Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Leszczym dobre, życiowe...

 

czyste wyrachowanie

całą prawda o życiu, które bają nie jest

poszukiwania drugiej połówki nie są łatwe

fascynacja, bujanie w obłokach -  to cecha ludzi młodych, niedojrzałych

zakochanie - tak, ale na krótko i dla młodych

a potem: analiza życiorysu, potencjału, finanse

i:

albo się nadaje

albo nie

 

 

 

 

Opublikowano

@Cor-et-anima

moim zdaniem drugiej połówki się nie szuka, ona przychodzi, wtedy trzeba ją zaakceptować i się ze swoim wyborem pogodzić 

cechą ludzi młodych jest wiara w możliwość stałej zmiany 

zamiast naprawiać i pracować nad czymś, prościej jest złapać coś nowego 

prościej na pierwszy rzut oka

 

P.S. Jestem młoda 

 

Opublikowano

@Leszczym czy zarys, czy wspomnienia, nie ważne jaka poleci ściema 

moja głowa jest wysoko w chmurach, już wyżej nie potrafię 

Jasne! Jak ktoś chce stanowczo innego kogoś, to nie ma co. Ale przykre jest to, jak dużo warunków ludzie stawiają, żeby dopuścić kogoś bliżej siebie. Prawie tak, jakby każdy był w wyszukiwarce zalando, o określonych filtrach. 

 

 

 

Opublikowano

Nie lubię takich zakończeń

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Może jednak, by się dogadali?

Bez chemii ciężko, ale czasami bardziej pożądany jest zdrowy rozsądek, niż błyski sztucznego ognia, który za chwilę zgaśnie.

 

Pozdrawiam serdecznie @Leszczym 

i uważaj na tych portalach randkowych

 

Opublikowano

@sysy

"moim zdaniem drugiej połówki się nie szuka, ona przychodzi, wtedy trzeba ją zaakceptować i się ze swoim wyborem pogodzić "

ale żeby przyszła, trzeba jej w tym pomóc :)

ale się zaakceptuje i pogodzi, albo życie w pewnym momencie zweryfikuje wybór

 

"cechą ludzi młodych jest wiara w możliwość stałej zmiany 

zamiast naprawiać i pracować nad czymś, prościej jest złapać coś nowego 

prościej na pierwszy rzut oka"

 

niestety to cecha obecnych czasów i młodego pokolenia - 

 - po najmniejszej linii oporu . A to -  z dobrobytu.

 

 

@Leszczym

"Człowiek, zwłaszcza młodszy jest elastyczny i może się trochę dostosować. Ale jak ktoś chce innego kogoś no to raczej chyba trzeba sobie darować ;)) "

Więc albo zmieni swoje kryteria, albo będzie musiał poszukać trochę dłużej. A tu ryzyko: znajdzie, albo nie.

Inne kryteria mają kobiety a inne mężczyźni. Inne są wtedy, gdy szuka się na chwilę, inne - gdy chce się znaleźć partnera na całe życie.

Opublikowano

@Leszczym "Czasem człowiek sam chętnie wpakowałby się w jakieś romantyczne tarapaty"

jeśli nie masz nic do stracenia, to czemu nie :)

tylko kask na głowę i pancerz na klatę :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...