Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

(Z cyklu: Poszukiwania)

 

Jesteś tutaj ― blisko. Spoglądasz tym swoim smutnym wzrokiem. A wszystko, jakby promieniuje snem zmierzchającego lata. Co chcesz mi ważnego przekazać, Aleksandrze?

 

Stoisz milczący, pokazując coś dłonią. Jakaś fabryczna hala? Niedowidzę, bo mroczno. Wąskie okna wpuszczają mało światła… Stare sprzęty, gruzowisko, brud… Chrzęści pod stopami rozbite szkło… Wyszedłeś z mroku… ― raczej ― wypełzłeś. Widziałeś ciała o szklanych oczami. Zesztywniałe ― ludzkie resztki ― wtopione w lód. Leżące trupy owiewał gwiżdżący, mroźny wiatr syberyjskiego piekła. Ze straszliwych snów wyciągali ku tobie sine ręce, kiedy gorączkowałeś konając na narach ** w drewnianym baraku. Ale wyszedłeś z mroku, Aleksandrze, przestępując bramy olśnionego królestwa samotności.

 

Przemawiasz do mnie za pomocą myśli, poruszając milczącymi ustami. To twoja młodość, Aleksandrze. Umarła z powodu odniesionych ran. Zamykam oczy. Widzę jedynie wąskimi szczelinami… ― Nie… ― nie potrafię sobie wyobrazić!

 

Idziemy środkiem piaszczystej drogi, między lichymi chałupkami krytymi strzechą. Wzniecamy pożółkły pył. Tak bardzo rani szczypiące, wilgotne oczy. Idziesz obok, po prawej stronie, trochę przede mną. Poza nami ― nikogo ― i nic. Wiatr owiewa twarze. Szeleszczą zielone topole. Poza nami ― nic, tylko migot ostrego blasku poruszanej niewidzialną ręką szyby. Zapętla się dziwnie czas. Milcząc, wskazujesz dłonią szpaler rozchwianych drzew, prześwity, cienistą drogę… Masz zaciśnięte, ziemiste usta. Aleksandrze, dlaczego dostrzegam w twoich oczach ― straszliwą żałość? Wzniecamy pył. Słońce powoli zachodzi nad kazachskim stepem… ― pustką i ciszą.

 

Twój dom jest ― taki odosobniony, nieludzki. Niewiele wyższa od ciebie chatka. Szepczesz poprzez szum liści… Wiem, że byłeś na samym dnie, ale ― podniosłeś się, wprawdzie na kolana, lecz ― dobre i to. Jesteś WOLNY!

 

Wchodzimy wąskimi drzwiami, schylając głowy, ponieważ zawadzamy nimi o zbyt niski, obdrapany sufit. Pokazujesz dłonią drewniany, zasypany papierami stolik, rozlany atrament, chyboczące krzesło, małe okno z powiewającą płachtą pajęczyn, zwisającą na kablu żarówkę… Są jeszcze kruszyny chleba, które rozsypałeś przed tylu laty, nim pojechałeś pod chirurgiczny nóż i kobaltową lampę…

 

Wirują lśniące drobinki kurzu… Trzeszczą deski podłogi… Obserwuję samotnie ― skradającą się po ścianie ― smugę milczącego chłodu…

 

(Włodzimierz Zastawniak, październik 2018)

 

***

 

* Kok-Terek (kaz.) – zielona topola. Wieś leżąca na południu Kazachstanu, przy granicy z Kirgistanem. W latach 1953-56 mieszkał w niej matematyk i fizyk, a przede wszystkim wybitny pisarz, publicysta i prozaik oraz późniejszy laureat literackiej Nagrody Nobla z 1970 roku, Aleksander Sołżenicyn. Został do niej zesłany na tzw. „wieczne osiedlenie” po ośmiu latach wychowawczego obozu pracy. Obóz i zesłanie było karą za antyradziecką krytykę (na mocy stalinowskiego artykułu 58 par. 10). Wyrok odsiedział w rozmaitych więzieniach (min. na Łubiance i w Butyrkach pod Moskwą), w specjalnych obozach dla naukowców tzw. szaraszkach (min. w Rybińsku w środkowej Rosji, jako matematyk), oraz w ciężkim obozie pracy Ekibastuz w północno-wschodnim Kazachstanie.

 

** Nary – prymitywne

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

, najczęściej z żerdzi lub . Poprzednik więziennej pryczy. Używane w ciężkich np. w stalinowskich łagrach, czy hitlerowskich obozach koncentracyjnych.

 

***

 

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)
  • Arsis zmienił(a) tytuł na Kok-Terek: sen zmierzchającego lata *

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...