Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

malwina zawsze tnie w poprzek włókien
by smacznie zmiękło rzucone na ogień
dzieło o które na pełen etat
szydzącą z marzeń przyjęła umowę

następnie w poprzek włókien tnie miasto
ufna że zdąży na snu ostatek
oczy poraża łuna z penthouse'ów
gdy ona ledwie zajęła parter

w łóżku pilotem otwiera rzeźnię
gdzie chlew cuchnący i teatr kukieł
malwina serce ma podrobione
a w głowie szepty: tnij w poprzek włókien

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rób zatem, co w Twojej mocy, by nie wyrosła na bohaterkę tego wiersza!

Czarny humor mi się zawsze plącze pod nogami, nawet kiedy nie koniecznie mam ku niemu intencje ;P

Opublikowano

@error_erros @error_erros powiem tak, otóż: nie do końca przemawiają do mnie zastosowane środki - mam na myśli pojedyncze słowa wraz z całym ich bagażem. Mówiąc ogólnie- semantyka. Ale to już wynika z Twojego stylu, jak sfery wrażliwości. Jednak wiersz ma swój przekaz. Motyw z "mięsem" jest Twoim tutaj wyczynem poetyckim. Bardzo oryginalnym i ... surowym. Mnie osobiście to przekonało. Dziwię się, że jest tak mało reakcji pod wierszem. To jest poetycki przejaw sprzeciwu - egystencjonalny i tak, jak surowe mięso, tak krwisty w doborze środków stylistycznych. Tym wierszem wpisujesz się w nową swobodę w doborze środków. Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Trudno, by jeden autor swoją wrażliwością czy stylem trafiał do wszystkich. W końcu ilu ludzi, tyle gustów ;> "Surowość" poczytuję sobie za komplement.

 

Sądzę, że ten wiersz miał po prostu pecha. Czasem tak jest, że jakiś utwór, zwłaszcza taka "surowizna" o nienachalnej przystępności, trafia pomiędzy wiersze przyjemniejsze w odbiorze bądź po prostu pomiędzy utwory bardziej zdolnych autorów. Wtedy po prostu jest mniej widoczny. To normalne, przerabiałem to nie raz ;>

Czy to dla mnie nowy rodzaj środków stylistycznych - raczej nie, takie wiersze już mi się zdarzały, ale w większości dawno temu, kiedy pisałem znacznie gorzej i tych wierszy tu nie pokazywałem.

Dziękuję, że pochyliłeś się nad moim tekstem mimo że prawie przepadł, a wiem, że to do niego nie zachęca.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Myślę, że to dlatego, że wiersz celował w dachy, a nie w kamienie bruku najlepszego poetyckiego forum w tej krainie. W kamienie łatwiej trafić i czasem nawet zaiskrzy, chociaż też można oberwać rykoszetem. Celując zbyt wysoko natomiast... czasem nawet dziura w niebie nie zostanie.

Moim zdaniem jednak, to bardzo dobry wiersz. Nie jestem pewien czy nie widzę w nim więcej niż Autor chciał powiedzieć. :)))

Sorry, ale nie mogłem się oprzeć pokusie napisania tego :)))

Pozdrawiam

Opublikowano

@dachreakcje pod wierszem, nie mają, moim zdaniem, większego znaczenia, są przyjemnym urozmaiceniem tej zabawy, ale nie odzwierciedlają autentycznie wartości utworu. To samo dotyczy ilości odsłon i komentarzy. Duża ich ilość zbyt często świadczy jedynie o przepychankach słownych pod tekstem, a nie o merytorycznej dyskusji na jego temat. Niektóre z tekstów teraz mają tyle odsłon w ciągu kilku dni co moje po dziesięciu latach :))), ale pewnej lilianny i tak nikt nie pobije i pewnie już niewielu lub nawet nikt nie skojarzy o jakim zjawisku piszę :)))

Serdecznie pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie mam poczucia, bym celował tym wierszem zbyt wysoko. Nawet jeśli, to mam swoje ograniczenia, które przecież trzymają to w ryzach ;>

Dziękuję Ci bardzo i widź w nim jak najwięcej!

To jest dokładnie to, co chciałem osiągnąć! Świetnie, że to widać. Natknąwszy się na drodze na martwego kota, najpierw odwracamy wzrok, a jednak coś każe nam patrzeć i wydobyć z siebie emocje w związku z tym widokiem. Jest w tym perwersja, ale uważam, że cenna.

Dzisiaj pod innym wierszem zostałem postawiony na równi z Grabażem z Pidżamy Porno i Strachów Na Lachy. Powiedziałem wtedy, że lepszego komplementu już dzisiaj nie usłyszę. W tym momencie oficjalnie to odszczekuję!

To niestety prawda. Pełno pod wierszami jest wszelkiego rodzaju "pitu pitu", które nie mają z nim często nic wspólnego, ale przecież nabijają statystyki. Wiem, bo sam się w to "pitu pitu" czasem wplątuję... :P I niejednokrotnie też byłem tego ofiarą - wiersz, w moim odczuciu całkiem niezły, przechodził niezauważony. Ale na to chyba nic nie poradzimy, takie są realia forów internetowych. Pozostaje pocieszać się tym, o czym napisałeś - statystyki nie zawsze korespondują z jakością wiersza ;>

Liliany nie dane mi było poznać, widocznie zbyt krótko jeszcze tu bawię. Ale domyślam się, że to jakaś kultowa postać ;>

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Intrygujące. Co masz myśli, mówiąc o stylu i wcieleniach?

Opublikowano

@error_erros Najgorsze jest to, że z takiego zamkniętego cyklu nikt jej nie wyrwie - to jest więzienie z odwleczonym wyrokiem śmierci, kompletny robotyzm, wyprucie z wszelkich innych wymiarów. To wszystko zaczyna się pokolenia wstecz i obarcza tylko ciężej kolejne - automatyzm cięcia w poprzek osiąga nieodwracalne mistrzostwo. Mięso tnie mięso. 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...