Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Nadeszła zima, śniegi i mrozy,

drogi zawiało na biało.

Żółty kabriolet swój dach nałożył,

wycieczki mu się zachciało.

 

Bo co urodą może się mierzyć

z porą, co skrzy się i bieli?

Szczególnie wtedy, kiedy śnieg świeży

świat tuli w czystej pościeli.

 

Żółty kabriolet - przygód amator,

nie będzie czekał do wiosny.

Wyruszył w trasę, jak wcześniej, latem,

lśniący, błyszczący, radosny.

 

Wymknął się z miasta, gnał autostradą

poprzez krajobraz uroczy,

lecz wkrótce zwolnił, za znaków radą,

na wiejską drogę się wtoczył.

 

Gdy jechał dalej, zobaczył nagle,

jak w poprzek jezdni wyrasta

wielka jak góra, tańcząca z wiatrem,

śnieżna przeszkoda. Tak! Zaspa!

 

"Jak się rozpędzę, pewnie dam radę".

Pomyślał żółty kabriolet.

"Z łatwością przecież szybko przejadę

przez taką zawalidrogę".

 

Jednak się biedak nieco przeliczył,

bo utknął w zaspie na dobre.

Przez chwilę znane manewry ćwiczył,

aż w końcu westchnął: "Nie wybrnę".

 

A wokół było pusto i biało,

tylko, w zimowych ramionach,

przy drodze, którą śniegiem zawiało,

skrzyła się wioska uśpiona.

 

W szybie mu błysła nadziei iskra

i głośno krzyknął: "Pomocy!"

Gdy mały traktor sygnał usłyszał,

wnet się z garażu wytoczył.

 

Mały traktorek ma duże koła,

jest przy tym silny jak niedźwiedź.

Zaspę z łatwością pokonać zdoła,

więc mocną linę już wiezie.

 

Do kabrioletu linę podczepił,

autko wyciągnął z łatwością.

"Mały traktorku! Ty jesteś wielki!”

Krzyknął kabriolet z wdzięcznością.

 

„To nic takiego, drogi kolego”.

Odparł traktorek wesoły.

„Łatwo coś zrobić, kiedy do tego

jesteś dokładnie stworzony”.

 

Wnet się rozstali. Żółty kabriolet

ostrożnie wrócił do miasta.

Pomyślał sobie mały traktorek:

„Nieduża była ta zaspa”.

 

 

Więc wkrótce o niej całkiem zapomniał,

przecież zbliżała się wiosna

i dużo pracy w polu, na łąkach.

Może kabriolet znów spotka?

 

 

Wcześniejsze części:

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Moim skromnym zdaniem, to najlepsza część. Dwie mam uważki:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tutaj bym dał "Ruszył za miasto...".

W ostatnim wersie "też" zamieniłbym na "znów". Co myślisz?

 

Pozdrawiam. F.K.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Sarkastyczny uśmiech głupca, jesteś taki śmiały. Wszystko to iluzja, tarcza, co zatrzymuje strzały, by świat nie wiedział, jak naprawdę jesteś mały. Mur, który chroni to, co tak bardzo chcesz ukryć, łatwo byłoby skruszyć, gdybyś choć na chwilę opuścił wartę, przestał zgrywać bohatera i pozwolił nam zacząć od zera. Wiedziałbyś, że jesteśmy tacy sami — wzbraniamy się przed łzami, chronimy kłamstwami. Choć wiem, że to oznacza serię pocisków w dłonie tak pełne odcisków, wiedz, że jestem obok. Nie musisz być jak posąg. Pozwól mi być bohaterem, twym szczęśliwym zakończeniem
    • Nieskończoność należy pomierzyć, temu cos uszczknąć, bo się nie należy... Pzdr.
    • Umieram - przebita obłokiem Rogatki podświadomości.  Ktoś dostał awizo z moim zniknięciem Uwaga: fatamorgana!  Brak obojętności.  Budzę się we fiolecie Wielu rzeczy nie pamiętam Do kilku - nie można mnie zmusić Knebel ustom nic nie da: wolnością też można dusić Smutne to:  poddajemy się - na mapie każdego świata I nie płacimy pieniędzmi:  spłacą nas dni, miesiące i lata w połowie - zmarnowane: ''Czy znajdę w końcu szczęście?''   przez takie trywialne pytanie ... 
    • Najgorszy architekt - czas. Rzeźbi fundamenty z oszustw i spękanych głazów. Życie to bezustanne umieranie, nawet jeśli się ma własnego "koucza" czy metr kwadratowy w Château d'Armainvilliers. Nawet - jeśli urodziłeś się na przełomie dzisiaj i wczoraj. Życie to rzeka, która prędzej czy później porywa wszystkich. I nagle masz o -dziesiąt lat więcej. I już nie jesteś w "mejnstrimie." Przepiękne akwarele, pastelowe pastisze bezludnych wysp w miejskich dżunglach.  Huśtawka nastrojów - na której człowiek siedzi sam jak ten palec.  W tle - karuzela sklecona z zerwanych mostów. Zrobię im fotkę. Kwiecień przemknął niezauważony,  wiosna po raz kolejny nie złapała bukietu. Piosenki mimo to - piszą się same, piosenki - pełne puchu, piór (wiecznych) i (wiecznych) niedomówień. Balony w kształcie serca w cudzym oknie na świat. Nie wiem, czy dziejemy się naprawdę, ale od tej chwili chyba nawet w nic ...   Zacznę sobie wierzyć.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...