Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

***
…Wyszła z domu…na deszcz…jak zwykle, inaczej niż wszyscy… podniosła ręce ku chmurom i obserwowała krople tuż na sekundę przed tym jak rozbijały się o jej czoło, policzki, ramiona…
…chmury…niebo - szarogranat o burzowym zabarwieniu…tajemnica…
jak zwykle chwilowy impuls zwyciężył, znów mu się poddała…zaczęła biec, tak zapamiętała w tym biegu do nikąd, że nie zauważyła jak jej sukienka rozdarła się o krzak czerwonej róży…róży, która zakwitnie niedługo, nie, jeszcze nie teraz…
w sumie ona była nawet jak i ta róża…zatrzymana na moment przed rozkwitem, trwająca w półstanie…
nie okłamujmy się to jej najbardziej odpowiadało…już nie-dziecko, już nie-ograniczana, jeszcze nie-dorosła…
rozpuściła włosy…opadły bezwładnie na ramiona…jak zawsze…nie ważne jak bardzo się starała, co robiła i ile wysiłku włożyła w ich ułożenie…zawsze opadały w bezwładny-uporządkowany - nieład…
znów to poczuła…ten trudno uchwytny nastrój oczekiwania…niebo…ziemia…drzewa…wszystko tkwiło w zawieszeniu…czekając…

***
…usłyszała śpiew…zamknęła oczy…nasłuchiwała…powoli sprzed jej oczu ciemność zaczęła się rozmywać…zastępować zaczęły ją skaliste góry, wzburzone fale rozbijające się o brzeg na miliony maleńkich istnień…konia z rozwianą grzywą…znów wrócił…biegł po porośniętej niewielką trawą równinie…wolny…uwiązany…zależny od ziemi, po której biegł…
deszcz przestał padać…melodia ucichła…powoli otworzyła oczy…
zaczęła kierować się w stronę domu…zamyślona zapomniała spojrzeć w niebo…nie dostrzegła tęczy…ale ona tam była…w końcu spojrzy w niebo…w końcu uśmiechnie się do tęczy…bo jak można inaczej?

***
ponownie spojrzała w gwiazdy…ach który to już raz?...gwiazdy mają moc…moc przyciągania…jakiś mistyczny czar, a może świadomość, że pamiętają one czasy nie-pamiętne…stateczność, wraz z księżycem usilna próba udowodnienie, że może nie wszystko przemija, lub przynajmniej nie przemija tak szybko…
poszła nad jezioro, gdzie indziej jak nie wśród niedbałego, ospałego plusku rozbijających się o brzeg fal rozmawiać z gwiazdami…tak by cię usłyszały?...trawa…hmm…była wilgotna…soczysta…

***
pisała…często nawet nie myśląc o znaczeniu napisanych przed sekundą słów…przychodziły…spływały na nią one szybciej niż zdołała się z nimi oswoić…do końca pojąć ich sens…może były to chwile podczas których do głosu dochodziło coś…nieobjęte ramionami świadomości…spoza jej ram wyzwolone…natchnienie uzależnia…

***
dlaczego wciąż żyła ledwie dotykając stopami ziemi…zatopiona w sobie, czując się jednocześnie kimś innym…sobą ( i ) …kimś tak beznadziejnie, przeciętnie niewielkim…dlaczego dla niej nic nie było proste?...rozdmuchiwała życie do wielkich słów… czynów…uczuć gdy często zostawało tak po prostu zwyczajne…
najlepiej zwalić wszystko na księżyc…to on tak na nią działał…przy jego świetle nawet ona zaczynała wierzyć…
na zawsze chyba podzielona na drobne cząstki poróżnione w odmiennym dążeniu…
…nie zatrać w sobie dziecka…

***
…śni… o niedługo podjętej podróży…pogładziła ręką świeżą, pokrytą rosą trawę…stała chwile w milczeniu…stapiając się z otulającą ją atmosferą tego miejsca…
mała rączka wsunęła się w jej dłoń…dziewczynka pociągnęła ja delikatnie w stronę niewyraźnie jaśniejącego na horyzoncie zamku…

***
…muzeum…stanęła przed obrazem…nie-obrazem…niedokończonym szkicem…zawsze stawała właśnie przed nim…bo po części z nim było jak z jej życiem…jeszcze niedookreślone…nie konkretne…jeszcze bez treści…ale pełne możliwości…każda sekunda mogła sprawić…uczynić z niego wszystko…
stając tu prawie każdego dnia oglądała przed sobą ten sam zarys innego obrazu…

***
…wzięła do ręki pędzel…emocje same zaczęły przepływać z granic jej wyobraźni, aż do czubeczków jej palców…po drodze tylko omijając świadomość…zgasło światło…nie było nocy, dnia…zostało nieuchwytne przeczucie…tysiące niezauważalnych impulsów układających się w coraz to nowe obrazy…błysk…sekunda…i pogrążały się w pustce zapomnienia…

***
wiał wiatr…fale uderzały o brzeg pieszcząc raz po raz jej stopy…a każde ich uderzenie przynosiło dreszcz…wiatr zrzucał jej włosy na twarz…przy okazji od niechcenia plącząc luźne fale lnianej sukienki…opuściła okulary na piasek…nagle mocniejszy podmuch wiatru jakby wyrwał ją ze snu…wstała…zaczęła iść…biec…przed siebie…od siebie…do siebie…płakała?...otarła w biegu łzy…
…wzeszło słońce…naiwnie wyciągnęła do niego ręce…zaczęła się śmiać…wypełniło ją to uczucie…niczym nie zmącona chwila radości istnienia w tej właśnie sekundzie…
zatańczyła na plaży…może odnalazła siebie?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • -szyfr duszy - mentalna gwiazda - pałeczka od Boga - słońce w ręce - skrzyżowanie światów - mgławice anielskie - wołanie Yeti
    • @Alicja_Wysocka Nie cierpię hałasu. Chętnie poupychałbym go do takich beczek, żeby wreszcie była cisza.
    • Szukałem, szukałem i znalazłem... :)   Dawno, dawno temu, kiedy byłem jeszcze piękny i młody i nie było jeszcze internetu, ołówkiem na karce papieru napisałem wiersz, któremu dałem tytuł:   Hymn Chwała głupocie   Wiersz nie był nigdzie publikowany, więc to będzie jego debiut :))   O! Głupoto! Tyś z cnót wszystkich pierwszą cnotą!   Tyś jest wielka, nieśmiertelna, Żarna czasu cię nie zetrą, Nie porośnie pleśni wełna, Bo ty próbę każdą przetrwasz.   Z tobą jaśniej, z tobą prościej, Z tobą żyje się beztrosko, Już niegroźna dziura w moście I niegroźny żaden łoskot.   Z tobą jasno, z tobą prosto, Z tobą żyje się beztrosko, Z tobą człowiek w oczach rośnie, Z tobą życie - sama rozkosz.   Z tobą jest weselej duszy, Gdy w niewiedzy dusza prószy, Z tobą się raduje serce, Bo ty słodzisz sercu wielce.   Ty pozwalasz brnąć na oślep W każde bagno, grzęzawicę, Nabić się na śmiechu odzczep I ze śmiechem iść przez życie.   Chłop czym głupszy, tym zuchwalszy, Głupi krzykacz jest głośniejszy, Żołnierz głupi - odważniejszy, Klaun czym głupszy, tym weselszy.   Wszystkim jakąś korzyść niesiesz, Rośnie krąg wyznawców twoich, Lecz... tę prośbę niech wiatr niesie, Omiń mnie i przyjaciół moich!     Pozdrawiam :)        

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Corleone 11 Dlaczego uważam, że dobrze się ta historia skończyła? On nie dość się starał, ona nie dość była zdecydowana... Widocznie nie byli sobie pisani.  Również pozdrówka 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Naram-sin fakt, zabawa :) Twoja interpretacja obok mojej intencji (ale nie naprzeciw :)). Rzeczywiście, można rozumieć jako nieodwracanie się do tych spraw/osób które wymieniłeś.  Mnie chodziło ogólnie o nieodwracanie się do przeszłości. Zaznaczam - nadmierne czepianie się tego co było, zarówno złego jak i dobrego - tzw.mielenie już zmielonego. Nie chcę przez to powiedzieć, że patrzenie wstecz jest w ogóle bez sensu bo jeśli służy wglądowi, zrozumieniu, wzrastaniu dobrych relacji itp. to jest to zasadne. Ale czasem przeszłość jest dla nas tylko balastem, ciężarem... Dzięki za wpis         @Waldemar_Talar_Talar :) dziękuję, również serdecznie pozdrawiam          @Rafael Marius ! :) Dzięki          @Dagna Myślisz, że człowiek z głęboką wiarą nie skupi się na teraźniejszości? Nie wiedziałam o tym znaczeniu 'kot' w języku niemieckim ... :) Przypuszczam, że chodzi o kota czarnego ;) To oczywiście przesąd, kocham wszystkie koty! bez względu na powierzchowność:) Pozdrówka i dzięki za podzielenie się opinią        @Deonix_ :) dziękuję       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...