Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 77


Rekomendowane odpowiedzi

                                                             - dla Belli 

 

   - Oczywiście, że się znacie - zaśmiał się Jezus. - Jak widać. Jak właśnie zobaczyłeś i jeszcze bardziej poczułeś. To długa historia, ponieważ, ogólnie rzecz biorąc, obejmuje okres blisko pięciuset lat, z czego przeżytych przez was razem - kilkudziesięciu.  Meu com voce, moja z tobą, jak wiesz - tu Jezus zwrócił się do kobiety - jest znacznie dłuższa. (Przysłuchująca się uważnie Soa zrobiła w tym momencie przysłowiowe wielkie oczy.)

   - Obie są  fascynujące - kontynuował Jezus. - Gostaria de ouvir tambem, czy też zechcesz posłuchać? * - zapytał ją w jej ojczystym języku. Przytaknęła w odpowiedzi, uśmiechając się tym z wdziękiem. Przyjaciółka Mila po raz kolejny zatrzymała uwagę na naturalności i szczerości tego uśmiechu. - Musi być osobą bardzo pozytywną, tak jak czuję - pomyślała. 

   - Wasza wspólna historia zaczęła się w połowie szesnastego wieku w Ameryce Południowej na terenie obecnej Brazylii. Byłeś jednym z pierwszych właścicieli tamtejszych capitanias ** , przybyłych z Europy, a Maria miejscową kobietą. Ożeniłeś się z nią - co prawda za jej zgodą - co było jednym z nielicznych przebłysków twojej pozytywności, a raczej powolnego stawania się pozytywnym. Jednak przeważnie źle ją traktowałeś, co stanowi częściowy powód, że w przyszłości będzie tym, kim będzie. Będąc osobą lepszą od ówczesnego ciebie, wybaczała ci i wybaczała wciąż na nowo. Ale uraza w niej rosła, dlatego po raz drugi spotkałeś ją dopiero na początku zeszłego stulecia. - Tu Jezus powtórzył swoje słowa po portugalsku dla nowo przybyłej. Pokiwała głową. Mil, tknięty duchowym wrażeniem zdecydował się przerwać wypowiedź.

   - Mistrzu - zaczął zadawać pytanie - czy Maria ma świadomość wydarzeń z poprzednich wcieleń? Odniosłem wrażenie, że dokładnie wie, o czym opowiadasz. Czuję jej myśli: większość radosnych, tylko niektóre pełne smutku, a jednak spokojne...

   - Dobrze czujesz, mój padawanie - odparł mu Jezus. - W obecnym wcieleniu, w którym ją właśnie widzisz, otwarłszy podświadomość, przepracowała wszystkie swoje lęki i ból. Tak psychiczny, jak duchowy, z przeżytych inkarnacji. Dlatego poczułeś to, co poczułeś. I dlatego jej obecne życie toczy się tak, a nie inaczej: przez ciąg takich decyzji, jakie podjęła.  Dlatego też, przez kilka ładnych lat zajmowała się tym, czym się zajmowała. Jest osobą wysokoenergetyczną, i to bardziej od ciebie. Mało tego: jest już nie całkiem człowiekiem. Wróćmy jednak do opowiadania.

   - Spotkałeś ją ponownie na początku lat dwudziestych poprzedniego wieku - Jezus sprecyzował wyjaśnienia, podejmując opowieść. - Po odzyskaniu niepodległości przez waszą ojczyznę, twoja rodzice, wróciwszy z carskiej Rosji, wraz z tobą wyemigrowali do Brazylii, zachęceni namowami przedstawiciela Ligi Morskiej i Kolonialnej *** . Marzyło im się, co najzupełniej zrozumiałe, lepsze życie w kraju o ciepłym klimacie. Tam osiedlili się w małej posiadłości w miejscowym stanie Parana, zajmując się uprawą własnej ziemi. Tam dorastałeś. Ona zaś, córka właścicieli sąsiedniej plantacji, dorastała wraz z tobą: ta sama szkoła, wzajemne odwiedziny. I tak poznaliście się po raz drugi i po raz drugi zakochaliście się w sobie. Jak to w życiu - zakończył Jezus potoczną sentencją tę część opowieści.

   - Później, też jak to w życiu, był ślub i wasze wspólne życie zaczęło się po raz drugi - podjął Jezus. - Połączyliście w jedną posiadłości waszych rodziców i zarządzaliście nimi, żyjąc szczęśliwie i w spokoju. Do czasu, aż wybuchła wojna. Wtedy nakłoniłeś ją do powrotu do Europy, uparłszy się, że chcesz walczyć z Niemcami. Miała inne zdanie, z miłości bała się o ciebie. Ale wtedy przestałeś słuchać: jej uczuć i głosu rozsądku, bo zamarzyła ci romantycznie wojaczka. I przywiązanie do źle rządzonej ojczyzny, chociaż ledwie ją pamiętałeś z dzieciństwa. I, co o wiele ważniejsze: chociaż wasza wspólna ojczyzna była tam: w Brazylii.  

   - Posłuchała cię wbrew sobie i pojechała z tobą: najpierw do Francji, a po jej przegranej z Niemcami - do Anglii. Zostałeś komandosem, a twoje życie skończyło się tak, jak widziała w sennych wizjach, bo już wtedy, chociaż tak tego nie nazywała, pracowała z własną energią, wyprzedzając cię. I to bardzo. Długo nie mogła ci wybaczyć, że jej nie posłuchałeś. I sobie, że posłuchała ciebie. To kolejny powód, dla którego podjęła się takiej, a nie innej pracy: duchowe poczucie niechęci do mężczyzn, wciąż walczące z jej pozytywnością.

   - Po twojej śmierci - Jezus kontynuował opowiadanie, znów powiedziawszy Marii po portugalsku to, co wcześniej Milowi po polsku - wróciła do Brazylii. - Tam umarła, świadomie i dobrowolnie wyłączając swój organizm, by połączyć się z tobą i być razem w innym wymiarze. I zostawiając waszym rodzicom na powrót plantację. Na Ziemię wróciła, jak już wiesz, nieco ponad dwadzieścia lat po tobie. To taki drobny duchowy prztyczek w nos: celowo wybrała nie twój, a sąsiedni znak zodiaku - tu Jezus uśmiechnął się lekko do Marii. Odwzajemniła uśmiech, równie z wdziękiem i naturalnie, jak poprzednio.

   - Czasem źle się kończy - dodał sentencjonalnie - nie słuchanie kobiety.

   - A te dwadzieścia lat? - zapytał Mil, spoglądając na kobietę z leciutką nutą logicznie bezsensownego żalu. Odwzajemniła spojrzenie od razu, czytając jego myśli i uczucia. Było smutne, chociaż po chwili uśmiech wrócił na jej usta i do pełnych ciepła brązowych oczu.

   - Ja era tempo para voce tornar-se mais inteligente, to był czas dla ciebie, żeby stać się mądrzejszym. I żeby poszerzać świadomość. Również po to, by zaakceptować mnie taką, jaką jestem. Com meu passado, z moją przeszłością - odpowiedziała mu. - Żebyś, gdy zdecyduję się spotkać z tobą i znów być, słuchał mnie i myślał o nas. W kategorii "my", a nie "ty". Jeśli w ogóle się na to zdecyduję. Bo, jak wiesz, jesteś daleko w tyle. Robisz postępy, przyznaję, owszem - na ślicznej buzi Marii pojawił się kolejny, pełen miłości uśmiech. - Ale wciąż nie jesteś takim, jakim cię potrzebuję. Jezus przetłumaczył jej słowa. 

   - Oj... - zasmucił się Mil, a uśmiech znikł z jego twarzy w okamgnieniu. - Kiedy więc cię spotkam... tak na dłużej?

   - Ah, ci mężczyźni - żachnęła się lekko w odpowiedzi, niczym Ronda Rousey w trzeciej odsłonie "Niezniszczalnych" **** ,   - Przecież właśnie mnie spotkałeś i rozmawiamy. Już ci się marzy ślub ze mną i seks. To drugie nawet bez ślubu. Chachacha! - zaśmiała się dźwięcznie, składając dłonie. - Mówiłam - śmiała się dalej. -  Mężczyzni!

   - Madame, kiedy? - Mil zdecydował się po męsku nie odpuszczać. - To naturalne, że mi się to marzy. Przecież wiesz. Szczególnie po tym, co o tobie usłyszałem.     

   - I to prawda, patrząc z drugiej strony - przyznała z kolejnym olśniewającym uśmiechem. - Chyba zasługujesz na więcej szans, niż początkowo myślałam. - Przymknęła oczy na dłuższą chwilę. Mil czuł, jak jej idące w parze z uczuciami myśli przeglądają jego serce i umysł.

   - Nie jest z tobą tak źle - uśmiechnęła się radośnie. - Rokujesz dobrze i podoba mi się to, co zobaczyłam. Nawet bardzo. Ale na drodze duchowego rozwoju powinieneś być już dalej. Staraj się, staraj. A może wkrótce... - podeszła doń, ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała namiętnie.

   - Aheu nao posso resistir, nie mogę się oprzeć - zamruczała sama do siebie i całując Mila ponownie. - Staraj się, mój slodki - powtórzyła. - Napisz do mnie. Pokaż bardziej, że ci zależy. Zrób więcej wrażenia. Oddziałaj na emocje. Zachęć. Wtedy zobaczymy. 

   - Oh... - złożyła na jego ustach jeszcze jeden pocałunek. - Całować w każdym razie umiesz. To dobrze. 

   - Jesus - zwróciła się Doń bezpośrednio. - Voce pode continuar a historia, czy możesz kontynuować opowieść? 

Cdn. 

 

* Od początku XVI wieku obszar obecnej Brazylii był kolonią portugalską, stąd dla pochodzącej stamtąd Marii tenże właśnie język, a nie hiszpański - jest ojczystym. 

** Kapitanie były nadaniami ziemskimi, udzielanymi szlachcie za zasługi przez króla Portugalii. Czytelników ciekawych historii Brazylii zachęcam do skorzystania z wyszukiwarki. 

*** W międzywojennej Polsce organizacja o tej nazwie rzeczywiście istniała. Po informacje o jej celach i historii ponownie zachęcam do poszperania wiadomo gdzie.

**** Lubiący Rondę Rousey z pewnością kojarzą właściwą scenę w "Niezniszczalnych 3" (2014).  

 

Voorhout, 03.12.2022

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Corleone 11
usunięcie powtórzenia (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Ago

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

, serdeczne podziękowania za wizytę. Miło mi, że zajrzałaś i przeczytałaś . 

   Wiesławie , serdecznie Cię pozdrawiam. Cieszę się z kolejnych odwiedzin i z Twojego czytelniczego zadowolenia . 

   Kwintesencjo, dzięki Ci wielce za wizytę i czytanie. Zapraszam do zapoznania się z poprzednimi . Serdeczne pozdrowienia. 

   

   Moi Drodzy, to radość Was gościć . 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...