Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

dziś starszy tekst,  archaiczny zmysłowiec.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

 graphics CC0

 

[erotic -2016]

 

Maluję – kwiaty uwodzę 
puszczam cugle fantazji
ja wszystkie grzeszne sekrety
ukryłem pod pantoflem


Jak święty kot birmański
efemeryda kosmosu
fryz z wydłużoną głową
i szafirowe trzeszcze


Ty jesteś moją seal
na wyspie czekoladowej
masz także duże oczy
subretka – z japońskiej mangi


Uwielbiam chleb orkiszowy
podajesz mi na dłoni
i w śnie dziś go spróbowałem
już wiem czym pachniesz – sezamem


Wróż! – różo ukorzeniona
drży skóra iniekcją kolca
od nakłuć w szał uczulona
wyprężasz poręcz – w zawijas


Twój wyściełany fotel
frędzel różowej podomki
udo – powoli na reling
szafran jak pył pożądania

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Wiesz, że bardzo lubię Twoje wiersze :)

Wyrzuciłabym 'ja' z pierwszej strofy. Wg mnie trochę się kłóci z następującym 'jak' oraz 'i'.

Ale może marudzę? :)

Poza tym supercymes. 

Tytuł - już zapowiada ...

Pozdrówka 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A wiesz, że gdy wrzuciłem ten tekst i spojrzałem nań zimnym okiem, to pomyślałem o tym samym?, to znaczy o tym zaimku 'ja”? Przeszkadzał mi. Miałem już dokonać korekty, bo masz w sumie rację, nie ma (jakby) logicznego uzasadnienia dla tego zaimka w wersie, jest w zasadzie zbędny. Jednak po dłuższym namyśle zrezygnowałem. Głównie dlatego, że to wierszyk „przyprószony siwizną”, aż z 2016 roku – niemal archaik, nawet go kiedyś korygowałem. Trudno korygować tak stary tekst.

 

Poza tym doszedłem do wniosku iż to zaimkowe „ja” lepiej charakteryzuje podstawę narracyjną w pierwszej osobie, to znaczy kładzie większy nacisk na męską relacje w zachwycie nad partnerką, zatem oddaje „jej → (partnerce)” bardziej świadomie i koncepcyjnie poprzez te wszystkie „zmysły” zainstalowane w wierszu - osobisty szacunek i zachwyt- nadaje to → „ja” - takiego jakby dominacyjnego sensualnego efektu, a tym bardziej, że tu tylko dwie pierwsze zwrotki oddają opis narratora, a później w kolejnych czterech „dokonywany” jest już główny cel ceremonii tego erotyku → czyli opis kobiety, to ona stanowi podstawę koncepcyjną i nad nią roztacza się ta cała narratorska eudajmonia.

 

Jest też podstawa praktyczna – nie wiem czy wyczuwasz, mamy w pierwszej zwrotce rytmiczny układ sylab: 8-7-8-7, co prawda w kolejnych zwrotkach prawidłowy i powtarzalny układ zgłoskowy nie jest zachowany → bo tekst w założeniu jest wolny od sylabotoniki, tzn. system wersyfikacyjny stóp i akcentów, (ogólnie sylab) - nie jest regularnie rozłożony, to wiersz wolny, jednak ten rytmiczny prolog w pierwszej strofie → przyjaźnie wprowadza czytelnika w tekst, i potem czytając dalej wiersz czytający dość świadomie utrzymuje się w rytmie – już nawet w pierwszym czytaniu tekstu.

 

Głównie dla tych wszystkich powodów postanowiłem zostawić ten zaimek – w spokoju. Ale masz racje, ja również nad tym zaimkiem się zastanawiałem. Dziękuję za uważne uzasadnione i koleżeńskie sugestie, Iwonko, cieszę się, że analizujesz tak świadomie ten utwór.

 

Dziękuję, że lubisz moje teksty, mega mi miło, pozdrawiam cieplutko :)

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

hehehe. Przymrużam oczko, No tak - miodowe ;)) Kurdę, Krawczyk i Norek w końcu korbą i rurą pcv mnie potraktują ;} Eeee tam, podomki z frędzlami chyba są w topie, w razie czego niech będzie, że to styl i tekst → vintage, a na serio to Valerio ten „frędzel” to tutaj jednak bardziej ukryte znaczenie ma, to znaczy w tekstach w miarę ambitnych nie używa się takich stricte dosłownych „metafor”. Reasumując - Biologiczny to utworek, a ja wolę pewne świadome zawoalowania w specyficznych opisach. To jest bardzo przyzwoity erotyk, bez wulgaryzmów i epatowania kolokwializmami, typowo sensualny → czyli zmysłowy tekścik, - ale ty to na pewno wiesz, podbierasz autora ;P ;))

 

Ogólnie chociaż do przyjęcia? ;)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Był to okres bardzo płodny w dziejach Polski, moda, architektura, inżynieria gospodarki, flow niepowtarzalne, imidż pań, retro, kino, fokstrot, kluby, emancypacja, seanse spirytystyczne, runiczne auta, liczni poeci od tych kultowych mistrzów z Młodej Polski do młodych wilczków słowa już w Dwudziestoleciu, różne formy i style, i absynt, ale dla mnie głównie zachwyt nad polską szkołą matematyków, logicy, analitycy funkcjonalni, różniczkowcy, w Krakowie w Wawie i Lwowie, Banach, Puzyna, Steinhaus. Orlicz, Ulam, ach, ach, ach, Wielka klasa szyk i styl!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak podejrzewałam, że mogą być też przyczyny z tytułu formy (na której prawie się nie znam...:(

ale rozumiem, że poeta chciał też podkreślić męskość.

Również zdrówka :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

U mnie nie było tysięcy osób na I semestrze, pamiętam zaczęło się od  demolki od asymptot i całeczek, ale potem nagle złagodniało bo weszły wyznaczniki w układach równań, emocje jak na grzybach, bo to jest proste w stosunku do dwóch pierwszych tematów. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Inteligentnie złośliwa, to lubię ;) Nie tyle może „męskość” Iwonko, (trudno precyzyjnie ustawić każdy komentarz, chociaż się staram), raczej to „ja” ale w rzeczy samej w tejże właśnie relacji obu płci, by wykazać WŁASNY – OSOBISTY i SZCZEGÓLNY szacunek do opisywanej pani, zaliż to dość toporny erotyk więc ta reguła damsko-męska jest naturalna, po to są erotyki by inwestowały zmysłami w te więzi. Setki takich wierszy czytamy w tomikach poezji, to „ja” próbowałem mocniej zaakcentować, bo miałem taką wolę. Sama „męskość” wynika jedynie z heteronormatywnego charakteru wiersza. To podstawa opisywanego wrażenia – biologiczna.

 

Na formie się nie znasz? Znasz się , znasz, to zaimkowe „ja” to przecież tu wpisuje się w regułę organizacyjną zdania, czego zresztą w sposób uzasadniony – dowodziłaś, a to z kolei gramatyka, odnosi się do form i organizacji tekstu ;) Więc znasz się na formach. Zalać formę, też sztuka ;) Żarcik w konkluzji ;) Jak ja cię lubię, za tą przekorę ;)) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie pamiętam dokładnie jak było, tekst ma kilka lat, ale tak, chyba tak, na to wygląda, też dzisiaj odnoszę wrażenie, że zmysły stoją u podstaw treści wiersza Dzięki za ślad pod utworem, pozdrawiam Radku.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nic nie kombinuję :), tak to u mnie na wyglądało, wyznaczaliśmy asymptoty, a dziedziny funkcji biegły sobie do nieskończoności, rachunek całkowy u mnie dotyczył nawet wykładów i ćwiczeń z fizyki, nie tylko to dotyczyło matmy.

 

Pochodne to ja miałem w średniej już, wyznaczaliśmy pierwszego i kolejnego stopnia, Kiedy funkcja rośnie , maleje, cała monotoniczność. Wartość największa i najmniejsza czyli ekstrema, punkty zerowe. Całki to odwrotność do różniczek, które też już w średniej były, granice, logarytmy, rachunek prawdopodobieństwa, te wariacje, permutacje, kombinacje, przechodziłem przez to niestety. Nie chcesz chyba o matmie na portalu poetyckim pisać? Wyluzujmy, bo nam się Pitekantropus z Pitagorasem pomyli? Ogólnie lubię matmę, ty też to dobrze, ludzie precyzyjni są ok.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.     A tak w ogóle to po co mnie prowokujesz? Nie znamy się, za emocjonalne słowa przeprosiłem, a ty ciągle swoje. Dlaczego ?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...