Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

Dziwne zjawisko zaczęło się nagle i niespodziewanie. Ludzie w większości zagadani o przyziemnych sprawach, przestali zwracać należytą uwagę na groby, przy których stali. Dopiero po jakimś czasie zauważono, że coś jest inaczej niż powinno być. Powstał szum, a nawet rozgardiasz. Każdy każdego pytał, ale nikt nie odpowiadał z jakimś wyraźnym sensem. To czego doświadczali nie było niczym szczególnym, lecz samo zjawisko, znacznie odbiegało od tego, co znane i zrozumiałe. Wychodziło poza ramkę znanej rzeczywistości. Na domiar złego nie wszyscy widzieli to samo.

 

Występowało pod trzema postaciami. Bez żadnych, jak by się mogło wydawać, obowiązujących reguł. Można powiedzieć… ogólny chaos.

 

A zatem były groby, gdzie w zniczach migotały czarne płomienie. Na innych pomnikach, wylatywały na zewnątrz bez zmiany koloru, szybowały chwilę, by w końcu wniknąć do wnętrza grobu.

Jeszcze inne nagrobki stały się przezroczyste. Wszelkie ozdoby sprawiały wrażenie, unoszących się w powietrzu. Nie zauważono gdziekolwiek wypadkowej zjawisk.

 

Ludzie reagowali różnie, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach. Wielu pstrykało fotki. Niestety. To co miało naprawdę zdziwić, zdziwiło dopiero wtedy, gdy niektórzy ludzie, z tylko im znanych powodów, postanowili opuścić cmentarz. Okazało się, że szybko wracają.

 

Z ich relacji jasno wynikało, że na zewnątrz jest… wymarłe miasto. Nie widać żywej duszy. A zatem więcej życia na cmentarzu, niż tam.

 

Wielu miało swoje pomysły na wytłumaczenie sytuacji. Każdy był inny, często negujący wrażenia pozostałych. W końcu ustalono, że jednak trzeba wyjść poza mury okalające. Przecież nie można tutaj wiecznie siedzieć. Tym bardziej, że przy niektórych grobach, ludzie zaczęli umierać i każdy się bał, że może być następnym.

 

Gdy już wszyscy byli na zewnątrz, ujrzeli przed cmentarzem rozległą łąkę. To akurat nikogo nie zdziwiło. Zawsze tu była. Zdumienie wywołało zupełnie co innego. Tym razem musiało być wielkie, biorąc pod uwagę odległość. Po drugiej stronie łąki, wznosiła się wysoka biała ściana. Chociaż nie zupełnie biała. Zauważono naklejony czarny kwadrat, a na nim wiele białych kółek. Nikt nie wiedział, skąd o tym wie.

 

Nagle każdy uświadomił sobie, że niektóre kółka są otworami w kwadracie i widać białe tło, a pozostałe są namalowane na czarnej powierzchni.

 

I znowu wszyscy jednakowo pomyśleli, co było im dane.

Oczywiście wielu odruchowo rzuciło się w kierunku zjawiska, żeby podotykać i nie zgadywać, tylko wiedzieć. Niestety. Po pierwsze, coś im nie pozwalało biec a po drugie, nawet gdyby dobiegli, to budowla była za duża, by bez odpowiedniego sprzętu, macać całą ścianę.

 

Powtórnie „usłyszano” polecenie. Jeżeli dziesięciu zgadnie, jak to z tymi kółkami jest, to wszystko będzie tak jak przedtem. Łącznie z tymi, co leżą martwi przy grobach.

 

Dało się słyszeć bardzo wiele głosów, lecz nikt nie zdołał odgadnąć, które są wycięte, które namalowane… a może wszystkie wycięte lub namalowane.

 

Głos „powiedział’’ po raz ostatni: „Wystarczy, że jedno z was zgadnie.’’

 

Na szczęście ktoś odgadł.

 

Oczywiście o żadnej wdzięczności dla wybawiciela – nawet gdyby takowa gdzie nie gdzie zaistniała – nie mogło być mowy. Po pierwsze nikt nie zauważył kto trafił, w tym całym rozgardiaszu słownym, łącznie z tym, któremu udało się zgadnąć. Po drugie – po odgadnięciu – ściana momentalnie znikła. Po trzecie, wszystko wróciło do zdarzeń sprzed omawianych zjawisk, z zachowaniem pamięci o tym co się wydarzyło. Po czwarte, wszelkie nagrane telefonami filmy, były tylko... pustą łąką. To samo dotyczyło grobów w czasie trwania zjawiska.

 

A zatem jak zwykle w takich okolicznościach, jedni twierdzili, że wszystko działo się naprawdę, drudzy obstawali przy zbiorowej halucynacji a jeszcze inni od razu pojechali na obiad, bo zgłodnieli.

Po jakimś czasie – mimo że sprawa nabrała rozgłosu – trochę przycichła i w końcu prawie o niej zapomniano, gdyż jedni drugich do swoich racji i tak nie przekonali. Tym bardziej, że do tego typu zdarzeń już nigdy nie doszło.

 

***

 

–– Ojejciu! Co za fajowa sukienka. Gdzie kupiłaś? Też taką chce.

–– Nigdzie nie kupiłam.

–– Nie mów, że ukradłaś.

–– Nie ukradłam.

–– Ktoś ci podarował?

–– Znalazłam zapakowaną w biały papier w czarne groszki.

–– O… to jak sukienka… tylko odwrotnie.

–– Dziurawa trochę. Muszę zaszyć.

–– No ale gdzie ją znalazłaś?

–– Na łące przy cmentarzu.

Opublikowano

Uzasadnij dlaczego takowa? nie musisz :) za te kropki serducho i gdzieniegdzie (po łapce za spacje) :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1 Dla mnie podobnie, jeśli wiersz bez rymów, to żaden zagmatwaniec, żadna hermetyczność. Zgadywać o kim, o czym nie cierpię i co, mam jeszcze wzbudzać w sobie poczucie winy i zostać z pytaniem, dlaczego inni wiedzą o czym, a ja nie.   @JWF Ja tak nie chcę, ale to rzeczy, których nie chciałam - wydarzyło się.  
    • @Marek.zak1 Fajnie, że porównujesz Polskę do Węgier i Słowacji, szkoda tylko, że nie do ludzi, którzy tu naprawdę żyją. Bo widzisz – ten wiersz nie jest raportem ekonomicznym ani zestawieniem statystyk PKB. To nie tekst o fabrykach, tylko o ludziach, którzy tych fabryk nigdy nie zobaczyli na oczy. Bo nie każdy ma willę, fotowoltaikę i plany na urlop w Toskanii. Piszesz, że "nigdy nie było lepiej". Z perspektywy kogo? Może Twojej? Gratuluję. Ale to, że jedni siedzą przy stole, nie znaczy, że nie ma głodnych za drzwiami. I nie, to że „na Węgrzech gorzej”, nie oznacza, że mamy siedzieć cicho i dziękować za ochłapy. Czy jak sąsiadowi spłonął dom, to ja mam się cieszyć, że mnie tylko zalewają fekalia z kanalizacji. Wiersz, który komentujesz, mówi o Polsce z paragonu, z przychodni, z kolejki do zawału, nie z przemówień premiera. I to, że ktoś to zauważył i opisał – nie jest „pompowaniem złych wiadomości”, tylko oddaniem głosu tym, których nikt nie chce słuchać. A jeśli Twoim jedynym kontrargumentem jest to, że Robert Lewandowski strzela gole, to naprawdę współczuję – bo nawet Jezus z kuchennego obrazka w tym wierszu by na to spuścił wzrok. Nie pisz więc, że "jest lepiej niż było", bo dla wielu nie jest. I mają prawo o tym mówić. Bo milczenie nie rozwiązuje problemu. Ono go tylko konserwuje – jak margarynę za 12 zł.   Tym razem nie załączę tradycyjnych wyrazów na pożegnanie.  
    • @Waldemar_Talar_Talar cała miłość
    • Urodziłeś się w trzydziestym pierwszym roku.   Myślę sobie tak dawno, ale po czasie dociera kiedy. Okres międzywojenny, burzliwy. Ludzie wciąż przerażeni wojną. Wszędzie strach, nieufność, bieda, ból.   Poznajesz świat, uczysz się chodzić, jeść, biegasz za piłką, kule znowu świszczą.   Zamiast beztrosko grać, cieszysz się, że wciąż żyjesz. Całe dzieciństwo.   Dorastasz pomiędzy dramatu nadzieją. Inaczej niż dzisiaj. Doceniasz każdą wyciągniętą dłoń. Pomagasz innym. Wokoło widzisz mundury, ciężkie buty, ciężki czas. W zanadrzu skrywasz wiele przeżyć, może tajemnic. Dorastasz z końcem wojny, żyjesz, lat jednak nikt nie wróci.   05.02.2025 r.
    • Przyjemny wiersz. Kiedyś miałem dryg do rymów, ale jakoś mi przeszło.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...