Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zdarzenie najkrótsze jest końcem języka

tej fali zwełnionej co kręgiem w noc wyszła

 

i spienia się w szumie, w oddechu powolnym

gdy drzewa nawiedza i jest w drodze kropli

 

dzielonej na Plancki, gdy umysł zsumował

w ułamku sekundy, odcisnął w neuronach,

 

już siostra spóźniona wodę w kołach budzi,

jak cyrklem po lustrze, za którym świat drugi

 

majaczy się mętnie, że glony, że liście,

że ryba nad mułem zasrebrzy i zniknie.

Edytowane przez Jan Paweł D. (Krakelura) (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@valeria Czas Plancka... tak w przybliżeniu, bo fizykiem kwantowym nie jestem, to najkrótszy odcinek czasu, tak krótki, że łeb pęka, nie jesteśmy sobie w stanie tego wyobrazić, podobnie długości Plancka itd. Era Plancka to etap wczesnego rozwoju naszego wszechświata, z naszego punktu widzenia niewyobrażalnie krótki, a wydarzyły się wtedy rzeczy, któe zaważyły na tym, że teraz istniejemy... Kosmos jednym słowem. :) Ja też nie mam specjalistycznej wiedzy na ten temat, ale lubię poczytać to i owo, bo to fascynujące. Ot co.

@Jan Paweł D. (Krakelura) Znajomy mi opowiadał o rozmowie z pewnym fizykiem kwantowym, i on twierdzi, że religia jaką my wyznajemy (chodzi o wszystkie, nie tylko o Chrześcijaństwo), to taki wstęp, warstwa wierzchnia, a dalej jest świat od którego wielu fizyków kwantowych wariuje, albo się nawracają, bo dochodzą do granicy za którą wszelka logika wysiada, a tym bardziej język, a zwłaszcza potoczny, nie jest w stanie niczego opisać. Np. tego, że na poziomie kwantowym przestaje istnieć czas i przestrzeń, a przynajmniej w tym znaczeniu w jakim my je rozumiemy. Czytałem o tym, ale nie proś mnie o szczegóły, bo musiałbym sobie odświeżyć wiedzę. Tak z grubsza, jak zapamiętałem dochodzi się do miejsca, gdzie istnieje tylko jeden punkt, a żeby opisać czas i przestrzeń muszą istnieć co najmniej dwa, jednym słowem nieprzekraczalna ściana dla logiki i rozumu, a ja cieszę się, że ona istnieje.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy będziesz jeszcze kiedyś wspominać o naszej wspólnej zabawie w podchody — które odnajdzie większą odwagę, które podejdzie do drugiej osoby?   Tak bardzo grzeczni, tak bardzo młodzi, tak nieśmiali, jak słońce za chmurką, z nadzieją ciągłą, że wyjdzie ponownie, i znowu oślepi, i znów oczy mrugną.   Czasami niebo chmurzyło się wieczność, a gwiazda, co świecić mi miała za oknem, zamiast znów wyjrzeć, zmierzała w ciemność, oślepiać innych swym blaskiem przelotnym.   Lecz jak daleko by nie uciekła, dnia kolejnego znów mnie witała, a będąc w jej blasku, czułem z nią jedność — była czymś więcej niż wodór i skała.
    • Wszystko jebło. Nie runęło – roztrzaskało się na milion kawałków, a ja zostałam w epicentrum chaosu, zalana ogniem własnej pustki, lodem, który wbija się w kości.   Cisza krzyczy. Każdy oddech wbija się w płuca jak tysiące ostrzy. Każda myśl, każde wspomnienie, każdy cień – rozrywa serce na kawałki, które nie chcą się już złożyć.   To była miłość. Cała, prawdziwa, dzika i pełna nadziei. Oddałam wszystko, co miałam, serce, które biło dla Ciebie, każdą cząstkę siebie, każdy uśmiech, każdą noc, każdy dzień.   A Ty odszedłeś. Nie było ostrzeżenia, nie było słowa. Tylko pustka, która zalała wszystko, co kiedyś miało sens. Świat stracił kolory, dotyk, smak – została tylko dziura, w której kiedyś mieszkała miłość.   Moje oczy patrzą w nicość, szukają ciebie w odbiciach, w cieniu, w każdej drobnej rzeczy. Dusza pali się od środka, rozrywa mnie chaos uczuć, które nie mają gdzie uciec.   Każdy ruch, każdy oddech, każdy dźwięk jest ciężarem, który miażdży ciało i serce. Wszystko, co kochałam, co dawało poczucie bezpieczeństwa, rozprysło się nagle, zostawiając tylko ból i tęsknotę.   Próbuję oddychać, próbuję iść dalej, ale pustka jest oceanem, który wlewa się do płuc, zalewa serce, kruszy każdy krok, ciągle przypomina, że to, co kochałam całym sercem, już nie wróci.   Wspomnienia wracają i szarpią mnie wciąż. Nie mogę ich odrzucić, nie mogę ich wymazać. Każdy uśmiech, każdy dotyk, każdy wspólny moment – wszystko wbija się we mnie i pali od środka.   Już wiem, że nic nie będzie takie samo. Nic nie wypełni pustki, która została po miłości, która była całym moim światem, która dawała sens i nadzieję, a teraz pozostaje tylko echo w sercu.   Ból we mnie nie jest cichy. Nie jest mały. Jest jak tsunami ognia i lodu, zalewające wszystko, co kochałam, co dawało choć cień poczucia bezpieczeństwa.   To nie mija. Jest we mnie w każdej komórce, w każdym oddechu, ciągle szarpie, pali, wypełnia chaos, ciągle przypomina, że wszystko, co kochałam całym sercem, roztrzaskało się w proch i pył.   I mimo że nic nie mogę zmienić, ciągle próbuję istnieć wśród ruin, ciągle próbuję znaleźć choćby ścieżkę, która pozwoli przetrwać kolejny oddech, bo nawet w tej pustce, ta miłość, choć utracona, wciąż mnie definiuje, wciąż mnie kształtuje, wciąż mnie boli.
    • tylko walizka terkocze mi znajomo w tym obcym mieście szczerbatymi frontami kpią nawet kamienice
    • @Jacek_Suchowicz Dziękuję pięknie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...