Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Nie moja sprawa


Rekomendowane odpowiedzi

Wiem, że to nie moja sprawa

więc nie będę w sedno wnikał,

choć widziałem jak kolega

wczoraj na siedząco sikał.

 

Pewnie płynie z nurtem mody,

mody tej spod znaku tęczy

bo oświadcza, że sikanie

na stojąco już go męczy.

 

Cóż pozycja jak i inne

skoro jemu tak wygodnie

niechaj siada, niechaj kuca

tylko, po co zrzucił spodnie.

 

Choć ma nadal imię męskie

lecz w sukience teraz chodzi

a ja kończę, bo jak rzekłem

- mnie to wcale nie obchodzi.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja piszę jeszcze prościej. Piszę z marszu, z potrzeby danej chwili. Bez specjalnych przemyśleń. Nie zwracam uwagi na poprawność. Uważam, że skoro tak napisałem to wg mnie być tak powinno.

 

Każdy warsztat ma przed sobą

i na tym warsztacie przędzie

ja wychodzę z założenia,

że to zawsze jakoś będzie.

 

serdecznie pozdrawiam :)

Nikt nikomu nie zabrania

lecz ten zwyczaj jest utarty,

że mężczyzna sika stojąc

nieraz o coś tam oparty.

 

Deskę przecież można umyć,

majtki? Zrobić szybkie pranie

w to nie wnikam, bowiem każdy

ma swój sposób na sikanie.

 

serdecznie pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Iwa-Iwa

Ja jestem spod znaku barana a to już mówi samo za siebie. Moje rymowanie jest bardzo proste i nie sprawia mi żadnych trudności. Do wierszy białych trzymam dystans. Są zbyt poważne. Ja lubię humor.

 

Rzekł prześmiewca na poważnie

czy ja pana śmiechem drażnię?

Pan prozaik się zadumał

myślał, myślał, lecz czy kumał?

 

Tego nie wiem, nie czekałem

choć pytanie mu zadałem

na odpowiedź nie liczyłem

więc się szybko oddaliłem.

 

serdecznie pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Henryk_Jakowiec Heńku gdzieś na FB podejrzałem taki obrazek jak trzy gimnazjalistki sikają na twarz śpiącemu na ławce nad Wisłą menelowi, zniesmaczony poleciał nad rzekę się obmywać. Tak wychowaliśmy nasze wnuki, dzieci.
 

Trzymaj się zdrowo. Na przekór Ciebie, mnie to obchodzi.

Edytowane przez [email protected] (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Byłem szybszy o dni kilka

bowiem kwietnia dziewiątego

moje oczy świat ujrzały

a ja dodam też do tego,

 

że to rok czterdziesty ósmy

rokiem mego narodzenia

daty innym nieistotne

ot, po prostu bez znaczenia.

 

serdecznie pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeszcze wypatrzyłem problem niesłychany

jak kolega rano chyłkiem wkłada stanik

 

cd wyżej

 

Pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

jedynie co szybko przychodzi do głowy

zamontować celownik tylko laserowy

skupiasz się ustawiasz i sikasz dokładnie

żadna kropla moczu na deskę nie spadnie

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Sprzeczność. Najpierw - ile masz lat a na koniec - czy pan lubi.

Lubię zwrot bezpośredni- pani, pan usztywnia dialog.

co do lat to łatwo obliczyć. Do roku 2000 skończyłem lat 52. Teraz mamy 2020

czyli dodajemy 20 lat i wychodzi 72 lata. Właśnie tyle mam lat. Wiek zaawansowany

ale duchowo czuję się jak dwudziestolatek. Taka przypadłość.

Z M. Kołakowską nie ćwiczę - brak motywacji. Osiecką lubię za jej twórczość.

 

Nie, nie powiem, że Osiecka

mym idolem jest od dziecka

w wieku starszym zrozumiałem

i jej twórczość pokochałem.

 

serdecznie pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja stanowczo twierdzę,

że popadł w niełaskę

bo to też widziałem,

że wkładał podpaskę

 

i zachodzę w głowę

po co mu tam ona

nawet go wyśmiewa

jego własna żona.

 

On zaś wszystkim wmawia

to zabezpieczenie

ja natomiast twierdzę,

że to zniewieścienie.

 

serdecznie pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marcin Krzysica

Poszła wieść po okolicy

że nie tylko on w spódnicy

paraduje po mieszkaniu

ale także, że w przebraniu

 

młodsza siostra, więc Żaneta

się przebiera za faceta

jest też jeszcze trzecia postać

obojnakiem on chce zostać

 

a ja kończę, bo i po co

jeszcze nie daj Bóg ochoczo

sam podejmę jakieś plany

- cóż los ludzki niezbadany.

 

Serdecznie pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • spotkało się zimno i deszcz   a ja ja rowerem do pracy trochę daleko czterdzieści kilometrów ufam że…   spojrzenie w górę rozmowa z... nie lubię znajomości czasami jednak...   cuda  się zdarzają  wystarczy wierzyć ruszam samochód zostaje w garażu   11.2024 andrew Czy zmoknę…
    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...