Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Nic nie rozumiem.

Za grosz idei i ideologii.

 

Idę w rabarbar.

Nie wiem skąd wiem

że rabarbar.

 

Zerwać nie umiem.

Opisuję zaledwie wyglądem.

Zielsko w ogrodzie.

 

Zarwana noc.

 

Maleńki tutaj jestem.

Chłopiec.

 

Robię ręcami.

 

Wspomnienie z maleństwa w małej mazurskiej miejscowości. 

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Dag nie, tutaj nie ma nic z wykorzystywania. Pl był mały i poszedł do ogrodu do rabarbaru. A jak mama usłyszała, że robi coś ręcami A nie rękami to się przestraszyła;) Jedno z moich pierwszych wspomnień trochę w odpowiedzi na Głogi Gosławy;)

@Leszczym ale i inaczej wiersz można odebrać. Teraz jestem już duży i dalej prawie nic nie rozumiem;//

Opublikowano

@Dag Dag to zdjęcie mi się nie podoba. Ja z tych co nie za dużo wierzą, ale w miarę możliwości starają się szanować kościół. Tym bardziej że Wielkanoc coraz bliżej. Boję się tego tematu - cieszmy się że Świąt;)

Opublikowano

@Dag To zdjęcie jest dyskusyjne, można je odebrać na wiele sposobów. Sztuka i jej granice... Mnie razi. Wiesz sam nie umiem uciec od tego tematu, bo wielokrotnie w pisaniu dotykam spraw religijnych... Dopiero po miesiącach całych to zauważam i poprawiam, a i tak nie do końca...  trudny temat://

Opublikowano

@Dag Czy nie powinnaś nie wiem. To trudny temat, dyskusja w Polsce rozgorzała w pełni. Co osoba to opinia. Coraz trudniej mi być pośrodku w tym sporze. Jedni mnie przekonują do kościoła, inni robią dużo aby odstraszyć. A jeszcze inni pewnie by chcieli żebym się jasno opowiedział... i do tego w sposób dojrzały. Myślę o tym. Zastanawiam się. I na razie jest jak z tym rabarbarem - mało te sprawy rozumiem i zachowuję się intuicyjnie://

Opublikowano

@Dag u mnie to bardziej skomplikowane. 2 babcie bardzo wierzące. 3 babcia (Wiem to dziwne - 3 babcie - chodzi o 2 żony mojego dziadka) zupełnie niewierząca. Mama i ojczym wierzący, ale nie praktykujący. Ojciec raczej mocny, zadeklarowany i umiejętny przeciwnik Kościoła. Stryj podobnie. Obaj jednak dość moralni. W mojej parafii nigdy nie działo się nic złego. Dobrzy księża - ostatnio najbardziej znany ksiądz Boniecki. Przyjaciele różni. Wreszcie Ja, ostatnio wierzący ale nie praktykujący w kierunku jak sam to nazywam neutralności, choć w pisaniu ciągle zaznaczam religię i szereg kościelnych unormowań. A to wszystko pod wierszem Rabarbar gdzie peel nic nie rozumie;)) Aż śmieszny kocioł się robi;)

Opublikowano

W naszym ogrodzie było dużo rabarbaru.Na tym miejscu stawialiśmy dom. W następnym roku 

coś zaczęło wyrastać w salonie a to rabarbar przebił się przez metrową warstwę piasku.

Ja swoimi ręcami nazrywałem się tego rabarbaru bardzo dużo mama sprzedawała go na targu.

A na deser mam Kompot z rabarbaru- Piękny wiersz Janka Rybowicza

 

Nie pamiętam twojego imienia,

koloru twoich włosów, oczu.

Nie wiem, kiedy to było,

gdzie, przy jakiej okazji.

 

Czasem tylko, ostrożnie

wydobywam z pamięci

ten gest, z jakim postawiłaś

przede mną kompot z rabarbaru.

 

I zaraz, przerażony,

chowam w panice ruch twojej ręki

z powrotem w niepamięć.

Aby nie zwariować z czułośc

Opublikowano

@Dag Dziękuję za uwagę nad wierszem. Kwestia tego zdjęcia jest niejednoznaczna. Zdjęcie było kontrowersyjne, ale czy od razu jest złe? Trudno mi to jednoznacznie oceniać. Sztuka wielu niesamowitych artystów niejednokrotnie przekraczała pewne granice i dla współczesnych była nie wiem wręcz niekiedy nieakceptowalna. Zresztą zdjęcia nie ma już pod wierszem Rabarbar i dobrze, dziękuję:))

@valeria Fajnie Cię u mnie widzieć, mając tę nadzieję, że wiersz się kolokwialnie mówiąc podoba:))

@R.Loba Rabarbar poza ciekawą nazwą jest interesującą rośliną. Coś zauważyłem spory, że nie wiadomo czy to owoc, czy warzywo. Jak wspomniałem ogród z rabarbarem to jedno z moich najdawniejszych wspomnień. Pamiętam doskonale zagubienie i niezrozumienie otaczającego mnie świata. Teraz jestem starszy, byłem w kilku miejscach, rozmawiałem z paroma osobami, przeczytałem kilka książek, trochę wierszy i to uczucie dalej nie jest mi obce, a w niektórych obszarach wręcz się spotęgowało. Wiersz Janka Rybowicza rzeczywiście ładny. Nie znam jego twórczości, ale bardzo lubię czułe pisanie na temat z pozoru nieistotnych lub błahych czynności jakim może być na przykład postawienie kompotu w barze czy jadłodzielni. 

Opublikowano

@beta_b o masz, ominąłbym niechcący Twoją obecność. Dzięki. Dzięki za komplement. Myślę, że jeszcze coś w podobnym stylu napiszę. Ogólnie łatwo mi nakreślić stan zagubienia i niezrozumienia, bo głęboko to we mnie siedzi:) :/

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...