Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dotyk Amani opowiadanie fantasy cz.5


Rekomendowane odpowiedzi

Miejsce główne. Miasteczko trzy miesiące po błysku.

 

- Jakie ślicznoty masz dzisiaj?

- Trzydzieści klatek z myszami i dziesięć ze świnkami

morskimi.

- Mówili jak je rozstawiać?

- Mniej więcej tak jak wczoraj, tylko bliżej linii którą

narysowano kredą na jezdniach i chodnikach.

- Czym są zarażone?

- Nie wiem, naukowcy z centrum wiedzą, w każdym razie to

jakaś śmiertelna, nieuleczalna choroba, która zabija je

w przeciągu kilkunastu godzin.

- Jedne mają szczęście, a drugie pecha.

- Dokładnie, w zależności po której stronie będą rozłożone.

- Tę klatkę koniecznie do środka, ta świnka jest taka słodka,

nie daj jej zdechnąć.

- Samo życie, ładni zawsze mają większe szanse.

                                                                                                                               

Życie w miasteczku od czasu nadzwyczajnych zdarzeń związanych z przypadkami wyleczenia z nieuleczalnych chorób, zupełnie się zmieniło. Oczywiście wieści o cudach

w szpitalu rozniosły się bardzo szybko. Na początku zaczęła o tym mówić miejscowa ludność, a następnie dziennikarze. Najpierw lokalni, potem krajowi i międzynarodowi. Po tygodniu był to temat numer jeden we wszystkich mediach na świecie. Już w kilka tygodni po błysku zaczęli zjeżdżać się do miasteczka najróżniejsi naukowcy. Początkowe relacje sceptyczne czy wręcz drwiące, szybko zaczęły zmieniać ton. Pod przewodnictwem rządu Albanii zostało powołane centrum badawcze, do którego zaczęto zapraszać różnych krajowych i zagranicznych specjalistów. Zadaniem centrum było powołanie komisji, która na podstawie przeprowadzonych badań w naukowy sposób wyjaśni, co właściwie tutaj się stało i co nadal się dzieje. Polecono naukowcom zbadać charakter zjawiska i ocenić jego wpływ na otoczenie, a w szczególności określić wpływ na stan zdrowia ludzi, którzy chorują na ciężkie choroby. Jak wieść rozniosła się po świecie, to naukowców, pseudonaukowców i różnej maści poszukiwaczy przygód, nie trzeba już było do niczego zapraszać, sami zaczęli się zjeżdżać z całego świata, wiedzeni ciekawością i najróżniejszymi innymi motywacjami. Nie brakowało fanatyków religijnych, ideologicznych i innych dziwnych postaci, a każdy gotowy był wyjaśniać rzeczy po swojemu. No i dziennikarze, już nie setki, ale tysiące dziennikarzy, wielu z liczną ekipą techniczną. Już w drugim miesiącu po błysku rząd musiał podjąć pierwsze działania ograniczające swobodny dostęp do miasteczka i w ogóle do Albanii. Wprowadzono czasowe, nadzwyczajne wizy a następnie całkowicie uniemożliwiono swobodne przemieszczanie się po kraju. Cały region otoczono punktami kontrolnymi, a wjazd do wyznaczonej 20-kilometrowej strefy, możliwy był wyłącznie na podstawie specjalnych rządowych przepustek, wydawanych zarówno dla stałych mieszkańców jak i dla gości. Działania te podjęto dosłownie w ostatniej chwili. Dalsza zwłoka spowodowałaby całkowity chaos i anarchię. Na miejscu zrobiło się tłoczno. Zjechały dziesiątki tysięcy ludzi. Na początku ciekawskich, ale również pojawiali się pierwsi chorzy z całego świata. Cała okolica zaczęła przypominać koczowisko. Oczywiście zajęto wszystkie miejsca noclegowe, jakie tylko udało się w miasteczku znaleźć. Następnie zaczęto rozbijać namioty i tworzyć obozy. Próby podjęte przez policję, aby usuwać ze strefy ludzi, którzy nie posiadali przepustek, spotykały się z dużym oporem. Powstawały awantury, które zaczęły przeradzać się w zamieszki. Normalne życie, które wiedli mieszkańcy przed błyskiem stało się niemożliwe albo bardzo utrudnione. W centrum zamknięto szkoły, przedszkola a większość drobnych zakładów produkcyjnych przestała pracować. Pełną parą pracowały tylko te związane z produkcją żywności, której zaczęło i tak w miasteczku brakować. Ceny bardzo podskoczyły. Miejscowych nie było stać na zakup niezbędnych rzeczy. Rząd musiał organizować dla nich specjalną pomoc. Pomimo wzmożonej ochrony policji, która otrzymała stałe posiłki z innych miast, życie na ulicach, zwłaszcza po zmroku, stało się niebezpieczne. Rodzice bali się posyłać dzieci do szkoły.

 

Centrum badawcze przystąpiło do pracy. Zorganizowano je w miejscowym ratuszu. Burmistrz udostępnił tyle pomieszczeń, ile tylko było to możliwe. Przewidziano trzymiesięczny okres badań, po którym miano sporządzić raport. Już na początku ustalono, że rzeczywiście w szpitalu dochodziło do zjawiska grupowego uzdrawiania ludzi z różnego rodzaju chorób, włącznie z tymi najcięższymi, jak na przykład nowotwory złośliwe. Ustalono, że przypadki wyzdrowień na pewno nie były wyłącznie wynikiem stosowanego leczenia oraz że musiał do stosowanych terapii dochodzić jakiś dodatkowy czynnik o nieznanym charakterze. Po usystematyzowaniu badań zaczęto otrzymywać pierwsze wyniki. Na początku przeprowadzono wywiad z mieszkańcami, wyznaczając grupy lekarzy którzy chodzili po domach i wypytywali o stan zdrowia. Stwierdzono, że wszyscy mieszkańcy centrum miasteczka, nawet ci którzy nie leczyli się w szpitalu, bez względu na wiek i stan zdrowia przed błyskiem, są zdrowi. Następnie ustalono, że zjawisko grupowego uzdrawiania mieszkańców nie dotyczy całego miasteczka, ale tylko ścisłego centrum, a w zasadzie niedalekiego sąsiedztwa szpitala. Na tej podstawie ustalono, że oddziaływanie zjawiska ma charakter miejscowy i jest przestrzennie ograniczone. Podjęto próbę wyznaczenia strefy w której zjawisko działa”, a w której już nie. Już po wstępnym wywiadzie z miejscowymi zorientowano się, że zjawisko oddziałuje w obszarze zbliżonym do koła. Koło to miało średnicę około 500 metrów, a samym środkiem tego koła był szpital. Naukowcy przystąpili do wyznaczenia dokładnej granicy. Zauważono, że zwierzęta doświadczalne, takie jak szczury, myszy i świnki morskie, które celowo zarażano niegroźnymi dla ludzi, ale śmiertelnymi dla tych zwierząt chorobami, w strefie oddziaływania zjawiska przeżywały i ulegały wyleczeniu, a te poza strefą szybko umierały. Zaczęto roznosić na obrzeżu koła klatki ze zwierzętami, starając się tak precyzyjnie jak to tylko możliwe, wyznaczyć strefę jego oddziaływania. Metodyka była stosunkowo prosta. Rysowano kredą linię na asfalcie jezdni i chodnikach i przestawiano klatki z chorymi zwierzętami. Ginęło przy tym na początku wiele zwierząt, ale wolontariusze którzy się tym zajmowali, szybko zorientowali się, że te klatki ze zwierzętami, które są poza strefą zjawiska i w których zwierzęta wykazują objawy choroby, wystarczy w ostatniej chwili przenieść za linię do wewnątrz koła, co ratowało im życie, a po kilku dniach odzyskiwały zdrowie i mogły być ponownie użyte do badań. Tą techniką udało się w krótkim czasie precyzyjnie ustalić gdzie sięga strefa oddziaływania zjawiska, z dokładnością do jednego metra. Następnie naukowcy z centrum polecili namalować trwałą linię białą farbą, przechodzącą przez ulice i chodniki oraz na fasadach budynków, tak wysoko jak mogli sięgnąć malujący linie pracownicy. Wyglądało to tak, patrząc na to z góry, z helikoptera lub drona, że wyznaczono bardzo regularne koło. Centrum zwróciło się do geodetów o wykonanie precyzyjnych pomiarów oraz wyznaczenia środka koła, czyli domniemanego epicentrum błysku. Okazało się, że okrąg w którym zjawisko występuje, ma dokładnie 560 metrów średnicy, a epicentrum jest dokładnie nad szpitalem. Po jeszcze dokładniejszych pomiarach okazało się, że epicentrum błysku było dokładnie nad salą numer 7, a po kolejnym uściśleniu pomiarów, dokładnie nad miejscem, w którym stało łóżko z umierającą pacjentką.

 

Następnie naukowcy przeprowadzili badania, jaki wpływ ma zjawisko na ludzi, zwłaszcza chorych. Zaczęto sprowadzać do strefy pacjentów z różnymi, bardzo ciężkimi chorobami i obserwować proces zdrowienia. Ci pacjenci, których pierwszych ściągnięto do strefy byli szczęśliwcami, którzy bez starania się o to, zostali uleczeni. Ustalono, że zjawisko oddziałuje w całej wyznaczonej strefie, bez względu na odległość od epicentrum z tą samą mocą, a zaraz za wyznaczoną linią, na zewnątrz strefy, nie działa w ogóle i chorzy nadal chorują. Następnie ustalono, że dochodzi do całkowitego i trwałego uleczenia ze wszystkich znanych chorób, włącznie z najcięższymi chorobami genetycznymi. Dochodzi również do uzdrowienia i odbudowania komórek nerwowych w przerwanym rdzeniu kręgowym, ale pacjenci, którzy przez całe lata byli całkowicie lub częściowo sparaliżowani, wymagali po leczeniu długiej rehabilitacji dla odbudowy osłabionych mięśni. Takie zjawisko w strefie nie zachodziło. Nie odrastały również amputowane kończyny czy usunięte organy. Stwierdzono, że pacjenci niewidomi oraz głusi odzyskiwali wzrok i słuch. Próbowano również ustalić oddziaływanie strefy na leczenia pourazowe. Stwierdzono, że choć złamania prawdopodobnie leczą się szybciej niż normalnie, to kości muszą być prawidłowo ustawione i zaopatrzone medyczne. W innym przypadku złamania, choć się goją, to same się nie naprawiają i pacjent może być inwalidą. Spróbowano nawet przeprowadzić eksperyment pilnego dotransportowania do strefy pacjenta z ciężkimi urazami po wypadku komunikacyjnym. Na początku pozostawiono go w strefie bez udzielania pomocy z nadzieją, że wpływ strefy sam go uleczy. Omal nie skończyło się to dla niego tragicznie. Lekarze szybko zorientowali się, że stan pacjenta gwałtownie się pogarsza. Gdyby nie pilna operacja to pacjent zapewne by umarł. Komisja wydała negatywną rekomendację leczenia pourazowego w strefie, za wyjątkiem przypadków uszkodzenia rdzenia kręgowego. Stwierdzono bardzo widoczną poprawę stanu zdrowia u osób chorych psychicznie, ale badania trwały zbyt krótko aby wnioskować, że pacjenci ci ulegali całkowitemu wyzdrowieniu. Takie wnioski, przy tego rodzaju chorobach były trudne do formułowania. Stwierdzono również, że przebywanie w strefie nie leczy nałogów oraz uzależnień. Następnie zajęto się osobami starymi. Stwierdzono, że ludzie starzy, chorzy na Alzheimera czy demencję, odzyskiwali pełną sprawność umysłu i odzyskiwali pamięć. Stwierdzono następnie, że strefa nie ma działania odmładzającego czyli skutkującego zmianami w komórkach pacjentów, które wskazywałyby, że stan komórek nie odpowiada ich wiekowi biologicznemu. U ludzi starych obserwowano raczej zatrzymanie się procesu starzenia. No i wniosek chyba najważniejszy z całych badań, który mógł okazać się brzemienny w skutkach dla miasteczka i Albanii, a mianowicie w strefie przez cały okres badań nikt nie umarł. Sprowadzono kilku pacjentów uważanych za jednych z najstarszych ludzi żyjących na Ziemi i każdy z nich odzyskiwał sprawność stosowną do swojego wieku oraz zdrowie. A o umieraniu nawet myśleć nie chcieli. Dziadkowie raczej zaczęli się oglądać za młodymi pielęgniarkami w szpitalu. Ustalono również, że wszyscy badani starcy prawdopodobnie odzyskali sprawność seksualną. Chciano spróbować podjąć próbę zbadania czy oddziaływanie strefy jest w stanie wskrzesić celowo zabite zwierzę laboratoryjne, choć już wiedziano, że martwe zwierzęta, które służyły do wyznaczenia granic strefy, po wniesieniu klatek do strefy nie ożywały. Oddelegowany do zespołu badawczego profesor

teologii przekonał komisje, aby takich badań nie przeprowadzano i komisja na to przystała. Następnie ustalono czas niezbędny do całkowitego i trwałego wyleczenia. Ustalono, że czas niezbędny do całkowitego wyleczenia wynosi 12 dni. Przy krótszej ekspozycji obserwowano remisję ciężkich chorób.

Następnie komisja z centrum badawczego podjęła próbę ustalenia źródła działania uzdrawiającego oraz czynników, które to zjawisko powodują. Niestety dla komisji, nie udało się niczego stwierdzić oraz ustalić żadnej przyczyny. Wszystkie, nawet bardzo wymyślne, technicznie najbardziej zaawanso- wane metody badawcze i pomiarowe nie dawały żadnych wyników. Nie udało się zmierzyć ani zaobserwować absolutnie niczego. Żadnego promieniowania, żadnych mierzalnych czynników biologicznych czy chemicznych. Komisja, w zasadzie kierując się przeczuciem niż wynikami badań, zaleciła aby starać się zanadto nie ingerować w stan zabudowy strefy. Zalecono aby miejsca dla pacjentów tworzone poza obiektami budowlanymi miały charakter prowizoryczny. Przeczuwano, że zjawisko może mieć

charakter nietrwały i być może łatwo jest je zniszczyć. Ze względu na niemożność ustalenia przyczyn zjawiska, przewodniczący komisji, który był zarazem wiodącym naukowcem powołanym do badań, zwołał naradę:

 

- Chciałbym dowiedzieć się od państwa czy macie jakieś

pomysły na to, co tu właściwie się tu stało? Wiemy, że

nastąpił bezgłośny błysk niebieskiego światłą o dużej sile,

przynajmniej tak zeznaje wielu świadków oraz że nie

pozostawił on żadnych śladów. Obserwujemy obecnie skutki

tego zjawiska. Czy ktoś z was ma jakiś pomysł, co właściwie

się tu stało i jakie czynniki powodują zjawisko?

- Prawdopodobnie mamy do czynienia z jakimś promieniowaniem które

oddziałuje zbawiennie na organizm człowieka.

- Z jakim promieniowaniem? Przecież niczego nie udało się

zmierzyć.

- To, że nie potrafimy wykryć czynnika to nie znaczy, że nie

istnieje. Zapewne mamy do czynienia z jakimś nieznanym

czynnikiem, może pochodzenia kosmicznego?

- Możliwe, że mamy tu do czynienia ze zbiorową psychozą.

Możliwe, że wiara w nadprzyrodzone moce, które błysk

wyzwolił, spowodowała u badanych pacjentów wyzwolenie

w nich jakiś nieznanych nam mechanizmów obronnych, które

powodują uzdrowienia.

- Drogi panie, niech pan z nas nie żartuje, uzdrowienia są

 powszechne, często nawet bez wiedzy ludzi, którzy ich

doznali a poza tym ta granica, ścisła co do metra. Co to

musiałaby być za psychoza?

- Może kluczowym jest tu pojęcie wiary? Może doświadczamy

cudu religijnego? Zresztą mnóstwo ludzi zarówno tutaj na

miejscu jak i na świecie tak uważa. W końcu pacjentka która

pierwsza została uzdrowiona, gorliwie modliła się

z różańcem w ręku w chwili błysku.

- Droga pani doktor, nie po to rząd powołał komisję naukową

żeby dowiedzieć się że to cud. Nie ma mowy abym zgodził się

na wpisywanie takich rzeczy w naszym raporcie. Prędzej

napiszemy po prostu, że na obecnym poziomie wiedzy, nie

jesteśmy w stanie ustalić jaka jest przyczyna tego, co tu się

dzieje.

 

Naradę przerwała sekretarka i wywołała przewodniczącego:

 

- Panie profesorze telefon do pana.

 

Przewodniczący przeszedł do drugiego pomieszczenia.

 

- Słucham.

- Panie profesorze dzień dobry, jestem doktorem archeologii

 z uniwersytetu w Londynie. Śledzę pilnie doniesienia

medialne z waszych badań i być może mógłbym panu

w czymś pomoc.

- Co pan wymyślił?

- Możliwe że wiem dlaczego akurat 560 metrów.

- Dlaczego?

- Bo to równe 1000 łokci.

- Czego?

- Łokci, łokci królewskich, to miara biblijna odległości

 stosowana w czasach kiedy powstawał Stary Testament.

- A, miara biblijna no dziękuje panu i coś jeszcze?

- No może jeszcze te 12 dni.

- Tak?

- 12 to liczba często powtarzana w Biblii.

- No ciekawe, a w jakim kontekście?

- Różnym, 12 plemion Izraela, 12 apostołów, 12 bram

Jerozolimy itd.

- No dziękuję panu, to naprawdę ciekawe.

 

 

                       *****

 

Miasto w Rosji przy granicy z Kazachstanem. Osiem miesięcy od błysku.

 

Dzwonek do drzwi.

 

Arman podszedł i otworzył drzwi listonoszowi.

 

- List do pana z zagranicy, polecony, proszę tu podpisać.

- Dziękuję, obaj wiemy co to za list i obaj wiemy co w nim

piszą.

- Niestety, tak.

 

Arman zaraz po ogłoszeniu raportu przez komisję powołaną do zbadania zjawiska w Albanii wiedział, że życie postawiło przed nim trudne zadanie. Postanowił, że za wszelką cenę umieści Jamilę, swoją córkę w strefie na dwanaście dni. Wiedział, że musi to zrobić i czuł, że jest w stanie, choć nie miał pojęcia w jaki sposób. Minęło już prawie osiem miesięcy od błysku i sytuacja międzynarodowa związana z dostępem chorych ludzi do strefy bardzo się skomplikowała. Biorąc pod uwagę, że strefa to nie stadion z kibicami, ale miejsce gdzie potrzeba umieścić łóżko lub choćby materac dla chorego, rząd Albanii ogłosił, że jest w stanie umieścić w strefie jednorazowo sto tysięcy ludzi. Mając wzgląd na okoliczności, to i tak bardzo dużo. Trzeba było zapewnić minimum warunków sanitarnych, podstawową opiekę oraz wyżywienie. W tym celu podjęto drastyczne środki dotyczące miasteczka. Rząd Albanii po zakończeniu prac komisji postanowił, że przez trzy miesiące nikt nie ma prawa przyjeżdżać do strefy. Postawiono zadanie, że przez te trzy miesiące wszyscy mieszkańcy zostaną wysiedleni a liczne firmy budowlane sprowadzone z całego kraju, wykonają niezbędne prace aby strefa mogła przyjmować założone sto tysięcy ludzi równo- cześnie. Budowano pomosty dla ustawienia łóżek i materacy, budowano stołówki i węzły sanitarne, budowano zaplecze techniczne na zewnątrz strefy, to jest kuchnie, pralnie, miejsca noclegowe dla opiekunów i osób towarzyszących oraz dla bardzo licznego personelu. Wszystko to budowano prowizorycznie z tymczasowych materiałów, tak aby nie niszczyć miasteczka w przypadku gdyby strefa przestała działać.

W międzyczasie trwała już dystrybucja biletów. Ogłoszono, że po zakończeniu tych prac, czyli siedem miesięcy od błysku, strefa zacznie przyjmować regularnie chorych z całego świata na podstawie oficjalnych biletów. Z obszaru strefy wysiedlono wszystkich dotychczasowych mieszkańców. Przekupywano ich bardzo wysokimi odszkodowaniami i budowano dla nich nowe domy na dużych atrakcyjnych działkach w innych, nieodległych miejscach Albanii. Obiecywano im dodatkowo, że gdyby zjawisko przestało działać, to będą mogli wrócić do swoich domów a otrzymane odszkodowania będą ich własnością. Nikt z mieszkańców nie miał prawa zostać

w strefie. Uchwalono na tą okoliczność specjalną ustawę.

Rząd Albanii sam by sobie finansowo z tym wszystkim nie poradził, ale duże środki na wysiedlenie strefy zaczęły napływać z całego świata szerokim strumieniem. W części miasteczka poza strefą wybudowano prowizoryczne, ale bardzo duże centrum logistyczne w którym mogły czasowo zamieszkiwać rodziny osób leczonych w strefie. Centrum również zapewniało obsługę ludzi chorych, przygotowywano posiłki, zapewniano opiekę lekarską i pielęgniarską. Sprowadzono tłumaczy wszystkich najważniejszych języków świata. Instalacje sanitarne małego miasteczka nie były w stanie sprostać wymaganiom tak dużej liczby osób i zaczęto je naprędce rozbudowywać. Sama strefa nie przypominała już centrum zabytkowego miasteczka. Zamknięto wszystkie ulice za wyjątkiem dwóch dojazdowych, w których poruszały się wyłącznie pojazdy z zaplecza logistycznego. Całą wolną przestrzeń pomiędzy domami, wszystkie ulice i place zabudowano dziwnymi, prowizorycznymi, wielopoziomowymi konstrukcjami na bazie rusztowań budowlanych i drewnianych podestów. Konstrukcje te były opięte folią. Niektóre z tych konstrukcji miały po dziesięć pięter. Każda wolna w nich przestrzeń oraz w istniejącej zabudowie, wypełniona była łóżkami i materacami. Pozostawiano tylko wąskie przejścia. Każde lokum miało swój numer a specjalnie powołany oddział wojska skrupulatnie pilnował, aby na przeznaczonym miejscu znajdowała się osoba posiadająca bilet. Chorzy nosili go na szyi i strzegli jak skarbu. To, co dla Armana było najważniejsze to fakt, że cała strefa, włącznie z centrum logistycznym, ogrodzona była prowizorycznym, ale bardzo solidnym płotem o wysokości 10 metrów. Przed głównym ogrodzeniem znajdowały się jeszcze dwa rzędy wojskowych zasieków zabezpieczonych zwojami drutu kolczastego a całego kompleksu z zewnątrz strzegł wojskowy kontyngent międzynarodowy. Zdarzało się, że używano broni gładko lufowej z gumowymi kulami w stosunku do zdesperowanych, umierających ludzi, próbujących dostać się do strefy. Dodatkowo cała okolica w promieniu dwudziestu kilometrów, została otoczona posterunkami wojskowymi i policyjnymi. Nieuprawnione dostanie się do strefy wydawało się niemożliwe. Zamieniono ją w warowną twierdzę.

Dziennikarze szybko wyliczyli, że nawet przy bardzo sprawnej organizacji obsługi strefy i umieszczeniu w niej cały czas stu tysięcy chorych, biorąc pod uwagę trzydzieści, dwunastodniowych turnusów w roku, strefa jest w stanie przyjąć około trzy miliony ludzi rocznie. Oszacowano, że na świecie ludzi ciężko chorych, którzy wymagaliby niezwłocznego pobytu w strefie, jest około pół miliarda. Wynikało z tego, że nawet jeśli czas oczekiwania na bilet wyniósłby dziesięć lat, to i tak miejsca w strefie wystarczyłoby tylko dla jednego na 20 potrzebujących. Zakładając, że chory na ciężką chorobę, na przykład na złośliwy nowotwór, nie może czekać dłużej jak rok, to strefa jest w stanie wyleczyć tylko jednego na 200 potrzebujących. Powstał prosty dylemat, kim ma być ten jeden wybrany z dwustu?

Arman już wiedział, że to nie będzie jego córka. Czeka go misja prawie niemożliwa do wykonania. Wszelka komunikacja lotnicza związana z ruchem turystycznym do państw sąsiadujących z Albanią została wstrzymana. Lecieli tam wyłącznie posiadacze specjalnych wiz, do wydania których podstawą było posiadanie biletu. Były dwa rodzaje biletów, dla osób chorych, które miały znaleźć się w strefie oraz dla osób im towarzyszących, które otrzymywały skromne noclegi w centrum logistycznym poza strefą. Jednemu choremu mogła towarzyszyć tylko jedna osoba towarzysząca

i to tylko wtedy, kiedy było to niezbędne, na przykład towarzysząc chorym dzieciom. Podobnie, choć nieco mniej rygorystycznie wyglądała komunikacja kolejowa lub samochodowa.

 

 Arman poszedł do księgarni:

 

- Jakie ma pani mapy Azji i Europy?

 

Wrócił do domu, rozłożył najdokładniejsze mapy jakie udało mu się kupić. Patrzył na granice państw, na łańcuchy górskie, na rzeki. Studiował również dokładnie mapy i zdjęcia satelitarne dostępne w internecie. W jego głowie powstawał plan.

 

 

Nazajutrz.

 

- Panie kapitanie potrzebuję urlop.

- Stało się coś? Nic wcześniej nie mówiłeś, trzy dni ci

wystarczy?

- Trzy miesiące.

 

Kapitan popatrzył na Armana przenikliwym wzrokiem. Cokolwiek wiedział na temat jego sytuacji rodzinnej i chorej córki.

 

- Nie uda ci się, nie jeden już próbował, to niemożliwe.

- Chcę spróbować.

- Kiedy chcesz?

- Chcę wykupić dla siebie i córki wczasy na Krymie za około

dwa tygodnie. Z tych wczasów od razu nie wrócę. Ale nie

martwcie się o mnie, załatwię co powinienem i na pewno

wrócę. To kwestia kilku tygodni, tak myślę.

- Uważaj na siebie, to niebezpieczne i z dzieckiem

niewykonalne.

 

                       *****

 

 

Albania. Zamknięte posiedzenie Rady Ministrów rządu Albanii.

 

- Panie premierze, musimy coś zdecydować bo sępy chcą

szarpać nasz kraj.

- Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania,

Indie a nawet Włochy, żądają od nas wyznaczenia przestrzeni

 eksterytorialnej wewnątrz strefy, na warunkach prawnych

jakie dotyczą budynków ambasad oraz możliwości

swobodnego dostępu do tych miejsc poza reglamentacją

biletów.

- Właśnie, to już nie są prośby ani wezwania, oni nam grożą.

Grozą, że jeśli nie wyznaczymy dla nich ich własnych działek

to zerwą z nami stosunki dyplomatyczne a może nawet wezmą

te działki siłą!

- Właściwie to nie bardzo rozumiem o co im chodzi? Przecież

i tak umieszczają tam swoich vipów na turnusy bez

problemów, wszyscy wiemy jak działa system redystrybucji

biletów i kto tym kieruje.

- Strefa to niecałe 25 hektarów, a każdy z nich chce po

przynajmniej 2 hektary.

- Wiem o co im chodzi, ludzie gadają różne rzeczy, nie

o leczenie ludzi chorych, ale o utrzymywanie przy życiu

bogatych starców danych nacji. Oni nie chcą zarządzać

strefą w taki sposób jak to jest teraz, czyli materac na trzech

metrach kwadratowych, jeden kibel na 50 osób, 12 dni

wegetacji i wypad, oni chcą tam budować trzystu metrowe

apartamentowce dla miliarderów.

- Co takiego? Niech się walą, w życiu się na to nie zgodzimy.

- Panie premierze, wiem co im odpowiedzieć.

- Słucham?

- Wyznaczymy jedną działkę i niech walczą o nią między sobą,

 a zwycięzca ją dostanie.

 

Nastrój na posiedzeniu wyraźnie się poprawił.

 

- Ty sobie kolego żartów nie rób, możemy im zaproponować

zmiany w ordynacji przydzielania biletów i tak już nikt, może

poza mafią, nad tym nie panuje. Proponuję pilne podjęcie

uchwały przez nasz parlament i nagłośnienie jej natychmiast

na całym świecie. W treści napiszemy, że nikt nie ma prawa

przebywać w strefie dłużej niż 12 dni oraz że nie zgadzamy

się na budowę tam żadnych znaczących obiektów

budowlanych i zażądamy od ONZ -tu pilnej ratyfikacji. Może

się odwalą, przynajmniej na chwilę.

- Zakłada pan premierze, że mają choć trochę wstydu

i przyzwoitości. Zobaczymy czy tak jest w istocie.

 

System redystrybucji biletów do strefy został ustalony w drodze międzynarodowych negocjacji. Po krótkiej, ale bardzo burzliwej sesji ONZ, zwołanej specjalnie na okoliczność dostępu do strefy chorych z całego świata, rząd Albanii zgodził się na to, aby do redystrybucji biletów powołano międzynarodową komisje przy ONZ w Nowym Jorku. Stan taki miałby trwać przez pierwsze dwa lata. Zasady przydzielania biletów ustalono w ten sposób, że każdy człowiek na świecie może za pośrednictwem strony internetowej aplikować o przydział biletu na 12-dniowy dostęp do strefy. W każdym kraju powołano komisje lekarskie które opiniują wnioski, a powołana komisja w Nowym Jorku, w skład której wchodzą również lekarze różnych specjalności, te wnioski weryfikuje. Jeśli szczęśliwiec zostanie zweryfikowany pozytywnie to listownie zostaje powiadomiony o tym, że przydzielono mu bilet oraz o terminie pobytu w strefie. Następnie musi odebrać bilety i specjalne paszporty z wizami i przepustkami w wyznaczonych jednostkach rządów danych krajów. Biletów nie przesyła się pocztą ponieważ są zbyt cenne. Otrzymanego biletu nie można zgubić bo otrzymanie duplikatu jest bardzo trudne. Częste są przypadki kradzieży biletów, choć pacjenci na miejscu w Albanii są szczegółowo weryfikowani zanim zostaną wpuszczeni. Dla osób które nie mogą jechać same i w podróży wymagają opieki, w szczególności dzieci, wydawane są dodatkowe bilety dla ich opiekunów, którzy po przybyciu na miejsce są umieszczani  w strzeżonej, wydzielonej przestrzeni poza strefą.

Bilety wydawane są z maksymalnym wyprzedzeniem dwóch lat. Po tym czasie, ci którzy biletów nie otrzymali, mogą powtórnie aplikować w celu otrzymania dostępu do strefy. Tak przydzielone bilety są bezpłatne. Pacjent musi jednak na własny koszt dostać się do strefy. Pobyt w strefie oraz skromne wyżywienie i nocleg są również za darmo. Praktyka przydzielania biletów wyglądała jednak tak, że wszystkie miejsca dostępne na te bilety zostały natychmiast rozdysponowane przez powołaną komisję na okres dwóch lat do przodu, choć rozpatrywano tylko najcięższe przypadki chorób. Po kilkunastu dniach działania tej komisji biletów już nie było. Wszyscy pozostali, choćby najbardziej chorzy, dostawali tylko list, w którym informowano o braku możliwości dostępu do strefy. Taki list dostał również Arman.

Po naciskach rządów wielu państw na świecie zdecydowano, że niewielka część biletów zostanie rozdysponowana  do dyspozycji poszczególnych rządów

i przydzielana według osobnych zasad a te bilety, których posiadacze nie dożywali do wyznaczonego dla nich terminu, zostawały sprzedane na aukcjach. Aby wziąć udział w takiej aukcji, należało posiadać normalnie złożony wniosek, zaopiniowany pozytywnie przez komisję lekarską i otrzymać odpowiedź odmowną, ze względu na brak miejsca w strefie. Wtedy można było taki bilet wylicytować, a zysk z tych aukcji przeznaczony był dla rządu Albanii na utrzymanie strefy i inne koszty z tym związane. Bardzo szybko okazało się, że zyski z tych aukcji znacznie przewyższały potrzeby, ponieważ ceny biletów dochodziły do kilku milionów dolarów za sztukę. Prawda stała się taka, że po rozdysponowaniu podstawowej puli biletów, ci którzy na bieżąco chorowali i wymagali pilnego leczenia, musieli być bardzo bogaci. Biedniejsi do strefy praktycznie nie mieli dostępu. Cały proces redystrybucji biletów, niemal od pierwszego dnia jego funkcjonowania, narażony był na działania korupcyjne ze wszystkich zakątków świata i w bardzo krótkim czasie został całkowicie skorumpowany. Dotyczyło to również specjalnie powołanej jednostki dla zapobiegania korupcji przy dystrybucji biletów. Do biletów dostęp miały tylko mafie i rządy najsilniejszych państw na świecie.

  Pojawiły się różne problemy natury moralnej. Z założenia, jedynym kryterium przyznawania biletów przez komisję był stan zdrowia pacjentów. Ale niemal natychmiast na całym świecie podniesiono temat czy nie przydzielać w pierwszej kolejności biletów ludziom ciężko chorym, którzy są niejako bardziej wartościowi dla społeczeństwa niż przeciętne jednostki. Czy nie powinno przyjąć się zasady, że na przykład znani naukowcy, celebryci czy artyści, a nawet ludzie lepiej wykształceni nie powinni być uprzywilejowani w procedurze przyznawania biletów. W końcu ustalono, że przynajmniej oficjalnie, takie kryteria nie będą uwzględniane i liczy się tylko stan zdrowia i ślepy los. Budziło to liczne kontrowersje na całym świecie.

 

..........................

 

Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów       .........   www. Ebookowo.pl

 

.......................

 

Radosnych, pogodnych świąt, czytelnikom życzę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...