Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

O wiedzy ogólnej

 

I. Staropolszczyzna: jak prawidłowo należy wymawiać?

 

- pani Nowak

- Nowak

- pani Nowakowa

 

II. Obcokrajowcy: jakiego języka powinni używać ludzie, którzy są gośćmi w danym kraju?

 

- milczeć

- gospodarzy

- własnego

 

III. Filozofia: czy religia chrześcijańska korzystała z dorobku greckich myślicieli?

 

- nie

- może trochę

- tak

 

IV. Maksymy: kto po raz pierwszy użył takich słów: "Polonus sum, Poloni nihil a me alienium puto!"?

 

- Henryk Sienkiewicz

- Jan Chryzostom Pasek

- Napoleon Bonaparte

 

V. Hierarchia: czy wysokie stanowiska i wyższe wykształcenie świadczą o poziomie inteligencji?

 

- tak

- niekoniecznie

- nie

 

VI. Niepodległość: na ile lat Polska straciła niepodległość państwową?

 

- dziesięć

- sto dwadzieścia trzy 

- nigdy nie straciła

 

VII. Historia: kto ochrzcił słowiański naród polski?

 

- Jan II Kazimierz

- Mieczysław I Piast

- Cyryl i Metody

 

VIII. Geografia: czy Kanada jest niepodległym krajem?

 

- nie

- raczej tak

- tak

 

IX. Bogowie: które ludy uważają słońce za dar życia?

 

- politeistyczne

- żadne

- monoteistyczne

 

X. Literatura: czy inwokacja w "Panu Tadeuszu" Adama Mickiewicza jest mową wiązaną?

 

- tak

- nie wiem

- nie

 

Łukasz Jasiński (Warszawa: 2023)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
  • 3 miesiące temu...
Opublikowano (edytowane)

Komentarz

 

          Od Autora - odautorski: wszystkie moje teksty i artystyczne zdjęcia są moją własnością intelektualną jako prawo autorskie objęte ochroną w kodeksie postępowania cywilnego, dokładnie: ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, otóż to:

 

Rozdział 14

 

Odpowiedzialność karna

 

Artykuł 116

 

1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

 

2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ustawie pierwszej w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

 

3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełnienia przestępstwa (czynu określonego w ustawie pierwszej) stałe źródło dochodu albo działalność przestępczą (określoną w ustawie pierwszej), organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do pięciu lat.

 

4. Jeżeli sprawca (czynu określonego w ustawie pierwszej) działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

 

Łukasz Jasiński (2023)

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Mój drogi świecie* **

 

          Zapewniam: zostały w moim wypadku złamane artykuły Konstytucji Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej z dnia drugiego kwietnia z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku, tutaj: oddaję głos ustawie zasadniczej, oczywiście - demokratycznej: rozdziału drugiego artykułu trzydziestego: "Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych." Rozdziału drugiego artykułu trzydziestego pierwszego: "Każdy jest obowiązany szanować wolność i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje." Rozdziału drugiego artykułu trzydziestego drugiego: "Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne." Rozdziału drugiego artykułu pięćdziesiątego siódmego punktu pierwszego: "Obywatel ma prawo do ubezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Zakres i formy ubezpieczenia społecznego określa ustawa." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego siódmego punktu drugiego: "Obywatel pozostający bez pracy nie z własnej woli i nie mający innych środków utrzymania ma prawo do zabezpieczenia społecznego, którego zakres i formy określa ustawa." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego ósmego: "Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego dziewiątego: "Osobom niepełnosprawnym władze publiczne udzielają, zgodnie z ustawą, pomocy w zabezpieczeniu egzystencji, przysposobienia do pracy oraz komunikacji społecznej." Rozdziału drugiego artykułu siedemdziesiątego szóstego: "Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania." Na zakończenie pragnę dodać: rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego siódmego punktu pierwszego mówi: "Każdy ma prawo do wynagrodzenia krzywdy, jaka została mu wyrządzona przez niezgodnie z prawem działania organu władzy publicznej." Natomiast rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego siódmego punktu drugiego mówi: "Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw." A tym samym: mam prawo być oskarżycielem z wolnej stopy!

 

*rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego trzeciego: "Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury."

 

**rozdział drugi artykułu pięćdziesiątego czwartego punktu pierwszego: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji."

 

P.S. Posiadam już należny mi prawnie lokal socjalny, a więc: sprawa jest zamknięta, jednocześnie: jeśli będę atakowany personalnie i będzie naruszana moja wolność - będę zmuszony w samoobronie jej bronić, a używam przede wszystkim rozumu i stosuję prawną, artystyczną i poetycką szermierkę słowną.

 

Łukasz Jasiński (2017)

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
  • 11 miesięcy temu...
  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czytałam, że wczoraj jakiś szaleniec zabił naprawdę lekarza, bo mu się zdawało, że tenże wszczyknął mu jakąś truciznę w naprawiany po wypadku łokieć. Nie wiedzieć więc gdzie, trzeba uważać ze słowami takimi jak coś ostatecznego, czego najlepiej nie używać, bo cóż, że po akapicie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      . Myślę, że kobiety potrzebują i szukają zwykle wsparcia, rzadko są aż tak niezależne, jak czasem mówią. Właśnie dlatego, że ich życie wpisane jest w tę najważniejszą odpowiedzialność. Dużo tu refleksji, a osty też są - jakieś. Kto nimi nie lubił się bawić jako dziecko. Pzrd    
    • @lena2_  Wyobraziłam sobie trzy malutkie kaczuszki, albo trzy łezki. Subtelności Ci nie brak :)
    • @lena2_  Bardzo mi miło, dziękuję :)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Uwielbiam Twój styl, jest urzekający:):)
    • Była połowa lipca 2003 roku. Policjanci z sekcji rzecznej warszawskiego posterunku zauważyli na brzegu Wisły zaparkowany samochód marki Skoda. Ten odcinek nabrzeża był zamknięty dla wędkarzy i wczasowiczów ze względu na swoje szczególne walory przyrodnicze. Kiedy policyjna motorówka dobiła do brzegu, jeden z funkcjonariuszy wezwał przez megafon właściciela pojazdu. Nikt nie odpowiedział, więc policjant zeskoczył na ląd i podszedł do zaparkowanej Skody. Samochód był otwarty, a na przednim siedzeniu leżały kluczyki. Nieopodal stał aluminiowy stolik turystyczny z dwoma krzesełkami. Na stole rozłożone były talerze, a na nich pieczone na grillu żeberka, cebula i pokrojony chleb. Znajdował się tam również termos, z którego ktoś niedawno nalał herbatę do szklanek. Wokół miejsca biwakowania nie rosły gęste krzaki, jedynie kilkanaście leciwych wierzb. Policjant, który zszedł na ląd, pracował kiedyś, jako młody milicjant, w wydziale dochodzeniowym. Mocno zdziwił go brak żywego ducha, więc z zawodowej dociekliwości poinformował oficera dyżurnego komendy o swoich spostrzeżeniach. W ciągu dwóch godzin przybył przewodnik z psem tropiącym oraz ekipa techników kryminalistyki. Pies nie podjął żadnego tropu. Kręcił się wokół samochodu i stolika. Policjanci ustalili, że w otwartym pojeździe znajdowały się kluczyki, a na tylnej kanapie leżał aparat fotograficzny marki Canon z obiektywem oraz damska torebka z dokumentami, kluczami i różnego rodzaju przyborami służącymi kobiecie do pielęgnacji urody. W otwartym bagażniku leżały rakietki do badmintona, leżak, latarka akumulatorowa, dwa ręczniki i lornetka marki Zeiss. Kilka metrów od samochodu stał mały, żeliwny grill, wciąż jeszcze gorący. Wczesnym popołudniem przyjechało dwóch policyjnych płetwonurków, a do brzegu dopłynęła łódka ze strażakami, którzy rozpoczęli przeszukiwanie dna rzeki bosakami. Lato tamtego roku było suche, a Wisła bardzo płytka i płynęła niezwykle leniwie. Z dalszej dokumentacji śledczej wynika, że brzeg rzeki był piaszczysty i nie było na nim żadnych śladów świadczących o tym, że ktoś dochodził do wody. W odległości około kilometra od miejsca zdarzenia stał zaparkowany samochód marki Golf, a obok niego przebywali ludzie. Policjanci ustalili, że były tam trzy osoby stanowiące rodzinę: 36-letni mężczyzna, pracownik transportowy hurtowni spożywczej w stolicy, jego żona fryzjerka ich oraz ich 13-letni syn, który razem z ojcem łowił ryby w oczku wodnym oddalonym o kilkaset metrów od rzeki. Ci ludzie zeznali, że nad rzekę przybyli bardzo wcześnie, później widzieli jadący polną drogą srebrny samochód i do czasu pojawienia się pojazdów policyjnych nikogo więcej nie zauważyli. Późnym wieczorem oficer dowodzący odwołał akcję poszukiwawczą. Samochód został odholowany na policyjny parking, a pozostałe rzeczy trafiły do policyjnego depozytu. Już w nocy policjanci odwiedzili mieszkanie zaginionych, ale nikt nie odpowiadał na pukanie. Ustalono, że państwo H. mają 27-letniego syna. Następnego dnia operacyjnie ustalono, że syn od dwóch lat nie mieszka z rodzicami. W czasie zaginięcia rodziców przebywał w Szczecinie, gdzie wynajmował mieszkanie. Dzięki informatorom w Szczecinie policja uzyskała informację, że Andrzej H. zachowuje się w dziwny sposób. Nie był nigdzie zatrudniony, a rozrzucał pieniądze, wydając je na alkohol i kobiety. Chwalił się też, że jego rodzice są bardzo bogaci i wkrótce spodziewa się gotówki. Policjanci powzięli podejrzenie, że syn może stać za zaginięciem rodziców i prawdopodobnie był sprawcą ich ewentualnego zabójstwa. Andrzej H. został zatrzymany na 48 godzin, a następnie sąd aresztował go na miesiąc, uzasadniając to podejrzeniem o zamordowanie rodziców w celu uzyskania spadku. Policjanci weszli do domu zaginionych. Nie było w nim nic nadzwyczajnego ani niepokojącego. Jedna z wersji śledztwa zakładała, że małżonkowie zaplanowali swoje zniknięcie. Poszukiwano motywów. Okazało się, że pan H. od 29 lat był zatrudniony jako technolog w państwowym instytucie badawczym przemysłu spożywczego. Nigdy nie miał dostępu do informacji stanowiących tajemnicę państwową. Jego żona pracowała jako księgowa w dużym zakładzie krawieckim, do którego przyszła przed laty z upadającej firmy PKS-Przewozy Regionalne. W jej przypadku również nie było powiązań z tajemnicami. Rozpatrywano więc możliwość nadużyć finansowych, ale szybko ustalono, że zaginiona obliczała jedynie zarobki pracowników pracujących w systemie akordowym. Ustalono, że małżonkowie H. byli bardzo spokojnymi sąsiadami, solidnymi pracownikami i kochającymi rodzicami. Z zeznań syna, Andrzeja H., wynikało, że jedynym pozazawodowym zajęciem ojca było czytanie książek o tematyce marynistycznej, związanej szczególnie z bitwami morskimi w II wojnie światowej. Mama zaś nie zajmowała się niczym, co mogłoby stanowić powód zainteresowania organów śledczych. W toku czynności śledczych ustalono, że zatrzymany syn zaginionych ukończył Politechnikę Warszawską i wyjechał do Szczecina, aby podjąć pracę w agencji reklamowej zagranicznego koncernu farmaceutycznego. Dwa miesiące wcześniej został zwolniony z powodu zmiany rynku reklamowego firmy, która go zatrudniała, otrzymując sowitą odprawę. Wizja tej odprawy stała się przyczyną plotek w jego środowisku. Przez znajomego miał już zapewnioną pracę w firmie kreującej wizerunek osób publicznych. Firma ta również mieściła się w Szczecinie. Podejrzany miał również niepodważalne alibi na dzień zaginięcia. Ustalono też, że syn państwa H. był bardzo związany uczuciowo z rodzicami. Uznano więc, że powody aresztowania nie były wystarczająco uzasadnione. Andrzeja H. zwolniono z aresztu. Odebrał on od policji samochód rodziców i zapakowane w papierowe worki ich rzeczy. Śledczy nie znaleźli sprawców porwania czy zabójstwa, nie mieli żadnego motywu uzasadniającego ich nagłe zniknięcie, ani żadnych pomysłów na dalszy kierunek śledztwa. Zostało ono więc zamknięte. Kiedy giną ludzie, policja poddaje ich życie drobiazgowej analizie. Poszukiwane są także okoliczności odbiegające od szablonowego życia naszego społeczeństwa. W przypadku tego zaginięcia policja nie znalazła niczego takiego. W roku 2007 w Komendzie Głównej Policji powstało Biuro X. Zatrudnieni w nim funkcjonariusze, uznani za wybitnych fachowców, mieli za zadanie ponownie zmierzyć się z nierozwiązanymi przestępstwami. Jedną ze spraw, której trudności rozwiązania postawili przed sobą policjanci, była sprawa zaginięcia państwa H. Pierwszą czynnością śledczych było rozesłanie za zaginionymi międzynarodowych listów gończych. Podczas oglądania nagranego przez policję filmu z czynności nad brzegiem Wisły, oglądających go funkcjonariuszy zaciekawił stojący na składanym turystycznym stoliku nieduży mosiężny dzwonek o nietypowej konstrukcji. Ponieważ wszystkie rzeczy zaginionych oddano ich synowi, policja zwróciła się do niego z prośbą o wypożyczenie dzwonka. Dwa dni później policjant z Biura X wszedł z synem państwa H. do ich mieszkania. Okazało się, że Andrzej H. nie był tam od ponad trzech lat. Dzwonek znajdował się w policyjnym worku, w tym samym, w którym wydano rzeczy zaginionych. Dzwonek miał całkowitą wysokość około 17 cm, a mała rączka do jego trzymania przypominała uchwyt laski. Korpus dzwonka wykonany był z czerwonożółtego metalu, a jego serce z metalu o nieco innym odcieniu. Przedmiot nie posiadał żadnych oznaczeń producenta. Sam dzwonek, ze względu na miejsce jego znalezienia przez policję oraz swój dziwny kształt, sprawił, że śledczy postanowili podążyć jego śladem. Jeden z nich odwiedził wrocławskiego hobbystę, o którym policja wiedziała, że posiada największą w Europie kolekcję dzwonków. Ten sześćdziesięciopięcioletni kolekcjoner powiedział, że ma taki dzwonek w swojej kolekcji. Porównano oba dzwonki. Jedyną różnicą było to, że na dzwonku kolekcjonera znajdowały się dwa malutkie znaczki: jeden przedstawiał literę W, a drugi niewielki, wybity później, równoramienny krzyżyk. Natomiast na dzwonku znalezionym nad Wisłą widniał symbol nieskończoności i maleńka cyfra 7. Z dokumentacji prowadzonej przez hobbystę wynikało, że kupił go za dwadzieścia dolarów podczas pobytu na Ukrainie w roku 1993, na terenach, które po wojnie zostały utracone przez Polskę . Kupił go od starego Ukraińca mówiącego po polsku w małej wiosce o nazwie Lisic. Według sprzedawcy dzwonek został zrabowany z polskiego klasztoru sióstr zakonnych, który w 1939 roku zburzyli Rosjanie. Hobbysta zanotował również w swojej dokumentacji, że według starej legendy dzwonek służył do zwabiania zabłąkanych dusz ludzkich, które miały się do niego dostawać przez niewielki otworek w jego korpusie. Takie otworki znajdowały się w obydwu dzwonkach. Kolekcjoner dzwonków był bardzo zainteresowany zakupem znaleziska i mocno nalegał na podanie adresu właściciela. Adresu oczywiście nie uzyskał, a policjanci wrócili do Warszawy. Następnie śledczy odwiedzili wiekowego księdza, który według informacji z miejscowej kurii mógł znać legendę o zbłąkanych duszach, ponieważ przed wojną był wikarym we Lwowie. Kiedy okazano księdzu dzwonek, ten speszył się bardzo i na dłuższą chwilę zamilkł, po czym łamiącym się głosem stwierdził, że o takiej legendzie nigdy nie słyszał. Dzwonek był dziwny jeszcze z jednego powodu. Jego drewniana rączka wydzielała bardzo silny zapach podobny do potartych palcami liści piołunu. Przesłuchano technika kryminalnego, który cztery lata temu zbierał odciski palców z naczyń, sztućców, talerzy, termosu, samochodu i jego wnętrza. Pamiętał on, że czuł wtedy bardzo wyraźnie dziwny zapach pochodzący od tego dzwoneczka. Nie przywiązał wówczas do niego żadnego znaczenia. Po dwóch miesiącach ponownej analizy śladów i tropów oraz z powodu braku odpowiedzi o odnalezieniu zaginionych w którymkolwiek z państw świata, policjanci z Biura X ostatecznie poddali się. Uznano, że zniknięcie małżonków H. ma charakter osobliwy. Bardzo trudno jest w dzisiejszym zbiurokratyzowanym, cyfrowym i technologicznym świecie zniknąć niepostrzeżenie. Małżonkom H. udało się to znakomicie.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...