Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

THE STEED. KOŃ


Rekomendowane odpowiedzi

THE STEED. KOŃ

 

The festive choir of the Valaam monastery The Alexei Zhukov choir), soloist Boris Petrov. "KOŃ". Świąteczny chór klasztoru Wałaam (Chór Aleksy Żukowa), solista Boris Pietrow

 

Lyrics by Alexandre Shaganow
Arrangement by Igor Matvienko

THE STEED.


Słowa przez Aleksandra Szaganowa
Aranżacja przez Igoria Matwiejenko

KOŃ

 

I'll go out at night in the field
Softly to cross it with my steed.
We shall walk the field twosome with my steed,
We shall twosome walk the field with my steed.

 

Wyjdu noćju w pole s koniom,
Noćkoj tiomnoj ticho pojdiom.
My pojdiom s koniom po polu wdwojom,
My pojdiom s koniom po polu wdwojom.

 

Wyjdę w nocy na pole z koniem,
Pójdziemy spokojnie w ciemnej nocy.
Razem z koniem przejdziemy przez pole,
Razem z koniem przejdziemy przez pole.

 

There are stars aplenty at night.
There's in the field none in sight.
Me and steed of mine are plodding in the field,  
Only me and steed of mine are plodding in the field.

 

Noćju w pole zwiozd błagodać,
W pole nikogo nie wodać.
Tolko my s koniom pO polu briediom,

Tolko my s koniom po polU briediom. 

 

Nocą na polem pełno gwiazd [dosł. "łaska gwiazd"]
Nie ma nikogo na pole.
Tylko ja i koń  wędrujemy po polu,
Tylko ja i koń wędrujemy po polu.

 

Gonna now mount my steed.
"Trigger, carry me o'er the field!" 
O'er the endless field, o'er the field of mine,
O'er the liberal endless field on you astride.

 

Siadu ja wierchom na konia. 
Ty niesi po polu mienia!
Po bieskrajniemu polu mojemu,
Po bieskrajniemu polu, wolnomu.

 

Usiądę na koniu.
Zanieś mnie przez pole!
Przez moje bezgraniczne pole
Przez bezgraniczne pole, pole wolne.

 

Let me once again to behold
Where the field gives birth to the dawn.
Lingonberry flow! Lo! Sunrising glow!
Whether that place is for real or it's not?!

 

Daj-ka ja razok posmotriu,
Gdie rożdajec pole zariu.
Aj, brusnićnyj swiet, ałyj da rasswiet,
Ali jesć to miesto, ali jego niet?

 

No daj mi spojrzeć,
Gdzie pole rodzi świt.
Aj, światło bruszniczne oraz szkarłatny świt,
Czy to miejsce istnieje, czy to go nie ma?

 

Dear field of mine and cool springs, 
The wooden countryside's distant twinkles.
The steppe golden rye and the curly flax.
I'm in love with Russia, love real bad.*)

 

Poluszko mojo, rodniki,
Dalnich dieriewień ogońki,
Zołotaja roż da kudriawy lon,

Ja wlublon w tiebia, Rossija, wlublon.

 

Moje miłe pole, źródła,

Odległe światła wioski,

Żyto złociste i len kędzierzawy -

Jestem w tobie zakochany, Rosja, zakochany.

 

There'll raise this year a good crop,

There were all things, they'll be o'er!
Sing, you golden rye, sing, you curly flax,
I'm in love with Russia, love it really bad!

 

We shall twosome walk the field with my steed.

 

Budiec dobryj god chleborod
Było wsiako, wsiako projdioc.
Poj, złotaja roż, poj, kudriawyj, lon,
Poy o tom, kak ja w Rossiju wlublon.

 

My s koniom idiom po polu wdwojom.

 

Będzie dobry rok owocny
Wszystko, [dobre lub źle,] co się wydarzyło, wszystko minie.
Śpiewaj, złociste żyto, śpiewaj, len kędzierzawy,
Śpiewajcie o tym, jak jestem zakochany w Rosjе.

 

Razem z koniem przejdziemy przez pole.

 

THE STEED sung by the Yale University Chorus (The Stepan Sveshnikov Russian Choir). The choir's members are neither Russians nor Russian immigrants nor native speakers of Russian. Most of them learn the lyrics from the interlinear translation and transliterations.
"KOŃ" w wykonaniu chóru rosyjskiego  Stepana Swiesznikowa z Uniwersytetu Yale. Członkowie chóru nie są ani Rosjanami, ani rosyjskimi imigrantami, ani rodzimymi użytkownikami języka rosyjskiego. Większość z nich uczy się tekstów w międzywierszowym przekładzie i transliteracji.

 

*) love smbd. smth. real bad = to love with all one's heart kochać całym sercem

 

Porównaj: I miss you badly. = I miss you very, very much! Do know it! Tęskie za tobą bardzo, bardzo mocno! Wiedz to! 

 

WHY THE RUSSIAN CHOIR?

"The intellectualism that brought so many of us to Yale could have been very damaging to our spirit and heart. But the music in our Russian choir, its style, and the way we sang it, turned out to be a panacea for us".

 

DLACZEGO CHÓR ROSYJSKI?

"Intelektualizm, który sprowadził tak wielu z nas do Yale'u, mógłby być bardzo szkodliwy dla naszego ducha i serca. Ale muzyka naszego rosyjskiego chóru, jego styl i sposób, w jaki ją śpiewamy, okazały się dla nas panaceum".

 

That American choir from New England manages to achieve a pure Russian sound of the Russian songs. I don't mean accent, it's all right with it. I mean something more, something above it, they manage to express the very "Russianness" of the songs they sing with their divine collective vocal and arrangements. And, after all, that very last accent on the word of "lyon" in this song, it sounds as... the Bell! Oh yeah! It is smashing, and  this elementary particle of the song, just one short  word, this assonance, this melodious sonorous bang! immediately generates the expanding Universe of the  Russian culturemes, associations and allusions (enough to remember "The Bell", an episode of an Arseny Tarkovsky film "Andrei Rublev", etc). Talented people are talented in all, and this choir proves it very much. 

 

Amerykańskiemu chórowi z Nowej Anglii udaje się osiągnąć czysto rosyjskie brzmienie rosyjskich piosenek. Nie mam na myśli akcentu, to w porządku. Mam na myśli coś więcej, coś ponad tym, udaje im się wyrazić "rosyjskość" piosenek, które śpiewają, swoim boskim, zbiorowym wokalem i aranżacjami. I w końcu ten ostatni akcent w ostatnie wiersze na słowo "lon" w tej piosence brzmi jak... Dzwon! O tak! To jest miażdżące, a ta  cząstka elementarna piosenki, tylko jedno krótkie słowo, ten asonans, ten melodyjny dźwięczny Wybuch! natychmiast generuje rozszerzający się Wszechświat rosyjskich kulturem, skojarzeń i aluzji (wystarczająco, by pamiętać "Dzwon", odcinek filmu Arsenija Tarkowskiego "Andrzej Rublow" itp.). Utalentowani ludzie są we wszystkim utalentowani, a ten chór bardzo to potwierdza.

 

The song "The Steed" was performed for the first time in 1994 by the Russian  band "Lubé". Having received a nationwide love, the song very quickly gained incredible popularity and was added to the repertory of many bands and soloists.

 

Piosenka "Koń" została wykonana po raz pierwszy w 1994 roku przez rosyjski zespół "Lubé". Otrzymawszy ogólnonarodową miłość, piosenka bardzo szybko zyskała niesamowitą popularność i została dodana do repertuaru wielu zespołów i solistów.

 

Vivid descriptive images of nature, reflection and thoughtfulness, the use of archetypal motives of Russian lyrics, appeal to the Russian national idea, solo singing and choral pickup, melodic movement (gradual, even and lingering) - these are the factors that allowed the song to get closer to the people and gain popularity and the very character and status of the "folk song".

 

Żywe opisowe obrazy natury, refleksja i zamyślenie, wykorzystanie archetypowych motywów rosyjskich tekstów, odwołanie się do rosyjskiej idei narodowej, śpiew solowy i jego chóralna podpora, ruch melodyczny (stopniowy, równy i długotrwały) - to czynniki, które pozwoliły piosence zbliżyć się do ludzi i zdobyć popularność oraz sam charakter i status "pieśni ludowej".

 

The text of the song contains a borrowing from Yesenin's poem "List'ya padayut, List'ya padayut" (Leaves are falling. .." (1925).

 

Tekst piosenki zawiera zapożyczenie z wiersza Jesienina "Liscja padajuc, Liscja padayut" (Liście opadają... (1925)

 

***

 

SCHOLAR'S COMMENT
Good song, lovely Russian lyrics applied to an old Jewish liturgical melody. This da da da da da dadada is exactly the same tune that I heard  once from the Hasidim. The texts and music merge organically, the song acquires an Old Testament sound and is perceived as a psalm. The monastic choir sings it absolutely brilliantly like a piece of the church music.
Of course, I am aware that the music by a Russian composer Igor' Matviyenko. It was not plagiarism, just the melody stuck in his head, it was a bit, but unconsciously rearranged in his mind, and it can be considered an arrangement, a new, author's, successful Russian interpretation of the ancient music. There is nothing to worry about, after all, many Soviet songs, for example, were written to the Jewish, or if to take a broader look, Middle Eastern liturgical melodies. In fact, they may also be Babylonian, Assyrian, Ancient Armenian, Old Persian, Greek etc. They are perfect and do not subject to time. And perhaps were divinely inspired when were being composed.

 

Dobra piosenka, piękne rosyjskie teksty nawiązujące do starej żydowskiej melodii liturgicznej. To da da da da dadada to dokładnie ta sama melodia, którą kiedyś słyszałem od chasydów. Teksty i muzyka przenikają się organicznie, pieśń nabiera brzmienia starotestamentowego i odbierana jest jako psalm. Klasztorny chór śpiewa to absolutnie genialnie jak utwór muzyki kościelnej.
Oczywiście mam świadomość, że muzyka rosyjskiego kompozytora Igoria Matwijenko. To nie był plagiat, tylko melodia utkwiła mu w głowie, trochę, ale nieświadomie przearanżowana w jego umyśle, i można to uznać za aranżację, nową, autorską, udaną rosyjską interpretację muzyki dawnej. Nie ma nic straszniego, w końcu, wiele sowieckich piosenek, na przykład, też były napisany na żydowskie, szerzej – bliskowschodnie melodie liturgiczne. W rzeczywistości mogą być również babilońskie, asyryjskie, starożytne ormiańskie, staroperskie, greckie itp. Są doskonałe i nie podlegają czasowi. I być może w czasach, keidy były komponowane, zostały natchnione przez Boga.

 

The Russian folk and pop songs have absorbed many different cultural influences, actually Slavic, Finno-Ugric, Mongolian, Gypsy, Persian, Jewish, German, etc., and they all account for the best features of the Russian songs. Sometimes  we find individual components of a Russian song in the foreign interpretations and arrangements. For example, the German balalaika ensemble "Volga" unknowingly emphasized the Finnish component in the following Russian folk song.

 

Pieśni rosyjskie, folkowe i popowe wchłonęły wiele różnych wpływów kulturowych, właściwie słowiańskich, ugrofińskich, mongolskich, cygańskich, perskich, żydowskich, niemieckich itd., i wszystkie one odpowiadają za najlepsze cechy pieśni rosyjskich. Niekiedy w zagranicznych interpretacjach i aranżacjach odnajdujemy poszczególne elementy składowe pieśni rosyjskiej. Na przykład niemiecki zespół bałałajki "Wołga" nieświadomie podkreślił fiński komponent w następującej rosyjskiej piosence ludowej.

 

"From Kaluga to Tula", where Kaluga and Tula are the Russian cities near Moscow. "Od Kaługi do Tuły", gdzie Kaługa i Tuła to rosyjskie miasta pod Moskwą.

 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaiste, różne rzeczy można ciąć, słowa zwykle to definiują. Dziękuję i pozdrawiam :)
    • Pozdrawiam i dziękuję @iwonaroma i @Leszczym   Troszkę zmieniłam. Koronka nie w zębie ale na zębie, w zasadzie nie o zęby chodzi lecz półmrok, dodałam ostatni wers, żeby może bardziej w stronę owego kłusownictwa., czyli kłusującego kundelka.   Dziękuję wszystkim, daliście mi zdaje się "medal" ;-) rozumiem, że dla Żabki, to się zgadzam :-) Miłego
    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...