nie gniewaj się wyszło jak kazanie ale jest myśl
czy my jesteśmy zawsze ok
czy dostrzegamy własny błąd
Najświętszej Pani ufajmy jej
zawierzmy nasze dobro zło
@Domysły Monika Bardzo dziękuję i doceniam, tym bardziej, że forma tego utworu nie jest prosta, a treść to raczej strumień, przepływ pomiędzy znaczeniami, swoiste przeskoki. Przyznam się, że to intencjonalne, zleżało mi na efekcie lekkiej irytacji czytelnika, ale miałem też nadzieję, że jeżeli porzuci, to... może za chwilę wróci ;) Generalnie ten utwór jest jednym z kilku, które są pewnego rodzaju eksperymentem.
Co do Twojej interpretacji, to nie chcę niczego dopowiadać, wyjaśniać, powiem tyle - świetnie opisałaś swoje odczucia. Nawiasem mówiąc twoja recenzja to swoista surówka, sama w sobie jest doskonały materiałem na... wiersz! Przeczytałem z przyjemnością. Dziękuję!
@Jacek_Suchowicz cudownie. Tu co niektórzy powinni pisać chyba razem. Może można by było się umówić na taki jeden wspólny wiersz. Rzucić temat i pisać. Byłoby ciekawie.
bardzo fajny (rzeczywiście przypomina piosenkę z przedwojennego filmu) miły lekki i przyjemny
zaś ę zgubiło się pozornie
bo nie wypada mówić chcę
by rok po ślubie się upomnieć
codziennie mówić chcę chcę chcę
z początku on się ciutek speszył
lecz bardzo kochał swoje ę
i bardzo chciał (dziś już nie grzeszył)
razem mówili chcę chcę chcę
:))
Pewien chłopak
wysłał listy.
Dwa listy.
A w tych listach były tynki.
— Walę w tynki? Walę w tynki?! —
spytał kolega.
— Nie walę w tynki, tylko walentynki!
Jeden list przeprosinowy,
drugi miłosny.
I taki był z niego hura bura,
że na parkiecie hula.
Dwa listy wysyła,
rozbity dzieciak płacze i myśli.