Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Andy And

Rekomendowane odpowiedzi

 

            Drzwi otwierały się na zewnątrz. Coś je zatarasowało, Franek pchał i nie mógł ich otworzyć. Czuł jakiś miękki opór przy podłodze, bo górna część drzwi uginała się pod jego naporem, tak jakby jej nic nie hamowało. Bał się, że je wyłamie z zawiasów. Spieszył się do pracy, miał pierwszą zmianę, a było już za piętnaście szósta. Na korytarzu panowały egipskie ciemności, jedynie smuga światła uwalniana z mieszkania przez niego milimetr po milimetrze, rozjaśniała je. W końcu opór zelżał, udało mu się otworzyć drzwi na tyle, żeby przecisnąć się przez nie. Najpierw potknął się, a potem nadepnął na coś miękkiego leżącego jak worek na podłodze. To coś właśnie nie pozwalało mu otworzyć drzwi. Stał więc w rozkroku nad tym czymś i powoli rozpoznawał w leżącym mistrza zmianowego z  W-5. Jego krótkie lśniące, jakby ulizane, koloru świński blond włosy połyskiwały tuż nad podłogą. Były tak charakterystyczne, że to właśnie po tych włosach rozpoznał leżącego pijanego Edka. Znali się, pracowali na tym samym wydziale, ale nie byli w żaden sposób zależni służbowo od siebie, więc wielkiego stresu nie było. Leżący wpatrywał się w niego z wysiłkiem trzymając lekko uniesioną nad podłogą głowę. Kiedy w końcu rozpoznał Franka, powiedział tylko – ah  to ty. Tak jakby to wszystko wyjaśniało.  Frankowi w tym momencie też rozjaśniło się. Edek nocował tutaj w tej pozycji w konkretnym celu. Chciał zobaczyć kto go zastąpił u Teresy. Kobiety na widok której śliniła się połowa wydziału. W tym stwierdzeniu – ah to ty – zawierała się tak jakby akceptacja tej zmiany i uznanie bez walki uprzywilejowanej pozycji wychodzącego. Franek w tym momencie domyślił się, że jej kochankiem, który przechodził właśnie do historii był Edek. Wcześniej nie miał o tym zielonego pojęcia, nie miał też pojęcia o innych kochankach Teresy. W końcu mieszkał w Śremie od niedawna… młody chłopak po wojsku, osoba zupełnie nowa w tym środowisku. Pochodził z małego miasteczka na dolnym śląsku. W wyniku domowych nieporozumień z ojcem postanowił wynieść się z domu. Po krótkiej pielgrzymce od miasta do miasta trafił w końcu do Śremu. Spodobało mu się to wielkopolskie miasteczko, położone blisko Poznania. Potężna Odlewnia Żeliwa im. Hipolita Cegielskiego przygarnęła go z otwartymi rękoma. Dostał pokój w hotelu pracowniczym i etat planisty na wydziale odlewów średnich W-5. Właśnie tam teraz spieszył się na pierwszą zmianę. Przeskoczył przez mamroczącego coś pod nosem i nadal leżącego na podłodze Edka i popędził do pracy. Pędząc nawet nie zastanawiał się co Teresa zrobi z leżącym pod jej drzwiami eks-kochankiem. Najważniejsze, że nie spóźnił się, odbił swoją kartę praktycznie dziesięć sekund przed szóstą. W biurze siedziało ich sześć osób: kierownik Jan na lewo od drzwi pod oknem, zastępca Bereś na lewo przy drzwiach. Ola miała biurko przylegające frontem do biurka Franka, a oba znajdowały się środku pokoju. Danka na prawo za drzwiami i Andrzej na prawo pod oknem . Jako planista zajmował się planowaniem produkcji na najbliższe dni tak, żeby średni tonaż wykonanych odlewów był codziennie na podobnym poziomie, to samo dotyczyło wartości dziennej produkcji. Ważna też była kolejność wchodzących do produkcji elementów. Ponadto miał na głowie naprawę uszkodzonych w procesie produkcji modeli. Dysponował czterema ludźmi, którzy je naprawiali. Praca wyłącznie na pierwszą zmianę pozwalała na regularne zajęcie się swoimi pasjami. Odlewnia posiadała nad pobliskim jeziorem przystań jachtową z hangarami, w których zimą reperowało się i przygotowywało do sezonu jachty. Franek miał przydzielonego Fina, lubił majsterkować, więc chętnie go dopieszczał przed sezonem, a w sezonie pruł fale tegoż akwenu. Zakład posiadał bardzo nowoczesny kompleks sportowo- rekreacyjny dający możliwość wyżycia się sportowego. Pływalnia, kręgielnia, kort tenisowy, boiska do kosza, piłki siatkowej, ręcznej, nożnej. To wszystko było dla Franka jak bajka, tego było mu trzeba. Kochał sport , wyznawał zasadę- ruch to życie-. Biegał, jeździł na rowerze, żeglował, grał w kręgle, brydża. Nie wspominając już o sportach zespołowych. Stał się podporą wydziału w ogólnozakładowych rozgrywkach. Co tydzień w weekendy organizowano międzywydziałowe turnieje w różnych dyscyplinach. Rywalizacja trwała cały rok. Rozgrywki drużynowe pasjonowały całą Odlewnię. Wszyscy żyli punktacją końcową, kibicowaniem. Franek nigdzie nie spotkał takiej atmosfery sportowego współzawodnictwa, przenoszonego potem na przyjazną i mobilizującą atmosferę w pracy. To była wielka integracja, można ją nazwać totalną integracją. Integracja odbywała się też na niwie towarzyskiej. Co jakiś czas każdy wydział organizował wyjazd do ośrodka wypoczynkowego położonego wśród malowniczych lasów, obok jeziora w Ostrowiecznie. To tam właśnie poznał Teresę.

            Przyjechali na miejsce w piątek po południu, każdy miał ze sobą swoją wałówkę i alkohol. Na początek były spacery po lesie, rozmowy, śmiechy, żarty. Praktycznie wszyscy się znali, za wyjątkiem Franka, ale grupa nie dawała mu tego odczuć. Z mężczyznami znał się z boiska i sportowych zmagań, więc był jakiś punkt zaczepienia. Gorzej z kobietami, tych nie znał bliżej. Swoim egzotycznym jak dla nich pochodzeniem intrygował je. Poznaniacy widzieli w nim górala, Wałbrzych dla nich to już góry. Słyszeli też w jego mowie wschodni zaśpiew, dziedzictwo przodków ”ze Lwowa”. Z kolei Franek łowił uchem akcent poznański i słówka tej gwary obce dla niego. Podobało mu się to. Jedyne co ciężko trawił, to przekleństwa w ustach kobiet. Tam skąd pochodził kobiety miały język łagodniejszy. Tutejsze klęły na równi z mężczyznami. Na etapie spacerowym imprezy Franek znalazł się obok placu zabaw dla dzieci. Huśtawki, karuzele itd. Znalazł się tam ze śliczną młodziutką dziewczyną, ocenił ją na szesnaście, może siedemnaście lat. Szczuplutka, zgrabna, wysoka. Ubrana na sportowo w dres i adidasy. Gęste zajmujące całe plecy  złote loki okalały jej pyzatą i piegowatą buzię. Uśmiechała się do Franka z huśtawki. Odpowiedział uśmiechem i podszedł bliżej.

- Franek - ­ przedstawił się.

– Natalia – odpowiedziała.

Od słowa do słowa, opowiedziała, że uczy się w szkole baletowej w Poznaniu, mieszka w internacie i jest tutaj z mamą. Chwaliła się swoim wygimnastykowaniem, pokazywała jak robi szpagat, mostek. Frankowi pasjonatowi sportu zaimponowało to. Super małolatka, gdyby tylko była starsza… ­ pomyślał. Wspólnie spacerowali aż do zmierzchu i nie mogli się nagadać, w końcu wrócili do ośrodka.

A tam po zmierzchu rozpoczęła  się część rozrywkowa, czyli tańce, hulanki i swawole. Wódka zaczęła się lać strumieniami, kiełbasa i ogórki poszły w ruch. Muzyka na pełny regulator i tańce w parach, grupach, jak kto woli. Natalia gdzieś się ulotniła w tym zgiełku. Koledzy z drużyny sportowej zawołali Franka do swojego kręgu. Tutaj królowała wódeczka.

 – Franiu – zdrówko! ­Padało co chwilę.

Próbowali jego możliwości. Polewali jeden za drugim. Franek po dziadku i ojcu miał mocną głowę, ale nie chciał przeholować, wymiksował się z tego towarzystwa. Bereś, kolega z biura siedział przy stoliku z dwoma kobietami i jeszcze jakimś facetem. Okazało się , że to mąż jednej z nich. Zawołał Franka, a ten przysiadł się do nich. Tam wychylił parę kieliszków, wypił brudzia z facetem jego żoną i Teresą, bo to była właśnie ona. Po chwili kolega gdzieś się ulotnił, facet też zniknął z horyzontu. Został sam z dwiema kobietami przy stoliku. Zaproponował spokojniejsze miejsce, czyli swój pokój bo tutaj robił się już potężny pijacki rozgardiasz. Co chwilę ktoś wpadał na kogoś, zaczynały się jakieś szarpaniny.  Z ochotą obie się zgodziły.

            W pokoju zapanowała zupełnie inna atmosfera, kobiety z lekka upojone alkoholem otworzyły się na rozmowy. Mężatka okazała się młodsza niż wyglądała, miała dwadzieścia pięć lat, Franek oceniał ją na trzydziestkę. Rozmowa zeszła na zupełnie niespodziewane tory. Bez owijania w bawełnę powiedziała, że życie małżeńskie okazało się nudne szybciej niż przewidywała. Ma ogromną ochotę na pierwszy „skok w bok”. Franek szeroko otwierał oczy ze zdumienia, ale nie przeszkadzał jej w dalszych wynurzeniach. Okazało się, że tę ochotę realizuje z iście makiawelicznym planem już teraz. Opowiedziała jak to przed jakąś godziną dodała mężowi do kieliszka z wódką dwie pokruszone tabletki nasenne. No i faktycznie facet gdzieś zniknął i nie było go nigdzie widać. Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju Franka wpadła jak burza  Natalia.

– Mamo, szukam Cię i szukam, a Ty sobie tutaj siedzisz! – powiedziała podniesionym głosem. Trochę złagodniała, kiedy zauważyła Franka.

– Natalia, ty już powinnaś grzecznie spać natychmiast wracaj do naszego pokoju, kładź się do łóżka i nie martw się o mnie – odpowiedziała Teresa.

Nie było to po myśli Natalii. Wyszła, potem jeszcze raz uchyliła drzwi, spojrzała na wszystkich powiedziała – dobranoc – Po czym zamknęła drzwi.

Teresa i Franek z zainteresowanie słuchali mężatki, która dalej rozwijała temat swojego planu na zdradę. Oboje uświadomili sobie, że jeżeli ma dojść do tej zdrady, to będzie to tutaj i teraz, no bo inaczej jak? Jest mężczyzna, jest pokój, męża nie m. Teresa pewnie pogodziłaby się z tą sytuacją, w końcu była z Edkiem. Jednak w głowie Franka istniało jeszcze drugie rozwiązanie. Jasnym było dla niego, że bardziej wpadła mu w oko, niż mężatka. Może miał słabość do starszych od siebie kobiet? A może wolał mniej gadatliwe?. Przy bliższym poznaniu Teresy okazało się, że naprawdę ma to coś, co powoduje ślinienie się połowy W-5 na jej widok. W każdym razie Franek znalazł się właśnie w tej połowie. Nie była pierwszej młodości, ale czterdzieści pięć lat dla kobiety to jeszcze nie wyrok. Była drobnej budowy blondynką z dużym biustem, miała to wcięcie w talii, które kręciło Franka. Ciągle lśniła blaskiem urody sprzed lat. Uroda przygasła, ale ten jej blask…aura trwał nadal. Był pewny, że i on dla niej nie jest też obojętny. Los dokonał wyboru za nich troje. Mężatka wyszła do ubikacji, a tych dwoje wiedziało już co zrobić z tym faktem. Franek zamknął drzwi na klucz.

W milczeniu przywarli do siebie ustami, zachłannie spijając z nich nektar rozkoszy . O tak, takiej konkretnej kobiety potrzebował, przechodzącej do rzeczy bez zahamowania i zbędnych podchodów . Oboje parli do tego samego. Rozbierał ją stopniowo, przerywając co chwilę pieszczoty i wracając do nich. W końcu dotarł do biustonosza . Jej piersi niczym dojrzałe winogrona lekko opadły pod wpływem grawitacji. Ich dojrzałość i smak oszałamiała go. Całował je i ssał wyraziste sutki nie mogąc się nimi nasycić. Piersi nie mieściły mu się w dłoniach, czuł ich ciężar, wciskały się między palce. Stukanie i szarpanie za klamkę wyrwało ich z tego stanu upajania się sobą. To mężatka wróciła z ubikacji. Nie reagowali, próbowała jeszcze kilkakrotnie, w końcu zrezygnowana odeszła. Znowu nastała sprzyjająca im cisza. Rozpiął jej pasek i zsuwał powoli spodnie, ona podobnie…rozpięła jego pasek, potem  rozporek po czym również zsunęła z niego spodnie. Pozbycie się bielizny było już tylko formalnością. Teresa już w tym momencie była rozpalona i wilgotna, niecierpliwie gotowa .Delikatnie ujęła jego męskość w dłoń, tak jakby sprawdzając, czy i on jest gotów. W momencie, kiedy obejmowała go palcami aż westchnęła ... tak bardzo był gotowy. Twardy pulsujący gorący, ledwie domknęła dłoń, żeby go objąć. Na myśl o rozkoszy, którą za chwilę odczuje, błogie ciepło rozlało się po jej ciele, wraz z ekstatycznym dreszczem. Wilgotna nabrzmiała muszelka rozwarła się lekko, gotowa na przyjęcie rozkosznego gościa, jakby zapraszając go do środka. Miała już pewność, że właśnie ten atrybut męskości, który trzyma w dłoni, pozwoli jej przeżyć to, czego od dawna już nie doświadczyła z Edkiem. Rozchyliła drżące z podniecenia uda i pokierowała nim wprost do celu…

 

 

Edytowane przez Andy And (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • nie czekaj na królewicza poukładaj liście w biczu! ustrój śliczne różem lico taka na ławeczkę usiądź   w sukieneczce najładniejszej zakupionej bez zewnętrznych zahamowań, marzeń łóżkiem wbrew łaknienia się o wróżkę   bowiem tęże nosisz sobą w osobistym nad wygodą nie doraźnym ale wolnym podarunku siebie w sobie
    • O mój drogi Boże W życiu jest jak w tańcu Delikatnie stawiam kroki, w tym ostatnim smutnym walcu Tańczę w upale i chłodzie Tańczę w ogniu i na lodzie Z partnerem wyznaczonym przez ciebie drogi Boże Obejmuje mnie dusząco, zostawia siniaki wzdłuż ramion Mówi „tańcz piękna, tańcz jak moje oczy ci zagrają" Spojrzeniem tak głębokim, jakby wrzynał mi się w gardło Duszę okaleczał, myśli plątał jak więzadło      Dlaczego drogi Boże  milczysz gdy mnie szarpie? Nożem jeździ mi po ciele, jakby rysował na kartce Znów ubrudził ci mój Boże, krwią marmurową posadzkę   Dlaczego drogi Boże chcesz bym tańczyła z szatanem? Nie boisz się że dotknie mnie swym brudnym w krwi kaftanem?   Oko w oko Obrót, zwrot Czym tak kusi mnie ten wzrok?   Czemu zwalniasz tak szatanie? Ciężko tańczyć z nożem wbitym w ramię?   A Ty jak możesz dobry Boże     Znowu patrzeć po suficie  Gdy wróg twój szatan, przegrał walkę o swe życie   Naprawdę Wybacz mi Mój Boże Z walca się zrobił podwieczorek  Czy wybaczysz mi me grzechy jeśli odmówię paciorek?
    • @Rafael Marius Sztuka życia
    • @Rafael Marius życzę ci powrotu do zdrowia, niech ci Bóg błogosławi, bo jesteś kochający Boga. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ja i tak nie wychodzę, bo od kilku dni jestem chory. Kiedyś 3 lata nie wychodziłem. Człowiek się przyzwyczaja. Wszystko ma swoje wady i zalety.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...