Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Radosław
Opublikowano

Sport, aktywność fizyczna, wartości. Wiersz i dyskusja z głębią. 

 

 

 

Pozdrawiam. 

Opublikowano (edytowane)

@valeria

O! I taką pozytywną - CIEBIE UWIELBIAM, ZA TAKĄ „TY” szaleją wszystkie UCZELNIE UDUCHOWIENIA! 

 

Życie jest drastyczne, ciągle czegoś poszukujemy, dążymy do celów, karier - a jednak nie dostrzegamy ważnych spraw. Lubisz język francuski? Klip dla Ciebie...

via #youtube; #Stromae - Papaoutai

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, przed chwilą ogarnąłem uroczy twój komentarzyk i tam pod wierszem dodałem lekko futurystyczną odpowiedź Noce mniemam upojne pikantne jak moje ulubione kalifornijskie Red hot chilli peppers?, proszę, masz tu klip --> za piękny komentarz pod wierszem " Tańczy Carmen" : 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chcę wierzyć, że mi by się to nie przytrafiło :P 

Czytałam ostatnio, że zmysł węchu jest jedynym, który w pełni wykształca się już w łonie matki. Niezwykłe, prawda? :) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Że już łonie węch? Nie wiem? Nie pamiętam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Być może. Skoro kobieta w ciąży może mieć różne "zachcianki" kulinarne, gdy ma na coś apetyt to nie wolno jej tego odmówić, bo siekiera w drzwiach , może to wynikać np. z wrażeń zapachowych jej dziecka?, a zapachy --> w symbiozie ze zmysłami matki? Nie wiem?

 

Węch jest na pewno atrybutem współzależnym w jakimś sensie ze smakiem. Jak coś ładnie nam pachnie w kuchni to chcemy to jeść. 

 

A gałka i imbir są trochę podobne zwłaszcza w amalgamacie intensywnych substratów piernika.

 

Ty w takim razie jesteś perfekcjonistką Gotuj nam!

Opublikowano

@Tomasz Kucina Coś Ty, Tomasz! Żadna perfekcjonistka, za to lubię wyzwania i przekomarzanie się, a nie spotkałam jeszcze wielu osób z takim zacięciem do tropienia składników jak ja, więc tym bardziej mi miło, że nas to łączy. Twój trop o zachciankach w ciąży uznaję za właściwy; natura jest bardzo przebiegła i może właśnie dlatego zmysł węchu jest już doskonale wykształcony w łonie, żeby dziecko mogło sygnalizować swoje zapotrzebowanie. Takie centrum dowodzenia, a matka na usługach małego baby boss :D 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Kucharki są dobrymi psycholożkami

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Z dzieckiem w łonie i zapachem to nie wiem, nie byłem kobietą Byłaś mamą, czułaś takie flow?

 

Ciekaw jestem w takim razie jak to z poetami się klarowało? Jakaś mama w sukience w groszki siadała w tramwaju na wierszach Leśmiana a potem poród w malinowym chruśniaku?

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Tomasz Kucina Haha, jakbyśmy szli tym tropem, to można by ciekawy scenariusz napisać, bardzo to intrygujące. Albo doktorat "Analiza odniesień sensorycznych we współczesnej poezji i ich związek z życiem/menu płodowym autorów" ;) Uwielbiam rozmowy z pasjonatami kuchni, oni są zawsze high on life i sypią anegdotami z rękawa, potrafią czerpać radość z prostoty dobrego smaku i to przekłada się na docenianie prostoty w życiu. Rozmarzyłam się :) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Sensoryka dla smyka. Twoje sensory w sensie reakcji na ruch w przestrzeni lirycznej zachowują się modelowo - ewentualne dziecko może być wieszczem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mówisz kucharze mają poczucie humoru? Może, w wysoce wyspecjalizowanej wyobraźni widzę mistrza Amaro

Opublikowano

@Tomasz Kucina Nie mieszkam w Polsce i wiele omija mnie z doświadczania tamtejszych postaci publicznych, choć Amaro kojarzę :) A odpowiadając Ci na wcześniejszy komentarz, jestem mamą pięcioletniej dziewczynki, która ma węch po mnie. Ba! Bije mnie w tym na łeb. Może to się jednak dziedziczy? 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Maestro Amaro ok. Ma kontrolę nad otoczeniem, a żarty uaktywnia w odpowiednim momencie. 

 

Gratuluję córci.

 

Temat organoleptyki jest mega szerokim pojęciem, liryka i kuchnia są synonimem wszelkich zmysłów, nie podlega to wątpliwości. A najbardziej lirycznym to u mnie --> wiersz o aromatycznej golonce i karkóweczce

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Miłego piąteczkowego wieczorku ci życzę. Na kolację zapraszają

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...