Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

wyszłam przed drzwi,

deszczowe zimno dawało dreszcz

bałam się być

musiałam wyjść

 

do domu za miedzą wrócił wujek

podejrzanie zapytał: co tam?

Już nie pamiętam co powiedziałam

ukryłam wszystko

 

skuliłam się opierając o dom

patrzyłam z niecierpliwością na wprost

kiedy wrócicie? Wróćcie już!

Zimno mi wszędzie, ze strachu się trzęsę

 

*

zapomniałam o tym na lata

ten deszcz, to oczekiwanie i drżenie

dzisiaj wspomnienie wraca

nieprzyjemne zaprzeczenie

 

chcę pamiętać, ale tego jest za dużo!

Jak pomieścić mam ponad 20 lat

w moim małym sercu,

obciążonym tak, że witalności mu brak

 

ale pamiętać chcę, chcę znać historię

rozumieć zdarzenia, poczuć emocje

zobaczyć podłoże moich lęków i trudności

wyzdrowieć z przeszłości

 

by przestać czuć ten deszcz, tą wilgoć i to drżenie

Edytowane przez gałąź (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@gałąź Ciekawy i według mnie ważny, sięgający w niepokojące warstwy naszej podświadomości temat.. Napisałaś o tym otwarcie i odawżnie, jakby wołając o pomoc...

 

Proponowałabym Ci tylko nadać nieco więcej zwięzłości niektórym wypowiedziom, (podobnie jak to zrobiłaś w pierwszej zwrotce), aby zabrzmiały mniej epicko, a bardziej lirycznie i przez to wyraźniej. Miałam też spontanicznie pomysł, aby ostatnia zwrotkę zakończyć nieco innym sformułowaniem: "wyzdrowieć z przeszłości", i że byłby to dobry tytuł. To tyle moich przemyśleń :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)

Opublikowano

@duszka dziękuję pięknie za opinię! popracuję nad wierszem jeszcze mając w pamięci Twoje słowa, zobaczę co z tego wyjdzie ostatecznie :) uwielbiam konkretną krytykę, wtedy wiem co można poprawić, gdzie się nie spina. Pozdrawiam

  • gałąź zmienił(a) tytuł na wyzdrowieć z przeszłości

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Maciek.J

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...