Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

W ilu procentach zaczynasz być sobą?
pytanie chce odpowiedzi
przychodzi pragnienie, gasisz je falą
tego co w głębinach siedzi
Trzeba być mistrzem by umieć surfować
zgrabnie po szczytach spienionych
więc jeśli próbujesz a to jest tsunami
na starcie już jesteś skończony
W ilu procentach przestajesz odczuwać?
że Ty jakby ręką dotknięty Pabla
toniesz w sześcianie, wbrew prawom wszelakim
jesteś jak z Awinionu ‎panna
W lustrzanym odbiciu jak trwałość pamięci
nie można ująć już trafniej tego
wszystko topnieje, jak plaster sera
i proszę, nie pytaj "jakiego?"!
W ilu procentach, gdy dzwony znów biją
niedosłuch-transparent łopocze na słowa
wciąż z gwiazdą na czole jak córka Asnyka
majaczy Twa baśń tęczowa

Edytowane przez Nomada (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Nomada

 

Podoba mi się takie ujęcie delirki, trochę po młodopolsku, rytmicznie i prostodusznie. 

Jeno w pewnym miejscu odczuwam zgrzyt w związku z interpunkcją:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

ja bym tu albo wstawiła przecinek po "pytaj" i zostawiła na końcu sam wykrzyknik, 

albo wzięła "jakiego?" w cudzysłów wraz z pytajnikiem i wykrzyknik wstawiła za  farfoclami ;)

Ale to w zasadzie tylko tyle ;)

 

Pozdrawiam, 

 

D. 

Opublikowano

@Deonix_

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bardzo trafna uwaga, miałem dylemat jak to ogarnąć ale od czego ma się współosadzonych ;) Dziękuję bardzo, poprawiam i pozdrawiam.

Raczej nie chodzi mi o fizyczne konsekwencje picia, a delirka do takich należy, a bardziej o zmiany osobowościowe, zaburzenia.

Opublikowano

@Nomada kolejny świetny wiersz

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W ilu procentach przestajesz odczuwać?
że Ty jakby ręką dotknięty Pabla
toniesz w sześcianie” - mega, „psze Pana” 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To Twoja pierwotna myśl przewodnia ;) Ale - jak dla mnie- konsekwencje fizyczne i psychiczne trudno jest w nałogu oddzielić grubą kreską, choć ludzie lubią sobie wszystko porządkować. U podłoża skutków psychicznych leżą fizyczne przyczyny. Odwrotnie też może być. W Twoim wierszu znalazłam obraz człowieka przebodźcowanego, który ucieka w alkohol, w letarg, który co prawda uśmierza w jakiś sposób jego cierpienie i go uspokaja, ale odbiera szansę na samorealizację. 

 

D. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję bardzo, wiele radości mi sprawiasz. Poprzedni wiersz udało mi się, niestety nieporadnie wykasować. Nie wiem, czy administratorzy będą go w stanie przywrócić, prosiłem o to. Pozdrawiam 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję, fantasy poprzez brak ograniczeń to mój świat, tutaj wszystko może być niczym a nic, wszystkim. Tomasz Alen Kopera, mocno utalentowany chłopak. Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak jest, niestety. To bardzo ciężka i podstępna choroba, nie ogląda się na wiek, IQ, klasy czy warstwy społeczne. Chwila nieuwagi plus kilka czynników zewnętrznych i może się zrobić nieuleczalnie. To przykre.

Pozdrawiam Gosławo

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wygooglowałam go - wykrzyczeć „WOW!” to za mało. Ale talent, szok! Widzę, że niektóre jego obrazy można kupić za 30 tyś zł 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...