Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Palindrom, ale długi.


Marienka_

Rekomendowane odpowiedzi

CO, NIEBO I NOBLA, CO? NO TO PAC, A TAN - ORG. ON I WAZA? DĄŻNI. WINOWAJCA, DOM OKA WIN MUSUJE - LEJ. 

U SUMA? DO SADÓW, ZWÓD ÓW - KARABELA, ŁAN I FINA POLA. HEJ, OKOP I MAGI ROZPUK. ALDONA RADA RANO UŁOWI. O, I WIADOMO;  I DIANA DA GAIK? NORO, KNUŁA ŁAPA. ŁAŻĄ I SKWAR. ILONA, RAC ILU PARADA!

PANNA SOBOLE GNA, TO LATA? LOTKI, IKAR! WAWEL, POMIMO TO, MASĄ MI ZIMĄ? CO MI DANO TAM? AKTY PO KOPYTKA, FUJARO, NADAL? O, HALO - RĘKĄ ŁAM. OT, ANIELI, WÓZ? BA... TU RYM, I MAMY RZYM. I LECI, MUZO, RAZ. 

MAMY DO LASU? TAM, MAMA.

DOMINO WYSOKO. I KAT - PA.

BY TO LOT, A RAKI - WINDA. SODA NADANA IM DO RAD, A ZA WIELE. I CI? OT, LECI NATA. DOM Z RAJU... TARA, SEN DA ŁADU CI. OT, ANIOŁA I CI? CO - MIGAWKA? 

JOT, I OBELG ANIOŁKU LUKA. GUM SZUM, I ZA KĄTEM OKA TE ZORZE - BOT. 

ANIELICOM I AR GRA, I MODA MOC. A RAJ ÓW Z ANIOŁAMI, A ŁOI NA SOLI. TU ŁADU CI RAZ, SAMO TO, I CO CHCE? JEMU ZORZA, DUCH CI - OT; DANO PONAD ANIOŁA MOC I KAI SKARB. 

A NAPISANO:"NIOBE I NIEBO, INO NAS I PANA BRAK." SIAK, I CO - MAŁO? I NADANO PONADTO ICH CUDA - ZROZUM... EJ! 

ECH, CO CI? OTO MASZ AR I CUDA - ŁUT. I LOS ANIOŁA; I MAŁO I NA ZWÓJ AR. CO MA DOMIAR - GRA? 

I MOC; ILE I NA TO, BEZ ROZET. 

A KOMETĄ KAZI MUZ SMUGA. KULUK ŁOI NAGLE, BO I TO, JAK WAGI MOC. I CUDA ŁADNE, SARA. TU JARZMO DA TANI CEL. I CIAŁO I NA TO? I CIELE, I WAZA... 

DAR - ODMIANA DANA, DOSADNI.

W IKARA TO LOTY, BA... PTAKI. O, KOSY WONI - MODA. MAMMATUSA LODY MAM. ZA ROZUM I CEL; I MY Z RYMAMI. MY, RUTA, BZÓW ILE... I NA TO MA ŁĄKĘ - ROLA. HOLA; DANO RAJU FAKTY PO KOPYTKA. MA TO "NAD," I MOCĄ MI ZIMĄ SAMO TO, MIMO PLEW.  A WRAKI.. 

. I KTO LATA - LOT? ANGELO, BO SANNA PADA, RAP, ULICA, RANO LIRA W KSIĄŻ. A ŁAPAŁA ŁUN KORONKI, A GADA NA IDIOM; ODA, I WIO! I WOŁU ONA RADA RANO. DLA KUP Z ORIGAMI POKOJE. HALO, PAN I FINAŁ? ALE BARAK! 

WÓD ÓW ZWÓD, A SODA MUSUJE - LEJ! U SUMA NIW AKOMODACJA, WONI WIN ŻĄDA. ZA WINOGRONA TA - CAP. OTO NOC. ALBO NIOBE I NOC. 

 

Cdn. 

(autorka) 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Marianna_KW (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marienka_ zmienił(a) tytuł na Mój długi palindrom.
  • Marienka_ zmienił(a) tytuł na Palindrom, ale długi.
  • Marienka_ zablokował(a) ten utwór
  • Marienka_ odblokował(a) ten utwór
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jak się nazywasz? Alkione, prawda? Bo tak właśnie się nazywasz? Nikt nie znał twojego imienia aż do teraz. Opada w chmurze gryzącego kurzu zasłona tajemnicy. Po miliardach lat. Po całych eonach dekad niczym wieczność. Mimo że w przestrzeni jeszcze do końca niewyśnionej… Zatem, powiedz mi, bo tamto nie uzyskało żadnego poklasku, podoba ci się czy nie? Mów szczerze. Masz, naleję ci czegoś mocniejszego. Może rozwiąże ci się język i popłyniesz wartkim potokiem słów. Tylko przesuń się trochę w bok, bo nie widzę księżyca w pełni. Widzę jedynie twoją twarz usianą księżycowymi kraterami. Albo może to ty nim jesteś? Jesteś nim, prawda? To ty jesteś tym księżycem, który wkrada się chytrze srebrną smugą blasku? A zatem mówię do księżyca, nadając mu nawet imię. A zatem…   Tu przerywam na chwilę pisanie, albowiem słyszę jakieś stukania i szurania krzeseł dobiegające z książkowych półek regału. To bohaterowie powieści próbuję wydostać się na zewnątrz. Kołaczą się i wyją jak te psy uwięzione w klatkach. Książka spada na podłogę. Jedna. Druga. Trzecia… Spadają, furkocząc w locie skrzydłami rozbieganych nerwowo stronic. Wzniecają pył zakrzepły przez lata… I znowu cisza…  Cisza, aż w uszach dzwoni. A więc to był jedynie krótki zryw rzeczywistości. Chwilowy błysk pamięci. Tylko takiej enigmatycznej. Zatajonej.   Zatem wchodzę po półkach jak po drabinie. Wspinam się, poruszając wieloma odnóżami, aby dosięgnąć czułkami drgających gwiazd. I kiedy tak osiągam powoli szczyt słyszę jakieś polemiki dobiegające z ciemności. Ktoś się z kimś sprzecza. Spoufala. Kłóci… Muskają mnie słowa, jakby zimne usta całowały skronie. Zamknięte powieki… Okrywam się koszulą z wilgoci i pleśni. Upodobniony na kształt ekscentrycznej ćmy, która wciska się na powrót do kokonu  poczwarki. Zapadam w letarg…   Kiedy się budzę, w dole słychać trzaskanie podłogowych klepek od czyichś kroków. Ktoś bez wątpienia chodzi w tę i z powrotem. Jakby w zadumie. Ale będąc na górze jestem bezpieczny. Nie dosięgną mnie niczyje myśli. Chyba, że jakiś olbrzym o wzroście strzelistej topoli i wiotkich ramionach. Kołyszą się. Kołyszą się za oknami drzewa. Tak blisko i tak strasznie daleko. Na wyciągnięcie ręki. Kołyszą się całe szpalery, te prawdziwie i te urojone… Światła ulicznych latarni żółkną jeszcze bardziej jak woskowe ciało nieboszczyka szykującego się do kolejnej próby wniebowzięcia. A więc jestem w górze. A więc się przepoczwarzam. Albo raczej dopoczwarzam. Wracam do początku. Do nadmiaru niewiadomego piękna. Księżyc przesuwa się. Coraz bardziej odchyla… Odchyla… Odchyla… Coraz bardziej odchyla… Aż trzeszczą wszystkie kości i stawy. Albo ta twarz czyjaś. Nieustalona w rysach.. Absolutnie obca. Niczyja… Oświetla wszystko wartkim potokiem blasku. Posrebrza nawałą pikseli mżące krawędzie przedmiotów… Po lewej stronie rozgrzebane łóżko. Odsunięte na środek krzesło… Po prawej… Na stoliku zwietrzały skrawek papieru. Wazon pęknięty na wpół. I rozsypane wokół okruchy czerstwego chleba…    A więc ktoś tu był. Kto taki? Ktoś coś zaczął, ale nie skończył. Rozsypał się w proch. Zwietrzał jak ta karetka papieru z okruchami nic nieznaczących słow. I widzę siebie. Koło stołu. Siedzę pod ścianą z kolanami pod brodą. Ale nie poznaję do końca, albowiem kościste truchło zatarł w połowie czas. Pod płachtą pajęczyn. Wrośnięte korzeniami w ziemię. Połączone ze ścianą. Z żeliwnymi rurami rozgałęzionymi pod stropem, jakby pępowinami z krwiobiegiem matczynego ciała. Wszystko znieruchomiałe i martwe od wieków. Od całych tysiącleci… W absolutnej ciszy gwiazd. W głębokim oddechu nieskończonej nocy…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-13)      
    • @beta_b Bo na tych złożach, zorza dodana Po na powrozach, tak wyczekana   Bardzo dobry wiersz Zostaje w głowie   Pozdrawiam miło, M.
    • @Andrzej P. Zajączkowski Kolejne strofy, na przecinek Kolejne chwile, łap oberżynę   Bardzo wartościowy wiersz   Pozdrawiam miło, M.
    • @Jacek_Suchowicz I te marzenia, tak doniesione I te pragnienia, będą skończone   Fajnie. Miękko. Z polotem   Pozdrawiam miło, M.
    • @liwia Na sadzenie, po co spory Rozsadzenie, to opory   Ciekawie napisane Podoba mi się :)   Pozdrawiam miło, M.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...