Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pan ratownik wciąż podgląda

przez dziurkę od klucza

nagie panie w rozbieralni

ale mnie poucza

 

nie naśladuj ratowników

nie twoja domena

chcesz podglądać jest warunek

tam ma być twa wena.

 

Zarysował mi się problem

bo wena diablica

wciąż unika plaży, wody

cieniem się zachwyca

 

i w przybytku gdzie serduszko

w drzwiach jest wykrojone

tam, co nieco z siebie zdejmie

gdy idzie na stronę.

 

Tam me oko nie zapuści

przenigdy żurawia

bo nie w moim interesie

co się tam wyprawia

 

i dlatego znam mą wenę

obleczoną w łaszki

ona też mnie nie podgląda

woli inne ptaszki.

 

He Ja - 22.06.2021

 

          Inspiracją do napisania tego wiersza był pomysł rozpoczęcia zbierania szyldów z dziurkami do umieszczania klucza w zamku. Wiersz powstał a co z kolekcją ? Czas pokaże.

Opublikowano

@Henryk_Jakowiec

I zapewne jeszcze powiesz,

zależy jaka to flaszka,

wielkość, rodzaj i opowieść

o wszelkich innych igraszkach.

 

No, bo przecież co za picie,

bez odpowiedniego wiktu.

Trzeba podjeść należycie,

od samego niemal świtu.

 

Co do dziurek i do szyldów,

zestaw zacny się szykuje,

lecz w przyszłości, a na razie

zbieracz myśli delektuje.

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano

@corival

Poszły wici wśród znajomych

co niektórzy poszperali

z niepotrzebnych im rupieci

kilkanaście już mi dali

 

teraz zacznie się mozolne

zdobywanie wiadomości

bo producent na swych kluczach

wpisał pewne zależności.

 

Jest tam nazwa producenta

parametry, jego logo

więc kolekcja rozpoczęta

i to wcale nieubogo

 

kilkanaście egzemplarzy

choć zdobytych po protekcji

cieszy oko, bo kolejny

okaz trafia do kolekcji

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano

@corival

Początek zawsze łatwiejszy

nie dublują się okazy

potem to się będą trafiać

nawet i po kilka razy.

 

Pęd po wiedzę jest niezbędny

asem trzeba być w dziedzinie

bo gdy wiedza owocuje

zapał szybko nie przeminie.

 

Nieraz jakiś mały szczegół

niewidoczny dla laika

sprawia, że zbierającemu

serca jakoś szybciej pika.

 

Pozdrawiam :)

 

 

 

 

 

Opublikowano

Wena nie jest żadnym tam ornitologiem,

By podglądać ptaszki z lornetką za rogiem.

Ona lubi ptaszki pomiędzy udami,

Więc cały Twój wywód jest Henryku na nic ;)

Opublikowano

@Henryk_Jakowiec

Życzę takich cud znalezisk,

chętnie też podziwiać będę,

a na razie chwycę kielich 

i za zdrowie pić zasiędę.

 

Zdrowie HeJa, pomocników

teraźniejszych, jak i przyszłych,

kolekcji użytkowników,

oceniaczy bardzo bystrych.

 

Pozdrawiam :)

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc a dziekuję, być moze cos w tym jest

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Dla wnusi ma się rozumieć?     Ale ja byłem jedynym chłopcem w okolicy, który to potrafił i nie tylko to.   Pamiętam ostatni raz uplotłem przed 30tką dla jednej ślicznotki u mnie na działce. Pojechała w nim do Warszawy, a potem jeszcze na swoją uczelnie następnego dnia. Też poetka. Artystyczne dusze są najpiękniejsze. 
    • Dzień rozpływa się w szeptach  słońce wilgotnieje i gaśnie. Dotyka mnie kruchość drzew, wypełniam usta mleczną mgłą.   Jesteś tak blisko, używasz mnie… Zatopieni w sobie czerwienią bieli. A kiedy Twoje oczy błękitnieją  moje stają się czarne.!       :)                   
    • Myszkę powiesiłam, taka urocza jest:) niech sobie wisi:)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Rafael Marius pleść wianki to każdy powinien umieć :)
    • Wchodzi on - Polityk- Polityczna Tłusta Świnia Koronkowa, kłamstwem nabłyszczony, wykarmiony na ludzkiej cierpliwości jak monstrum z promocji, które zjadło cały kraj i jeszcze pyta o deser. Skóra mu świeci jak szynka premium namaszczona budżetem, oczy lśnią krzywdą smażoną na głębokim oleju publicznych pieniędzy. Półki szepczą między sobą, drżąc jak przeterminowane sumienia: „Patrzcie! To ten, który otłuścił się na ludziach tak bardzo, że wózek go nienawidzi!” On nie idzie. On płynie - lawina krawatów, biurokracji i tłuszczu władzy. Każdy jego krok  skrzypi jak konstytucja po setce poprawek, wózek jęczy jak urząd pod jego cięzarem. Chipsy padają na kolana - bo wiedzą, że jego spojrzenie ma kalorii więcej niż one same. Jogurty płaczą w kubeczkach: „Nie zabieraj nas, panie, my jesteśmy tylko mlekiem, nie obietnicą!” Ser żółty topnieje, tworząc kałużę chciwości, gęstą jak miód z komisji śledczej. Banany wyginają się w paragrafy i paragrafiki, chcąc wyglądać bardziej praworządnie. Kiełbasy drżą jak wspomnienia budzetów, które „zniknęły przez przypadek” w jego kieszeniach - kieszeniach z czarnych dziur, zdolnych wciągnąć nawet dobre intencje. Kasjerki patrzą na niego jak na zjawę z zamrażarki moralności. Skaner nie śmie go zeskanować. Paragon, dotknięty jego palcem, zwija się w Ewangelię Znikającego Rabatu. A mop klęka i staje się Berłem Posadzki Zniewolonej - narzędziem jego foliowego panowania. Reklamówka otwiera swoje plastikowe usta i błaga: „Panie… nie wsadzaj mnie tam… już tylu przede mną nie wróciło…” Ryby w lodówkach zaczynają śpiewać psalmy o złodziejstwie, bo wiedzą, że dziś on jest ich jedynym świętym i jedynym katem. Puszki kukurydzy stukają jak zegary politycznej degradacji, ogórki w słoikach drżą jak ręce premiera po trudnym oświadczeniu. A on? Śmieje się. Śmiechem tłustym, wypasionym, jakby każda złotówka zamieniała mu się w dodatkowy plaster boczku. I ten śmiech przesuwa regały, gasi neony, sprawia, że butelki oleju ronią łzy kwasu tłuszczowego. Gdy bierze wózek -  ten klęka. Gdy wchodzi na dział z pieczywem -  bułki sypią się jak nadzieje narodu. Gdy przechodzi przy kasie, torty mdleją ze wstydu, a mleko zastyga w bieli czystej żałoby. I wtedy ludzie  - zwykli ludzie, z pustymi koszykami i wypłukaną godnością - patrzą na niego jak na tłuste nadużycie w ludzkim garniturze, na kulę chciwości, która zjadła wszystko, co dobre, i nawet nie beknęła. Patrzą i mówią szeptem, by nie usłyszał: - Chryste Panie… my naprawdę płacimy na tego durnia? A potem wybuchają śmiechem - takim mocnym, tak szczerym i bolesnym, że aż torty zaczynają klaskać, reklamówki mdleją, a chipsy śmieją się same z siebie. Bo groteska jest tak wielka, że aż pęka w szwach, a prawda tak tłusta, że nie da się jej zmieścić w żadnym koszyku.                
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...