Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Historia znów zachichotała
Historia koło zatoczyła
Stworzyła nowego zbrodniarza
Regentów świata zaskoczyła

 

I nie wiem ile w tym przypadku
A ile planów i projektów
Zgody Turańskiej z Bizancjum
Dla całej Europy upadku


Jak Polska w trzydziestym dziewiątym
Na obojętność wystawiona
W krwawej pożodze w krzyku dzieci
Чудова Україна kona
 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Rolek (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Widzimy jednak niszczenie Ukrainy i osłabianie Rosji, która stała się synonimem zła i na własne życzenie stacza się gospodarczo i politycznie do trzeciego świata, a ci panowie na zdjęciu są całkowicie skompromitowani. Polska jest po stronie beneficjentów ostatnich wydarzeń. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wiem, o jakiej zagładzie po II wojnie światowej, z której wyszliśmy wprawdzie strasznie poranieni, ale wyszliśmy.  Zagłada by była, gdyby nie atak Hitlera 22.06.'41. bo celem obu okupantów była zagłada Polaków. Ukraina jest atakowana z jednej strony i broni się dzielnie, więc wyjdzie także poraniona, ale zjednoczona i jednak po jasnej stronie. Tego jej życzę.

Opublikowano (edytowane)

@Marek.zak1

Już piszę  jaką zagładę naszego narodu mam na myśli. Ogółem 6 milionów ofiar w tym 3 miliony. Polaków pochodzenia żydowskiego. To tylko sama wojna. Elity uniwersyteckie i ogólnie pojęte elity wymordowane bądź wywiezione na Sybir albo gdzieś do diabła.

Po wojnie na ruskich bagnetach przyszli następni oprawcy. I dalej mordowali polskie elity, które jeszcze pozostały. A potomkowie i spadkobiercy oprawców dalej są obecni w życiu politycznym i publicznym. My nie jesteśmy tylko poranieni, my jako Polacy już nigdy nie będziemy tacy sami. 

Edytowane przez Rolek (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Albina Dzięki Albino.  Masz rację. Nie dowiemy się. Najbardziej jednak mnie boli, że schemat jest taki sam. Zbrodniarzom pozwala się na zbrodnie, myśląc, że to ich zadowoli i się zatrzymają. A historia pokazuje, że to nie prawda.

@[email protected] Tak, rozbiory się dokonały bo społeczeństwo było uśpione.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • milczenie  wplata się w myśli  chciałoby powiedzieć …   nikt nie słucha nie widzi  bólu cierpienia wojen  obok i nie tyłko    życie płynie wartkim nurtem  i na betonie  w szczelinach rosną kwiaty    świat dostrzega tylko siebie  swoje ja  i jeszcze  jeszcze poucza    a my  nam trudno znaleźć klucz  aby się wypowiedzieć    7.2025 andrew   
    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...