Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tak zwana normalność


Rekomendowane odpowiedzi

Czasem, tak z rozpędu, leżę na boku.

Rzeczywistości nie drażnię nachalnie.

Błękitne marzenia sprzyjają obłokom

I marzę, by wreszcie było normalnie.

 

Żeby tak, jak u pana Wyspiańskiego,

Pokryły się kwieciem sady wiśniowe.

Zapachem wabiły owady i ptactwo,

A nocą drzemały otulone spokojem.

 

Żeby tak, kiedy okoliczność skłania,

U boku mężczyzny zjawiała się żona.

Jak planeta wokół słońca, galaktyki

I wokół mnie zawsze trawa zielona.

 

Żeby na pierwszy szmer poranka, ze

Śmiechem kłębiły się dzieci rumiane.

Każde z oczami jak prawda świętymi.

By przyniosły motyle świeżo złapane.

 

I żeby jeszcze szczerych iskier snopy

Niosły ciepło ogniska i zapach igliwia.

Nuty spod strun parę tęsknot zebrały.

Pod ręką, z czapą jak śnieg, kufel piwa.

 

I żeby, kiedy horyzont jaśniej błyśnie,

Ruszyć przed siebie, gdzie Bogi poniosą.

Zostawić za sobą małych, tępych ludzi.

Przetrzeć twarz o poranku czystą rosą.

 

Marzeń dmuchawce na strony rozsiewa

Wiatr jak sterty żółtych, spadłych liści. 

Przepadnie część, inne spadną głęboko

A część - ciągle wierzę - kiedyś się ziści.

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

(wersja udźwiękowiona)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...