Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)
 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cheech and Chong (Richard Marin and Tommy Chong) 

 

"Podczas słuchania "Zera" ` przestaję myśleć, i to nie może mnie nie uszczęśliwić!"

`While listening to `The Zilch` I cease thinking, and it can't help making me feel glad!`

 

 

By The Zilch Group 
NICE WALK, NICE SMOKE 
I`m returning home towards evening  after having smoked hashish, 
Life is getting much more greater, you kinda gonna get your wish. 
Nice walk, nice smoke! 

 

CHORUS
Rustle of the leaves is ringing in the ears, and the mist"s being settled on the Neva stream. 
Mist"s being settled on the Neva ['neɪvə] stream, mist"s being settled on the fields of weeds. 
Mist"s being settled on the Neva stream, mist"s being settled on the fields of weeds, rat-tarat-tit! 
Nice walk, a-h-h! Nice smoke, ah-h-h! 

 

First gonna stroll along Elm street, then turn right to Wisteria lane 
And stand awhile in Shady street to take breath in its shade. 
Nice walk, nice smoke! 
<1992> 

 

Przez Grupa Zero
Idę. Palę. (Niezły spacer,  fajny dym!)
Wracam wieczorem do domu po paleniu haszysza.
Życie staje się cudowne i niesamowicie dobre.
Idę. Palę.

 

CHORUS
Szelest liści szumią mi w uszach, a nad Newą unosi się mgła.
Mgła  osadza się nad Newą, mgła osadza się na
polach zielska (trawki).
Mgła stoi nad gęstą trawą, odurzający dym stoi nad rzeką Newą.
Pam-param-pam!
Idę, a-h-h! Palę, a-h-h!

 

Pójdę wzdłuż ulicy Morelowej, skręcę do Winogronowej,
A na ulicу Cienistej* stanę w cieniu.
Idę. Palę.
<1992>

 

* Ostatnia strofa tekstu jest cytatem z Chorusa z jednej pieśni Jurija Antonowa, kompozytora muzyki pop z Rosji i Jugosławii, w której on wspomina o ulicznych nazwach wywodzących się z nazw owoców.
 The last stanza of the text is a quote from Chorus from a song by Yuri Antonov, a pop composer from Russia and Yugoslavia, in which he mentions street names derived from fruit names.

 

 

Idę. Palę. (Niezły spacer,  fajny dym!)

autorstwa rosyjskiej grupy "Zero"('Nol') to wiecznie zielone arcydzieło muzyki folk rockowej. Przyjemny teledysk został nakręcony przez Aleksieja Rosenberga jako reżysera i wyprodukowany przez Bachyt Kilibajew. On zaoferował aktorow i aktorek swójego filma fabularnego „Gongofer”, który był kręcony w tym samym czasie przez niego jako reżysera filmowego, dla nakręcenia teledysku  na

melodię grupy Zero. (Alexei Rosenberg był artystą  filma "Gongofer") .

 

Nakręcenie teledysku  na melodię grupy Zero

 

NICE WALK, NICE SMOKE is an evergreen masterpiece of the Russian folk rock music by The Zilch ('Nol' in original) group. A congenial music video was shot by Alexei Rosenberg as a director and produced by Bakhyt Kilibayev who offered the actors and actresses of his feature film `Gongofer` that was being shot at the same time by him as a film director for shooting the music video to the tune of The Zilch group. (Alexei Rosenberg was an artist of the `Gongofer`).

Cheech & Chong in the Up in Smoke

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Ten teledysk to malutki film! To literatura, w dodatku literatura rosyjska!

 

Rosyjska muzyka psychodeliczna? Kwasowa muzyka ludowa? Niewiarygodnie nieprawdopodobne i nie może być prawdą, ale istnieje, amigos!

 

Najpiękniejszym momentem (od 2:23) jest nieoczekiwana wymiana ubrań bohaterami teledyska! 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
    • Dziś dzień Wszystkich Świętych: Na płótnach ponurych I tych uśmiechniętych, Ale wspomnij zmarłych, Nie tych, co tu karły, – Co drzwi nieb otwarli! Choć w spisach nie ma, Bo jakieś problema... – Na dziś modlitw temat!?   Ilustrował „Grok” (pod moje dyktando) „Nierozpoznany święty”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...