Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

la maison du pommeraie

 

w kantabryjskiej trawie piękna leżała rosa

żółtymi kropelkami ozdobiła sad piękny

blada rosa porankiem wśród niej piękno kłosa

kołysząc się w tańcu podkreślało jej wdzięki

 

wiatru powiew choć lekki to tańczą z nim wszystkie

tylko rosa zastygła jak gdyby w środku pusta

zatańczy tylko z ziemią tworząc kompost tak miękki

że aż same z rozkoszy rozciągną się usta

 

niegdyś hermosa rosa a teraz paruje

ku niebu wiatr niesie zebrane gazy

rosie nawet tak pięknej bóg nie daruje

i nic nie powstrzyma rozkładu fazy

 

wnet muchy się zlecą nad ciałem spuchniętym

i w purpurowej rosie zalęgną się larwy

w oczach pochwie i  w brzuchu nadętym

taki już młodej dziewki los marny

 

przepadł błysk dawny tęczówki szarej

niegdyś skóra taka jędrna teraz jak wór jest wiotka

długie zgrabne tak nogi teraz baby są starej

niegdyś pełna wigoru teraz żarta od środka

 

nie wiadomo kto jeszcze szedł sadu aleją

wiedzą jedynie gnijące u stóp jabłka miękkie

z powiewem wiatru oba rozkłady się zleją

tworząc perfumy jakże trudne choć piękne

 

 

 

 

 

 

la maison du parc planty

 

cham ułożył ją na ławce ot nocny wysiłek

lędźwie wcisnął w dół  i pstryk  wypiął się tyłek

młoda i piękna lecz pakt z diabłem zawarła

bei nacht und neibel gdy latarnia zamarła

 

 

w bezlitosną noc ciemną cham walił posuwał

by do piersi się dostać kurtkę zręcznie rozsuwał

była hiszpanką lub włoszką zresztą mało istotne

walił ją pięc minut sześć może i skończył w niej psotnie

 

tę walił doraźnie zresztą sama tak chciała

tydzień temu z rodrigiem się przecież rozstała

ta dziewczynka mała tak niewinna przecie

w sobotę jej mama warkoczyk zaplecie

 

ona skończyła też i spodnie ubrała

don juan dłon powąchał przyjemność niemała

olejek z cipy; dekokt krakowski

w parku na plantach akord hiszpański lub włoski

 

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Hatredies (wyświetl historię edycji)
  • Hatredies zmienił(a) tytuł na La Maison du Pommeraie oraz La Maison du Parc Planty

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Ewelina dziękuję
    • – No wstawaj ojciec, nie guzdraj się z tym spaniem w nocy – wrzeszczy zdyszany syn, biegnąc przez próg izby. – Na pobliskim polu, coś się pojawiło. Wygląda jakby na bombę. Trza nam szybko obadać, bo sąsiad ciekawski uprzedzi. Dostaniemy znaleźne. No wstawaj no – dodaje głośno taśtając ojca za boże poszycie.   Ojciec od razu rajda się z wyra słysząc o kasie, lecz babci przezornie nie budzi, bo śpi jak zabita.   – Synu. Oblekę ciało i pobiegnę z tobą, bom ciekaw jak jasna cholera – rzecze ojciec zdyszany, zakładając portki, koszulę i resztę odzienia. – Wezmę tylko karabin po samobójczym dziadku, za pazuchę, gdyż trzeba być przygotowanym, na wszystkie nieszczęścia. – Ojciec. Co wy gadacie za pierdoły, na jakie nieszczęścia? Kasę dostaniemy za to dziwo. Tylko ciemno. Licho widać co to jest. – No właśnie. Karabin może się przydać. Gadasz przecie, że bomba. – Chyba nie będziesz do niej strzelać – syn cały w strachu.   Biegną, biegną, biegną.   Coś majaczy na środku łąki.   Przybiegają na miejsce. Księżyc akurat w pełni widoczny, choć nie tak ciemno, jak w dupie w czarnym worku, leżącym w mrocznej piwnicy. Zaczynają delikatnie stukać w tajemnicze coś. Opukiwać ze wszystkich stron. Plastikiem zalatuje. Stracha mają jak diabli, ale myślą o znaleźnym, więc jakoś przezwyciężają.   – Ojciec. Słyszysz? – pyta syn między pierwszym stuknięciem, a drugim. -– Coś tam w środku słychać, jakby przedłużone yyy. – Może zapalnik? – przypuszcza ojciec, między drugim stuknięciem, a pierwszym. – No gdzie tam zapalnik. Zapalnik by tykał. – Byle nie nas, bo diabli wiedzą, co to jest. – Zapytajmy więc.   – Durnyś synu. W naszej wiosce za czorta, diabła nie uświadczysz. – Widzę ojciec, że ci nawet w gaciach pełnych strachu, na humorze nie zbywa. – Przestańmy stukać i gadać po próżnicy. To ci mówię! - Oooo. Teraz lepiej słychać. A jeśli to materiał wybuchowy? – Może być. Czemu nie. Teraz z tą techniką w świecie takie cuda wyprawiają   – A niech to. Coś tam się rusza – ma pełne gacie strachu syn. – Dziwne odgłosy wydaje. Zwiewajmy w cholerę, bo za chwilę jeszcze wybuchnie. Normalnie rzygłem przez te dźwięki. – Pewnie dlatego, że nie nasze. Obcego ziemskie powietrze zabiło, mówię ci. Durny obcy. Nie mógł to innej planety wybrać, tylko nam na łące kopyta wyciągnął na zielono. – Ale ojciec, tak sobie myślę, że gdyby trup, to by się nie ruszał. – A ruszał by się ruszał. Ziemskie robaki po nim cumprują. – nie ma wątpliwości ojciec. – Cholera coraz tam głośniej. Jakiś grzmoty w środku i znowu te przedłużone y. – Lepiej spadajmy stąd.   Odbiegają kawałek. Patrzą do tyłu. Coś z bomby wyłazi i zaczyna im wygrażać.   – Oby was sraczka zalała, jeszcze za waszego żywota. Specjalnie ustawiłem toy toya na środku łąki, żeby w spokoju oddać, co mi zbywa, a wy co? Niekulturalni pojebańcy musieli oczywiście przyleź i obstukiwać mój kibel. Zatwardzenie przez was miałem. Macie szczęście, że muszę wracać, by podjąć kolejną próbę, przeto od zemsty chwilowo, odstąpię. – Ojej sąsiedzie. Zarazy gęby darcie. Myśleliśmy, że to statek kosmiczny rozbity jakiś, z cennym ładunkiem. – A podobny chociaż? – … – No właśnie. Od tej pazerności, na wzrok wam padło. Już ja się postaram, żeby na drugi raz, nie było żadnej pomyłki i żeby wam obcy, te wasze ciekawskie dupy, w powietrze wysadził.   Itd… mogłoby być...  
    • @Ewelina a w moich myślach jest cyfra siedem siedem żyć światów ja tylko jeden choć ponoć siedem to doskonałość to jedno ziemskie życie zostało   można rozważać cyfr tylko dzisięć zacząć od zera kończąc na dziewięć i karkołomne wysnuć wywody więc nie mieszajmy nie czyńmy szkody :)))  
    • Niech ziemia zgnije jak nadzieja kwiatów  gdy widzą jak ich płatki toną w stali Niech spowije ją wyblakłe zmęczenie ziejące od uśpionej kuli ognia   Niech świat zginie w męczarniach chłodnych dni cięty metalową brzytwą w swój brzuch wypluje nas w łańcuchy z dwimerytu wtedy my - śmiejmy się mu prosto w trzewia   Zgubmy maski wiążące nas z plastikiem rzućmy brzemię przykładności w ciemność Niechaj strawi je swym czarnym żołądkiem  i odda nam ścieląc łoże dla prawdy
    • @Waldemar_Talar_Talar @Leszczym bardzo Wam dziękuję :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...