Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

J e s i e n i e n i e

 

Zobaczysz, 
przyjdzie jesień.
Wykończy wszystkich 
marnych poetów. 
Jak liście, 
jeden po drugim 
opuszczą swoje drzewa.
Zaczną przylegać
do ziemi, 
błota i asfaltu.
Bezbronni, 
rozpoczną walkę
na śmierć i życie:
 
o największe przygnębienie,
największą depresję,
największy smutek,
największą rozpacz,
największy ból,
największe cierpienie,
największą grypę,
największego koronawirusa;
o prawa autorskie do jesieni.
 
Przeżyją nieliczni, 
co otoczą się wspomnieniem
kwietniowych wędrówek,
Bursztynowym Szlakiem 
Greenways.
 
Zobaczysz, 
przyjdzie jesień.
Wiersze, będą ulepione
z ziemi, błota i asfaltu. 
Nie przejdziesz przez park 
nie potykając się o ciała
p o e t ó w.
 

Świnoujście, 07. 09. 2020.

Edytowane przez dach (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@dach  -  witam ale czarny wiersz - ja jesień inaczej widzę nawet 

                     jak będzie chora  -

                     nie tak jak twój wiersz - 

                                                                    Pozdr.

                                                                                  

Opublikowano

Ale wykończy marnych czy prawdziwych? Bo ci od wiosennych wędrówek jawią mi się bardziej jako marni. Chyba że chodzi Ci o marność (wątłlość) sił witalnych. 

Ja mam zamiar jesienią chlać wódę.  Czas pokaże czy przeżyję.

Opublikowano

@corival

 

Ja wiem czy chytry? Na pewno prosty. Mam nadzieję, że się jednak zmieni do jesieni. 

 

Pozdrawiam. F.K.

Opublikowano

@dach

 

Zdaje się, że to na antypodach w stosunku do Twojej lokalizacji. Podkarpacie.

 

Pozdrawiam.

Opublikowano

@Franek K to rzeczywiście nie moje rewiry. Rzadko tam bywam nawet ciężarówką. Aczkolwiek pod Krakowem często. Podkarpackie jest pięknym regionem. Może w takim razie kiedyś spożyjemy coś razem korespondencyjnie. Pozdr. 

Opublikowano

 

@dachSpożywanie korespondencyjne... zabrzmiało intrygująco doprawdy :) Widzę, że plan dezynfekcji dośrodkowej nie jest wyłącznym planem Franka. Dobra, zamykam się i biorę do ostrej pracy. Terminy gonią... Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam stół. Mam plan. Połóżmy na nim co boli i co nie. Pogrupujmy to. Dowiedzmy się, pomyślmy za co możemy podziękować. Spójrzmy co ma dla nas wartość.   Mam stół. Mam plan. Siebie sobie dajmy.   Zadbajmy by drugie widziało słońce, by jeśli nocą to ładny księżyc. Zadbajmy o ręce pełne dobrych chwil, pełne niematerialnego bogactwa.   Mam stół. Mam plan. Mamy siebie. Dłoń w dłoń. Życie stoi otworem. Los też. Pokażmy że jesteśmy w stanie dać radę.
    • @huzarc Dzięki za pochylenie się nad tekstem.
    • On Aromat parzonej kawy uderzył mnie pierwszy, zaraz potem jej głos. Usiadła naprzeciwko, stawiając dwa kubki. Ta sama twarz od wielu lat, te same, znajome do bólu, gesty. Tylko ja już nic nie czuję. Mówi nieustannie, a jej głos dociera do mnie jak przez szybę. Słyszę dźwięk, lecz nie czuję ciepła jak dawniej. Słowa docierają, ale mnie nie dotykają. Jak deszcz za oknem. Wiem, że pada, ale nie jestem mokry. Mówi szybko, nerwowo, jakby chciała nadrobić wszystkie lata ciszy. Patrzy na mnie z taką żałością, z resztką nadziei, że coś jeszcze da się zmienić. Jakby miłość czekała tuż za drzwiami, które wystarczy otworzyć. Ale już wiem, że za tymi drzwiami jest tylko pustka. Nie ma tam już nas, nie ma nawet tego mnie, którego pamięta. Jej dłoń leży na stole, czeka na dotyk. A głos drży jakby prosiła o łaskę, której nie umiem dać. Każde słowo opada ciężko w gęstniejącą ciszę, a ja milczę niewzruszony z zamkniętym sercem. Wiem jednak, że muszę się odezwać. Muszę, bo wciąż tu jestem, chociaż już za murem, który sam - cegła po cegle - stawiałem. W końcu mówię, że to, co było między nami umarło. Cicho, jak ogień, któremu zabrakło tlenu. Czuję, że każde wypowiadane przeze mnie, słowo wbija się w nią niczym nóż. Znów milknę, piję zimną już kawę i udaję, że jestem gościem w domu, który właśnie przestał być moim domem. Czekam, aż ona to zrozumie.   Ona   Niedziela. Jesteśmy razem. Robię dla nas kawę, z nadzieją, że wreszcie porozmawiamy. Siedzimy przy stole, tak blisko, a jednak dalej niż kiedykolwiek. Zaczynam mówić. Mówię szybko, bo panicznie boję się ciszy, która kruszy nas od środka. On jednak uparcie patrzy w bok, jakby to wszystko go nie dotyczyło. Milczy, jakby słowa kosztowały go fortunę. Jego palce nerwowo zaciskają się wokół filiżanki, już od dawna nie szukają mojej dłoni. Wreszcie się odzywa. Z litości. Czuję to. Rzuca krótkie, oszczędne zdania, a każde z nich jest jak kamień - ciężkie, zimne i obce. Tonę w tym milczeniu, które rośnie między nami jak lodowa ściana. Chcę krzyczeć, że jeszcze czuję, że serce mi pęka, że wciąż tu jestem. A on oznajmia: "Wszystko będzie dobrze." I to jest najgorsze. Bo "dobrze" to nie "kocham". To tylko cichy wyrok podany z pustym uśmiechem. A więc to tak się kończy? W jego oczach nie ma już nic. W tej ciszy umarła miłość. A ja wciąż go kocham.
    • @Alicja_WysockaNo i zawstydziłaś mnie. I kto tu czaruje! :))) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...