Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

   Przypłynąwszy Wołgą w okolice miasta, które Małgorzata chciała odwiedzić Jezus przetranslokował*  "Nautilusa" na powierzchnię rzeki Moskwy, zapewniając przez to swoim żonom i pozostałym współpodróżnikom niezapomniane wrażenia. Wyobraź sobie bowiem, drogi Czytelniku, statek podwodny płynący swobodnie  w powietrzu! Ta część rejsu - chociaż formalnie był to lot - trwała na tyle długo, by doznania były naprawdę wyjątkowe. Zarówno wskutek płynności lotu, jak i widoków. Obejmujących także przelatujące w pobliżu ptaki. 

   Krótko przed tym, nim wpłynęli do Moskwy - która w późniejszych wiekach miała w tak znacznym stopniu wpłynąć na losy świata - Jezus zebrał na pokładzie wszystkich towarzyszy podróży: swoje żony, profesora Aronnaxa, Conseila i Neda oraz legionistów. 

   - Nasze wejście do miasta zostanie natychmiast zauważone - rozpoczął. - A doskonale wiecie - tu spojrzał znacząco najpierw na harpunnika, a w chwilę później na żołnierzy - jak podchodzi się i traktuje coś, co dziwi. Co odstaje od uznanego za normalne. W tym ludzi. Dlatego wejdziemy doń niewidzialni dla mieszkańców, pozostając wszak widocznymi dla siebie. I oczywiście mogąc widzieć wszystko dookoła nas. Pamiętajcie, że mamy teraz rok tysiąc sto czterdziesty siódmy. Bądźcie więc gotowi, by zobaczyć ludzi żyjących w całkiem innej rzeczywistości niż ta, do której przywykliście. I którą w swoich czasach obserwowaliście wokół siebie. Chociaż jest prawdą - w perspektywie ciągu wcieleń to, iż żyjąc wiecznie, każdy czas możecie nazywać swoim. Nie tylko ten, w którym przeżywaliście tę lub tamtą inkarnację. 

   - Pamiętajcie też - zakończył WszystkoWiedzący - że nawet niewidzialni dla mieszkańców, zostaniecie zauważeni przez osoby wyższej świadomości. Kilka z nich nie tylko poczuje waszą energię, ale i będzie w stanie was zobaczyć. Ponieważ jednak zobaczą również mnie... 

   - Skojarzą nas tecum, z tobą? - najbardziej ciekawy wrażeń spośród legionistów odważył się zapytać.

   - Sic, tak. Dokładnie - odparł mu Jezus. - Odnośnie zaś do pozostałych - ciągnął - aby ustrzec się przed zobaczeniem i usłyszeniem, użyjemy pola ochronnego. Manewru - bądź sposobu, jak wolicie - który nasi towarzysze ze starożytnego Rzymu z pewnością skojarzą. Z odwiedzinami na statku kosmicznym naszych Starszych Sióstr i Braci - dodał wyjaśniająco, widząc pytającą minę Neda. 

   - Statku kosmicznym? - spytał harpunnik z niedowierzaniem. - Czyli co, latającym... tam? - uczynił gest w stronę nieba. 

   - W istnienie "Nautilusa" też początkowo nie wierzyłeś - upomniał go Conseil. 

   - Tak, to prawda - odpowiedział Ned - ale "Nautilus" to jednak co innego. Jest... był niewiarygodny. Ale zbudowanie statku poruszającego się w przestrzeni... międzyplanetarnej... - słowa przychodziły mu z trudem. 

   - Tu ne credis, nie wierzysz - odezwał się dziesiętnik. - Ego ne dubio, nie wątpię. Ale to prawda. Byłem i widziałem, moi towarzysze też. Zresztą czy Jemu - wskazał Jezusa - można nie wierzyć? 

   - A nawet jeśli można - uśmiechnął się Właśnie Wskazany - fakty cię przekonają. I to wkrótce. 

   - Skoro tak... - Ned wykonał przepraszający ruch, robiąc zarazem pełną powątpiewania minę.

 

                         X          X          X 

 

   Po wejściu do dwunastowiecznej Moskwy, Ruś zaczęła podobać się Małgorzacie jakby mniej. Błotniste uliczki, ciągnące się między w większości drewnianymi domami. Ludzie nie sprawiający bynajmniej wrażenia szczęśliwych i zadowolonych z życia. Wreszcie strażnicy, dający się widzieć zbyt często, a kojarzący się jej nieodparcie z milicjantami Moskwy dwudziestowiecznej. Nie zauważyła nawet, kiedy zapragnęła opuścić miasto, o którego zobaczeniu wcześniej tak bardzo marzyła. 

   - Mężu, moy dorogoy - zwróciła się do Jezusa - chciałabym opuścić to miasto, a właściwie jego zalążek - porównała w myślach obraz znanej jej Moskwy z tym, co właśnie oglądała. - Znacznie bardziej podobały mi się zieleń i spokój otaczających ją terenów... - wsparła uśmiechem żoniną prośbę. 

   - Wiedziałem, że tak będzie - mąż Małgorzaty uśmiechnął się również -  ale wytrzymaj, proszę. Zanim ją spełnię, mam propozycję, abyśmy spotkali się tutaj z ludźmi wyższej świadomości. W tym z księciem Jurijem Dołgorukim**. 

   - Dobrze, moy muzh, mój mężu - zgodziła się Małgorzata. Trochę zrezygnowana, a z drugiej strony ciesząc się na myśl o poznaniu kolejnej pozytywnej osoby. A powiedz mi: czy oprócz księcia będzie wiele tych osób? 

   - Jeszcze dwie - odparł Mąż Wszechczasów. - Przełożony miejscowego monasteru i mieszkająca na uboczu miasta jedna z miejscowych akuszerek, a jednocześnie zielarka i szamanka. 

   - Zielarka? Szamanka? - zainteresowała się Soa, uprzedzając reakcję Małgorzaty.

   - To moja niespodzianka dla Ciebie - Jezus uśmiechnął się tajemniczo do żony. Po czym, zobaczywszy myśli swojej padawanki, dodał zwracając się do niej:

   - Czy sądzisz, że w ciągu swoich wcieleń tylko ty jedna parałaś się zielarstwem?

Cdn.

 

* Polskiej tak zwanej kalki łacińskiego czasownika "translokować" ("transloco - ~locare - ~locavi - ~locatum"), oznaczającego przeniesienie w przestrzeni (dosłownie przemieszczenie) użył Andrzej Sapkowski w swojej trylogii o Reynevanie. Jako pasjonat języka łacińskiego i fan Mistrza Andrzeja pozwoliłem sobie na zapożyczenie. 

** Bycie księciem i wojownikiem w jednej osobie wydaje mi się absolutnie do pogodzenia z byciem osobą wyższej świadomości. Jednak jeśli ktoś ma inną w tej kwestii opinię, chętnie podyskutuję. Fotografia poniżej przedstawia, rzecz jasna, pomnik wspomnianego księcia: przy ulicy Twerskiej w Moskwie.

 

Fez - Marrakesz, 24 - 27.01.2023. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Corleone 11
Dodanie przypisów (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie polubisz mnie.  Bo ja lubię myśleć i rozwiązywać.  Planować i dociekać.  Od bezsensownej piłki,  wolę mecz curlingu czy snookera.  Partię zaciętego tenisa.  Nie polubisz mnie.  Bo ja lubię, skąpany w świeżej ciszy dzień. Samotny spacer,  wśród nagich, wichrowych szczytów. Odseparowanie od poznania ludzkiego myśli. Odpoczynek na leśnym zboczu  z widokiem na stada rozciągnięte,  wśród pastwisk.  Dorodne konie, jaki i kozy.  Nie patrz.  Nie dotykaj.  Nie krzywdź.  Ja się cofam i kurczę przed ludzkim dotykiem, jak listki bezbronnej mimozy.  Nie polubisz mnie. Bo ja obcuję ze starymi bóstwami i demonami Chodzę ścieżkami umarłych  poza ziemskimi eonami.  Dzięki składam Matce Mokoszy  a krew z mych ran spływa do ust,  śpiącego pod ziemią Welesa. Ty potrzebujesz oparcia w męskiej skale, której wichry i tajfuny losu nie straszne.  Na cóż Ci oblicze marsowe i milczenie złote, ociosanego surowo czasem okrutnym, porośniętego mchem i bluszczem dzikim, posągu o kamiennym spojrzeniu i sercu. Porzuconego na pastwę wściekłych biesów. Zimnego i na żale  i na płacze dźwiękochłonnego.  Dorosłem, by osiąść w swej oddalonej od blasków dusz samotni.  Przeczekam miłość i śmierć,  jak wiekuiste, wieczne dęby.  Nie ma na mój żywot kosy,  dość sprawnej i ostrej. Czemu tak patrzysz na mnie  góro śnieżna i samotna? Nie widziałaś nigdy duszy utraconej?  Ześlij lawinę.  Któż będzie szukał posągu  w przepaść strąconego.
    • @Berenika97 Twój wiersz dotyka cierpienia tak samo, jak czyni to Księga Hioba - od środka, przez mrok, przez pytanie „dlaczego?”, które brzmi w człowieku bardziej niż odpowiedzi. Ale warto pamiętać, że w samej historii Hioba to nie Bóg był sprawcą jego nieszczęść. To Szatan twierdził, że człowiek kocha Boga tylko wtedy, gdy wszystko mu sprzyja. Bóg jedynie dopuścił próbę - bo wierzył w serce Hioba bardziej, niż Szatan wierzył w ludzką słabość. Hiob nie wiedział, co dzieje się „za kulisami”. Nie znał przyczyny swojego bólu. A mimo to nie złorzeczył. Powiedział tylko: „Bóg dał - Bóg wziął.” Słowa, które rodzą się z pokory, a nie z oskarżenia. Dziś ludzie często widzą świat odwrotnie: gdy im się poszczęści  mówią o "diabelskie szczęście miałem" gdy ich spotka nieszczęście  mówią „kara Boska”. Szczęście przypisują złu, a ból - Bogu.   A przecież Księga Hioba jasno odsłania, jak niewłaściwa jest taka logika. I właśnie dlatego Twój wiersz tak dobrze koresponduje z tamtą opowieścią: wchodzi w tę samą przestrzeń pytań, w której człowiek próbuje uchwycić sens, którego nie widać - a jednak, mimo ciemności, nie wypuszcza z dłoni światła. Ojej, ale się rozgadałam, sorry.
    • @Laura Alszer   Lauro.   to jest cudny, sensoryczny wiersz.   wyraża intensywne wrażenie luksusu i blasku, które prowadzi do głębokiego, niemal kosmicznego przeżycia.   buduje napięcie od chłodnej, ekskluzywnej obserwacji do gorącej, spełnionej bliskości w ostatniej strofie.   bardzo, bardzo, bardzo..... podoba mi się .  
    • @Migrena Ano właśnie. Otóż to. Więc gardłujmy się lepiej dalej i pogarszajmy stosunki z naszymi sprzymierzeńcami. To nas od Rosji uratuje. No i zamiatajmy przy okazji wykroczenia naszych współbraci pod dywan. Brawo   A w wersji hard. Podczas wojny niejeden polski szubrawiec wzbogacił się na żydowskim nieszczęściu. Po wojnie Polacy sobie nawzajem uczynili piekło. A i dzisiaj w niektórych kręgach szerzy się antysemityzm a nawet faszyzm.     Mimo wszystko jest to piękny kraj i żyją w nim w większości wspaniali ludzie. Tylko że w innych krajach jest tak samo.
    • Twoja krew  Morze wspomnień    Twoje ciało  Zaproszenie do tańca    Twój ból  Tak szybko świta    Twój krzyk  Ulice nocą nigdy nie są puste    Bez ciebie...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...