Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Przechodzę przez nieskończoność… Przechodzę przez wrota ukryte w korytarzu cieni. W cienistej powłoce okalającej czas. Charles Baudelaire uśmiecha się do mnie ledwie zauważalnie, ale dobre i to. Być może przekroczyłem, według niego, jakąś kolejną granicę? Osiągnąłem jako taki progres? Widać, niewielki to postęp, skoro oparty nonszalancko o kamienną płytę swojego nagrobka, zaciąga się z lubością w błękitnawym obłoku papierosowego dymu.  Marząc zapewne o swoich sztucznych rajach, czy paryskim splinie, wypuszcza kolejne kłęby, które rozwiewa powoli ciepły jesienny wiatr, akompaniując sobie na srebrnych strunach babiego lata.

 

W jakimś innym widzeniu, zapewne obcym, odcinającym się swoją barwą i odcieniem tła biegnące przez sawannę antylopy przeginają swoje smukłe szyje w huku wodospadu, ginąc gdzieś w kolczastym buszu spowitym mgłą rozprysłej wody… I słyszę tętent kopyt na cienistych zboczach, szmer osuwających kamieni… W rozgwarze ptaków przesiąkniętych wilgocią spadających kaskad. Akacje, baobaby zmieniają swoje kształty w falujących strugach powietrza, w palącym słońcu. W głębokim niebie flotylla obłoków i biała smuga po odrzutowcu, który zdążył już zniknąć w powolnym prologu pędu i cichych pomrukach silników.

 

Skąd ten nagły przebłysk idący od okna? To sen przepadł w otchłani rozpędzonej perliście rzeki czasu. Spoglądam na ścianę pokoju, na świetlisty prostokąt słońca, który przesuwa się powoli z każdym tyknięciem stojącego w kącie zegara…

Lezę na łóżku z rękami pod głową, słysząc jeszcze szelest traw bliski. Odurzony dmuchawcami, gdzieś na rozkwieconej łące, lecz takiej odrealnionej. Niczyjej. I błądzę wciąż bez ciebie w pustce zapomnienia, w ogromnej scenerii nieskończonego lata. I błądzę wciąż w mdławej woni skoszonej trawy, i idę. Podążam twoimi śladami, przez szalejącą mnogość wieloziela, korzeni… ― w brzęku pszczół w koniczynie… Pamiętam, że szliśmy tędy, mimo że idziemy wciąż i jeszcze… Przechodzimy obok tego drzewa, które mijaliśmy z uśmiechem, uciekając w kroplach letniej ulewy. Trzymając się za ręce. Przywarci w pocałunkach, w szeptach. Szczęśliwi…

 

Trącam ręką butelkę stojącą na stole. Niechcący, czy w pasji. Nie wiem. Nie pamiętam. Roztrzaskuje się na podłodze w ostrej woni alkoholu. Zakrywam dłonią szczypiące oczy, spod której ciekną słone palące strumienie.

Spoglądają na mnie z lustra smutne twarze moich nieżywych już rodziców. We śnie? Na jawie? Matka przyprowadziła ojca, by popatrzył na mnie choć z tak bardzo daleka. Zastanawiam się czasami, czy pamiętam go jeszcze. Odszedł prawie trzydzieści lat temu podczas upalnej majowej nocy. I, mimo upału, jego ciało, zanim jeszcze umarło, stało się wręcz lodowate jak skostniała bryła lodu. Przed śmiercią się potwornie męczył, dusił, charczał… Nie mógł wypowiedzieć słowa…  Teraz stoi tam, gdzieś po drugiej stronie. Milczący. Wpatrzony we mnie bez ruchu, jak posąg z kamienia. Jego twarz straszliwie smutna, tak jak i twarz matki. Są tacy dalecy, a jednak beznadziejnie bliscy. Bliżej niż grubość źdźbła trawy, kartki papieru…  Ja też na nich patrzę. I co mam im powiedzieć? Co? Niebawem pójdę na ich grób. Zapalę świeczkę. Postoję. Pomilczę. Powspominam…

Co dalej? Znowu wrócę z jasna twarzą dziecka, które bawiło się beztrosko na dywanie w kwieciste wzory, budując z klocków pałac, garaż, czy inny domek dla plastikowych żołnierzyków. Albo rozpędzając z piskiem kołek blaszane autka, celując w niestabilne mury z drewnianych cegieł. Podłoga pachniała woskową pastą, kuchnia gotującym się obiadem. W drugim pokoju rozmowy, szepty… Muzyka płynąca z gramofonu… Pies ogryzający z wielką radością wielką wołową, parującą jeszcze kość…

 

Zaciskam powieki. Otwieram. W lustrze zieje lodowata, śmiertelna pustka. Szare, mżące cząsteczki kurzu przecinają wolno niskie smugi zachodzącego słońca, zapowiadając niechybnie deszczowy zmierzch. Okrutną noc.

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-10-09)

 

 

 

 

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Bardzo ludzki tekst, historia o tym jak człowiek dla innego człowiek może stać się najważniejszy. O lojalności, o zrozumieniu, bliskości... 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Tu się uśmiecham, nie potrafię się nie uśmiechnąć do Krzysztofa... Pięknie.
    • @Robert Witold Gorzkowski   Dokładnie tak, Robert. Dziękuję Ci za ten przykład - z tą sztuką kubistyczną to w punkt. Widz często widzi tylko efekt końcowy, ale nie dostrzega drogi, która do niego prowadziła - lat ćwiczeń, prób, opanowania klasycznych form.   Picasso, zanim namalował Guernikę, potrafił narysować końską głowę jak z anatomicznego podręcznika  - czyli miał i znał podstawy. Był świadomy. I właśnie dzięki tej świadomości mógł tworzyć rzeczy, które burzyły formę z sensem, nie przypadkiem. Tak samo jest z poezją – zanim coś rozbijemy, warto wiedzieć, co dokładnie rozbijamy. To trochę tak, jak z latarnią morską - nie chodzi o to, żeby przesunąć ją z miejsca, (ona musi być), Warto zrozumieć, jak działa i jak pomaga statkom bezpiecznie przepłynąć. Bez tego światło traci sens. A po co latarnie? Niech wszystko co napisane, będzie poezją   Dzięki Ci za ten głos - dodaje odwagi do dalszego dzielenia się, bo widać, że rozmowa nie idzie w próżnię:)  
    • @Alicja_Wysocka dziękuję Alicjo za wspaniałe słowa. Z pełnym szacunkiem dla Ciebie.
    • dwa miliony lat temu  wtedy człowiek wyszedł z Afryki  entropia Europy przez kilka  gatunków istot ludzkich  życie nie jest łatwe    potem mrozy  cmentarzyska fosylia  i skamieniałe żebro    rzucona dzida leci wysoko  najlepiej celować w mamuci bok drony na osiedla i szpital dziecięcy  dobrze zeszklony koniec łatwiej przebija zwierzę    jar północny pali już ognie  praca daje spokój duszom przodków  pierwsza lekcja to wyjazd z hangaru  w pracy zbroi przeciwlotnicze  pociski rakietowe    z tej ciszy pierwszego miliona lat po upadku Asteroidy wyszły ssaki ryjące  życie nie jest łatwe    jadły popiół           
    • @Berenika97  delikatnie bardzo. Pięknie aż żal czasem się obudzić
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...