Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

HOW TO SPOT A BLACK MAN IN THE DARK? JAK ROZPOZNAĆ CZARNEGO W CIEMNOŚCI?
(JUST JESTS PO PROSTU ŻARTY)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

-How to spot a black man in the dark?
-To make him laugh!


-Jak rozpoznać czarnego człowieka w ciemności?
-Rozśmieszyć go!

 

***

 

DE RERUM NATURAE HUMANUM
Diogenes was asked why he does not like good or bad people alike. Diogenes explained: "I hate bad people for their doing evil, and good people for letting bad people to do it".

 

The jesters' dance from "The Love Formula" feature film. Taniec błaznów z filmu fabularnego "Formuła miłości".

 

DE RERUM NATURAE HUMANUM
Zapytano Diogenesa, dlaczego nie lubi ani dobrych ani złych ludzi.
Diogenes odpowiedział:
-Nienawidzę złych ludzi za to, że czynią zło, a dobrych za to, że pozwalają to czynić.

 

***

 

-Darling, let's part the easy way!
-Why not? Our flat and car are mine.
-Then let's try to do it the hard way.

 

-Kochanie, rozstańmy się  płynnie!
-Dlaczego nie? Nasze mieszkanie i samochód są moje.
-Więc spróbujmy zrobić to z problemami.

 

***

 

ABOUT ME
-I say, why can't  you stop lying about literally everything?
-The point is, I know nothing about anything and can't do anything better than to tell lies.
-You know, I don't know why, but I trust your words now.

 

-What are you thinking about just now?
-It looks like an ideal moment for a little white lie.

-O czym teraz myślisz?
-Wygląda na idealny moment na małe newinne kłamstewko.

 

O MNIE
-Słuchaj, dlaczego nie możesz przestać kłamać dosłownie o wszystkim?
-Chodzi o to, że nic nie wiem o niczym i nie mogę robić nic lepszego niż kłamać.
-Wiesz, nie wiem dlaczego, ale teraz ufam twoim słowom.

 

***

 

My girlfriend Natalie decided to talk about our future. I decided to  maintain conversation and started talking about teleportation, lasers and force fields. But half an hour later it turned out that I hadn't really understood the topic.

 

Moja dziewczyna Natalija postanowiła porozmawiać o naszej przyszłości. Postanowiłem podtrzymać rozmowę i zacząłem rozmawiać o teleportacji, laserach i polach siłowych. Ale pół godziny później okazało się, że nie bardzo zrozumiałem temat.

 

***

 

Six months ago, the doctor said my wife had a phantom pregnancy. Now we have phantom babies in da house.

 

Funny! I thought you would have enjoyed your baby's sparkling eyes! Zabawne! Pomyślałem, że spodobają Ci się błyszczące oczy Waszego dziecka!

 

Sześć miesięcy temu lekarz powiedział, że u mojej żony ciąża urojona. Teraz w domu mamy urojone dzieci.

 

***

 

-What an interesting electric kettle you've got!
-Oh yeah! Very rare, antique! China, late 20th century, Gunk (Trash) Dynasty.

 

-Jaki masz ciekawy czajnik elektryczny!
-To tak! Bardzo rzadki, antyczny! Chiny, koniec XX wieku, dynastia Drań.

 

***

 

Anything that doesn't kill us ... mutates and tries to kill us again.

 

-With vaccination 100 euros. Without it - 500.
-That's the incentive!
-Z szczepieniem 100 euro. Z  "bezem"  - 500.
-To dobra zachęta!


Wszystko, co nas nie zabije... mutuje i próbuje nas zabić ponownie.

 

***

 

A CHA(R)T ROOM CONVERSATION
Boy: Girls do not take interest in me!
Girl: But I do!
Boy: Good-looking girls.

 

NOTOWANIE NA CHACIE
Chłopiec: Dziewczyny się mną nie interesują!
Dziewczyna: Och, a co ze mną?
Chłopiec: Ładne dziewczyny.

 

***

 

The Englishman stops next to the pub where a fist-fighting is taking place:
-Sorry, is this a private fight or a fight for anyone who would like to participate?

 

Anglik zatrzymuje się przy pubie, w którym toczy się walka na pięści:
-Przepraszam, czy to prywatna walka, czy walka dla każdego, kto chciałby wziąć udział?

 

***

 

Two gentlemen standing on the bridge hear a cry from the river beneath:
-Help! I cannot swim!
One to the other:
-Sir, can you swim?
-No, I can't!
-Neither do I, but we don't  alert the whole city to that!

 

Sorry, Holger! But right now I just don't shake hands. Przepraszam Holger! Ale teraz po prostu nie podaję ręki.

 

Dwa pana stojący na moście słyszą krzyk z rzeki:
-Ratujcie! Nie umiem pływać!
Jeden do drugiego:
-Pan umie pływać?
-Nie, nie umiem!
-Ja też nie, ale nie ostrzegamy o tym całego miasta!

 

***

 

-Lucy! Army wants your logic!
-Why then?
-It's deadly!

 

-Lucy! Armia chce twojej logiki!
-Dlaczego więc?
-Ona jest zabójcza!

 

***

 

LA INGENIOSA HIDALGA
A smart woman will never repeat someone's mistakes. She would rather invent her own ones.

 

Inteligentna kobieta nigdy nie powtórzy czyichś błędów. Prędzej wymyśli własne.

 

***

A woman is a weak, defenseless creature from whom it is impossible to escape.

 

 

Kobieta to słaba, bezbronna istota, od której nie mozliwe umknąć.

 

***

The guy shouting out to his girlfriend:
"You think to be the smartest, don't you?"
The Girl: "Nope, I'm not that stupid".

 

Facet krzyczy do swojej dziewczyny: "Myślisz, że jesteś najmądrzejsza?"
Dziewczyna: "Nie, nie jestem taka głupia!

 

***

 

I thoroughly read the whole "Kamasutra" from cover to cover. After that I burst out crying, since they failed to get married...

 

Uważnie przeczytałam "Kamasutra" od deski do deski. W końcu długo płakałam: nigdy się nie pobrali…

 

***

 

Modesty decorates a person. Unfortunately, women prefer more valuable decorations.

 

Skromność ozdoba osobę. Niestety kobiety preferują bardziej wartościowe ozdoby.

 

***

 

Sometimes, to achieve a success, one needs to take a step back, because many doors are being opened not inward, but outward.

 

Czasami, aby odnieść sukces, trzeba cofnąć się o krok, ponieważ wiele drzwi trzeba pociągnąć, a nie popchnąć.

 

***

 

Chopin was asked at one evening if the lady with whom he talked for a long time, was smart.
-I don’t know, because I spoke French with her, answered he.

 

Zapytano Chopina pewnego wieczoru o panią, z którą długo rozmawiał, czy jest mądra?
-Nie wiem, - odpowiedział, ponieważ rozmawiałem z nią po francusku.

 

***

 

Science builds skyscrapers and planes. Religion puts them together.

 

 

Nauka buduje drapacze chmur i samoloty. Religia je ze sobą pospina.

 

***

 

It is a pessimist who goes bald, but the optimist simply becomes more aerodynamic.

 

To tylko pesymista łysieje, ale optymista po prostu staje się bardziej aerodynamiczny.

 

***

 

The one-armed man burst into tears after he'd seen a neon sign "SECOND-HAND".

 

Jednoręki mężczyzna wybuchnął płaczem, gdy zobaczył neon "SECOND-HAND".

 

***

 

How did I find my husband? I shouted: "The smart go to the left, the handsome go to the right." One man hesitated ... It was him whom I chose.

 

 

Jak znalazłam męża? Krzyknęłam: "Mądrze - po lewej, pięknie - po prawej". Jeden pan się wahał, i się zdecydowałam  na nim.

 

***

 

To live and rejoice, one needs just two things - to live and to rejoice.

 

 

-We could have lighted the candles as usual.
-Your grumbling won't light up them faster!
-Dlaczego nie zapalić świeczki jak zwykłe?
-Nie zapalą się szybciej od twojego utyskiwania!

 

Aby żyć i radować się, potrzebne są tylko dwie rzeczy – żyć i radować się.

 

***

 

I am finally in cloud nine! And don't try to put stairs up, because I'm not going down anyway.

 

Nareszcie jestem w siódmym niebie! I nie próbuj stawiać schodów, bo i tak nie zamierzam zejść.

 

***

 

The best antidepressants for women are sold at a jewelry store.

 

Najlepsze antydepresanty dla kobiet są sprzedawane w sklepie jubilerskim.

 

***

 

A correctly abandoned man returns with a probability of a boomerang...

 

 

Who's this one? Oh, er, this is just my ex! Kto to jest? Och, to tylko mój były!

 

Prawidłowo porzucony mężczyzna powraca z prawdopodobieństwem bumerangu…

 

***

 

Men are more worried about what people think of them, while women  are concerned with what people say about them.

 

Mężczyźni bardziej martwią się tym, co ludzie o nich myślą, kobiety – co o nich mówią.

 

***

 

I heard by chance what I was being talked about  behind my back, and I felt jealous.

 

The jesters' dance and Count Cagliostro's arrival to Russia (Intro to "The Love Formula" feature film)
Taniec błaznów i przyjazd Hrabiego Cagliostro do Rosji (Intro do filmu fabularnego "Formuła miłości")

 

Dowiedziałem się, co o mnie mówią  za moimi plecami, i poczułem się zazdrosny.

 

***

 

Love is a terrible disease: it sends people to bed together in pairs.

 

Funny coincidence, it is just today that I  have had a headache! Dziwny zbieg okoliczności, mnie właśnie dzisiaj rozbolała głowa.

 

Miłość to straszna choroba: posyła ludzi do łóżka razem w parach.

 

***

 

-Johnny, why were you a sent from school yesterday?
-My grandfather got burns.
-Serious?
-They don't joke around in the crematorium.

 

Not late for late. 
W zwłoki bez zwłoki.

 

-Johnny, dlaczego nie byłeś wczoraj w szkole?
-Mój dziadek doznał oparzeń.
-Poważnych?
-Chyba krematorium to nie żart.

 

***

 

-How are you with your girlfriend?
-We broke up. She said that I did not love her. I objected: "Helga, I love you!"
-So what?
-She is Helen.

 

-Jak się masz ze swoją dziewczyną?
-Zerwaliśmy. Powiedziała, że jej nie kocham. Sprzeciwiłem się: "Olu, kocham cię!"
-Więc co?
-A ona jest Leną.

 

***

 

The boy who showed his parents and grandparents how to use the Internet has been feeling like an orphan for 5 years.

 

Chłopiec, który pokazał rodzicom i dziadkom, jak korzystać z internetu, od 5 lat czuje się sierotą.

 

I had my tits removed and replaced them with USB 3.0. Usunąłam piersi i wymieniłam je na USB 3.0.

 

-What unites your family?
-Wi-Fi password.

 

-Co łączy twoją rodzinę?
-Hasło do Wi-Fi.

 

***

 

-How much is eight divided by two?
-If divided along, then two threes. Across - two zeros.

 

-Ile jest osiem dzielone na dwa?
-Jeśli dzielone wzdłuż, to dwie trojki. W poprzek - dwa zera.

 

***

 

At the funeral, the deceased was so much praised that his widow twice approached his coffin to see who was lying there.

 

"Alas, poor Yorick! I knew him, Horatio. A fellow of infinite jest, of most excellent fancy. ..." 

 

Na pogrzebie zmarły był tak chwalony, że jego wdowa dwukrotnie podeszła do trumny, aby zobaczyć, kto tam leży.

 

***

 

-What animal has got five legs?
-It is a pit bull running from the playground.

 

Have no fear, my dog is on its last legs! Nie panikuj. Pes jest w swym ostatnim tchnieniu.

 

-Jakie zwierzę ma pięć nóg?
-To pitbull biegnący z placu zabaw.

 

***

 

-Sonny, look out of the window! Is our dad on his way back home from the pub?
-He is!
-Which side of the street is he on?
-On both!

 

"Clowns to the left of me, jokers to the right, here I am, stuck in the middle of you!" (An iconic song by the Stealers Wheels, April 1974). "Błazny po lewej stronie, żartownisie po prawej, oto jestem ja, który utknąłem pośrodku nich!" (Kultowa piosenka przez "Stealers Wheels"  od kwietnia 1974 r.).

 

-Synu, spójrz przez okno! Czy nasz tata wraca z baru do domu?
-Wraca!
-Po której stronie ulicy?
-Po obu stronach!

 

***

 

After my purse with entire salary of mine had been  stolen, I got naturally upset, but certainly not as much as that pickpocket was.

 

Skradziono mi portfel, w którym mieściła się cała pensja. Oczywiście byłem smutny, ale na pewno nie tak bardzo jak kieszonkowiec.

 

***

 

To avoid any quarrels in a family, spouses should do everything in turn:  half a week it is his wife who does what she wants, and then it is her husband who does whatever his wife wants. This is called a real compromise.

 

Aby uniknąć kłótni w rodzinie, małżonkowie powinni robić wszystko po kolei: pół tygodnia to żona robi to, co chce, a potem mąż robi to, co chce żona. Nazywa się to prawdziwym kompromisem.

 

***

 

A phone call to a veterinarian"My mother-in-law and her old dog gonna come to you now. Please prepare an injection of the most powerful poison to guarantee the painless, right away death...".
Veterinarian: "Will the dog find its way home alone?"

 

 

Telefon do weterynarza.
"Moja teściowa i jej stary pies przyjdą teraz do ciebie. Proszę przygotować zastrzyk najpotężniejszej trucizny, aby zagwarantować bezbolesną, natychmiastową śmierć...".
Weterynarz: "Czy pies sam odnajdzie drogę do domu?"

 

***

 

When my girlfriend's dog died, I found and brought her exactly the same dog to cheer her up. She burst into tears and asked me: "Why do I need two dead dogs?"

 

Zginął pies mojej dziewczyny. Aby ją pocieszyć, znalazłem i przyprowadziłem jej dokładnie takiego samego psa. Rozpłakała się i zapytała: "Po co mi dwa martwe psy?"

 

 

***

 

Sometimes you have to make people laugh to distract them from the intention to hang you.

 

Whisper louder! They crunch while eating crisps in the parterre. Szepcz głośniej! Chrupią jedząc chipsy na parterze.

 

Czasami musisz rozśmieszyć ludzi, aby odwrócić ich uwagę od zamiaru powieszenia Cię.

 

***

 

The thief is not the one who steals, but the one who was caught.

 

Złodziejem nie jest ten, który kradnie, ale ten, który został złapany.

 

***

 

"Whoever has taken the sword in defence is not righteous, but he is right". (Saint Theodosius of the Caves, of Kiev) . 

 

"Ten, kto wziął miecz w obronie, nie jest prawy, ale ma rację".  (Święty Teodozjusz Pieczerski). 

 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozkazałem odnaleźć i ściągnąć tu Twoje ciało. Wygraliśmy bitwę a przegraliśmy wojnę. Leżysz na stosie tak cichy i blady. Bracie! Weź i mój topór w odmety, świętego, ofiarnego ognia. Zabierz go do Asgardu. Trenuj nim pod okiem Bogów aż do dnia ostatecznej bitwy. Wiernie będzie Ci służył. Dziś ścieżek przeznaczenia nie prostują Bogowie. A w wojnie nie szukaj honoru ani wiecznej chwały. Wróg nie stanie z Tobą oko w oko w szranki. Zabije bez chwili zwątpienia, dronem czy samolotem. Wiem jak samotny tam będziesz Bracie. Po kolejnej bitwie, zapewne dołączę do Ciebie. Duch mój pod bramy Asgardu podejdzie. Mój czas także do końca się zbliżył. A jeśli widzą mą żałobę i żal. Niech stwierdzą zgodnie, że to jeszcze nie czas. I niech zwrócą iskrę życia w Twe piersi i oczy.   Runy i gwiazdy są nam przychylne i łaskawe. Twoja dusza wraca przez mroki Helheimu. Żagiew dla stosu, zamienimy w miecz z zaklętą potęga ojców. Żagiew śmierć i proch. Miecz nieśmiertelność i władze wróży. Cóż oprócz łez i ryku żałości, może wyjść z mojego serca środka. Czas pożegnać ten świat. Złamać i spalić tarczę z zaklętą w niej siłą, mądrością i honorem. W agonii trwającego Ragnaroku. Spłonąć jak krzak. Dzikiej, białej róży.
    • Straż pożarna odjechała  Miejska zobojętniające  Koniec z ciepłymi kluchami To był bar, łyżki na łańcuchu   Widelca nie uświadczysz A łyżeczka pozostała w sferze Niebieskich ptaków  Na noże wszedł kolekcjoner   Wykałaczki zakazane Resztki miały pozostać nietknięte  Próchnica zrobić spustoszenie  I prawie wyszło gdyby nie covit   Pies, który pożarł kiełbasę 
    • @Migrena cieszę się i bardzo dziękuję :)
    • "Gdybym miał wybierać to zarżnąłbym ich wszystkich i to bez wyjątku. Kobiety, dzieci i starców, te parszywe gnidy. Nie mam jednak tego luksusu, nie teraz ale wciąż pamiętam!"  Pierwszy dźwięk był metaliczny, nie ludzki. .Jakby ktoś przeciągnął zardzewiałym żelazem po kości i wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że to on, że to jego własny oddech tak brzmiał, głęboki, pusty, jakby w środku klatki piersiowej było tylko echo po człowieku.  Piach na arenie był szary, nie piaskowy ale szary od popiołu, zabarwiony kawałkami cegieł i betonu, wyczuwalny przez podeszwy.  Tłum zawył. Kord przeciągnął wzrokiem po trybunach zapełnionych niemalże do końca i zatrzymał się nad balkonem zwieńczonym baldachimem.   Niebo było gęste, jak zawsze. Skłębione ciemne chmury nie wróżyły pogody a jedynie kwaśny deszcz.  Kord ścisnął rękojeść miecza, chwycił pewnie, ramię zadrżało.  To był miecz jednoręczny, stary, zabrany z muzeum — nie dla ozdoby, ale po to żeby zabijać, bo prawdziwa stal przetrwa dłużej niż ludzie i nadal może uśmiercać. Porządnie naostrzony.   Trzymali Korda dla rozrywki. Karmili i myli a to tylko po to, żeby wyszedł na arenę i zabijał. Nie widział jednak na razie przeciwnika.  Wzrok skierował na drugą stronę areny. Tłum nadal wył. W powietrze wystrzeliły kamienie i kawałki cegieł jakby na zawołanie. Arena jednak była duża i nie dosięgły Korda.  Brama otworzyła się z jękiem rysowanej stali. Powietrze zatrzymało się na chwilę.  I zobaczył go. Nie wiedział czy to człowiek czy mutant, czy jedno i drugie bo skóra tamtego była jakby szarozielona, jakby pęknięta od środka.  Ręce zwieńczały zakrzywione szpony a grzbiet zdawał się pokryty łuskami, jak u jaszczura.  Mutant rozglądał się jak on po trybunach i w tej chwili Kord dostrzegł w nim coś bardzo ludzkiego i ten bardzo ludzki strach.  "On też się boi"  Stworzenie ruszyło, ale nie jak zwierz, jak ktoś, kto pamięta jeszcze bycie człowiekiem. Stąpając pewnie na dwóch nogach pomagało sobie długimi ramionami. Szpony wzbijały mnóstwo kurzu i tak właśnie poczuł się Kord w tej chwili, jakby zabity pyłem i wyssany do ostatniej kropli krwi.   Mutant nie rzucił się od razu, nie szarżował. Szedł teraz powoli oceniając odległość. Widział miecz i rozumiał co to jest. Patrzył Kordowi prosto w oczy.  Ruchy miał nienaturalnie płynne, zbyt płynne jak na coś, co miało zrogowaciałą skórę i pęknięcia na policzkach jak glina po suszy.   Kord zrobił krok w bok, w lewą stronę okrążając mutanta. Ostre kawałki szkła zazgrzytały pod podeszwami.  Mutant nie spuszczał go z wzroku. Pochylony skierował się w prawą stronę i na chwilę zatrzymali się w tym ruchu jak tancerze oceniając swoje możliwości.   Kord domyślał się, że to nie była pierwsza walka potwora, że nie będzie łatwo i na chwilę zwątpił.   Tłum jednak zawył i skandował: "Zabij, zabij, zabij..." I tak bez końca a Kord otrzymał porządny zastrzyk adrenaliny. Nie myślał jak człowiek, nie myślał jak zwierzę ani potwór. Stawał się maszyną śmierci.  Mutant pierwszy skrócił dystans. Ramię poszło w bok Hakujący ruch, nie cios. To tylko skrobanie, jakby chciał rozerwać Kordowi gardło nie siłą ale tarciem.  Kord uniósł ostrze mając nadzieję, że metal wystarczy. Ostrze poszło w dół, klasyczny "fendente dritto", iskra przeszła po stali, uderzenie było cięższe niż powinno.   Mutant odskoczył pół kroku, jakby badał reakcję. Przygotował się do ataku.  Czas nie zwolnił, ale Kord zwolnił w środku swoich myśli, niezauważalnie.   Mutant drgnął. Zamachnął się prawą ręką szykując atak i zasłaniając się szponami lewej ręki przed cięciem miecza.  Jednak to Kord pierwszy poruszył się świadomie. Nie szeroki zamach, nie desperacja, ale milimetr przesunięcia stóp w lewo żeby otworzyć linię do kolejnego ataku i ciąć od dołu. Stal nie musi iść daleko, czasami wystarczy obrócić ją o pół palca i mutant to poczuł bo w jego oczach pojawił się cień niepewności. Nie zdążył odskoczyć. Wypolerowana stal zazgrzytała na jego szponach nie czyniąc mu jednak krzywdy.  Kord oddychał szybciej, oddech nie zwalniał, serce łomotało, adrenalina wypełniała każdy kątek jego ciała.  Mutant rzucił się wreszcie do przodu rozchylając ramiona, szykując się do łatwego zatopienia szponów w ciele przeciwnika.   Kord jednak nie odsunął się.  Zrobił coś bardziej brutalnego i bardziej ludzkiego. Wsunął ostrze pod kątem tak, żeby przeciwnik wpadł na nie sam.  Stal nie atakowała, jedynie czekała.  Uderzenie było tłuste i miękkie, nie metaliczne. Rozpaćkało się pośród wrzasków tłumu, weszło w tkankę jak w mokrą rozgrzaną roślinę. Przez sekundę mutant bezgłośnie zamarł, kurz jakby opadł, powietrze zgęstniało jeszcze bardziej.   Kord stał w bezruchu z dłonią wciąż zaciśniętą na rękojeści i z tą jedną, zimną myślą: "To nie ja dzisiaj zginę!"  Ostrze zostało w ciele ale mutant nie cofnął się ani o krok. Jego ciało nie poruszyło się tak, jak powinno, jakby stal była obojętna i stawała się jego ciałem.   Gwałtownym ruchem ciała wyszarpnął wbity miecz z rąk Korda i zamachnął się do kolejnego uderzenia.  Kord jednak wypuścił rękojeść uginając się pod masą cięższego przeciwnika. Miecz został w środku a Kord stał się bezbronny.  Odskoczył gwałtownie nie pozwalając się zranić. Teraz już nie patrzył w oczy mutanta, ale na rękojeść miecza.   Mutant ruszył szybciej niż mogłoby się wydawać i już nie bacząc na nic zaatakował. Kord cofnął się o dwa kroki ale nie z paniką, z wyborem, bo nagle zauważył coś: kiedy mutant ruszał  jego lewa strona pękała jak wyschnięty asfalt po mrozie Tam była słabość ale żeby tam trafić potrzebował broni a broń ugrzęzła.  Kord zrobił rzecz pozornie szaloną, rzecz, której nie robi ofiara. Chwycił mutantowi nadgarstek gołymi dłońmi tuż przed pazurami i siłą własnego ciężaru pociągnął go w bok tak, żeby przeciwnik sam wyrwał ostrze z własnego ciała.  Pazury przecięły mu plecy jakby to była jedynie cerata, płytko — ale długo i przez sekundę Kord poczuł ból i ciemność w płucach.  Mutant wbił mu pazury pod łopatkę jakby chciał się zahaczyć, jakby chciał go zatrzymać blisko żeby rozszarpać gardło z dystansu jednego oddechu.  Kord wysyczał powietrze przez zaciśnięte zęby i zamiast odsunąć twarz  przybliżył ją, i wgryzł się w bark mutanta przecinając tkankę na obojczyku.  Mutant zawył ale nie jak zwierzę, jak coś, co pamiętało ból sprzed przemiany.  Ten jeden dźwięk był jak impuls nerwowy który przetoczył się przez ciało Korda i wtedy — w tym jednym momencie w tym zwarciu, mięso do mięsa, Kord wyczuł rękojeść w dłoni. Zaparł się oburącz wyszarpując ostrze z szaro zielonego ciała mutanta.  Pazury bestii wbiły się jeszcze głębiej. Kord stracił grunt pod nogami i zawisł na szponach, na ułamek sekundy.   Miecz jednak tańczył już swoim rytmem i wykonując puntę ponownie rozszarpał trzewia mutanta.  Kord nie czekał na łaskę. Pchnięcie było szybkie, dokładne — mutant padł na bok, jak odcięty od własnego ciała. Chwilę trwało, nim piach wchłonął ciszę. Potem zabrzmiało to pierwsze, niechlujne „Ha!” — pojedynczy okrzyk, jak iskra. Po sekundzie eksplodowało: głosy wyrwały się z trybun, pełne prostej radości i prymitywnej ulgi. — Kor-gen! Kor-gen! — krzyczeli na początku niskim growlem, a potem dodały się piski i gwizdy. — Kor-gen! Kor-gen! Kor-gen! — i nagle imię, którego nikt mu nie dawał, przyjęło kształt. Publiczność uderzała pięściami w metalowe bariery, śmiejąc się i krzycząc, odkładając na bok litość. Dla nich to był spektakl. Dla nich to była krótka przerwa od głodu i myśli.  Dla Korda dziwne było to, że poczuł się spełniony. Uświadomił sobie, że właśnie stał się gladiatorem i to właśnie było jego siłą.  Wyczerpany karmił się skandowaniem tłumu. Spojrzał na balkon. Zobaczył wyciągniętą rękę, ale nie widział dłoni i kciuka. Jak na zwołanie wyszarpnął miecz i wbił w pierś mutanta, tam gdzie powinno być serce. Mutant zadrżał, wypuścił powietrze i to już był koniec.   "Kor-gen, Kor-gen, Kor-gen!" Tym razem nie poleciały kamienie, tym razem ktoś rzucił bochenek chleba, ktoś inny kiść marchwi a ktoś inny dynię. Ludzie krzyczeli widząc Korda jako bohatera, jakby zbawcę ich wszystkich trosk.   Kord niewiele myśląc zbierał podarunki. Głód był naprawdę dotkliwy I w tym momencie otwarła się brama, jego brama.  Szybko wybiegli z niej ludzie uzbrojeni w karabiny i pistolety. Nie było szans.   Pozwolili mu zachować trofea, ale wpędzili z powrotem do klatki.  — Ten ma rękę — warknął jeden z nich. — Nada się do kolejnej walki. Trzeba go tylko wyczyścić.  I wtedy Kord po raz pierwszy od długiego czasu poczuł, że decyzja nie jest już tylko jego — że jest częścią czegoś większego: mechanizmu, który żywił się przetrwaniem. Jego imię, rzucone przez tłum, było biletem na jutro.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...