Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Czuję, wdycham… -  idę śladem twojej woni… Długie włosy rozwiewa wiatr… Znikasz za zakrętem nieświadoma, otulona oceanem myśli… Feeria świateł drga i migocze, blaski gwiazd spadają kaskadą wodospadu…Unoszą się do nieba i znów… Tu i tam szmery przejeżdżających samochodów, drażniące klaksony, wycia pędzących karetek…  Zagubiłem się w nacierającym zewsząd  oceanie dźwięków… Nade mną planety, gwiazdy, galaktyki mgławic…  Wieczór. Noc. Żółtawe światła latarni padają koliście na chodnikowe płyty, kocie łby, asfalt… Cienie za mną i przy mnie, wokół rozkołysanie gałęzie nagich drzew. Kroki i szepty, przyśpieszone oddechy… W oddali wrzawa, echa, korowód wspomnień… Idę teraz przez puste ulice, wypełnione jedynie widmami snów… Jesienny wiatr wstrząsa swoim przesyconym wilgocią chłodem… Krawężnik, pasy, światła… Za metalowym płotem jakiś opuszczony, maszynowy park… Podpierają się na swoich stalowych odnóżach śpiące, gąsienicowe stwory… To tu, to tam betonowe walce, ziemne nasypy, głębokie rowy, niknące w mroku pobojowisko ciężkiej pracy… Poskręcane zbrojeniowe pręty, gruz…

 

Spoglądają na mnie uśmiechnięte, dziwnie zdeformowane twarze z łopoczących plakatów… Znowu narasta we mnie zryw melancholii, tej, właśnie, co wtedy… Smutek i ból. Noc… Księżyc w całym swoim majestacie oświetla kontury przedmiotów, płaszczyzny, ściany, witryny sklepów… W kałużach odbijają się gwiazdy, nieskończona mnogość obcych światów, na których wre różnobarwne życie, bądź toną w pustyni ciszy… Złoty pył obsypuje szczypiące oczy… Złoty pył…

 

Byłaś obok… Piszę twoje imię palcem po oszronionej szybie … - twoje imię… Byłaś obok, patrząc przeze mnie jakbym był niewidzialny… Widziałem jak pod cieniem rzęs spuściłaś wzrok… W zamilczeniu idę, słyszysz jak bije moje serce? Chodnikowe płyty, żelazna balustrada schodów, długi ceglany mur, dudnienie stalowych kół przejeżdżającego tramwaju, zgrzyt… Bar, sklep z precjozami, woniejąca chlebem piekarnia, zakład fryzjerski… ― mała księgarnia, lecz ― zapomniałem tytułu książki… Byłaś tu kiedyś, byliśmy razem… Przeszło, przepadło w otchłani czasu. Pozostało jedynie złudzenie w pustej ulicy, gdzie wiatr porywa śmieci i sypie piaskiem w oczy… Trącają mnie spóźnieni przechodnie o nieustalonych rysach twarzy… Jestem tu, lecz za chwilę mnie nie ma… Jestem lekki, nie czując ciężaru ciała, przechodząc przez ściany jak duch, jak wniebowzięty w takiej nieważkości…  Lecz za chwilę błąkam się ciężko, wyrywając nogi z lepkiego błota… Mieszają mi się obrazy, epoki, lata, jakbym cierpiał na atrofię pamięci… Było, nie było?  Coś się wydarzyło, nie wydarzając wcale? Koniec ulicy mgła obleka, w której nikną wszelkie światła i cienie… Na ławkach w parku siedzą żywi obok umarłych? Nie, to tylko widma mojej rozgorączkowanej wyobraźni…  Wiem, że mogę płakać już tylko we śnie…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-11-23)

 

 

 

 

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały... - powtórzyłam po kilku przepłakanych chwilach. - Ale jesteś, jaki jesteś! A jaka jestem ja? - zadałam sobie ni stąd ni zowąd właśnie to pytanie. -  No jaka? No? Chyba przestaję podobać się sama sobie... - zdążyłam mruknąć, nim sen mnie zmorzył.     W nocy przyśniła mi się rozmowa z nim. A dokładniej ta jej część, która w rzeczywistości się nie odbyła.     - Naprawdę zostawiłbyś mnie? - spytałam roztrzęsiona, po czym chwyciłam go za dłonie i ścisnęłam je mocno. - Mógłbyś mnie zostawiłbyś?! - powtórzyłam głośniej. Dużo głośniej. Tak głośno, jak chciałam.     - Rozważyłem to - w treść snu wtrąciło się pierwsze ze rzeczywiście wypowiedzianych zdań. - Ale  skrzywdziłbym cię, wycofując się z danego ci słowa. Więc - nie - ma - opcji, bo nie mógłbym! - senne wyobrażenie mojego mężczyzny dodało zdanie drugie z realnie wygłoszonych. - Chociaż może powinienem - kontynuowało twardszym tonem - bo przy naszym drugim początku postawiłem ci warunek. Pamiętasz, jaki. A ty co zrobiłaś? Nadużyłaś mojego zaufania i mojej cierpliwości, a mimo to nadal spodziewasz się trwania przy tobie.     - A i owszem, spodziewam się - senny obraz mnie samej odpowiedział analogicznemu wyobrażeniu mojego mężczyzny. - Spodziewam się jeszcze więcej: nadal zaufania i nadal cierpliwości. Mimo, że cię zawiodłam. Bo... - urwałam na chwilę, gdy senna wersja mojego em spojrzała znacząco. Jednak ciągnęłam dalej:    - Bo zasługuję na nie, a ty dałeś mi słowo.     - Zasługujesz, to prawda - senny em odparł bynajmniej sennie. - I zgadza się: dałem Ci je. Ale czy powinienem go dotrzymać? Postąpić w tej sytuacji zgodnie z zapewnieniem? A może właściwe byłoby zdecydować wbrew sobie? Może na tym wyszedłbym lepiej?     Uśmiechnęłam się.     - Może, może - odpowiedziałem. - Ale wiesz, że nie wyszedłbyś na tym lepiej, bo nie byłby to właściwy krok.     - Nie byłby? - mój śniony facet spojrzał sennym spojrzeniem. - Bo?    - Bo jestem właściwą dla ciebie kobietą. A ty właściwym dla mnie mężczyzną. Tylko?     - Tylko? - em popatrzył po raz kolejny. Trzeci. Tym razem pytająco.     - Tylko daj mi czas. To dla mnie ważne.      Rzeszów, 29. Grudnia 2025          
    • Napłatał: łatał pan.  
    • O tu napisali Milasi - panu to.    
    • Ulu, z oka kozulu.      
    • Elki pikle, tu butelki, pikle.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...