Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane

Nie ma edycji historii do wyświetlenia lub ten wpis był edytowany przez moderatora.



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Omagamoga   z całą pewnością będzie też ciekawy:)
    • @Wiechu J. K. Kot na myszy patrzy z godnością, pies na kota — z cierpliwością, a człowiek? Ten to dopiero drapieżnik — poluje na sens życia, choć często łapie… depresję. Węże i mangusty to przynajmniej wiedzą, kto tu kogo zjada. Człowiek czasem sam się zjada — nerwami, a potem dziwi się, że mu ciężko na żołądku.
    • Było to w czasach mrocznych, gdy ziemia pruska spływała krwią, a żelazne hufce Zakonu dzień po dniu wdzierały się w serce puszczy, niosąc pożogę grodom Natangów. Wówczas to, niczym dąb pośród wiatrołomów, wyrósł wśród swego ludu wódz potężny o imieniu Herkus Monte. Sława jego niosła się pośród borów szybciej niż grom, wlewając otuchę w serca, w których wiara już dogasała. Lecz zanim Herkus stał się postrachem Krzyżaków, został jako dziecko porwany z ojcowizny i zabrany przez rycerzy zakonnych w dalekie strony, aż do Magdeburga. Tam, w murach chrześcijańskiego miasta, karmiono go obcą mową i kazano czcić obce bóstwo. Został ochrzczony, a nowym imieniem Henryk chciano wymazać z jego duszy pamięć o pruskich korzeniach. Wśród Niemców znalazł się rycerz możny i szlachetny, zwany Hirschhals, który na małego zakładnika nie patrzył z pogardą, lecz z ojcowską dobrocią. A gdy pewnego dnia młody Monte tonął w nurtach rzeki Łaby, to właśnie dłoń Hirschhalsa wydarła go rzece. Mijały lata, a koło fortuny toczyło się nieubłaganie. Monte wrócił wreszcie do swoich, do Prus, gdzie zastał braci gotujących się do wielkiego buntu. Choć wychowany w cieniu krzyża, serce miał wciąż dzikie i wolne. Stanął na czele Natangów, a że znał rzemiosło wojenne swych wrogów, wiódł lud swój od zwycięstwa do zwycięstwa. Aż nadszedł dzień sądu na polach pod Pokarben. Starły się wojska Zakonu z pruskimi plemionami. Obrońcy swojej ziemi triumfowali, a wielu braci zakonnych wzięto w pęta niewoli. I zrządzeniem losu, którego ścieżki dla śmiertelnych są zakryte, pośród jeńców rozpoznano samego Hirschhalsa z Magdeburga. Zgodnie z prastarym prawem przodków, jeńcy musieli ciągnąć losy, by bogowie wskazali, czyją chcą krew. I stało się tak, że pierwszy los padł na Hirschhalsa. Stanął rycerz przed wodzem Prusów, a w spojrzeniach ich odżyła dawna przyjaźń i pamięć o wodach Łaby. Hirschhals, widząc śmierć w oczach, błagał o litość. Herkus zaś, pomny długu wdzięczności za ocalone niegdyś życie, wbrew zwyczajom nakazał losowanie powtórzyć. Złowrogi szmer przebiegł przez tłum Natangów, gdyż gniewali się na wodza, że święte prawa nagina. Lecz rzucono losy po raz wtóry. I znów bogowie wskazali na Hirschhalsa. Rozdarty bólem Monte, ważąc na szali przyjaźń i wolę swego ludu, krzyknął, by ciągnąć po raz trzeci, ostatni. Lecz przeznaczenia oszukać nie można – i trzeci los, ciężki jak wyrok, przypadł rycerzowi. Wówczas Hirschhals, widząc udrękę w oczach przyjaciela, wyprostował się dumnie i zawołał głosem, co echem poniósł się po lesie: — Dzięki ci składam, Henryku! Lecz widzę, że sam Bóg Najwyższy przeznaczył mi dziś umrzeć. Nie będę się więcej opierał Jego woli. Dobrowolnie oddaję się w ofierze! I tak rycerz zakonny, pełnym rynsztunku, dosiadłszy swego rumaka, wstąpił w ogień stosu ofiarnego. A Herkus Monte stał i patrzył, jak płomienie trawią tego, który niegdyś wyrwał go z objęć śmierci. I wiedział wódz potężny, że tego dnia, choć bitwę wygrał, utracił coś cenniejszego niż złoto – utracił cząstkę własnej duszy. Powiada się, że od tamtej pory, gdy noc jest bezgwiezdna, a wiatr szeleści w koronach starych dębów, wędrowcy słyszą pod Pokarben dziwne głosy. To duch Hirschhalsa i cienie dawnych wojów snują się po polach, przypominając światu o czasach, gdy honor i przyjaźń ważyły więcej niż samo życie.
    • @Migrena rzeczywiście , pewnie mi podszeptał .   nastepny wiersz bedzie o wodzie .
    • @Simon Tracy To niezwykle mroczny tekst z klaustrofobiczną atmosferą. Można naprawdę poczuć się uwięzionym w tych podziemnych korytarzach razem z narratorem. Pewnie połączyłeś mitologię Lovecrafta (Cthulhu, Yuggoth, Nyarlathotep) z własnymi wizjami. Nie znam tej mitologii, ale dzięki narracji pierwszoosobowej udało Ci się wzbudzić poczucie zagrożenia . Ciekawie opisujesz to  stopniowe pogrążania się w szaleństwie. To raczej nie moja bajka, ale Twój tekst jednak przyciąga. Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...