Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Echa


Rekomendowane odpowiedzi

Klęczę na podłogowej klepce, wśród słojów i sęków, wśród nawarstwionych przez lata

kroków i szurań.

 

Jestem tutaj… i jestem w udręce nocy. Ujarzmiony stalowymi szponami  deszczowego

chłodu.

 

Klęczę, dłonie składając jak do modlitwy.

Ojcze nasz… 

Przeżarty na wskroś potęgą śmierci.

 

Ojcze mój…

 

Ukrzyżowany , wisisz pod sufitem

z opuszczoną głową.

Z ramionami szeroko rozwartymi  jak grób. Cały w rdzawych smugach stężałej krwi.

 

Wodzisz z mną pustką czarnych oczodołów,

jakby odbiciem z sinego ekranu wyłączonego telewizora.

 

Odwieczna istoto

z ostrych 

jak brzytwa

sennych koszmarów.

 

Kim ty jesteś? Albo raczej, czym?

 

Bo na pewno nie człowiekiem.

Raczej czymś,

pomiędzy insektem a istotą z innego wymiaru.

 

Prześladująca mnie od początku życia, kreaturo.

 

Ty mnie nie kochasz, tylko obserwujesz, czekając na dogodny moment, czego?

 

Aby  zabrać? Dokąd?

 

Upiłem się. Lecz, cóż to za upicie,

kiedy nadal widzę i śnię.

 

Wiesz, upadłem kiedyś,

oślepiony słońcem,

na ulicy w Nowosybirsku.

 

Albo

w deszczu,

nie

pamiętam.

 

Pamiętam za to, że szumiało nade mną

rozłożyste drzewo, tak, jak tylko może szumieć wielkie  rozłożyste drzewo.

 

I kołysało, i pieściło liśćmi.

 

I szumiało

melancholią.

 

A ty, patrzyłaś na mnie,

schowana w jego ogromnym cieniu.

 

 

*

 

Walają się wokół jakieś truchła, zapomniane przez czas szkielety, które spróchniały, rozsypały się

w pył.

 

Jesteś tutaj?

Kto tu jest?

Ja jestem cały w swoim jestestwie.

 

Słyszę

czyjś

oddech.

 

Oddychające ściany

pęcznieją

zapadają się, i znowu…

 

Coś tutaj miało być, lecz rozpłynęło się w źrenicy pamięci.

Ale przetaczają się wciąż echa

zatrzaskiwanych i otwieranych drzwi bez klucza.

 

Ktoś miał przyjść.

Nie przyjdzie nikt…

 

W ogromnym przeciągu. W spiekocie bólu. W odmętach grobowej ciszy, w której słychać jedynie

szmer padającego deszczu.

 

Oblewa mnie mdławy blask sufitowej lampy, kiedy klęczę szepcząc do samego siebie. Kiedy łkam.

 

W drugim pokoju mrok opuszczenia.

Rozbestwiona śmierć .

 

Sine ciało mojej umarłej matki.

 

Matka wpatruje się w sufit

z wielkim zdziwieniem w oczach.

 

Jest już,

gdzieś,

nie wiadomo, gdzie.

 

Stare gazety wokół, fotografie w kolorze sepii. Szary pył…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-04-09)

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...