Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Damian 3... i problem z palcami


Rekomendowane odpowiedzi

Damian pomyślał, po czym na zdumionej twarzy zagościł rozanielony uśmiech, bo chociaż był trzydziestoparoletnim mężczyzną, to już wiedział, dlaczego. Patrzył na swoje dziesięć palców u rąk co były. Zaczynały go wnerwiać, a nożne nie, bo musiał oglądać je rzadziej. Jedynie gdy zakładał i zdejmował skarpetki. Podczas mycia nie oglądał, bo przeważnie zapomniał zdjąć i skarpetki i buty.

 

Lecz dziś postanowił, ze z palcami musi zrobić porządek, a przeważnie był głodny, więc poszedł do kuchni i włożył do niedziałającej lodówki bułkę, bo mu zmarzła na ulicy, gdzie zimno było, mimo tego, że nie wiedział, dlaczego to w ogóle obchodzi jego palce.

 

Dlatego zaczął konstruować obiekt przydatny w tej kwestii, o której pomyślał na początku, a przecież to był dla niego wysiłek, takie kombinowanie. Często wychodził na ulice, gdzie zbierał potrzebne materiały, a ludzie też chodzili obok niego, ale nikomu nie mówił o swoich zamiarach, bo by mogli podchwycić pomysł, a to on chciał być prekursorem w tej dziedzinie.

 

Aż w końcu wrócił od krawca ze zwisającą częścią finalną oraz młotkiem i klejem, żeby wszystko pozbijać w kształt, a gdy poszedł się wysikać, całość wyschła w międzyczasie zaśpiewał sobie piosenkę, o fajrancie na dziś i poszedł spać, by zasnąć, ale skarpetek nie zdjął, z całości wszystkich stóp. Rano spojrzał ostatni raz na gołe palce i zaczął realizować plan, którego nawet nie zniweczył sąsiad, co przyszedł pożyczyć od niego szczęścia, bo miał Damian uśmiech na twarzy, skryty.

 

Wdrażanie szło całkiem sprawnie. Powtarzał kwestie potrzebną ilość razy. Konstrukcja niewielkością nie straszyła, bo przecież większa nie była potrzebna, lecz wiedział od razu, co to jest, chociaż od wczoraj trochę zapomniał, co robił, by było na dziś. Pionowy knebelek, u górze doczepiony krótszy, prostopadły do niego, ze skośną podpórką, przylegającą do pionowego i zwisającą z krótszego, bawełnianą nitką z pętelką.

 

Racjonalizator był rad wielce, a nawet bardziej, gdy wkładał w pętelkę kolejne paluszki z narysowaną na liniach papilarnych, uśmiechniętą, chytrą minką, a następnie lekko pociągał, później uśmiech ścierał i rysował minkę w dół z wywalonym języczkiem. Tych już nie ścierał, tylko oglądał wciąż terapeutycznie, lecz skarpetek nie zdjął.

 

Wieszanie palców sprawiało wiele radości i wzmocniło poczucie, że już nie będzie musiał powtarzać, kuźwa mać z nimi, lub inne epitety stosować, chociaż był trzydziestoletnim mężczyzną od urodzenia z takim zamiarem, to jednak sumienie zaczęło go dręczyć i jakoś nie poszło wszystko jak trzeba, gdy wyszedł na ulicę, trzymając dłonie opuszkami na zewnątrz, w przezroczystych kieszeniach, bo nie chciał się chwalić wyczynem, a jednak trochę chciał.

 

–– Panie Damianie. Skąd u pana takie smutne minki, na koniuszkach paluszków? –– usłyszał uszami pytanie.

–– Powiesiłem palce –– odpowiedział krótko i rzeczowo zapytany.

–– Aaa… no tak… rozumiem… ale widzę przecież, że ten jeden najmniejszy, uśmiechnięty.

–– Bo tego jednego zdążyłem odratować –– odpowiedział Damian.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...