Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

bez zwłoki 

zwlokę 

z siebie 

gdy śmierci 

ujrzę oblicze 

 

niech się napawa

moim ubraniem

jego rozkładem

i gniciem 

 

niechaj się bawi 

truchłem namiętnie

aż je obróci w proch

 

 

a ja? 

w tę czarną czarną noc

w ziarnie bez plewy 

naga i czysta 

umknę do nieba

gdzie śmierć nie sięga 

 

 

głupia głupia śmierć

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

:)

Przemawiające mini...

Trafne to porównanie ze skafandrem. W rzeczy samej tak jest, by tu coś zdziałać i przeżyć potrzebujemy go (też nas chroni w materialnych warunkach). Ale w podróży TAM okazuje się balastem.

Dzięki i również uściski

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

 

 

@A-typowa-b :) Dzięki

 

 

 

Opublikowano

... Iwonka, dla mnie, pierwsza... "przeenterowana"... inaczej ją czytam. Dalej, tematycznie.. ok.

Końcówka fajna, ale bez ostatniego wersu, chociaż... może głupia, kiedy ktoś głupio kończy życie,

czasem na własne życzenie, ale gdy głębiej sięgam (jeśli w ogóle da się to pojąć), to mam wrażenie,

że śmierć jest .. "mądra".

Pozdrawiam.

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

:) pewnie lepiej by brzmiało i wyglądało 'zwlokę z siebie' w jednym wersie, ale chciałam uwypuklić grę - zwłoki - bez zwłoki - zwlokę -.

Co do ostatniego wersu hmmm... zależy z jakiego punktu się patrzy, z tą głupotą i mądrością śmierci. Czasem się nawet mówi, że śmierć to przyjaciel, który zabiera nas z tego łez padołu. Jednak... w jaki sposób nas zabiera. Dla mojej babci np.śmierć była jak przyjaciel. Babcia poczuła się zmęczona więc odeszła od kolacyjnego stołu. Położyła się i zasnęła... na wieki. Jednak często śmierć łączy się z bólem, dużym, ogromnym i długo trwającym. Więc gdzieś ta 'przyjaźń' jawi się niejednoznacznie.

Jeśli śmierć jawi się jako totalna i ślepa siła rozkładu prowadząca do zburzenia  porządku i wprowadzenia chaosu a potem pustki - to jest głupia, bo w pustce nie będzie miała prawa bytu.  

Dzięki za kmnt i serduszko :)

 

 

 

@Andrzej_Wojnowski :)@huzarc :)

bardzo dziękuję 

 

 

 

Edytowane przez iwonaroma (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Myślę, że świadoma nieśmiertelność może być uciążliwa.
Ja chciałbym się dobrze wyspać.

W taką koncepcję, że gdzieś się leci po śmierci nie bardzo wierzę. Myślę, że Wszechświat był zawsze, nikt go nie stworzył, nie ma początku ani końca, jest oceanem nieskończonych możliwości w którym pływają stworzenia. Ani nie sądzi ani nic nie oferuje, tak sobie po prostu jest. Świadomość wynurza się z oceanu w różnych formach a potem rozpada i jest święty spokój, przynajmniej na jakiś czas. Tak sobie chlupocze.

 

Edytowane przez JWF (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

:) wszechwładna? ;) tylko wobec materii, duch się wymsknie :)

Dzięki za serduszko

 

 

 

 

:)

Czasem się zgadzam a czasem nie :)

Co do potrzeby wysypiania się, pauzy, wypoczynku, rozluźnienia etc.to jestem za!

Natomiast ja wierzę w życie po śmierci.  Kiedyś żyłam w ignorancji i w ogóle się nad tym nie zastanawiałam. Później żyłam w pasji i powątpiewałam.  A teraz wierzę i nareszcie mogę się rozluźnić :) 

Co do obojętności wszechświata to hmmm... Czasem rzeczywiście tak jest, ale tylko czasem i celem doświadczenia tego. A nie byłeś kiedyś przez kogoś przytulony? Jeśli byłeś, to wiesz czym jest nieobojętność.

Dzięki za kmnt i serduszko

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Szorstkie już było życie we trudzie, dzisiaj chcę chodzić tylko w jedwabiu. Jedwabne myśli w codzienność wplatać, wstążki we włosy lekkością wabią. Mów do mnie miękko, ciepło i czule, tak by jedwabne promyki słońca znów oświetlały mą mroczną duszę. Jedwabnym szlakiem serce podąża. Wystaw na słońce - rozpieść mnie świecie, lekki wiaterek ciało owiewa. Weż mnie na ręce, jak swoje dziecię. Przyjemność życia znów chcę odkrywać.
    • @Migrena …niestety stety tak

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Miałam turkusową spódniczkę na szelkach, które krzyżowały się na plecach i zapinały na guziki. Była rozkloszowana, z ciemnego turkusu – a gdy się obracałam, unosiła się jak parasolka. Mama z babcią uszyły mi ją razem. Była niezwykła – miękka i przytulna jak brzoskwinia. Wtedy mówiłam, że „z meszkiem”, dziś już wiem, że to był aksamit. Dzieci lubią takie rzeczy. Może i dorośli. Do dziś nie znoszę materiałów, które gryzą. Ta spódniczka nie była na co dzień, nie do biegania po podwórku. Ale czasem udawało mi się uprosić mamę – jak tamtego letniego dnia. Sąsiedzi smołowali dach. Dla dziecka to było prawdziwe widowisko – ogień na dachu, dziwny, nowy zapach... Na dach nie wejdę, wiadomo, ale na podwórko sąsiadów? Już prędzej. Ciekawość zwyciężyła. I stało się nieszczęście. Chyba jakiś podmuch wiatru przyniósł ze sobą kroplę gorącej smoły. Spadła prosto na moją spódniczkę. – Ach! – Mama mówiła: „Nie kręć się tam, to niebezpieczne”… Pobiegłam do łazienki, zamknęłam drzwi na zasuwkę i rzuciłam się do ratowania mojej ukochanej spódnicy. Próbowałam mydłem, szamponem, płynem do kąpieli – nic. Plama nie znikała, tylko się rozmazywała. Ale się nie poddawałam. Pomyślałam: ten materiał ma takie jakby malutkie włoski... Może da się to wyskubać? Wyskubię – i będzie jak nowa. Skubałam więc. Palce mnie bolały, ale nic. Wtedy zauważyłam pumeks. Może tym? Siedziałam tam długo, coraz bardziej spanikowana. W końcu zaczęli się dobijać do drzwi. – Co robisz tak długo? – zawołała mama. – Nic. – Jak to nic? To wyjdź! – Nie… nie mogę! – Otwieraj natychmiast. Co się stało? Stałam bezradna. Chciało mi się płakać – już nie cicho, tylko głośno. W końcu otworzyłam. – Co się dzieje? Dlaczego…? Wystarczyło spojrzenie – wszystko stało się jasne. – Dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie? Coś byśmy poradziły. – Jakie „poradziły”…? Nic nie pomaga, próbowałam wszystkiego. Została dziura. – Och, dziecko. Trzeba było przyjść. Ja bym sobie poradziła. – Ale jak? Czym? – Masłem. Tłuszcz rozpuszcza się tłuszczem. – Masłem?! – Tak. Ale teraz… już po wszystkim. Do wyrzucenia. – Nieee! – Chyba że chcesz w takiej dziurawej chodzić. Jeśli ci pasuje – proszę bardzo. I tak musiałam pożegnać się z moją najładniejszą i najmilszą spódniczką. Lata później jechaliśmy samochodem do Austrii. Upalny dzień, asfalt się topił i zostawiał na aucie smoliste kropki. Ale ja już wiedziałam, co robić. Masło, oczywiście. Po powrocie było trochę paprania, ale wszystko zeszło bez śladu. Wiem nawet, że jak zabraknie zmywacza do paznokci, to świeży lakier rozpuści stary. Już znam kilka sposobów na pozornie niemożliwe rzeczy. Ale... Jak się zakochasz, a ten ktoś odejdzie w siną dal – to co? Trzeba od razu zakochać się w kimś innym? No, jakoś nie działa. Dziura zostaje.    
    • Tylko tyle z tego wyniosłaś?

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Roma bardzo dziękuję za piękne słowa.       @Bożena De-Tre kimkolwiek dzisiaj jesteś, zawsze jesteś Poetką. Bo wierszami nuci Ci dusza :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...