Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dawid Goliat.


Rekomendowane odpowiedzi

Dziadek Włodek nie chce do nieba.

Myślę, że nieśmiertelność nie jest najlepszą rzeczą jaka spotkała dziadka Włodka. Miewał lepsze. Jak był młodym sierżantem i w jakiejś wiosce odkryli prawdziwe zagłębie bimbrowe. Podobno z województwa przyjechał nadęty ubek i przyczepił mu do piersi medal. Zasłużony na polu chwały czy jakoś tak. Do tego w kopercie dostał tyle szmalu, że mógłby sobie syrenę w wersji lux kupić, gdyby babcia nie nakazała mu zakopać wszystkiego w ogródku. A tak przyszła powódź stulecia i szlag trafił syrenę z całym ogródkiem. Gdyby dziadek wiedział, że czeka go nieśmiertelność wcale by się tymi papierkami z Waryńskim i innymi czubami nie przejmował i na babcię by się nie obraził. Gdyby wiedział. Łatwo się mówi. Dziadek Goliat był najmocniej niewierzącym człowiekiem, jaki się tylko pojawił na tym łez padole – sam tak o sobie mówił. Dodawał też, że jego wielki imiennik Włodzimierz Ilicz, w kwestii niewiary do pięt mu nie dorastał i powinien się u dziadka zapisać na wykłady z podstaw materialistycznej wizji świata.

Staruszek Goliat umarł trzy lata temu na bliżej nieokreśloną chorobę. Jego pogrążona w rozpaczy córka, a moja matka postanowiła, że przetrzymamy dziadka przy życiu przez kilka dni. W końcu cholerny listonosz i tak się z dziadkiem nie widywał. Podrabianiem podpisu zwyczajowo zajmowała się babcia, która wygłaszała przy tym formułę – Jak zwał tak zwał. - Kiedy dziadek przetrzymał kilka dni i gdy otrzymał swoją pierwszą pośmiertną emeryturę, dla wszystkich stało się jasne, że to już koniec. Dziadek wyglądał jak koniec. Zsiniał, oklapł, zaczęło go ubywać. Odchodził, siedząc w swym styranym bujaniem fotelu. Matka zamknęła się z dziadkiem w pokoju i długo nie wychodziła. Przypuszczaliśmy, że się żegnali. Siedząc w kuchni z babcią, z ojcem i siostrą rozmawialiśmy o dziadku. Pierwsza zaczęła babcia.
-Szkoda dziadka – powiedziała z tęsknym wyrazem na twarzy – Takiej emerytury za psinco nie dają. Nie ma co zasłużony był nasz Włodek dla Ludowej Polski.
-Mamo! – syknął ojciec – Czy ty możesz raz w życiu nie mówić o pieniądzach!
-Mogę, ale po co. Już po ptokach. Taka emerytura. Tyle się chłopina ludzi napałował, tyle druczków nawypisywał i na co mu przyszło. Poszedł do świętego Pietra kozy macać.
-Dziadek był niewierzący – chciałem coś dodać ale ojciec uniósł zaciśniętą pięść jak bokser przed walką.
-Co z tego. Pochować trzeba po chrześcijańsku, z księdzem, normalnie...
W tym momencie weszła matka z nożem i z wiaderkiem. Miała dziwną twarz i chyba płakała.
-Nikt tu nikogo nie będzie chował. Dziadek będzie żył.

Nie wdając się w szczegóły nieśmiertelności powiem tylko, że to co zostało po dziadku Włodku zamieszkało w moim pokoju. Nie wiem do cholery skąd matka nauczyła się preparowania zwłok, w każdym bądź razie dziadek nie wyglądał najgorzej. Znam paru żywych, którzy dużo by dali żeby tak wyglądać.

Właściwie dziadek mi nie przeszkadza. Nakrywam go kocem, żeby nie musiał patrzeć. Raz nawet przyszła do mnie dziewczyna. Słodka Paulusia. Najgłupsze dziewczątko w szkole, mimo to posiadające wielkie zalety. Do największych należało, że lubiła „to”. Żeby robić z Paulusią „to” nie trzeba było nawet palcem przysłowiowym kiwać. Paulusia uważała się za nimfomankę i obiecała przed świętym obrazem, że przeleci wszystkich facetów w szkole. Przyszła kolej na mnie. Paulusia nie dysponowała lokum, wprosiła się do mnie, z tego wszystkiego zapomniałem o dziadku. Miałem tylko nadzieję, że jest pod kocem. Był. Paulusia niczego nie podejrzewając, wystriptizowała się prosto na dziadka. Chyba w najbardziej perwersyjnych snach dziadek Włodek nie wymarzył sobie takiego wiecznego odpoczywania. Z czerwonymi gaciami Paulusi na twarzy. Kolor się zgadzał, dziadek uwielbiał czerwień. A krój, no cóż gdyby babcia włożyła na siebie coś takiego, możliwe, że moja mamusia nie byłaby jedynaczką. Wracając do Paulusi, to mimo głupoty miała coś w rodzaju instynktu, intuicja albo co. Jak tylko się zabierałem do rzeczy, to ona – mam wrażenie, że ktoś tu jest - i tak w kółko. Przez okno zaczęła wyglądać, pytać się czy nie mam młodszego brata albo zboczonego ojca. Byłem tak wkurzony, że rzuciłem w nią, tymi jej szmatami. Razem z czerwonymi majtkami zleciał z dziadka koc. Paulusia obietnicy złożonej przed świętym obrazem nie dotrzymała a ja jeszcze tego samego wieczora przy całej rodzinie powiedziałem – Albo ja, albo on. – Odmówiłem też przyjmowania mojej części dziadkowej emerytury, mówiąc co mogą sobie z nią zrobić. W naszej rodzinie zawsze ceniona była szczerość, toteż nikt się nie obraził. Ojciec zaproponował, że dziadka można przenieść do piwnicy, a jak będzie sytuacja podbramkowa (ojciec jest sędzią piłkarskim i nadużywa terminologii zawodowej) to się dziadka przyniesie i cześć. Wtedy babcia wstała i powiedziała, że dziadek nie jest jakiś korniszon, żeby go do piwnicy wnosić. Po czym dodała, że jak dziadek będzie wyniesiony do piwnicy, to ona pójdzie na milicję i powie, że tu ich byłego funkcjonariusza prześladują i na stare lata mu spokoju nie dają. Matka, w takich sytuacjach odzywała się na końcu, (jeśli nie liczyć siostry, która nigdy się nie odzywała) i zawsze jej słowo było decydujące – Dawidek co żeś się tak na dziadka uwziął - powiedziała – Już wiedziałem, że nie jest dobrze. – Dawidek ty się lepiej za lekcje weź, na mieście mi mówili, że od nas jakaś panna z gołym tyłkiem wyskoczyła i tak się darła, jakby ją ze skóry obdzierali. To ja się pytam, czyja to sprawka? Spuściłem wzrok. Moja siostra marihuanistka zakaszlała albo się zaśmiała, u niej to brzmiało jednakowo. Ojciec poczerwieniał i zaczął gmerać przy pasku, zastanawiając się czy siedemnastolatka należy lać w tyłek czy też w inne części ciała. Nie czekałem na rozwój dyskusji. Wróciłem do siebie i przeprosiłem dziadka. Wyglądał jakby mówił – Nic nie szkodzi.


Vive la champagne!

W całej rodzinie babcia Mirka jest najszczersza. Mówi zawsze to co myśli. Wielu, którzy mają podobne schorzenie odcierpiało to na własnej skórze, babcia nigdy. Przy całej swej szczerości jest tak ujmująca, że nawet jak komuś powie, że jest skończonym kretynem, to i tak jest zadowolony. Któregoś dnia wpadła do mojego pokoju, z samego rana, minę miała jakby szykowała się do krucjaty.
–Chodź Dawidek pójdziemy do żabojadów.
Przyjrzałem się jej uważnie, wyglądała na zdrową.
-Po cholerę – zapytałem – Przecież obcego kapitału babcia nie znosi i wszyscy wiedzą, że zakupy robi w osiedlowym sklepiku, chociaż tam obsługa jest chujowa i do tego kantują.
-A czy ja powiedziałam, że idziemy na zakupy?
Poszedłem do tych żabojadów, dla świętego spokoju. Idziemy sobie, kosz pchamy jakbyś mieli Bóg wie co kupić, a tu podjeżdża taka cycata hostessa na wrotkach i trzeszczy.
-Czym mogę służyć?
Babcia się w pierwszej chwili wystraszyła ale zaraz jej przeszło. Zmrużyła oko i walnęła jej z grubej rury.
-A pocałujże ty mnie córuchna w dupę!
Cycata mało z wrotek nie wyskoczyła. Poszliśmy dalej, babcia w pewnym momencie zaczęła zachowywać się jak obłąkana. Dostała jakiś tików, drgawek, poruszała się jak manekin, który zwiał z wystawy i udaje człowieka.
-Co ci babcia?
-Odwracam uwagę.
-Czyją?
-Tych kapusiów na monitoringu.
-Że co?
-Filują nas przez kamery. Do średniej szkoły chodzisz a głupi jesteś jak krowi ogon. Inwigilują nas. Jak będę udawać wariatkę, to przestaną.
-Ale dlaczego mają przestać.
-Bo mają!
Potem dowiedziałem się, że jestem imbecylem. W dzisiejszych czasach trzeba myśleć dookoła głowy. Skończę liceum i co – gówno! Będę głupszy niż przedtem, w dodatku nie będę miał w ręku żadnego fachu. A chłop bez fachu to nie mniej, ni więcej tylko cipa. Mówiąc te słowa babcia pakowała do kosza różne rzeczy, chociaż przysięgała się, że nie zamierza nic kupić i nawet portfela nie wzięła. Wyjaśniło się w przymierzalni. Babcia z wprawą zaczęła wyrywać czipy.
-Co robisz? Zostaw to! – zacząłem krzyczeć.
-Przymknij mordę szczylu! Chcesz mnie zdekonspirować? Własną babkę do więźnia wsadzić? Ot mi wnuczek. Dziadka chciał z myszami w piwnicy zamknąć a babkę do kryminału. Czy ty wiesz co w takich więzieniach robią kobietom?
-To kradzież przecież...
-Kurwa filozofie jeden. W życiu cudzego nie wzięłam. Niech cię ręka boska broni. Cudza własność święta. Ale to przecież nasze, na naszej krwawicy żabojady się nachapały. Pieprzone Francuziki. Jak Hitler nas najechał to nawet psa z kulawą nogą na odsiecz nie wysłali, nawet kota...
-Babcia, to może lepiej od razu do niemieckiego sklepu?
-Co za różnica. Ja tam nie jestem pamiętliwa. Niemcom wybaczyłam.
-A Francuzom?
-Żabojadom nigdy. Dobra skończyłam. Teraz najważniejsze. Towar najbardziej cenny, kompakty i inne pierdoły wkładasz za majtki. Żeby ci nic nie wyleciało, wkładasz dwie pary. A najlepiej, żeby było profesjonalnie zszywasz majtki na dole i powstaje kieszeń.
-A ty jak masz?
-Pełne zawodowstwo. Zamykane na suwaczek. Dalej, większe rzeczy, takie których przez bramkę przenieść nie da rady, konsumujesz na miejscu.
Po tych słowach babcia zaczęła otwierać szampana. Przyznaje, że puściły mi nerwy, zwiałem, nawet się nie oglądając. W domu zastałem piekło. Ojciec wydzwaniał po jakichś kumplach dziadka z policji. Matka po połknięciu opakowania proszków, zaczęła szukać w encyklopedii przepisu na płukanie żołądka. Nie ulegało wątpliwości, że babcię zwinęli. Później okazało się, że sprawa była bardziej zagmatwana. Korek od szampana strzelił jakiegoś ważnego żabojada, który zaczął krzyczeć, że to zamach, że Polaczki chcą go zamordować, że wszystkich zwalnia i że pieprzy ten cały burdel i tak w kółko. Na szczęście po francusku krzyczał, bo jak babcia by usłyszała, co mówi o jej ukochanym kraju, to by mu jeszcze butelką dołożyła, a to była butelka z hartowanego szkła. Babcię wypuścili przed wieczorem, kompletnie pijaniutką, bo nie zdążyli jej oderwać od tego szampana. Policjanci byli bardzo grzeczni, nawet chcieli wpaść na chwilę do dziadka Włodka, ale matka powiedziała im, że już śpi i lepiej go nie budzić, bo może dostać szału na widok pijanej babci. Wychodząc pogrozili babci i powiedzieli, żeby to było ostatni raz. Babcia wyciągnęła w ich stronę środkowy palec, jak na amerykańskich filmach. Dopiero następnego dnia zrzedła jej mina i wcale nie z powodu kaca. Od żabojadów przyszedł rachunek na osiemset złotych. To musiał być bardzo dobry szampan.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...