Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

CZARNA DAMA

 

Kiedy zaczynam w siebie wierzyć,

kiedy zaczynam znowu żyć,

przychodzi moja Czarna Dama,

skrada się cicho i jest sama,

zwiastując mi za życia śmierć!

 

Niezwykła między nami więź,

jestem uległym jej kochankiem

i spełniam każdą prośbę jej,

bo przecież jestem jej wybrankiem,

i ona dla mnie dobra jest,

rozumie wszystkie moje bóle,

pozwala leżeć mi w ciemnościach,

gdy przed tym światem w nią się tulę,

niczego nie narzuca mi,

a chaos myśli koi pustką;

i gdy w bezruchu tak w niej tkwię,

gładzi mnie tylko, i kołysze,

wszystko zamienia w wielką ciszę.

 

Kiedy zaczynam w siebie wierzyć,

kiedy zaczynam znowu żyć,

przychodzi moja Czarna Dama,

skrada się cicho i jest sama,

zwiastując mi za życia śmierć!

 

Od swych kochanek ja ją wolę,

nie muszę walczyć o jej względy,

wciąż udowadniać męskość swą,

bo przy niej sobą mogę być;

a kiedy widzi tych złych ludzi,

którzy chcą zniszczyć naszą więź,

słuszną agresję we mnie budzi,

bym mógł ich posłać precz;

oni z tym światem się wciskają,

co tak napawa mnie odrazą,

a ja chcę zostać z moją panią;

jedyne co ma sens to śmierć,

która połączy nas na zawsze.

 

Kiedy zaczynam w siebie wierzyć,

kiedy zaczynam znowu żyć,

przychodzi moja Czarna Dama,

skrada się cicho i jest sama,

zwiastując mi za życia śmierć!

 

A gdy mą śmierć już poczuje,

to w usta lekko mnie całuje

i nic nie mówiąc gdzieś odchodzi,

ja muszę znowu się narodzić,

otrząsnąć ciężar tego snu,

co światem całym moim był

i wrócić pośród żywych ludzi,

którzy ufają mi już mniej,

kolejną maskę przybrać mam,

samemu zacząć znowu żyć,

w bezdusznym, obcym świecie tym,

więc trochę za nią tęsknię,

ona jak inne nie zawodzi….

 

Kiedy zaczynam w siebie wierzyć,

kiedy zaczynam znowu żyć,

przychodzi moja Czarna Dama,

skrada się cicho i jest sama,

zwiastując mi za życia śmierć!

Edytowane przez Gori Ilowa (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @wierszyki Zgadzam się, jestem łasuchem dobrych snów, ale te świadomie skrócone są dobre, jak bywają szybkie i intensywne. :D
    • @Migrena Bardzo dużo wiersza w wierszu, osobiście ropuchowi takiemu jak ja za dużo jest tu wszystkiego. Mniejsza o inszość, że powtarzają się zapachy: pachną krwią, potem, kurzem i strachem, by później zapachu leków, krwi, metalicznej wody i betonu, tudzież bodźce: zimno metalu; chłodzi się jak stara stal oraz dwukrotnie pikujący monitor. O krwi już nawet nie będę wspominał – wszystko jest krwawe, zakrwawione. Nawet sala z tytułowej 117 zamienia się w 17, ale to już szczególik.   Sprobuj to napisac w tytulowych 117 slowach, mysle ze przekaz moze byc nawet duzo mocniejszy..    przykladowo:   Sala sto siedemnaście pachnie chemią i gnijącym życiem.   Twoje ciało jest jak spalony list, a kości skrzypią pod palcami.   Trzymam Twoją dłoń, która pachnie krwią i strachem, ale wiem, że to już tylko ciepło, które odpłynie.   Aparatura mruga, monitor pikając ogłasza koniec. Pielęgniarka nie patrzy, bo słowa już nie wystarczą.   Moje serce staje jak pies pod zamkniętymi drzwiami. Chciałbym Cię nakarmić dniami, których nie było, ale życie odchodzi cicho.   Kiedy aparatura milknie, gaśnie światło.   Zostaje cisza – ciężka, jak mokre poduszki. Ale ta cisza to Ty. Już nie w bólu. Oddychasz we mnie, twarda i brutalna, jak nieoswojone życie.    
    • @Waldemar_Talar_Talar ... nie zapomnij zabrać jej będzie udany dzień  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego wieczoru 
    • Łup, łup, łup, drap, drap, stuk, stuk. Co tam znowu za cholera się dobija? Licho w drzwiach staje ubłocone, Mizerota nosem pociąga, zasmarkaniec.   Prześcieradło dziurawe z siebie zrzuca. Uuuu... dobry człowieku, odzieniem ratuj, Bo na chleb nie zarobię z dziurami na tyłku. Oj, ty nieszczęśniku! w bajkach cię sponiewierali.   Jak ci na imię? „Beztwarz” za mną wołają. Kto ci taką krzywdę zrobił, dziecino? Wydziergam ci sweter ze słów aksamitnych, Portki uszyję z akcentów na twoją miarę.   Czapeczkę z rymów uplotę, wepnę orle pióro, Cekinami metafor przyozdobię cię całego. Co tam stoisz w mroku? oj, nieładnie! Manekina podszczypujesz, kawalerze?   Uchuchu, buahhaha, dzyń-dzyń tylko słychać. A puknij ty się w głowę, casanovo bez majtek. Miarę muszę zebrać, nie garb się, stój bez ruchu, Chuchro z ciebie, a nie duch, z metra cięty krasnal.   Uszy brudne, ośle, ty chcesz dzieci straszyć? Jak przywołam sobie pamięć z dawien dawna, To potwór kosmaty siadał mi na rogu łóżka, A ja nie miałam odwagi zerknąć spod kołdry   Kto mi tam zjada nogi; chrup, tylko słyszałam, Uszy zakrywałam przed wyciem ludożercy. Ciach za nos! boleśnie mnie chwytał, podlec, Wlókł z łóżka na pożarcie — takie były czasy.   Nóg nie umyłeś z lenistwa? dawaj, szybko. Tu — miednica, szare mydło, wodą się polewaj. W końcu idziesz między ludzi, ty flejtuchu. Ile klas skończyłeś w szkole duchów?   A ile korytarzy? buhuhu, co, pod górkę było? Dyplom masz z Collegium Duchum? Powodzenia, idź, ciamajdo, straszyć koty! Ubierz się choć, i na golasa narobisz popłochu...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...