagle Janusz na kelnera Grubym basem się wydziera.   Zamówili sześć kotletów, Z groszkiem grubych sześć omletów, Barszczu  porcje małe cztery Ciastek z kremem pół patery.   Zosia barszczyk w filiżance W  brudne, mokre bierze palce, Trach! I z filiżanki małej Szczątki tylko pozostały.     Zenek zwykle na obrusie Plam piętnaście zrobić musi, Dzisiaj bardziej się postarał, Oto plamek cała chmara.   Maja  w zupie oczka łączy, Co się zaraz marnie skończy. Już  wokoło pełno barszczu, Soli, pieprzu, z uszek farszu.   Zosia w swym kotlecie dłubie A sałatę  ręką skubie, (Widział kto porządek taki?) Już pod krzesłem są ziemniaki.   Zaś Ambroży w swym omlecie Grzebie palcem – dobrze wiecie, Że ten zwyczaj nieuroczy Widzów wielce kłuje w oczy.   Już na krześle Zosi plama (Ramionami wzrusza mama) Na Zenkowym (co za czasy!) Leży skórka od kiełbasy.     Gdy się czworgu dzieci miłych Posiedzenie już znudziło, Zenek z Mają z  wielkim krzykiem W bieg ruszyli wśród stolików.   Już ściągnięte dwie serwety, Na podłodze zaś kotlety, Naleśniki, tortu kawał. Jak zabawa, to zabawa…   Nie jest raczej niespodzianką Dla Alicji i dla Hanki, Że rodzinka ta upiorna, Rozwydrzona i niesforna,   Bez kultury i sumienia Chyłkiem wyszła – bez płacenia. Wkrótce  zaś, jak co niedzielę, Znów modliła się w kościele…
    • pociągiem zdarzeń licho jedzie - mówi o nie dziś jest mój dzień   nie pomyślało jednaki że to lipa  - bo ten pociąg jedzie tam gdzie chce   nie pomoże semafor ani byle mgła jego są tory więc  sobie mknie   tam gdzie rzeki  drzew cienie gdzie wiatr miły wesoły sen   pociąg zdarzeń to poezja wie o tym horyzont   ale nie wie o tym licho które pcha  się tam gdzie  go nie chcą     
    • @Deonix_ Deo :) dzięki       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...