Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

na pełnym morzu...


Rekomendowane odpowiedzi

 

 

na pełnym morzu...

 

 

wśród kilku kierowców cieżarówek
na słonecznym pokładzie MF Skania
stoję nieco z boku 
palę papierosa
piję pszeniczne za 12 złotych

(dzisiaj już 15) prosto z kija 
wiesz, mówi jeden z nich
w naszej firmie młodzi Ukraińcy 
powyjmowali zza szyby imienne tabliczki 
narodowe flagi
nie mają ochoty na okrągło wysłuchiwać 

od obcych

dlaczego nie na wojnie
ten kraj nic mi nie dał
mówią
niektórzy

młodzi ludzie
z Ukrainy

przed wjazdem na prom
na terminalu w porcie Ystad 
Turek na paleciarze zrobił jajecznicę
pokroił pomidory 
na równe ćwiartki
stoję obok ciężarówką
machnął do mnie ręką
Turkish czai jest very very good
zabrałem ze soba kubek
zaprosił na jajecznicę
Turcy tak mają
thanks 
mówię 
wróciłem do kabiny
otworzylem internet w telefonie 
Iga Świątek wygrała kolejne WTA
lubię ogladać Świątek
wygrywa 
przegrywa 
tak bardzo naturalnie
czasem mocno zaciska pięść
podnosi do góry
na koniec płacze 
albo uśmiecha się
tym swoim łobuzerskim
jakby chłopięcym 
szczerym uśmiechem 

niektórzy ludzie 
są tak bardzo szczerzy i naturalni
przegrywają
wygrywają
docierają na sam szczyt
spadają z tego szczytu
zawsze tak zwyczajnie
po ludzku
niektórzy ludzie 
strzelają z karabinu 
innym ludziom prosto w tył głowy
kula przechodzi na wylot 
grzęźnie 
głęboko w ziemi.
 

 

Z daleka nie widać ziaren piasku

ledwo co widać ludzi
cieszą się słonecznym dniem

na plaży w Świnoujściu
oglądają za wielkim statkiem
robią zdjęcia

dopływając do brzegu

zawsze jestem pełen nadziei
wierzę w siebie i
ciebie

a ty

kim jesteś

tak naprawdę
pamiętasz swój pierwszy wiersz

żadnego warsztatu

żadnego oczytania

napisany

tak po prostu 
od siebie

 

na pełnym morzu...

 

 

 Świnoujście, 21. 05. 22.

 

 

 

 


 
 

Edytowane przez dach (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dach Podoba mi się ta prosta zwyczajność w narracji - język wręcz czyni zwyczajnym niemalże wszystkie doświadczenia ludzkie, czy to wygraną/przegraną jakiegoś sportowca czy śmierć człowieka strzałem w tył głowy. Sam tytuł z tym wielokropkiem w sumie podkreśla to, że w opisanych sytuacjach w sumie nie ma nic nadzwyczajnego i życie toczy się dalej, po swojemu - jakby wszystko płynęło i nie było sensu na cokolwiek zwracać większej uwagi. Ostatnie wersy trochę gorzkawe, wybijają się nieco ponad resztę tekstu choć w moim odczuciu nadal są jakimś nie tyle lamentem, a zwykłym faktem. Ładna, skromna rzecz moim zdaniem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • dach zmienił(a) tytuł na na pełnym morzu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przez otwarte niebios wrota Dziś słyszymy ten głos Boga Niech w was zniknie wszelka trwoga Dziś wam zesłan Syn mój nieboga   Otwórzcie drzwi dlań domu swego Przytulcie niebogę do serca swojego Tak zniknie wszelka w was trwoga Gdy miłujecie bliźniego i Boga  
    • Malarz łączy kosmicznie; barwy świata, a poeta?    
    • do własnej duszy   gdzie znaleźć hasło?
    • gdy z wiekiem konieczny bilans sporządza w duszy remanent to nic że ciało liczy straty gdy rośnie po nas dobra pamięć
    • witaj na kartach książki Moje Przygody w Krainie Plot Twistów, gdzie ciągle mieszają się formy, po bohaterów przylatują ptaszyskokształtne idee, by schwycić w szponiaste grabska, zatargać na wiece i pola walk. tu zachodzą cudowne łamane na cudaczne wypadki, dajmy na to okazuje się, że laska, która przyniosła do naprawy smartfona, czy przylazła do salonu, w którym pracuję, by kupić kolczyki do nauki języka tigrinia, zestaw designerskich maczet-thermomixów lub cokolwiek innego i zaczyna wydzierać się na mnie, pracującego w usługach biedaczynę z wiecznie doklejonym, służbowym uśmiechem, że co to za porządki, jak to: "nie ma" albo "czemu, kurwa, tak drogo", ta samonakręcająca się sprężyna, co krzyczy że jak śmiem jej nie znać, ona jest przecież Fagata, co ja, pod kamieniem żyję, ta andydama, która po ledwie chwili od wejścia już nie tyle pulta się, co zapluwa jadem, wpada we wściekłość dziką i nie do okiełznania, po czym, chcąc mi wymierzyć siarczysty policzek za samo tylko nieodzywanie się i niereagowanie na wrzask, traci równowagę, wpada na szklany stolik, roztrzaskuje głową jego blat, po czym wstaje z rozoranym policzkiem i jeszcze głośniej wyje, że została oszpecona, okazuje się nie być żadną Fagatą (ktokolwiek to jest), tylko otyłym pięćdziesięcioośmiolatkiem spod Małkini, Grzegorzem Dragstoriewem, bezrobotnym frustratem, którego za notoryczne pijaństwo wylano z huty szkła "Cementeks". zabawnie w mojej książce, prawda? co rozdział to jak nie ucieczka wartburgiem przed hordami snycerzy zombie, to smok z lechowałęsowskim wąsem, który wygłasza odczyt o partenogenezie Hatifnatów. powieki nasuwające się na gałki zamykanych oczu nie są kartkami. jest nimi czysta czerń, która dzięki temu powstaje. czytaj dalej. nie chcę spoilerować, ale za dwa rozdziały z rozharatanego policzka pseufoFagaty zaczną wychodzić światłowodowe robale. oblezą cię, oplotą. zacznie się transmisja danych o szczególnym znaczeniu.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...