Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Otwieram drzwi – kolejne korytarze, odgałęzienia, odnogi podziemnego krwiobiegu. Niezliczone pomieszczenia. Porzucone w nieładzie sprzęty. Pokryte szarym pyłem, pleśnią rdzą… Plątanina kabli, rur, składowiska pogiętych blach… Dusi mnie mroczność podstępnej nocy, która snuje się po tym labiryncie nieskończoności. Wpełzam. Wypełzam. Przeciskam się przez ciasne szpary, raniąc sobie do krwi brzuch, plecy, ramiona, pośladki… Gdzieś tutaj gnijące pozostałości, resztki. Woń zgnilizny miesza się ze stęchlizną zawilgotniałych piwnic. Stojące jedne na drugich stare telewizory z popękanymi kineskopami w ogromnych, pokrytych tłustymi plamami obudowach, smukłe radiole, głośniki… Pod gołymi stopami opiłki żelaza, chrzęst potłuczonego szkła, ostrego gruzu… Skrzypienie podłogowych, pełnych sęków desek… 

Martwe laboratorium. Eksperymenty biologiczne, mutacje. Wyrastające z sufitu i ścian, nowotworowe guzy, niczym czarne, ohydne grzyby, które naciekają wszystko w tej udręce nienasyconej śmierci. W dławiącym smrodzie trupiego rozkładu z domieszką chemicznych odczynników idę. Wlokę swoje nędzne, ropiejące ciało. Dokąd? Donikąd. W ciemnych wnękach, załomach rozwierają się szeroko z mlaśnięciem półsenne szkarady, ociekające cuchnącym szlamem wnętrza pełne złogów i flegmy. Nie ma jednego wolnego miejsca. Wszystko zapchane. Zapraszają ochoczo do środka, oferując raj nie z tej ziemi. Nieskończoną miłość.

 

Przede mną jakieś progi, piwnice, schody… Ktoś z nich schodzi wśród wiwatów i oklasków. Wśród fanfar… Kto taki? Nie wiem, ale znowu się chwieje. Ręce rozpościera, gdzieś w połowie drogi, bez powietrza, w ciemności, ale z nagłym błyskiem spojrzenia. Jakby to była jakaś totalna wizja ujęta w rytuale okina-hōnō, w japońskim teatrze Nō albo Kabuki. Z pełną gamą psychicznych przeżyć człowieka. Pod moimi stopami plączą się zleżałe taśmy z czarno-białymi filmami Kurosawy, zakurzone tomy w płóciennych oprawach Strindberga, Faulknera…

 

*

 

Wstaję wolno, bowiem leżałem nie wiadomo jak długo. Wokół mnie jakieś zjawy, nieokreślone gesty, znaki i symbole… Drewniana ławka, alejka. Daleki szmer płynącego strumienia. W uszach piskliwy szum. Omiata mnie oddech ciepłej nocy. Powolny i tkliwy, i jakiś melancholijny wyrzut sumienia sennego omamu. Przez park zamglony, jesienny idę. W  żółtawym świetle latarni. Na moich skroniach wiotkie gałęzie płaczącej wierzby. Gładzą mnie resztkami pożółkłych, wilgotnych liści…

Gdzieś tam twarz mojej umarłej matki. Zaczajona i smutna. Towarzyszy mi w tym powolnym chodzie znikąd, donikąd. W coraz zimniejsze obszary bezgranicznej pustki. Idziemy razem w swoistym, milczącym spacerze. Opieram się o drzewa. Obejmuję je i głaszczę… Coś przeminęło, zamajaczyło w oddaleniu. Nastąpił tu niezrozumiały upływ substancji czasu, jak we śnie. Nikogo tu nie ma. Rozglądam się w tej przepaści cichej, wsłuchany w szept, który idzie poprzez chropowatą korę, ceglany, omszony mur… Idę i ja, trapiony gorączką opuszczenia.

 

Nazwij mnie, melancholio. Wypowiedz wreszcie moje imię. Miękki dywan ze zwiędniętych, opadłych liści tłumi moje kroki. Przykleja się, wilgotny, do podeszew… Aleja. Ławki. Zarysy nagich, rozcapierzonych gałęzi, podwójnych, potrójnych pni. Oplecionych sobą w szarości mroku. Niekończący się mur… Noc…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-11-02)

 

 

 

 

 

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Stracony jeżeli masz potrzebę pisania pisz  to bez dwóch zdań. To były inne czasy choć przecież jesteśmy cząstką przeszłości....''gdybym tak mogła w kościach kreta  odnależć swoje DNA''....gdzieś mam wiersz o takich też rozważaniach....wszystko jest po coś i wszystko było pamiętaj;skamieniał słowik ..umarło drzewo...TERAŻNIEJSZOŚĆ TRWA....a pióra gubią ptaki jakby się złamało Twoje. .....Znajdziesz...życzę owocnej pracy. @Bożena De-Tre tylko ten Stracony mnie zastanawia...tak bez wartościowania ''co życiem a co stratą jest..........skoro można''umrzeć za życia nie żyjąc wcale.....dzięki za podzielenie się historią jak z filmu.
    • W Częstochowie diabeł się chowie   Każdego swym bratem zowie   Tam każdy się z nim wita, z każdym jest pełna kiwta   Tam Gwiazda Jutrzenki świta   Bywają i nieposłuszni co przed jego krzyżem nie klękają i czarnego boga się nie lękają   O czarnych skrzydłach duch jego, twierdzi, że nie uczynił nic złego lecz nikt nie rozumie słów jego   Nosi nocami ornamenty jasne, bowiem świątynia Jego zawsze ciemna, a temperatura i wilgotność śródziemna,   Wiersze pisze o miłości, gdy fakty przypominają mdłości   Nie ma w Nim złości, Nie ma podłości,   Uśmiecha się na ulicy,  mówi o sakramentach z mównicy   Na ołtarzu jego martwe bestie lecz któż by tu chciał poruszać gorsze kwestie   On dosłownie i w przenośni  rozumie doskonale w szczęściu i radości żyje wspaniale   Kocha starszych Kocha dzieci, Bez min strasznych Zbiera śmieci   Dla dobra ogółu poświęca się codziennie wykonując czynności przyziemne   Z ambony mrocznej bowiem krzyczy i ryczy: "dajcie spokój pospólstwu, niech się ksiądz wybyczy, zmęczony on i zadręczony"   Jego słowa stoją, Jego uszy sterczą,   a myśl wędruje między gapiami   Co chwilę rodzi dusze nowe co chwila łamie sobie głowę "co z tymi barankami zrobię, chyba wezmę garść soli i połknę, poświęcę się twórczości"   ... bo to przecież pisze On, jak mówiłem - bez złości.   Bez zazdrości, bez miłości, w czystej - niebiosom - ufności.  
    • już sierpień niestety spoziera zza rogu i jesień w promocji nam niesie ja nie dam się nabrać na takie numery przeczekam w kurorcie Las Palmas      
    • @piąteprzezdziesiąte dzięki również pozdrawiam  @Marek.zak1 jak każdy nałóg  Pozdrawiam również 
    • @Nela Myślę nad tym wierszem. Taką "córeczką" była kiedyś moja Mama. Jej ojciec po powrocie z wojny pił i traktował dzieci jak niewolników z przemocą włącznie. Jej matka odkąd moja Mama skończyła lat 9 traktowała córkę jak służącą w gospodarstwie rolnym ( np. ze złości spaliła jej lalkę, którą sama sobie uszyła), o posłaniu do szkoły nie było mowy. Jakie piętno do odcisnęło? Miałem najwspanialszą, mądrą życiowo, kochającą Mamę na świecie. Do końca swoich dni była dla mnie prawdziwym przyjacielem. zawsze cierpliwa, nigdy nie czyniła mi wyrzutów, nie miała pretensji. Tak wzrasta Człowiek, czego i tej dziewczynce z wiersza z całego serca życzę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...