Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

   Gdy legioniści wyszli na pokład, żony Jezusa już tam były. Ich mąż również. Z tym, że on przeteleportował się tam swoim duchowym sposobem. Że też on musi tak popisywać się możliwościami, pomyślał nagle rozzłoszczony dziesiętnik. Jakby nie mógł chodzić jak inni. Dostosować się do reszty. Do ludzi, których podobno creavit, stworzył. Ech! - zgrzytnął w myślach. - Dać takiemu moc, to zaraz... 

   - Zobaczymy - kolejna myśl w głowie dowódcy zabrzmiała, a jakże, Jezusogłosem - jak ty sam będziesz postępował, gdy przejdziesz wszystkie swoje wcielenia. Gdy przebędziesz całą drogę rozwoju i w sposób naturalny staniesz się Bogiem. Tak, jak kolej rzeczy przewidziała. 

   Żołnierz zamarł, słysząc Wszechwieczny Głos w swoim umyśle. Nie wiedział, jak ma się zachować zyskawszy nagle pełną świadomość, że Jezus widzi jego zmieszanie i minę. Bo oto niespodziewanie ten ostatni stanął z nim twarzą w twarz. 

   - Nie muszę popisywać się Mocą - rzekł tak samo brzmiącym głosem. - Ale mogę, bo jak powtórzyłem już kilka razy, mogę wszystko. Niezależnie od tego, czy w to wierzysz, czy nie. I czy to ci się podoba. Lub nie. Chociaż w moim wypadku zdanie to jest logicznie błędne, bowiem Moc i ja stanowimy jedno. Ale masz minę - Jezus przymrużył lewe oko, rozładowując nieco napiętą sytuację. - Gdybyś ją widział... - zaśmiał się swobodnie. 

   - Hej, dziewczyny - powiedział zwracając się w stronę żon, podchodząc do nich i bilokując się w pół kroku. Stały rządkiem przy relingu, oglądając gigantyczną ośmiornicę, unoszącą się w całej okazałości na powierzchni wody. Czułym gestem objął Ewę i Małgorzatę, takim samym i w dokładnie tej samej chwili Mariko i Arwenę. Wszystkie odwzajemniły gest równie miłośnie, nadstawiając z uśmiechem policzki do ucałowania.

   - Hej Jezusie - powiedziała Ewa. Trochę onieśmielona, jako że wyszła za niego zaledwie tydzień temu i wciąż przyzwyczajała się do małżeńskiej swobody wobec męża-Boga.

   - Hej Jezu - odrzekła Arwena.

   - Hej Jezus-san - samurajskim zwyczajem skłoniła się Mariko.

   - Hej Mistrzu - po swojemu odpowiedziała Małgorzata. Początkowo i ona, naturalnie jak to w małżeństwie, zwracała się doń po imieniu. Jednak nabrała innego zwyczaju po wspólnej wizycie w sąsiednim wymiarze, podczas której mąż przedstawił jej pisarza Michaiła Bułhakowa. I kiedy jednym tchem przeczytała, a właściwie pochłonęła jego powieść. Chociaż bywały chwile, i to wcale częste, gdy zapominała o zwyczaju. Czytelniku, myśl przy czytaniu i pamiętaj o wyobraźni. Nie oczekuj od pisarza, że wszystko podstawi ci przed oczy. A będziesz wiedział, kiedy tak się działo.*

   - Jak tam ośmiornica? - Wszechmąż zmaterializował się przy Mayi, obejmując ją identycznym gestem. - Wciąż jeszcze się buntuje, prawda?

   - Dobrze się domyślasz - odparła Maya, odwzajemniwszy objęcie. Wiedząc, że Jezus nie zagląda do jej  umysłu, połączonego telepatycznie z umysłem zwierzęcia. - Jest bardzo silna i uparta, a powierzchnia oceanu nie jest przecież przestrzenią, w której lubi przebywać. Ciepło ją drażni, woli chłód głębin.

  - Wkrótce jednak przestanie się buntować, gdy zgodnie z naturą łowcy znajdzie stosownie duży obiekt do ataku - ciągnęła księżniczka. - Obiekt, którego pokonanie będzie dla niej wyzwaniem, co przecież lubi, jako że współgra to z jej drapieżnymi emocjami.

   - Słowem, znów jesteśmy we właściwym miejscu w odpowiednim czasie - powiedział Jezus. Jednocześnie do Mayi i do legionistów, stojących na prawo od niej w pewnym oddaleniu, upostaciowując się dodatkowo tuż koło nich. - Bo oto nasi prześladowcy nadpływają. Czas dla was - spojrzał na antypasjonata głębin i wielkich wodnych istot - na pokaz wielkości i siły stworzenia, które właśnie wyrusza na łów - wskazał zanurzającą się ośmiornicę - a dla nich na lekcję. Szacunku dla zwierząt, pokory i uznania własnej małości przez strach o własne zdrowie i życie. Dla niektórych to jedyna droga zrozumienia prawdy o nich samych - spojrzał znacząco na dziesiętnika. - Albo ból.

   Przeniósł spojrzenie na zbliżający się coraz bardziej okręt i powtórzył:

   - Strach i ból. 

   Cdn.

 

* Pomysł bezpośredniego zwracania się do czytelnika zaczerpnąłem od Michaiła Bułhakowa z "Mistrza i Małgorzaty". 

 

   Voorhout, 29.05.2022

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...