Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Chwilowy brak rozsądku


Rekomendowane odpowiedzi

W korytarzu o białych ścianach

Ujrzałem Cię pierwszy raz

Gdy wchodziłaś do Nas

 

Dziwiłem się czemu Tam jestem

Jedyne co mnie trzymało

To muzyka ze słuchawek JBL

 

Diabła widziałem po drugie stronie

Własnego odbicia

Przesuwane łóżko z kąta na kąt

 

Patrzyli na mnie jak na wariata

Ja tylko chciałem odsunąć nieuniknione

Dualizm postaci

 

Czas wcześniej tańczyłem swój taniec

Widziałem ptaka nad wodą

Chciałem się kochać w trawie

 

W telewizji mówili moje nazwisko

Podsiadło był moim kumplem

A aktorka porno miała zaraz zapukać

 

Na balkonie poczułem koniec świata

I szepty z pokoju gościnnego

Tylko siwy staruszek był spokojny

 

Byłem Beksą i byłem Rojkiem

Byłem Kolumbem zdobywcą

Z grosza chciałem zrobić fortunę

 

Pamiętam też Twoje czarne okulary

Byłeś moim odbiciem

Mieliśmy problem z Kontaktem

 

Potem poznałem dwie piękne kobiety

Które rozwiązały mi sznurówki

Myślałem że jestem Bukowskim

 

Psychiatryki

Więzienia

I burdele

 

Koledzy z pracy śmiali się ze mnie

Truman Show w czystej postaci

Z kosza dobiegał smród kału

 

W klatce z maskami na Twarzach

W odosobnieniu

Czekałem

 

Spotkanemu motylowi

Puściłem piosenkę The Doors

I want to hear a scream of a butterfly

 

Skeleton Tree

widziałem na T-shircie

i słyszałem w uszach

 

Przez chwilę chciałem być magiem

Dostałem eteryczny pierścień

Hermetyzm i podróże astralne

 

Słuchałem nawet rapu

Rosyjska broń

Jeden z etapów Dantego

 

Pewnie pamiętasz tego świra

Którego goniły psy

Ziomek od koszykówki

 

Jezusa Chrystusa i jego ciało

Przyjąłem po pogawędce

Z przyjaciółką w białym kołnierzyku

 

I te zajęcia muzyczne

Medytacje Turnau’a

Naprawdę nie dzieję się nic

 

I ten koleś od zabaw

Chciałem być jego przyjacielem

Ale nie dostałem takiej okazji

 

Gdy pierwszy raz wyszedłem

Chodziłem boso po trawie

Poznawałem krzewy

 

Widziałem obraz

Kubrickowego monolitu

I cieszących się małp

 

Gdybym tylko mógł przypomnieć sobie

Opis

Zdobyłbym klucz tego świata

 

Wtedy byłaś dla mnie

Niepoznanym

Niespodzianką

 

Pojawiłaś się jak muza

Z tym Swoim obrazem

Poczułem jedność

 

Cieszę się, że mieliśmy chwilę

Razem na łóżku wymieniliśmy parę zdań

Byłaś taka niewinna

 

Ale teraz

Skończyła się dla nas muzyka

Tak jak skończył się pewien etap

 

Próbuję odnaleźć się

Krąże po planetach

Where is my mind

 

I tak jak ona

Kiedy lizałem jej majteczki

Była wniebowzięta

 

Mam nadzieję, że pamiętasz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka momentów mnie niesamowicie zachwyciło, jednak końcówka średnio mi się podoba. Długość mi nie przeszkadza, bo jest płynny w czytaniu, a w tym skakaniu po tematach widzę jakiś urok

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ogółem bardzo piękny!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno

      Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno

      Potencjał swój pełny odkryłem 

      Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem 

      Konsekwencje może i będą duże, 

      Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze?

      W domku opuszczonym się zaszyję 

      I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.

       

                                *********

       

      Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim

      Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki

      Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili

      Często mnie do czerwoności bili

      Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść 

      Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.

       

      Rówieśnicy wcale lepsi nie byli,

      Do różnych czynów się odważyli,

      Nigdzie bezpiecznie się nie czułem,

      Dla nauczycieli byłem chyba duchem,

      Prośby i skargi moje zostały zignorowane,

      Mieli na mnie totalnie wyjebane,

      I co, czy jakoś na to zareagowałem?

      Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.

       

      Lata mijały, a ja wciąż taki sam

      Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam 

      W świat dorosłych wdrążyć się chciałem 

      Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem 

      Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć 

      Myśli złych natłok na bok zepchnąć.

       

      W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili,

      Jedynie sprzątania i mycia nauczyli

      Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem 

      Chyba to nie dla mnie - pomyślałem 

      Szkoda jednak tak szybko było się poddać, 

      W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.

       

      Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd 

      Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd

      Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni

      Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli

      Bez wahania szefa mojego zastrzelili,

      Resztę pracowników śmiertelnie pobili

      Ja ukryłem się w jednej z szafek

      Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.

       

      Moje najgorsze obawy się spełniły 

      Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły 

      Drzwiczki raptownie otworzyli

      Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli

      Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem 

      Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...

       

      Ocknąłem się po dłuższym czasie,

      Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie 

      Otumaniony przez chwilę byłem 

      Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem.

      Głowa mnie bolała jak cholera 

      Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda

      W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, 

      Ale los najwyraźniej inne plany miał. 

       

      Udało mi się w końcu wstać 

      Trochę ciężko mi było równowagę złapać 

      Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie 

      Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie 

      Po chwili ruszyłem przed siebie

      Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie

      Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali

      Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...

       

      Nie miałem pojęcia jak zareagować 

      Tak szczerze, to chciało mi śmiać,

      Widok tych wszystkich trupów 

      Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, 

      Przecież ten jeden gość pod wpływem 

      Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem 

      A teraz leżał na ziemi martwy

      I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. 

       

      Od tego momentu inaczej się czuję, 

      Morderstwami się strasznie lubuję, 

      Nikomu tego nie mówiłem,

      W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,  

      Dziwną przyjemność mi to sprawiło

      I to uczucie w pamięci utkwiło,

      Zabrzmi to wręcz niepokojąco 

      Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. 

       

      Rodzice całe życie mnie bili,

      Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili,

      W własnym domu bezpiecznie się nie czułem 

      Z lękami się codziennie budziłem 

      Siniaki miałem praktycznie na całym ciele,

      Tego całego gówna było jeszcze wiele, 

      Ale powiedziałem temu dość,

      Niech sprawiedliwości stanie się zadość!

       

      Obudziło się we mnie dzikie zwierzę,

      A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, 

      Matka i ojciec 

       

       

       

       

       

      Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...