Dzisiaj znowu ją rozbieram
z chińskich, tanich świecidełek,
ona sztywna jak weteran,
nie pomoże za cholerę.
Gdy obracam ją na stronę,
to nie drażni żaden zapach,
chociaż kolcem w palec kole,
stoi naga i nijaka.
Pozostało ją rozłożyć,
włożyć części do pudełka,
zamknąć i na strychu złożyć
- niech kolejnych Świąt tam czeka.
Chociaż była substytutem,
nie urosła i nie uschła,
to w pokoju pozostała
jakaś dziwna po niej pustka...