Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

UNIKAJ NAZYWANIA MNIE ...


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Women's poetry of our time

Poezja kobieca naszych czasów

 

A STAND-UP COMIC POETESS, MAYBE THE FIRST OF THAT KIND IN THE WORLD, Pauline Sibagatullina likes to write and recite her epigrams herself while playing her stage heroines.

 

STAND-UPERKA POETKA KOMICZNA, MOŻE BYĆ PIERWSZĄ TAKIEGO RODZAJU NA ŚWIECIE,
Polina Sibagatullina lubi pisać i 
sama recytować swoje fraszki w rolach swoich bohaterok scenicznych. 

 

 

By Pauline Sibagatullina

Avoid of calling me a poet, don't be formal,
As it might be bombastic and too rife!
It would be fine with me, exact and loyal,
If you called me the Goddess of the Rhymes.

 

Przez Polinę Sibagatullinę
Unikaj nazywania mnie poetką, nie bądź formalny,
Ponieważ może to być bombastyczne i zbyt powszechne!
Byłoby dobrze, dokładnie i lojalnie,
Gdyby nazwałeś mnie Boginią Rymów.

 

***

 

 

DAMN, WHAT A DAME
Since recently I’ve ceased being sad,
Punch in my nose or even get me!
I’ll be a smiling what-a-dame,
Whatever brings that fucking next day. 

 

CHOLERA, CO ZA DAMA!
Od niedawna całkowicie przestałam się być smutna,
Cóż, przynajmniej mnie zabijcie, przynajmniej nawet uderzcie mnie w nos!
I tak będę się uśmiechać, jak jakąś cholerną damą,
Cokolwiek przyniesie mi ten pieprzony dzień!

 

***

 

 

My good self`s bestest girlie,
The better half of mine.
Wait for Pauline, my dolly! 

Pauline will be in time!
If I`m a little later,
It will be my caprice.
Of this you`re well aware,
My Daewoo, my Matiz!

 

Najlepsza dziewuszka mojego dobrego siebie,
Ty jest moja lepsza połowa,
Poczekaj na swoją Polinką, laleczko!
Twoja Polina przyjdzie na czas!
Jeśli spóźnię się trochę,
To będzie mój kaprys.
Ale ty o tym wiesz,
Mój Daewoo, mój Matiz!

 

***

 

If not my dear mommy's gaiters
I would have hardly missed my friends,
I would have gone to mоvie theatres
And even practised roller skate.
If not my dear mommy's gaiters
That I neglected to put on, 
Paul, the Boy Scout helmsman,
Would've hardly had me right on board.
If not my dear mommy's gaiters
A cruel maniac in the yard
(The yard of ours, not neighbour`s)
Would've hardly found me and fucked.
If not my dear mommy's gaiters,
If not my mommy's weighty rant,
I wouldn't have six years later
Achieved my orgasm, it's a fact!
 

Gdyby nie getry mojej kochanej mamusi,
Nie brakowałabym moich przyjaciół,
Poszedłabym do kina,
A nawet ćwiczylabym wrotki.
Gdyby nie getry mojej kochanej mamusi,
Że zapomniałam założyć,
Pawieł, harcerzski sternik,
Nie wykorzystałby mnie na pokładzie.
Gdyby nie getry mojej kochanej mamusi,
Okrutny maniak na podwórku
(Nasze podwórko, nie sąsiada),
Ledwo by mnie znalazł i przeleciał.
Gdyby nie getry mojej drogiej mamusi,
Gdyby nie poważnе polecenie mojej mamy,
Nie osiągnąłabym orgazm  sześć lat później,
To fakt!

 

***

 

THE PARTING
I've set my mink coat free in the woods:
`Sling your hook, cut your lucky, be happy!`
So what? It's being fucked, and the dude,
The badger, has advantaged of it as an expert.
O Lord! What the heck is he doing with it?
Sex maniac, black and white, so much furry!
He`s pecking it after he'd groomed it and sniffed
Impatiently, blatantly, sorely.
I see my mink coat being pleased, it wants more,
It's lying as a woman in love, very stupid!
The badger is snogging and having it all,
Being impudent, horny and gloomy!
He's come! Peace and quiet! The male's satisfied!
He's now faraway deep in forest.
And feeling being used, maybe, raped or tried out,
My mink coat is lying and sobbing.
Don't cry, my mink coat! Though fur of yours rumpled
On the score of the terrible fucking,
You'll give birth to several mink coats of small size,
And you and I will be much moneyed!

 

ROZSTANIE
Wypuściłam szubę z norek do lasu,
Uciekaj ode mnie, jesteś wolna!
Nagle widzę, że ktoś wdrapał się na moję szubę z norek,
Spojrzałam, to borsuk skacze na nią szybko!
Mój Boże, co on na nią wyrabiał,
Maniak czarno-biały puszysty!
Wąchnał ją wszędzie, skubał
Tak bezczelne, tak chciwe, tak szybke!
Widzę, że moja szuba z tego wszystkiego jest zadowolona, chce więcej,
Leży jak zakochana kobieta, bardzo głupie!
Borsuk ciągnie ją jak dziwkę,
Tak niecierpliwie, rażąco, ponure!
On skończył! Cisza i spokój!
Szczęśliwy  samiec jest teraz daleko w głębi lasu.
Niepotrzebna, wykorzystana lub zgwałcona,
Moja szuba leży i szlocha!
Nie płacz, szubo z norek!
Chociaż twoje futro pomarszczone
Z powodu okropnego pieprzenia,
Urodzisz kilka małych szubków z norek,
A ty i ja będziemy bogaci!

 

***

 

IN THE FOREST
I drank birch juice last night,
You can't imagine how t`was delicious
Alas! As always I got drunk!
They don`t serve hot dogs, even vicious!

 

W LESIE
Piłam sok z brzozy zeszłej nocy,
Nie możecie sobie wyobrazić, jak to było pyszne!
Niestety, jak zawsze się upiłam!
Nie podają tamto hot dogów, nawet złych!

 

***

 

 

Ounce of whisky, ounce of Cola 

I'm going to have it over and over.
Ounce of Cola, ounce of whisky!
A risk of my fate worse than death briskly grows!
Ounce of Cola, ounce of whisky!
I look like Bart Simpson, but I wish I were Hawn.

 

20 gramów whisky, 30 gramów coli
Powtarzam w kółko.
20 gramów coli, 30 gramów whisky
Ryzyko utraty honoru gwałtownie wzrasta.
10 gramów coli, 40 gramów whisky
W lustrze Bart Simpson, ale chciałabym wyglądać jak Goldie Hawn.

 

Prezenter: Sh-sh! Thank you very much. Maybe, some other verses? And I wonder, if you have got many małe fans?!
Pauline: Man? Yes...  I've got none, and it's a fanny's fanny! In this connection,

 

PrezenterkaCicho! Dziękuję Ci bardzo. Może jakieś inne wersety?  Zastanawiam się, czy masz kupę fanów wśród panów? 

Polina: Panów? Nie ma ich kupę, i to chyba pupę! Z tej okazji, 

 

Great! As soon as I've opened my eyes,
I'm screaming 'hurrah' in the morning.
Another man proved to me over the night
That I'm not a lesbian, thanx God!

 

Wspaniale! Tylko otworzyłam oczy, 

Krzyczę wcześnie rano "hura! "
Mężczyzna ponownie udowodnił mi w nocy,
Co w końcu nie jestem lesbijką, dzięki Bogu.

 

The other day I  dreamt a dream at a night club in Moscow, and it ain't for the kiddies, that I were hopping on and off a white horse and couldn't have enough of that hopping.
Prezenter: I wonder what it might mean?
Pauline: It means that we ceased doing silly things. We ceased saying 'No!'  But this is only after an age of 37.
Prezenter: Is it all, miss?
Pauline: No, it is not. There's still a poem... for children.
Prezenter: I'd rather go for any chance.

Pauline: A small poem from an instructive and educational book from the series 'About animals for children'.

 

Któregoś dnia śniłam w nocnym klubie w Moskwie, a to nie jest przeznaczone dla dzieci, że wskakiwałam na białego konia i zsiadałam z niego i nie mogłam mieć dość tego skakania.

Prezenterka: Zastanawiam się, co to może znaczyć?
Polina: To znaczy, że przestaliśmy robić głupie rzeczy. Przestaliśmy mówić „Nie!” Ale to dopiero po 37 roku życia.
Prezenterka: Czy to wszystko, panienko?
Polina: Nie. Nadal jest wiersz ... dla dzieci.
Prezenterka: Czas opuścić scenę na wszelki wypadek.
Polina: Mały wiersz z pouczająco-edukacyjnej książki z serii „O zwierzętach dla dzieci”.

 

Buffalo`s bum smells of the grass,
Growing under the sun in the vast.
Lions` bums smell like the savanna.
Monkeys` bums smell like bananas.
Hummingbird`s bum (it is if zoomed in)
Smells like the wild flowers, blooms in the trees.
Hippos have got the most big stinky arses,
Because as a species they live in the marshes.
Antelope`s bum smells an escape.
Tigers` bums smell of a lavish lunch break.
Peacocks` bums also smell very well,
But he who eats never, he exhales no smells!
If you ask me point-blank, `Who on earth are you, fella,
I`ll proudly answer: `I am a bumsmeller`. 

 

Pupa Buffalo pachnie trawą,
Rośnie pod słońcem na ogromnym obszarze.
Pupa lwa pachnie jak sawanna.
Pupy małp pachną bananami.
Pupa kolibra (gdy jest powiększona)
pachnie dzikimi kwiatami i kwitnie na drzewach.
Hipopotamy mają wielkie śmierdzące tyłki,
Ponieważ jako gatunek żyją na bagnach.
Pupa antylopy pachnie jak ucieczka.
Pupy tygrysów pachną wystawną przerwą na lunch.
Pawie pupy też bardzo ładnie pachną,
Ale kto nigdy nie je, w ogóle nie pachnie!
Jeśli zapytasz mnie wprost: „Kimże jesteś, kolego?”
Z dumą odpowiem: „Jestem wąchaczem
tyłków".

_________________

See also/Zobacz też 'Chcesz bym poszła z tobą?' 

https://poezja.org/utwor/181890-chcesz-bym-poszła-z-tobą/

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @m1234 wyobraź sobie człowieka za 800 lat który patrzy na nasze małe rozterki, albo spójrz na przeszłość człowieka z epoki kamienia łupanego wiedząc że nie zmienisz nic - cokolwiek zrobisz cokolwiek nie zrobisz będzie tak samo - jeśli to nie jest śmieszne , przewin sobie 100 razy taśmę , jeśli nadal nie jest śmieszne to tylko dlatego że nie czerpiesz z radości życia 
    • Wszystko mi się w tym wierszu podoba, obrazy, metafory - klimatem nasuwa mi na myśl filmy "Hallo, Szpicbródka" i "Lata 20., lata 30.".  Przekaz również.  Ale nie puenta, która brzmi jakoś sztucznie i nieoprawnie, w moim odczuciu. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ten ostatni wers nie daje mi spokoju. Wypadało by - lekkością pragnień smak wolności poczuć(!), poznać, itp. W każdym razie - brakuje tutaj jakiegoś czasownika, żeby utrzymać gramatyczny sens wypowiedzi. Bezpośrednie wstawienie go jednak zaburzy strukturę i melodię tego utworu, więc - moim zdaniem - należałoby tę końcówkę lekko przeredagować, tak aby wilk był syty a owca cała :) Od siebie zaproponuję - z lekkością poczuć smak wolności, lekko się unieść w swej wolności, z lekkością odczuć smak wolności, pragnieniem poczuć/odczuć smak wolności. Tyle na tę chwilę, jestem w stanie wymyślić, oczywiście możesz inaczej, starałam się zachować rytm, rym i znaczenie.   Ale to tyle mojego marudzenia :)   Pozdrawiam    Deo
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ...organiczny wiersz z pomysłem w dwóch aktach:)
    • @Tectosmith Złota polska jesień! Serdeczności! :))))
    • I co, że kawa?… tak, o osiemnastej… wypiję ją do cebuli… tak, cebuli smażonej z koncentratem pomidorowym. Będę syta, będę wreszcie rozpieszczona po całym tym dniu, który mnie swoimi mackami dotykał, skubał i energiami moimi chciał żonglować. Próbował mnie przekupić paskudną kawą rozpuszczalną do której dołożył cukier, jakiego nie zamawiałam. Potem była zupa dyniowa… czy raczej krem marchwiowy z octem. A te oczekiwania względem, bezwzględne jednak, oczekiwania wobec ciała... mojego ciała… mojego.   Ciało się nie godzi, zakłada pancerze, sztywnieje, składa się przecież z wody, która lubi się układać w piękne wzory, dajmy na to kompozycje sprawdzone, klasyczne śnieżynki… nie interesują go bełkotliwe nuty, ani przypadkowe słowa. Trzy metry ode mnie, ukraiński młody człowiek buduje swoją biografię uchodźcy, wtóruje mu drugi, podobny. Śmieją się w swoim języku, na dwa języki się śmieją, spierają te swoje dwa języki, wystawiają je, te mielące bez ustanku ozory rozpuszczają i ładują to w eter, w mój umysł… mój umysł... Moje ciało nie reflektuje na to, nie reflektuje też na angielską smęciznę, która do tego w tle, raz się zwija, raz rozwija. Moje ciało, co na gardle mu utknął krem marchwiowy i napój kawopodobny.   Nie jest łatwo być ciałem w dyskomforcie. O tak, jestem ciałem, nie zawiesiłam się w samym tylko umyśle. Mam nogi, mam ręce i mam też myśl o cebuli i świeżo mielonej kawie. Myśl anty anty, bo teraz anty grawitacyjna jest moja myśl, spieszy się do domu, a tu ją na koniec katują sytuacją politycznie – społeczną, gospodarczą nawet. Myśl moją, która w ciało wchodzi, która ciałem steruje, która jest teraz wodą wzburzoną, spienioną, zmęczoną… dziś zmęczoną tak bardzo... bardzo zmęczoną.   Wreszcie moja myśl, zakrywa się kocem wieczornym, zakrywa tym kocem też ciało… naraz jestem daleko, daleko od donośnych uchodźców, co obok nadal dyskutują swoim alfabetem pokrętnym, daleko od nut przerzuconych na drugą stronę, zawieszonych na suficie, na głośniku, nut równie bezbarwnych, kolejnych bezbarwnych nut, jak piosenka w którą się układają, razem z wokalem rozwleczonym niebotycznie... niczym sweter szerszym niż dłuższym, odsłaniającym pępek… a we mnie jest cebula, obietnica cebuli i druga obietnica, ta do jej popicia. Obie zerkają na zegarek. Jest piątek, na zegarku jest za pięć sobota. Ciało wie, ciało pamięta, że mu umysł obiecał osiemnastą, więc przestaje słyszeć wszystko inne, przestaje się w tym męczyć, pamięta i czeka. To się nazywa zaufanie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...